Tomasz Kozioł (Pop)kultura osobista

CategoryFelietony

Wszyscy moi Spider-Mani – część 2: Tobey Maguire i Sam Raimi albo rzecz o wielkiej odpowiedzialności

W

Wprowadzenie do cyklu “Wszyscy moi Spider-Mani” zakończyłem nie lada cliff-hangerem. Otóż, rzuciłem pytanie, czy coś może pójść nie tak z premierą takiego filmu, jak „Spider-Man” Sama Raimiego. Ogólna odpowiedź brzmi: jasne, że tak! Źle może pójść między innymi, cóż, wszystko. Ale…

Jak się okazało – na szczęście dla małego mnie – wszystko poszło właśnie tak, jak miało pójść. Pewnie po budowaniu „napięcia” w poprzednim tekście, spodziewaliście się, że zacznę od narzekania na Spider-Mana w wydaniu Raimiego, ale w przypadku pierwszej części po prostu nie potrafię tego zrobić. To jeden z tych filmów, w którym można – i to dosyć łatwo – przyczepić się do sporych rozmiarów listy szczegółów. Jest jednak ona równoważona przez bardzo długą listę szczegółów, które zostały dopieszczone z niesamowitą wręcz pieczołowitością. Równocześnie, jest to film, który wszystkie najważniejsze rzeczy robi dobrze.

(więcej…)

Wszyscy moi Spider-Mani – część 1: Wstęp albo rzecz o narodzinach komiksowej miłości

W

Chciałem napisać w miarę prosty przegląd wszystkich serii filmów o Spider-Manie. Jest to postać, której losy śledziłem przez całe życie, wcieliło się w nią na srebrnym ekranie trzech różnych aktorów… Czułem, że chętnie postawię te wszystkie wersje obok siebie i przyjrzę się, co w której zagrało. Jest to temat bardzo standardowy, w internecie przewałkowany chyba w każdą stronę. Ale że jest to równocześnie temat bardzo subiektywny, to i tak miałem ochotę wziąć go na warsztat.

(więcej…)

Reaper of Souls będzie niesamowity!

R

Strasznie dobrze się czuję z faktem, że… po pewnej przerwie znowu mogę pomyśleć o mojej ulubionej korporacji per „Stary, dobry Blizzard”. Trzeba uczciwie przyznać, że ostatnie lata nie były najłatwiejsze dla fana Zamieci. Kilka niezbyt dobrych ruchów sprawiło, że zamiast wszechogarniającej miłości graczy, internet zaczął być zalewany morzami żółci. Nie zawsze słusznej, często na wyrost, ale jednak. Był taki moment, że miało się wrażenie, iż czego nie zrobił Blizzard, była to absolutnie najgorsza decyzja na świecie – przynajmniej w odbiorze tej głośniejszej części świata zewnętrznego. Nie da się ukryć, że premiera Diablo III zostawiała bardzo wiele do życzenia. Może poza wynikami sprzedaży, które były powalająco dobre, co – z perspektywy graczy – wcale nie działało na korzyść Blizza, jak się zapewne domyślacie. Sama gra też odbiegała od wyobrażeń idealnego spadkobiercy schedy pod cudownym Diablo II: Lord of Destruction. A że każdy owe wyobrażenie miał zgoła inne, wrażenie tylko było potęgowane.
Ale! Minęły prawie dwa lata i… koledzy Jima Raynora i Arthasa znów pokazali, że nadal potrafią być właśnie „starym, dobrym Blizzardem”. (więcej…)

Pierwszy trailer Amazing Spider-Man 2, czyli dokąd zmierzają filmy superbohaterskie…?

P

Dla żadnego geeka nie jest pewnie tajemnicą fakt, że dziś miała miejsce premiera pierwszego trailera do filmu „Amazing Spider-Man 2”. A jeśli jeszcze jakimś cudem nie widzieliście tej zapowiedzi, to możecie to nadrobić na YouTube’ie albo zajrzeć do rozwinięcia tego wpisu – zaraz pod drugim akapitem znajduje się właśnie owa zajawka.
Po zakończonym dwuminutowym seansie miałem wiele wątpliwości. Z jednej strony fajnie jest widzieć tyle znajomych postaci – pomijając już oczywiście Petera, mamy tu Gwen Stacy, ciotkę May, Harry’ego Osborna i jego ojca, Normana, a do tego cały garnitur superprzestępców: Electro, Rhino i Green Goblina. Ba, w tle pojawiają się nawet skrzydła Vulture’a i macki Doctora Octopusa, sugerujące, że kiedyś i tych dwóch panów możemy zobaczyć na wielkim ekranie. I pojawia się pytanie… czy to na pewno dobra droga? Już pierwszy „Amazing Spider-Man” miał problem z nadmiarem wątków i kompozycją filmu. Zaś w przypadku dwójki zapowiada się, że wszystkiego będzie jeszcze wiele więcej… Pytanie tylko, czy lepiej? (więcej…)

