Tomasz Kozioł (Pop)kultura osobista

Iron Man 3 – Extremis, Mandaryn, Iron Man, Ty, ja i wszyscy, którzy czytali komiksy

I

Film, który był chyba moim tegorocznym numerem jeden, jeśli chodzi o wskaźnik PPN (Personalnego Poziomu Nakręcenia), wreszcie wszedł do kin. Czekałem na „Iron Mana 3” z wypiekami na twarzy, odprasowanym beretem, który można byłoby zerwać z głowy, i ładnie ułożonymi flamastrami w tornistrze, przygotowanymi do wysypania. Nowe przygody Tony’ego Starka weszły na srebrne ekrany, zaś do kina wszedłem też czym prędzej i ja sam. Było warto czekać, oj było. Co więcej, zrozumiałem też, czemu premierze tej produkcji towarzyszył taki sztorm. Choć starałem się unikać wszelki recenzji i komentarzy niczym ognia piekielnego, gdyż wiedziałem, że bardzo wiele osób ma sobie za nic publikowanie potężnych spoilerów, nie dało się nie zauważyć, iż kontrowersji wokół „Iron Mana 3” nie brakuje. I, szczerze mówiąc, jest to kontrowersja w pełni zasłużona, co wcale nie znaczy, że film jest zły. Rzekłbym nawet: wręcz przeciwnie.
Sęk w tym, że nie można pisać o tej produkcji wszystkiego tego, co się o niej myśli, bez posłużenia się gigantycznymi spoilerami, które – przeczytane przed seansem – kompletnie zepsułyby frajdę z oglądania. I to już pierwsza wskazówka względem jakości tego filmu. To chyba pierwsza adaptacja komiksu, w przypadku której byłem szczerze zaskoczony rozwojem wydarzeń. Gdyby ktoś mi zdradził wszystkie fabularne tajniki „Iron Mana 3”, to seans straciłby bardzo dużą część swojego uroku. To jak czytać „Dziesięciu murzynków”* Agathy Christie i wiedzieć, kto zabił. Powiedzieć Wam, kto zabił? Powiedzieć? Powiedzieć?!

Dlatego też umówmy się w następujący sposób – pierwsza część tego tekstu to taka bardzo klasyczna recenzja. Dlaczego warto, dlaczego nie warto, czy Robert Downey Junior jest genialny w roli Tony’ego Starka i dlaczego tak etc. Bezpieczny tekst, żadnych spoilerów – możecie czytać spokojnie. Zaś w drugiej części materiału przejdę do przemyśleń, które po prostu wymagają posłużenia się spoilerami. Dodam też, że raczej będzie to tekst atrakcyjny dla fanów komiksów – jeśli ktoś po prostu interesuje się kinem akcji i chce wiedzieć czy warto iść do kina, to pierwsza część artykułu powinna mu całkowicie wystarczyć do poznania odpowiedzi na to pytanie.

Recenzja bezpieczna

Podobnie do wszystkich poprzednich filmów Marvela, „Iron Man 3” jest dobry dla praktycznie wszystkich typów widzów. Wcale nie trzeba być fanem S-F czy komiksów, żeby znaleźć tu coś dla siebie i dobrze się bawić. W szczególności, że, w moim prywatnym rankingu, jest to film, który co prawda ustępuje pierwszej części przygód Tony’ego Starka oraz „Avengers”, ale nie aż tak bardzo. Innymi słowy, aktualnie znajduje się na moim marvelowym top3. Tak jak i w pozostałych dwóch filmach, tak i w tym znajdziecie ogromne dawki lekkiego, błyskotliwego poczucia humoru i dziesiątki dobrze napisanych dialogów. Lekkość, z jaką Robert Downey Junior gra Tony’ego Starka sprawia, że chce się na niego patrzeć. Zresztą, obsada jest w tym filmie mocna jak w mało którym – poza wspomnianym RDJ, są tu również Gwyneth Paltrow, sir Ben Kingsley, Don Cheadle czy Guy Pierce. Poza „Niezniszczalnymi”, mało które kino akcji może pochwalić taką obsadą.

