Tomasz Kozioł (Pop)kultura osobista

CategoryKsiążki na podstawie gier

StarCraft II: Punkt Krytyczny – Tu zaczyna się walka o Serce Roju

S

Zastanawiam się ostatnio, czy to powieści na podstawie gier tudzież do tych gier nawiązujące robią się coraz lepsze, czy to mi się zmienia perspektywa. Pomijam już fakt, że z czysto „fanowskiego” punktu widzenia, powieści takie, jak „Heaven’s Devils” czy „Devil’s Due” były bardzo przyjemne. Ale już takie „Pola Aspho” osadzone w uniwersum Gears of War były, według mnie, po prostu dobre jako powieść, nawet w oderwaniu od gry. I teraz pytanie – czy to Christie Golden pisze coraz lepiej, czy po prostu mi się jej powieści coraz bardziej podobają, ot tak. Ponieważ „StarCraft: Flashpoint” podobał mi się wręcz niesamowicie.

Fabuła startuje dokładnie w tej samej sekundzie, w której urywa się outro w „Wings of Liberty”, czyli pierwszej z trzech części opowieści składającej się na StarCrafta II. Jim Raynor musi ewakuować Sarę Kerrigan z ciągle opanowanej przez Zergów planety Char. Choć Sarah częściowo wróciła do swojej ludzkiej postaci, nadal posiada w sobie geny Zergów, co widać nawet na pierwszy rzut oka. Nic też nie wskazuje na to, by miała szybko wrócić do zdrowia. Po opuszczeniu Char w trybie ekspresowym, Jim i jego załoga stają przed trudnymi pytaniami. Jak bardzo mogą zaufać Valerianowi Mengskowi? I ile są w stanie poświęć, by ratować Sarę Keriigan, osobę, która pod postacią Queen of Blades unicestwiła miliony, jeśli nie miliardy istnień? (więcej…)

Gears of War: Pola Ashpo – Jedno wielkie zaskoczenie (wypchane po brzegi testosteronem, a jak)

G

Są gry, w przypadku których naprawdę umiem sobie wyobrazić, że mogą stanowić podstawę do napisania całkiem przyzwoitej książki. Na przykład StarCraft czy Mass Effect. Zresztą, moje wyobrażenia zdecydowanie nie zawsze są słuszne, ponieważ o ile niektóre książki z uniwersum StarCrafta faktycznie potrafią wręcz porwać, o tyle poziom innych jest niższy niż przewiduje jakakolwiek ustawa. Są też gry, na podstawie których nie wyobrażam sobie żadnych książek. Takie Diablo chociażby. Trzeba jednak uczciwie zauważyć, że w tym wypadku zaskoczył mnie „Zakon”. Nie spodziewałem się za to, że najlepsza „growa” powieść, jaką na ten moment będę miał na koncie, będzie oparta o tytuł, po którym się tego po prostu nie spodziewałem. Gears of War. (więcej…)

Diablo III: Zakon – Kiedyś kościółek z dużą piwnicą na wino, teraz świat

D

Miałem okazję czytać już dwie książki z uniwersum Diablo i zawsze miałem wrażenie, że raczej nic w tym świecie sensownego osadzić się nie da. Pierwsza część „Birthright” miała swoje zalety, ale równie dobrze mogła się rozgrywać w dowolnym innym uniwersum fantasy, a „Dziedzictwo krwi”… cóż, to był po prostu dramat na miarę książkowej wersji „Baldur’s Gate”. I teraz przyszła pora na „Zakon”, czyli powieść napisaną i wydaną specjalnie z okazji premiery trzeciej części gry. Doświadczenie mi pokazywało, że ostatnie powieści Blizzarda, nawet jeśli nie powalały od strony literackiej, były miłym kąskiem dla fanów ich gier. Tak było z „Heaven’s Devils”, „Devil’s Due” czy „Nova”. Czy tak jest też i tym razem?

Na początku trzeba się rozprawić z kwestią, którą zawsze staram się przy okazji „growych” książek poruszyć – to nie jest powieść skierowana do wszystkich. Przyjemność z lektury, co do zasady, znajdą tylko fani danej gry, dla reszty zaś może to być niezrozumiały bełkot. Jak dotąd na mojej liście jest tylko jeden wyjątek i jest to „Speed of Darkness”, który wydawał mi się nie tylko perełką dla graczy, ale też ogólnie przyzwoitym S-F. „Zakonu” nie zamierzam oceniać jako typowej książki fantasy – pierwszeństwo ma przede wszystkim frajda, jaką mogą z niej czerpać fani gry i tego będę się trzymał. Co nie znaczy, że o warstwie literackiej tez nie wspomnę paru słów. (więcej…)

StarCraft II: Devil's Due, Christie Golden – Przyjemne, starcraftowe czytadełko

S

„Devil’s Due” autorstwa Christie Golden jest drugą powieścią z serii „StarCraft II”. Innymi słowy – z serii, która stricte łączy się z wydarzeniami z kampanii drugiej odsłony gry. Dla przypomnienia, mniej więcej równo z premierą gry ukazała się powieść „Heaven’s Devils”. Była całkiem dobra, ale ze względu na lekką chaotyczność i brak wyraźnej myśli przewodniej brakowało jej dosyć sporo do poziomu „Nim zapadnie ciemność”. A jak ma się sprawa z „Devil’s Due”?

