Tomasz Kozioł (Pop)kultura osobista

CategoryKomiksy

Spider-Man – Chronologia komiksów

S

Jak wspominałem kiedyś przy okazji mojego pierwszego tekstu o Spider-Manie, chronologia w komiksach typu „tasiemiec” jest bardzo skomplikowaną sprawą. Nie mówię już nawet o chronologii wydarzeń, gdyż ta jest pewnie czasem wręcz niemożliwa do ustalenia. Chodzi mi o tak prostą teoretycznie rzecz, jak kolejność pojawiania się komiksów. Niestety, jest to znacznie bardziej złożona sprawa niż się wydaje, w szczególności, że historia takiego Człowieka Pająka liczy sobie już… blisko pół wieku. I przez te 50 lat co miesiąc pojawiało się od jednego do kilku komiksów z jego udziałem miesięcznie.

Postanowiłem podejść do sprawy metodycznie. Bardzo w tym pomogła mi anglojęzyczna strona spiderfan.org, która jest po prostu ziemią obiecaną osób spragnionych encyklopedycznych wiadomości na temat komiksów z Parkerem. Uznałem, że wszystkiego i tak się nie przeczyta, więc chcę się skupić na jednym, że tak to ujmę, kontinuum czasoprzestrzennym. Jak się okazało, główne są dwa. Jedno zostało zapoczątkowane w serii „The Amazing Spider-Man” w roku 1962, a drugie powstało na początku XXI wieku i nazywa się „Ultimate” (tyczy się nie tylko Spider-Mana, ale też wszystkich innych postaci Marvela). Trzeba dodać, że są to dwa zupełnie odrębne światy i wydarzenia między nimi się nigdy nie przeplatają. Do tego dochodzą jeszcze liczne spin-offy, które jednak miały tylko od kilku do kilkudziesięciu komiksów. Sam zawsze byłem fanem najbardziej klasycznego Spider-Mana, dlatego zabrałem się za serię „Amazing”.  (więcej…)

The Amazing Spider-Man #668/669 – Wyspa Pająka trwa w najlepsze

T

Przyznaję, że po przeczytaniu pierwszej części cyklu „Spider Island” (czyli komiksu z numerem 667; numer 666 był częścią „zero”), nie miałem szczególnego ciśnienia na poznanie kolejnych wydarzeń. Z jednej strony zarysowany na początku pomysł mi się podobał, z drugiej – rozwinięcie, które nastąpiło w #667, studziło zapał. Dziś postanowiłem nadrobić zaległości i wziąłem na warsztat od razu odcinki 668. oraz 669. I, niestety, szału nie ma.

To, co mnie boli, to zmiana artysty odpowiedzialnego za rysunki. W części „zero” był to pan Stefano Caselli – przyznaję, że naprawdę było na czym zawiesić oko. Natomiast od numeru 667. szefem oprawy graficznej był już Humberto Ramos, który odwala kolejne panele chyba na kolanie. Siłą rzeczy, w „Spider Island” pojawia się czasem cała masa postaci w kostiumach Pająka. Ramos najwyraźniej uznał, że skoro jest ich tak wiele, nie ma sensu się skupiać na szczegółach – czasem niektóre osoby składają się z kilku prostych kresek na krzyż. Szkoda, miałem nadzieję, że graficzna jakość nie będzie odstawała od części „zero”. Aktualnie jest, według mnie, sporo gorzej niż na początku lat 70-tych. (więcej…)

Batman Beyond: Return of the Joker – Nowy Batman i stary Joker

B

Pamiętacie taką kreskówkę „Batman: 20 lat później”, która swego czasu, dobrze ponad dekadę temu była emitowana bodaj na Polsacie. Gdyby nie to, że akurat wtedy już znałem angielski, zażartowałbym sobie, iż były to czasy, kiedy jeszcze nie wiedziałem, że „beyond” to nie to samo, co „20 lat później”. Tak jak „Three Kings” to nie „Złoto pustyni”. Ale to szczegół, który i tak nie dorówna „Wirującemu seksowi” i „Elektronicznemu mordercy”. Przejdźmy do meritum, czyli do Batmana. Była to seria, która prezentowała dosyć ciekawą przyszłość – kiedy to Bruce Wayne był już za stary i zbyt zmęczony, by nosić strój Mrocznego Rycerza i chronić Gotham. „Batman Beyond” opowiadało historię młodzika, Terry’ego, który, poniekąd przypadkiem, poznał historię podeszłego w wieku multimilionera i… stał się jego następcą. Natomiast pełnometrażówka, do której zaraz przejdziemy, połączyła w ciekawy sposób stare z nowym – dano nam okazję obejrzeć pojedynek nowego Batmana ze starym Jokerem. (więcej…)