A z czym przyjdzie tym razem walczyć Tony’emu Starkowi? Z dwoma przeciwnościami. Pierwsza jest bardziej oczywista – to organizacja terrorystyczna nazywająca siebie Dziesięcioma Pierścieniami i planująca spuścić całemu światowi łomot pod wodzą swojego charyzmatycznego wodza, Mandaryna (sir Ben Kingsley). Drugi wrogiem Starka jest on sam i jego lęki związane z tym, co się wydarzyło w Nowym Jorku podczas ataku kosmicznej rasy pod wodzą Lokiego. Tony czuje, że świat w stanie ciągłego zagrożenia przez siły znacznie potężniejsze od niego – on jest tylko człowiekiem w puszcze. I wie, że musi stworzyć naprawdę niesamowitą puszkę, żeby się z tym problemem uporać. Dosyć szybko okazuje się też, że Mandaryn ma do dyspozycji broń, która bez większych problemów radzi sobie nawet z najbardziej zaawansowanymi pancerzami Iron Mana… ale o tym przekonacie się już na seansie.

Fabuła płynie niesamowicie lekko i przyjemnie, w szczególności, że jest bogato upstrzona wspomnianymi wcześniej dwoma walorami: błyskotliwym poczuciem humoru i świetnymi dialogami. Tak jak rzadko o tym wspominam, bo i rzadko coś podobnego zauważam z pełną dobitnością, tak w tym wypadku mogę powiedzieć, iż czuć zmianę reżysera. Nie jest gorzej, nie jest lepiej – jest inaczej. Shane’a Blacka akurat kojarzę z rewelacyjnej komedii sensacyjnej „Kiss Kiss Bang Bang” i mam uczucie, że bardzo dużą część tej swojej lekkości przeniósł do „Iron Mana 3”. Film momentami bardziej przypomina komedię sensacyjną niż kino superbohaterskie, ale bynajmniej nie zapomina i o tym drugim aspekcie. Po prostu zmieniły się trochę proporcję względem części pierwszej, ale w przeciwieństwie do „dwójki” – nie brakowało mi Iron Mana w Iron Manie.

Zanim przejdę do spoilerów, dodam jeszcze że – choć może zabrzmieć to dziwnie – „Iron Man 3” jest bardzo odważną ekranizacją komiksu, na swój sposób bardzo kontrowersyjną. Przemyślana, rozplanowana ze smakiem autoironia wylewa się z ekranu dosłownie od pierwszych sekund filmu, zaś duża jej część będzie czytelna też dla osób, które tylko widziały poprzednie filmu i nie fascynują się komiksami. Zaś wszystkim grupom odbiorców ten film może zapewnić przynajmniej jedno duże zaskoczenie fabularne. A to już jest komplement, który można zaadresować mało której produkcji. Dlatego jeśli się zastanawiacie, czy iść do kina, to mówię – tak iść. Pod warunkiem, że jesteście w stanie ścierpieć 3D, którego niestety w przypadku tego seansu nie da się uniknąć.

Kiedy Wy wybiegacie z domu, żeby kupić bilety , DVD czy dowolny inny nośnik (słuszny odruch), ja zapraszam osoby, które najnowsze przygody Iron Mana już znają, do przyjrzenia się kilku ciekawym szczegółom. Jak pisałem już wcześniej, przypuszczam, że w szczególności fani komiksów mogą być zainteresowani przedyskutowaniem tych aspektów, ale mam nadzieję, że pozostałe osoby też znajdą tu dla siebie jakąś wartość dodaną.

Mandaryn

Zacznijmy z grubej rury! Możliwe, że po lekturze tej sekcji najbardziej ortodoksyjni fani Iron Mana nie będą już chcieli czytać dalej, ponieważ uznają, że bluźnię. I, żeby nie było wątpliwości, muszę powiedzieć, że w sumie… to ich rozumiem. Tak to się czasem zdarza w życiu, że człowiek jest „die hard fanem” jakieś serii, jakiegoś superbohatera i wszelkie nazbyt odważne i niekanoniczne zabawy z przedmiotem jego westchnień przyjmuje z więzienną dawką agresji.

Tym bardziej mnie dziwi odwaga niektórych pomysłów w „Iron Manie 3”. Przecież nie tylko ja zdaję sobie sprawę z faktu, że jest wielka grupa fanów, która powiesi psy na tym filmie tylko ze względu na to, jak została w nim rozwiązana postać Mandaryna. Marvel też musiał o tym wiedzieć, a jednak zdecydował się na tak odważny krok. Otóż, jak już wiecie, okazało się, że sir Ben Kingsley nie jest Mandarynem. Mandaryn w jego wykonaniu jest tylko marionetką Aldricha Killiana. Jest twarzą nowego zagrożenia, na której można zogniskować całą swoją nienawiść i swój strach. Nie jest wszechpotężnym starszym panem, który na każdym palcu nosi pierścień o innej mocy.