Według mnie, jest lepiej niż w przypadku „Heaven’s Devils”, ale ponownie zabrakło tego „czegoś”. Fabuła przenosi nas do przodu o, bodaj, pięć lat względem pierwszej części, ale nadal rozgrywa się przed wydarzeniami znanymi z pierwszej części StarCrafta. Ponownie głównymi bohaterami są Jim Raynor i Tychus Findlay. I, też ponownie, mamy pewien problem z panującym w powieści chaosem. Jesteśmy świadkami kolejnych przygód dwóch banitów-awanturników, ale można odnieść wrażenie, że to nie prowadzący nigdzie zbiór opowiadań. Całość bardziej przypominała powiązany fabularnie ciąg krótkich historii niż spójną powieść. Mamy tu i ciągłą ucieczkę przed łowcą nagród, i szukanie zleceniodawcy owego oprycha, i bezustanne zarabianie pieniędzy na aktywności legalnej inaczej. W tle przewijają się również problemy rodzinne Jima Raynora, ale robią to czasem dość nieśmiało. (więcej…)

StarCraft Ghost: Nova, Keith R. A. DeCandido – Historia pewnego Ducha

S

Starcraftowy cykl „Archive” był, według mnie, średnio udanym przedsięwzięciem. Powieści były albo bardzo złe, jak „Uprising”, albo nijakie, jak „Krucjata Liberty’ego” i „W cieniu Xel’Nagi”. Jedynym wyjątkiem było naprawdę zaskakująco solidne „Nim zapadnie ciemność”. Siłą tej opowieści było inteligentne dorobienie historii do znanych faktów. Keith R. A. DeCandido poszedł o krok dalej – wzięła z gry postać, która pojawiała się bodaj raptem dwa razy, i dorobiła jej osobowość.

Oczywiście, tą postacią jest Nova, czyli Ghost w służbie Konfederacji. Poznajemy ją jako kilkunastoletnią dziewczynkę z dobrego domu. Nie, to złe ujęcie sprawy – z najlepszego domu. Nova – od November – jest córką jednego z magnatów ze Starych Rodzin i jej przeznaczeniem jest należenie do kasty rządzącej Tarsonis. Niestety, ostatnie wydarzenia na świecie doprowadziły do destabilizacji władzy, zaś Stare Rodziny są na celowniku. Krewni Novy wręcz dosłownie. Po masakrze w domu rodzinnym, dziewczyna trafia na ulicę. Przerażona nie tylko krwawą rzezią, ale też faktem, że przyłożyła do niej rękę. Czy może raczej – umysł. Właśnie objawiły się jej moce psioniczne, których istnienie rodzice podejrzewali, ale nie zdążyli córki należycie przygotować na ich przyjście. (więcej…)

Objawienie, Drew Karpyshyn – Mass Effect w literaturze po raz pierwszy

O

Przyznaję się, że o przetłumaczeniu książek z uniwersum Mass Effect na nasz rodzimy język dowiedziałem się dopiero przy okazji premiery bodaj drugiej części. Los jednak chciał, że byłem już przygotowany do czytania „Objawienia” po angielsku i postanowiłem się tej opcji trzymać. Gdyby książka okazała się czy to fabularnie, czy też warsztatowo totalną stratą czasu, przynajmniej mógłbym się pocieszyć szlifowaniem języka Shakespeara.

Jak się jednak okazało, książka stratą czasu zdecydowanie nie była. I to mimo faktu, że napisał ją człowiek odpowiedzialny za „powieść” „Wrota Baldura: Tron Bhaala”… Tak, ten sam! Wydaje się niemożliwym, by ktoś taki spłodził cokolwiek zjadliwego? Cuda, na szczęście dla mnie i innych czytelników, jednak się zdarzają. (więcej…)

Nim zapadnie ciemność – czyli najlepsza część StarCraft Archive

N

„Speed of Darkness” jest czwartą, ostatnią częścią starcraftowego cyklu „Archive”. O ile poprzednie części zachowywały chronologiczną kolejność – mimo braku bezpośredniego związku między wydarzeniami – o tyle „Nim zapadnie ciemność” cofa się w czasie do pierwszej kampanii znanej z gry. Tym razem nie będzie wielkich, epickich batalii. Tym razem będzie zapis smutnego żywota oddziału konfederackich Marines, który trafił na Mar Sarę dokładnie wtedy, kiedy Zergowie byli już niemożliwi do pokonania.