Spider-Man: With Great Power… – trudne początki bohatera

S

Ktoś z Was miał może okazję czytać komiks „Tha Amazing Fantasy #15”? Tak, to właśnie ten numer periodyku Marvela, w którym po raz pierwszy pojawił się nasz ulubiony superbohater, Spider-Man. To również ten numer, który sprzedał się na tyle dobrze, by pozwolić Pajęczakowi na regularne pojawianie się w kioskach. Co ciekawe… nie jest to opowieść wybitnie napisana i, co mnie osobiście zaskoczyło, mieści całą historię początków Petera Parkera na zaledwie 20 stronach. Tak jak o tym kiedyś pisałem w przeglądzie pierwszych dwóch roczników Człowieka Pająka, jego narodziny zostały opowiedziane skrótowo, nieskładnie i – delikatnie mówiąc – chaotycznie. Tym dziwniejsze było dla mnie, że przez następną dekadę nikt nie postanowił opowiedzieć tej historii na nowo. Owszem, nieudany eksperyment naukowy powracał we wspomnieniach postaci, ale nikt nie pokusił się o rozszerzenie tematu i pogłębienie psychologii nastolatka, który przez przypadek zyskał nadludzkie moce. Taką próbę podjął dopiero David Lapham w roku 2008 i, według mnie, wyszło mu to całkiem zgrabnie. (więcej…)

The Amazing Spider-Man #666/667 – witajcie na Wyspie Pająka

T

Doszły mnie ostatnio słuchy, iż Marvel ruszył ze sporych rozmiarów opowieścią w uniwersum Spider-Mana. Taki zabieg zwie się w języku Shakespeara „event” i na ogół dominuje nie tylko kilka do kilkunastu (a czasem chyba i kilkudziesięciu komiksów) pod rząd, ale też przenika do innych serii. Pod koniec lipca ruszył cykl „Spider Island”, który uznałem za dobry punkt wejścia w aktualne numery Spider-Mana. Nie zamierzam rezygnować z czytania archiwalnych odcinków, ale mam też świadomość, że zanim doczytam do wydanego ostatnio numeru 667, upłynie pewnie jeszcze kilka wiosen. Czy więc „event” „Spider Island” jest dobrym momentem na wkroczenie z butami w najnowsze przygody Człowieka Pająka? Przekonajmy się! (więcej…)

Captain America: Pierwsze Starcie – Marvel ponownie mnie nie zawiódł

C

Wiele razy zaczynałem recenzję filmu Marvela od informacji, iż ów Marvel coraz bardziej nas rozpieszcza, wypuszczając kolejne i kolejne filmy. Jedne lepsze, drugie gorsze, ale ogółem nie schodzące poniżej pewnego, wysokiego według mnie, poziomu. Teraz zaś… cóż, miałbym kolejny powód, by tak zacząć materiał, ponieważ na ekrany kin wszedł Kapitan Ameryka, będący bohaterem już trzeciej w tym roku komiksowej adaptacji. I znów jest dobrze. Marvel nas rozpieszcza.

Uprzedzając wszystkie wątpliwości – tak, ten film jest tak niemiłosiernie patetyczny i podniosły, jak tylko było możliwe. Miejcie to na uwadze. Recenzję przygotowałem z punktu widzenia osoby, która pogodziła się z faktem, że powiewające w tle flagi USA to standardowy wystrój każdego mieszkania, więc pewnych elementów nie będę się czepiał. Jeśli w trailerze poświęca się większość czasu na osobę znaną z noszenia białych skrzydełek na niebieskim hełmie, to uważam, że twórcy mnie uczciwie ostrzegli i należy im się sprawiedliwość. Innymi słowy, jeśli macie alergię na tak zwaną „amerykańskość” w kinach, nie idźcie na „Kapitana Amerykę”. Między innymi dlatego, że już w tytule ma Amerykę i wcale nie robi sobie z tego tytułu takich żartów, które możecie znać z „Team America: World Police”. (więcej…)

Batman – SubZero – Nietoperek jest, szału nie ma

B

W ramach niedawnego nocnego maratonu z animowanymi adaptacjami komiksów, który przygotowałem sobie we własnym zakresie, nie widziałem niestety samych filmów tak dobrych, jak „Superman – Doomsday” czy „Superman & Shazam – The Return of the Black Atom”. Trafiły się też takie – bądźmy szczerzy – szroty, jak „SubZero” z Batmanem, który zaraz weźmiemy na warsztat.