I teraz pytanie – czy na pewno taki Mandaryn, jakiego opisałem powyżej, czyli komiksowy, nadawałby się w ogóle do filmu? To postać wymyślona w latach 60-tych zeszłego wieku i jak wielu arcyłotrów (i wielu superbohaterów) z tamtych czasów, dziś się już wydaje po prostu śmieszny. I, tak jak napisałem powyżej, rozumiem sentyment do tej postaci, ale nie zmienia to faktu, że według mnie, nie pasuje ona do współczesnego filmu o superbohaterach. Więcej – niesamowicie podobały mi się autoironiczne komentarze bohaterów poczynione właśnie pod tym adresem. Ekranizacje Spider-Mana, wykonane przez Sama Raimiego, pokazały, że nazbyt klasyczne przenoszenie niektórych postaci na wielki ekran (np. Green Goblina) może się skończyć katastrofą. Według mnie, Mandaryn jest dokładnie taką postacią, która mogła podzielić ten los.

Co więcej, Mandaryn jest przy okazji postacią, która też w komiksach przeszła bardzo dużą metamorfozę. Jego ostatni „występ” miał miejsce w finale serii „Invincible Iron Man volume 5” (czyli tego kanonicznego tasiemca). Tam też Mandaryn przypominał już bardziej biznesmana, a nie szamana voo doo – choć dalej posługiwał się dziesięcioma magicznymi pierścieniami. I w tym miejscu autorzy filmu poszli jeszcze dalej. Z tego, co czytałem, wielu widzów uważa, że postać Mandaryna w tym filmie została ośmieszona, że największy przeciwnik Iron Mana okazał się tylko żartem. Otóż, nie zgadzam się, moja interpretacja jest zupełnie inna i mam wrażenie, że moje rozumienie sytuacji może być bliskie intencji twórców. Według mnie, Mandaryn w tym filmie jak najbardziej był, tylko nie został zagrany przez sir Bena Kingsleya a przez… Guya Pierce’a. A uważam, że nie jest to tylko moje wyobrażenie, gdyż to sam Aldrich Killian podczas ostatniego starcia podkreślił, że to on jest Mandarynem.

I mi się takie rozwiązanie podoba, możliwe że dlatego, iż zbiega się z moim wyobrażeniem współczesnego superzłoczyńcy. Mamy tu do czynienia z połączeniem naukowca, biznesmana i osoby obdarzonej nadprzyrodzonymi mocami (za sprawą wirusa Extremis, do którego przejdziemy w dalszej części artykułu). Właśnie tak wyobrażałem sobie działanie Mandaryna, jako największego przeciwnika Tony’ego Starka. Aldrich Killian w tym filmie jest szarą eminencją, która odwraca od siebie uwagę, steruje wszystkim zza kurtyny i miażdży swoich wrogów – według mnie, rewelacyjna reinterpretacja nemezis Iron Mana.

Podobały mi się też zagrywki, którymi posłużyli się twórcy, żeby osiągnąć efekt zaskoczenia. Po pierwsze Aldrich Killian w komiksie „Extremis” był takim lokalnym odpowiednikiem Seana Beana – umierał w pierwszej scenie. Jeśli dobrze pamiętam, jego postać żyła przez zawrotnie długi czas równoważny jednemu komiksowemu panelowi. Innymi słowy, twórcy wzięli na warsztat postać, która zapadła w pamięci fanów jako nic nie znacząca. Po drugie zaś… cóż, Ben Kingsley był, według mnie, niezwykle wiarygodnym, staroszkolnym Mandarynem. Co więcej, doszedł tu według mnie jeszcze jeden efekt – efekt trailera. Przyzwyczajony, że wszystkie najważniejsze i najlepsze efekty oraz „plot twisty” są zawarte już w zwiastunie, naprawdę spodziewałem się, że Mandarynem będzie ta postać, po której tego oczekiwałem. Cóż, takiego zaskoczenia nie przeżyłem przy żadnej adaptacji komiksu! Złośliwi powiedzą, że taki sam motyw został użyty w „Batman – Początek”. Zgadzam się. Ale umówmy się, kto uwierzył, że prawdziwym R’as al Ghulem nie jest Liam Neeson? Liam Neeson jest zbyt epicki, żeby być tylko drugim od góry w jakiejkolwiek organizacji przestępczej.