Rocksmith 2014 – Pierwsze wrażenia z bycia Kowalem Rocka

R

Za sobą mam dopiero kilka godzin nauki gry na wiośle z użyciem najnowszej edycji „gry” od Ubisoftu. Pomyślałem jednak, że pewnym spostrzeżeniami mogę się już podzielić, w szczególności, że kilka osób pytało się o wrażenia i o sensowność zakupu. Sprawdźmy w takim razie, czy jestem w stanie napisać coś w miarę konstruktywnego na ten temat.

Może najpierw odrobiona podłoża – zdarzyło mi się kiedyś przez parę miesięcy brać lekcje gry na gitarze, ale najróżniejsze okoliczności sprawiły, że zrobiłem sobie przerwę… kilkuletnią. Te okoliczności nazywają się „życie studenckie”, które to życie systematyczności na pewno nie sprzyja. Stojący w kącie piękny, wiśniowy Les Paul był jednak moim niekończącym się wyrzutem sumienia. Dlatego też postanowiłem zrobić kolejne podejście do tematu, zanim poddam się ostatecznie, i zakupiłem Rocksmitha 2014. Wersję PC udało mi się upolować, wraz ze specjalnym kablem, za 150 zł na Allegro, ale na wszelki wypadek ostrzegę, że jednak większość sklepów oferuje ten produkt w okolicy 180-200 PLN-ów. Wracając jednak do owej „odrobiny podłoża” – o samej grze na gitarze coś tam wiem, ale z praktyką jest po prostu dramatycznie źle. Dodam też, że piszę o Rocksmithie z perspektywy osoby, której słoń nie nadepnął na ucho, ponieważ… nie ma po czym deptać. Mam binarne zdolności muzyczne – albo słyszę dźwięk, albo nie. Ale co to za dźwięk? Tu się zaczyna bieda. Dlatego też akurat określenie „kowal” pasuje tu jak ulał, gdyż, jeśli kiedykolwiek nauczę się odtwórczo grać na wiośle, to będę to robił jako kompletny rzemieślnik, a nie artysta. (więcej…)

Rzecz o PlayStation 3, czyli spór o konsolę i PeCeta

R

Odkąd pamiętam, byłem graczem. Dookreślić wypada, że byłem graczem stricte PeCetowym, a dobra gra, to była długa gra – czyli najlepiej jakieś epickie cRPG. Z czasem zacząłem czuć potrzebę, by spróbować innego grania, a że zacząłem  pracę w Gaminator.tv… Cóż, wypadało w końcu zrozumieć, na czym polega fenomen konsol. Padło na Xboxa 360, gdyż wtedy – a był to chyba rok 2007 – wydawał się zdecydowanie lepszą inwestycją. Był tańszy, łatwiej było o używane gry w dobrej cenie i tak się akurat złożyło, że jeśli jakiś znajomy miał grajstację, i to właśnie od MS, więc można było się wymieniać.

Xbox „Tri Siksti” służył mi wiernie przez bodaj cztery lata, kiedy, przyznaję się bez bicia, doszedłem do takiego etapu, że gry konsolowe przestały mi dawać jakąkolwiek frajdę. Powód był prostu – pracując w Gaminatorze recenzowałem 4-6 gier miesięcznie… przez trzy lata. W pewnym momencie na widok Unreal Engine 3 robiło mi się po prostu gorzej, gdyż 3/4 recenzowanych gier właśnie z niego korzystało, często nieudolnie. Jeśli ktoś maglował większość tego, co się w danym momencie ukazywało na rynku, wychodziło na to, że większość tytułów to podobne jeden do drugiego shootery TPP/FPP, na których ukończenie trzeba średnio 6-7 godzin. Tak, biblioteka ukończonych przeze mnie tytułów jest po prostu wypchana po brzegi grami, które kończyło się w kilka godzin, a przecież kosztowały – jako nówki – po 200 zł. (więcej…)

Iron Man 3 – Extremis, Mandaryn, Iron Man, Ty, ja i wszyscy, którzy czytali komiksy