Fabuła ma sporo punktów wspólnych z niesławnym „Batman & Robin” Joela Schumachera (osoby niewtajemniczone odsyłam do brawurowej recenzji Nostalgia Critic – jeśli jeszcze jej nie znacie, to siądźcie wygodnie i przygotujcie popcorn). Nie tylko mamy tego samego arcyprzeciwnika – Mr. Freeze’a – ale też i wątek śmiertelnie chorej żony tegoż. Tak, pamiętam z kreskówki, że ten motyw zawsze był jego motorem napędowym, ale w tym filmie jest to wybitnie mocno zaakcentowane. Oczywiście, w takim wypadku nie mogło się obyć bez kompletnego sterroryzowania Gotham City i szybkiego włączenia Batmana do akcji. (więcej…)

Superman & Shazam – The Return of the Black Adam – o początkach Kapitana Marvela

S

Tak jak Marvel ma masę dobrych pomysłów na filmy aktorskie na podstawie swoich komiksów, tak DC naprawdę bryluje w zakresie animacji. Nie dość, że często mają lepszą fabułę od produkcji „live action” (vide naprawdę dobry „Superman – Doomsday”), to i potrafią zainteresować postaciami, o których wcześniej nie miało się większego pojęcia. W przeciwieństwie do bardzo wysokobudżetowych produkcji, mogą sobie pozwolić na popularyzowanie bohaterów mniej znanych. Takim właśnie ruchem jest seria „DC Showcase”, z której miałem okazję oglądać krótkometrażówkę o niejakim Shazamie, znanym też jako Captain Marvell. (więcej…)

"Venom / Carnage" – uczta dla fanów Spider-Mana i symbiontów

&

Który z arcywrogów Spider-Mana jest Waszym ulubionym? Niestrudzony Doctor Octopus? Sprawca licznych tragedii, Zielony Goblin? Czy może największa sknera po tej stronie Manhattanu, J. Jonah Jameson? Moim typem zawsze był Venom. Mimo że to nie on dorwał Gwen Stacy, mimo że to nie on zabił ciotkę May, mimo że nie miał związku ze śmiercią wuja Bena… To właśnie on jest mroczną stroną duszy Petera Parkera. Jest silniejszy, masywniejszy, szalony i bez skrupułów. Właśnie dlatego zawsze chętnie łapię za komiksy z jego udziałem. A jeśli w historię zamieszany jest również Carnage, to istnieje wysokie prawdopodobieństwo, że będę w siódmym niebie. Tak było właśnie w przypadku „Venom vs. Carnage”. (więcej…)

Superman: Doomsday – umarł król, niech żyje król

S

„Doomsday” to pierwsza z serii bardzo licznych animacji powstałych na podstawie komiksów od DC, które postanowiłem obejrzeć. Jako że miałem do wyboru bodaj z kilkanaście tytułów, padło właśnie na ten – z jednego, konkretnego powodu. Otóż, wiedziałem, że Doomsday był przyczynkiem do tak epickich tytułów, jak „The Death of Superman” czy „Funeral for a friend” (zresztą, istnieje kapela, która swoją nazwę zaczerpnęła właśnie z tego drugiego komiksu). Uznałem więc, że to dobry start. Zastrzegam przy okazji, że nie jestem żadnym specem od DC. Co się tyczy Supermana – czytałem parę komiksów, między innymi te wspomniane powyżej, oglądałem kreskówkę, jak byłem mały, pamiętam serial „live action”, który drzewiej leciał na Polsacie, i, oczywiście, widziałem filmy. Ale w zawiłościach chronologii romansów, zdrad, śmierci i zmartwychwstań zupełnie się nie orientuję, więc do tematu podchodziłem jako zupełny laik. (więcej…)

Tomasz Kozioł (Pop)kultura osobista

Tu mnie znajdziesz:

Najświeższe teksty

Najnowsze komentarze