W wielkim skrócie – wszystko, co jest związane z Mandarynem w „Iron Manie 3” uważam za bardzo pozytywne, dobrze przemyślane i świetnie zrealizowane. Niestety, wątek Extremis wypada już w moim prywatnym rankingu dużo słabiej, ale to w dużej mierze moja własna wina. Przejdźmy jednak do rzeczy…

Extremis

Extremis w komiksie o tym samym tytule było potężnym wirusem wynalezionym przez Mayę Hansen, który – w wielkim skrócie – zmieniał ludzki mózg w komputer. Przy okazji znacząco zwiększał siłę nosiciela, umożliwiał regenerację niewiele ustępującą od tej, którą chełpi się Wolverine etc. – innymi słowy: łatwo można było go zamienić w broń. I taki też był jego los: wirus dostał się w niepowołane ręce i polała się krew, mnóstwo krwi. W filmie… sytuacja się ma w tym zakresie identycznie. Owszem, mamy m.in. taką różnicę, jak np. fakt, iż w komiksie tylko jedna osoba była zarażona Extremis, zaś filmie było ich znacznie więcej. Ale to kosmetyka, sens pozostał ten sam.

To co się zmieniło i czego mi osobiście brakowało, to fakt, że… Tony Stark nie poddał się działaniu wirusa. Sens komiksu był taki, iż Stark postanowił poświęcić część swojego człowieczeństwa, by móc chronić innych. Jego pancerz stał się zbyt trudny w obsłudze – do tego stopnia, że sam wynalazca już za nim nie nadążał i musiał „upgrade’ować” siebie, by sobie z tym problemem poradzić. Zarażenie się Extremis nie tylko pozwoliło odchudzić pancerz, ale też m.in. sterować wieloma zbrojami na raz etc.

Osobiście, miałem uczucie, że cały film zmierza do tego, iż Tony będzie musiał się poddać działaniu wirusa. Był tu motyw nie radzenia sobie z samym sobą, była też kompletna porażka poniesiona z ręki wroga, który sam nie potrzebował wspomaganego pancerza, by móc rozszarpać Iron Mana na strzępy. Były wreszcie też sceny, w których Stark po pijaku ulepsza formułę Extremis, i ujęcia, w których Maya Hansen decyduje się ostatecznie pomóc Tony’emu (swoją drogą, zmiana motywacji przyszła zbyt szybko i była, według mnie, najmniej wiarygodnym punktem filmu). Ponownie też zadziałał tu „efekt trailera”, lecz tym razem na moją niekorzyść. W zwiastunie były wszystkie elementy, które sugerowały użycie wirusa – Robert Downey Junior na stole operacyjnym, pancerz, który część po części „zakładał się” na właściciela, czy sterowanie wieloma zbrojami na raz.

Przez te wszystkie czynniki, byłem wręcz przekonany, iż całość po prostu musi się skończyć tym, iż Stark sam w finale filmu będzie organizmem wspomaganym przez Extremis. Obstawiałem, że scena w „kazamatach” rozegra się mniej więcej tak: Guy Pierce wyjdzie z pomieszczenia, by zająć się pancerzem Iron Patriota, zaś w tym samym czasie Maya postanowi pomóc Tony’emu. Ten ulepszy na szybko Extremis, ale przy okazji zaryzykuje swoim życiem w celu przyśpieszenia procedury „zarażania” organizmu. Efektem zaś będzie m.in. sterowanie flotą Iron Manów. Tak się nie stało i… to nie jest wina twórców, to kwestia moich oczekiwań i nie mogę za nikogo winić poza sobą.

Z drugiej strony, ciężko nie odnieść wrażenia, że cały film zmierzał do tego, że wirus zostanie użyty w sposób podobny do tego znanego z komiksów, ale twórcy w ostatniej chwili postanowili się z tego zamiaru wycofać. Miałem uczucie, jakby to był powód, dla którego zmiana motywacji Mayi Hansen wypadła tak mało wiarygodnie.