Głównym bohaterem jest tym razem niejaki Ardo. W szeregi Marines nie został wcielony całkowicie dobrowolnie – jego rodzinna planeta została najechana przez Zergów, a on jest jednym z nielicznych ocalałych. Zdołał przeżyć masakrę dzięki pomocy Konfederacji i teraz musi spłacić swój dług. Jedną z okazji po temu jest właśnie misja na Mar Sarze, gdzie wraz z niedużym oddziałem musi przechwycić jakieś urządzenie, na którym bardzo zależy mocodawcom. (więcej…)

Diablo: The Sin War: Birthright – czy w tym uniwersum da się w ogóle osadzić jakąkolwiek powieść?

D

Zanim zacząłem lekturę pierwszego tomu z trylogii The Sin War, autorstwa Richarda A. Knaaka, nie raz zastanawiałem się nad tym, jak może wyglądać książka osadzona w uniwersum Diablo? StarCraft, WarCraft – OK, tutaj w miarę łatwo dojrzeć potencjał do tworzenia oryginalnych historii, łatwo zazębiających się ze światem znanym z gry. Ale Diablo? To gra, w której pod kościołem było bodaj 16 pięter lochów, z wrotami do Piekła na deser.

Okazało się, że twórca wybrnął z tego problemu całkiem zmyślnie, choć efekt jest taki, że opowiedziana historia jest na tyle generyczna, iż w sumie pasowałaby to niemalże dowolnego innego świata fantasy. W przeciwieństwie do StarCrafta, Diablo raczej nie może się pochwalić tak obszerną galerią rozpoznawalnych postaci. SC ma Jima Raynora, Sarah Kerrigan czy Arcturusa Mengska… a Diablo? Poza Decardem Cainem nikt nie przychodzi mi do głowy. (więcej…)

StarCraft II: Heaven's Devils – akcja marketingowa czy prawdziwa powieść?

S

Mam wrażenie, że w przypadku większych tytułów, wydanie książki w okolicach premiery nowej części serii staje się coraz ważniejszym elementem akcji marketingowych. Trochę jak wydanie gry w dniu premiery srebrnoekranowego hitu (lub kitu – jak się często później okazuje). Właśnie taką powieścią, stworzoną wyraźnie w celu wspomożenia promocji, było „Heaven’s Devils” osadzone w uniwersum StarCrafta.
Czytałem wszystkie cztery książki z serii „StarCraft Archive” i muszę przyznać, że podobne doświadczenia mogą podważyć wiarę w idealność wszystkiego, w co zaangażowany jest Blizzard. Tylko jedna z części owej tetralogii była naprawdę przyjemna w odbiorze, pozostałe trzy mogły zaś prezentować jakieś walory tylko i wyłącznie dla fanów serii. A i dla nich niekoniecznie. Jak jest z najnowszą książką? Dobrze, ale nie na tyle, by z wrażenia paść na kolana. (więcej…)

StarCraft: W cieniu Xel’Nagi, czyli o tym, co Protossi robili z Terranami

S

„Shadow of the Xel’Naga” – tak, jak opisywane przeze mnie wcześniej „Uprising”„Liberty’s Crusade” – należy do cyklu StarCraft Archive. Jak się jednak przy okazji tej powieści okazuje, ów cykl nie składa się na jedną historię. „W cieniu Xel’Nagi” jest opowieścią zupełnie niezależną od pozostałych i, co więcej, nie jest oparte na żadnej z kampanii, lecz wypełnia lukę między podstawką, a dodatkiem „Brood War”.
Tym razem akcja przenosi się na planetę Bhekar Ro, do miasta Free Haven. Od razu zaznaczę, to nie jest to to samo Haven, które znamy z drugiej części gry. Początkowo miałem nadzieję na taki „smaczek” dla fanów, lecz niestety – są to miejscówki zupełnie od siebie niezależne. Życie na wspomnianym Bhekar Ro nie jest tak proste, jak koloniści początkowo sądzili. Postanowili uciec spod jarzma Konfederacji, skuszeni dobrami naturalnymi planety. Okazało się jednak, że w parze z wysokim nasyceniem złóż minerałów idzie również duża ilość burz i huraganów. (więcej…)

Tomasz Kozioł (Pop)kultura osobista

Tu mnie znajdziesz:

Najświeższe teksty

Najnowsze komentarze