I

Film, który był chyba moim tegorocznym numerem jeden, jeśli chodzi o wskaźnik PPN (Personalnego Poziomu Nakręcenia), wreszcie wszedł do kin. Czekałem na „Iron Mana 3” z wypiekami na twarzy, odprasowanym beretem, który można byłoby zerwać z głowy, i ładnie ułożonymi flamastrami w tornistrze, przygotowanymi do wysypania. Nowe przygody Tony’ego Starka weszły na srebrne ekrany, zaś do kina wszedłem też czym prędzej i ja sam. Było warto czekać, oj było. Co więcej, zrozumiałem też, czemu premierze tej produkcji towarzyszył taki sztorm. Choć starałem się unikać wszelki recenzji i komentarzy niczym ognia piekielnego, gdyż wiedziałem, że bardzo wiele osób ma sobie za nic publikowanie potężnych spoilerów, nie dało się nie zauważyć, iż kontrowersji wokół „Iron Mana 3” nie brakuje. I, szczerze mówiąc, jest to kontrowersja w pełni zasłużona, co wcale nie znaczy, że film jest zły. Rzekłbym nawet: wręcz przeciwnie. (więcej…)

StarCraft II albo jak przestałem się martwić i pokochałem e-sport (gościnnie na Antyweb.pl)

S

Przez wiele lat miałem wrażenie, że e-sport jest rozrywką zarezerwowaną dla bardzo nielicznego, wyselekcjonowanego grona, zaś dla większości śmiertelników pozostając jedynie kolejnym podgatunkiem Science-Fiction. Paru gości spotyka się gdzieś w piwnicy, żeby pochwalić się swoimi umiejętnościami przed innymi, podobnymi sobie. Wiecie, okulary z optyką podobną do teleskopu Hubble’a, kręgosłup wygięty zgrabnie niczym elficki łuk, pikowany sweter od babci, dziewczyny tylko w jot-pe-gie. Kochane stereotypy.

Z mojego punktu widzenia, pytań było wiele. Byłem jeszcze w stanie zrozumieć sam fakt, że takie turnieje się pojawiają i że producenci sprzętu są chętni sponsorować najlepszych graczy w zamian za oklejenie ich powierzchni reklamowej – czyt.: T-shirtu – swoimi znakami towarowymi. Nie byłem w stanie jednak pojąć, co jest ciekawego w oglądaniu, jak ktoś gra w Quake’a czy innego Counter Strike’a? A przecież musi być w tym coś intrygującego, skoro organizowane są turnieje – tych się na ogół nie robi się dla samej idei. Liczy się rachunek ekonomiczny, a bez widzów tenże rachunek nie wychodziłby zbyt korzystnie dla organizatorów…

Zachęcam do przeczytania całości mojego gościnnego wpisu na Antyweb.pl.

PS: A osoba na grafice to Grzegorz „MaNa” Komincz, jeden z najbardziej utytułowanych polskich graczy w SC2. :-]

Fallout – Nostalgiczny rzut okiem na niedokończoną solucję

F

Nigdy nie byłem typem człowieka, który pisałby solucje do gier. Choć pamiętam dobrze czasy, kiedy… kupowało się je w kiosku. I ratowały tyłek. Nie raz, oj nie raz. Wyjątkiem był tylko i wyłącznie Fallout, do którego solucję pisać zacząłem i nigdy nie skończyłem. Kiedy odkopałem ją przez przypadek z jakiegoś głębokiego dołu na swoim dysku, łezka jednak w oku się zakręciła i pomyślałem, że jest to jedna z rzeczy, które chciałbym sobie zarchiwizować na blogu. I tak tego nikt nie przeczyta, ale… co tam, mam z tego przyjemność i tyle. :-]

Niestety, nie ostały się żadne screeny, więc całość ozdobiona jest albo losowymi obrazkami, albo grafikami z watermarkiem Gaminatora, gdyż to jedyna kopia, jaką posiadam. Aha, jeszcze tak gwoli ścisłości – tekst obejmuje wejście do Vault 13, Shady Sands, Vault 15, obóz Raiderów i Junktown. Hub nigdy nie ogarnąłem tekstowo, za duża to była lokacja, jak na moją głowę… (więcej…)

Zrozumieć Czarny Ciągnik #2: Farmy, pociągi i autobusy

Z

Planowałem początkowo zrobić cztery wpisy w tym mini-cyklu – każdy poświęcony jednej grze. Niestety, rzeczywistość zweryfikowała te plany. Kolejne trzy gry z serii Niesamowite Maszyny nie zmieniły moich wrażeń z Symulatora Demolki. To nie dla mnie. Miałem więc do wyboru – albo jeździć bez litości po czymś, czego kompletnie nie rozumiem, albo po prostu napisać pokrótce z czym to się je i dopełnić obietnicy, że o Niesamowitych Maszynach napiszę. Zdecydowałem się na drugą z możliwości, ponieważ tym grom ewidentnie towarzyszy jakiś fenomen, którego nie jestem w stanie pojąć. (więcej…)

Tomasz Kozioł (Pop)kultura osobista

Tu mnie znajdziesz:

Najświeższe teksty

Najnowsze komentarze