Gdybym miał się tu zaś do czegoś przyczepić, odpowiadając przy okazji na zarzuty wielu widzów, to do faktu, że potęga Extremis w filmie… nie została zbyt dobrze wprowadzona. Jasne, regeneracja kończyn to jedno, ale manualne przerabianie pancerza na żyletki? Mi, rzecz jasna, wszystko się wydawało oczywiste, ponieważ czytałem komiks i przyjąłem odruchowo pewne założenia. Nie wszyscy mieli jednak ten luksus. Mam wrażenie, że scena, w której Aldrich Killian tłumaczył działanie wirusa powinna w bardziej dobitny sposób sugerować potęgę, którą mógł dzierżyć potencjalny nosiciel. Innymi słowy: to nie pancerze Tony’ego były słabe, to Extremis było potężne.

Pomijając jednak powyższą kwestię, uważam wątek Extremis za bardzo dobrze wyegzekwowany. W szczególności, iż ten film jest kontynuacją „Iron Mana 2” i „Avengers”, a nie adaptacją konkretnego komiksu. Gdyby całość nazywała się „Iron Man: Extremis”, wtedy faktycznie sytuacja wyglądałaby inaczej.
Ciekawe jest zaś to, że finał filmu ciekawe pole do interpretacji…

Przyszłość

Zakończenie filmu sprawiło, że wokół filmu rozpętało się dodatkowe tornado, choć już mniejsze niż w przypadku wątku Mandaryna. Otóż, wiele osób zinterpretowało pozbycie się elektromagnesu z organizmu Tony’ego jako koniec Iron Mana (mimo bardzo wyraźnego zaakcentowania w ostatniej scenie, że jedyna rzecz, której Tony’emu nikt nie odbierze, to fakt, iż jest on właśnie Iron Manem). Mogę chyba tutaj wszystkich uspokoić – ów reaktor łukowy szczęśliwie nie jest aż tak kluczowym elementem Iron Mana. A przynajmniej: jego obecność w klatce piersiowej nie jest.

Dla przykładu: jeszcze przed wydarzeniami z komiksu „Extremis” Tony pozbył się tego ustrojstwa z okolic swojego serca, zaś pancerz był zasilany nadal taką samą „baterią”, ale już wbudowaną bezpośrednio w zbroją, a nie w nosiciela. Innymi słowy, finał „Iron Mana 3” nie świadczy o tym, że miałby go zabraknąć np. w „Avengers 2”.

Mnie ciekawi jednak inna rzecz, choć przyznaję, że to interpretacyjna wolna amerykanka. Otóż, przed samym końcem filmu pada kwestia, iż Tony „naprawił Pepper” (i bodaj chwilę później dodał, że siebie również, ale tego już nie jestem pewien). Sęk w tym, że nie odniósł się w sposób jednoznaczny do faktu usunięcia Extremis z jej organizmu. Może tylko pozbył się jego niestabilności? Czemu o tym piszę?

Ponieważ w komiksach Pepper Potts (właśnie w genialnym „volume 5”) też otrzymała wreszcie swój pancerz i nowe imię: Rescue. Cała sytuacja byłą spowodowana niemal śmiertelnym wypadkiem – jedynym sposobem na uratowanie Pepper było posłużenie się nowoczesnym repulsorem, który usprawnił m.in. jej zdolność regeneracji. Ale pozwolił też na obsługę pancerza i wiele innych, rewelacyjnych rzeczy (np. własnoręczne rozprawienie się z Electro i Sandmanem). Ciekawi mnie niezmiernie, czy możemy liczyć na coś podobnego w przyszłych filmach.

Co więcej, nie jestem przekonany, czy wątek Extremis i Tony’ego Starka został na dobre zamknięty. Nie byłbym zaskoczony, gdyby np. na tak zwanym „pozaanteniu” Iron Man upgrade’ował sam siebie i w „Avengers 2” pojawił się już z zupełnie nowym pakietem asów w rękawie. Oczywiście, tak jak napisałem, to tylko moje radosne domniemanie… co o tym sądzicie? Jak Wy, pod tym kątem, interpretujecie zakończenie trzeciej części filmu?

Dodam też na koniec, że nie czepiam się faktu, iż Stark sterował wieloma pancerzami na raz bez użycia Extremis. Jarvis od pierwszego filmu został wprowadzony jako „narzędzie”, które potrafi w naprawdę wielu aspektach wspomóc swojego twórcę. Dlaczego nie miałby uczestniczyć m.in. w walce z udziałem wielu egzemplarzy zbroi na raz? Dla mnie nie ma problemu.

Gdzie są Avengersi z tamtych lat?

Odpowiedź na to pytanie jest krótka – tak działają komiksy i ich logika. Tak, Tony Stark należy do Avengers, ale to nie znaczy, że każdy film czy komiks Marvela będzie od teraz o Avengers. Pojedynczy bohaterowie nadal mają swoje walki do wygrania i logika nie ma z tym nic wspólnego (choć, oczywiście, twórcy czasem starają się dać jakiś podkład przyczynowo-skutkowy pod czyjąś nieobecność – tak było np. z War Machine w komiksie „Movie Prelude”).

Co ciekawe, w komiksowym „Extremis” też nie było Avengersów, przy czym tam zostało to w bardzo prosto rozwiązane. Tony po prostu wiedział, że to jest jego walka i musi ją wygrać bez cudzej pomocy. Czy byłoby lepiej, gdyby ta jedna kwestia w filmie się pojawiła? Cóż… tak, temu nie da się zaprzeczyć. Ale mimo wszystko powtarzam – komiksy i ich adaptacje mają swoją estetykę i to jest jeden z jej uroków.

Na deser podam taki luźny przykład – wyobraźcie sobie uniwersum DC, w którym Superman załatwia wszystkie problemy Batmana. W końcu dla niego to nie problem – siup i jest w Gotham, tłukąc Jokera. Pomyślcie sobie, ilu biednych Robinów by przeżyło, gdyby komiksy były tak skonstruowane. Na szczęście nie są, dzięki czemu regularnie możemy oglądać śmierć tego najgorszego z przydupasów.

Tony Ex Machina

Mimo że miałem pewne swoje oczekiwania, które w filmie Shane’a Blacka nie zostały spełnione, jestem niesamowicie zadowolony z tego seansu i uważam „Iron Mana 3” za jeden z najlepszych filmów superbohaterskich. Jest to oczywiście film, podobnie jak „Avengers”, w którym można się bardzo wielu rzeczy przyczepić pod kątem logiczny – jest ich dużo, dużo więcej, niż sam wymieniłem powyżej. Tam poruszyłem tylko najważniejsze, według mnie, kwestie. Sęk w tym, że gdyby ktoś chciał mnie zasypać argumentami, nawiązującymi do wspominanych nielogiczności, to… pewnie większości nie dałoby się odeprzeć i te osoby, które by się przyczepiły, pewnie miałyby rację.
Tyle że, widzicie, to jest ten typ filmu, przy którym w pewne rzeczy trzeba po prostu uwierzyć – to jest tak zwane Willing Suspension of Disbelief. I, jeśli o mnie chodzi, jak widzicie przyjąłem za pewnik naprawdę wiele aspektów „Iron Mana 3”, świetnie się bawiłem, dałem się wciągnąć i wszelkie większe bądź mniejsze potencjalne nielogiczności natychmiast puszczałem w niepamięć. Rozumiem jednak, jeśli ktoś nie miał tyle szczęścia, miał gorszy dzień czy po prostu źle znosi tego typu niedoskonałości. Wtedy nic dziwnego, że wyjdzie z seansu „Iron Mana 3” nie do końca usatysfakcjonowany.

Ten tekst jednak nie powstał po to, by próbować wytłumaczyć i obronić każdą aspekty filmu, który ktoś gdzieś wytknął w internecie. „Iron Man 3” to dosłownie pierwszy film, w przypadku którego miałem ochotę napisać elaborat, ponieważ tak mnie zainteresowały niektóre z – bardzo odważnych – decyzji twórców. Dlatego postanowiłem się tym podzielić, w szczególności, że niezmiernie ciekawi mnie Wasze podejście do tych kwestii.

Zaś co do samego filmu… cóż, jak nigdy dotąd jestem pełny domysłów na temat tego, co przyniesie przyszłość. Już nie mogę się doczekać drugiej części „Avengers” i czwartej „Iron Mana”, choć na tę drugą przyjdzie nam pewnie poczekać jeszcze całkiem długo. Po drodze jednak będziemy mieli na otarcie łez drugie części odpowiednio „Thora” i „Kapitana Ameryki”… choć pewnie każdy się zgodzi, że w zakresie filmów to tylko „wypełniacze”, gdyż z charyzmą i humorem Tony’ego Starka po prostu ciężko konkurować.

*Znanych też jako „Dziesięciu żołnierzyków” i, ostatecznie, „I nie było już nikogo”.

Subscribe
Powiadom o
guest

57 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Bati
Bati
11 lat temu

Mnie się film nie podobał zbytnio. Nie ze względu na Extremis, a ze względu na to, że w poprzednich IM pancerz był pokazany jako coś kozackiego a tutaj co chwile nie dziala, jest zepsuty, od byle uderzenia sie rozpada. I no way, IM nie może pokonac terrorysty uzbrojonego w Extremis, a tony stark z potato guna i czegos jeszcze spokojnie ich zabija/pokonuje. No i ta akcja z tym chłopcem i takie troche ugrzecznienie filmu. Dla mnie za malo Iron Mana bylo w Iron Manie.

KoZa
Reply to  Bati
11 lat temu

Tu wg mnie jest największy problem z tym, że Extremis został trochę nie do końca sensownie wprowadzony. W komiksie woj zarażony Extremisem rozłożył Tony’ego na części pierwsze w kilka chwil. Tu zaś efekt faktycznie był trochę taki, że to nie Extremis jest tak potężny, tylko pancerze są mało kozackie. Cóż, dało się to lepiej rozwiązać, nie powiem.
Szczęśliwie, nie miałem wrażenia, że jest mało Iron Mana w Iron Manie, ale z kolei czułem się tak przy drugiej części filmu, więc rozumiem Twój ból.

Bati
Bati
Reply to  KoZa
11 lat temu

No ale popatrz, ja rozumiem, ze chcieli pokazac ludzka strone Starka, ze nie jest tylko robotem, ale jest czlowiekiem, ma leki, itd. Po trailerach myslalem ze to bedzie cos w stylu ostatniego mrocznego rycerza czyli upadek starka(po czesci jest), poleganie na sobie, zbudowanie od nowa IM i rozwalka. Dostalem akcje zabijania terrorystow z extremis z potato guna z pomoca 10 latka, ktorych Iron Man nie potrafil rozwalic i dostal latwo becki;). No bez jaj. Co do mandaryna, dalem sie nabrac, myslalem ze istnieje naprawde:D. Gdybym mial go ocenic, film dostalby 6/10.
Dla mnie Iron Man to byl kostium Starka, nowe technologie, ciety humor Starka, ladne panie i ladne samochody;> Cos, co bylo w 1 czesci, gdzie bylo czuc ten klimat, tego wybitnego tworcy o cietym poczuciu humoru a nie gostka, ktora nawala terrorystow z potato guna. Wybacz za podkreslam tego potato guna ( czy co tam bylo), ale do tej pory nie potrafie tego przeboleć.

KoZa
Reply to  Bati
11 lat temu

Nie ma czego wybaczać – ja rozumiem takie, nazwijmy to, rozżalenie po seansie filmu, na który się czekało. :] Szczęśliwie mnie ono po prostu nie dotyczy w przypadku IM3.

Arek
Arek
11 lat temu

W moim odczuciu postać Mandaryna została ukazana tutaj bardzo inteligentnie. Odwzorowanie komiksowego oblicza tej postaci nie wyszedłby filmowi na dobre. A tak, element zaskoczenia jest fenomenalny. Niestety, przeniesienie wątku Extremis nie jest już tak dobre. Maya Hansen mogłaby zniknąć po początkowych scenach, film nic by nie stracił. Zawiodłem się też na tym, że Tony nie użył Extremis na sobie. Myślałem że będzie tak – Tony nakłania Mayę by mu pomogła, tym samym łączy się ze zbroją, a potem leci walczyć z Killianem tak jak z Mallenem w komiksie. Motyw ze zbrojami też nie został do końca przemyślany. Mamy co prawda „epicką” walkę, ale zbroje mogłyby dostać troszkę więcej czasu na ekranie (chociażby kosztem pani Hansen). A zakończenie – tu można się spodziewać wszystkiego. I chyba nie będę się domyślał, niech mnie zaskoczą za dwa lata 🙂

KoZa
Reply to  Arek
11 lat temu

Na każde kolejne zdanie mógłbym po prostu odpowiadać „Dokładnie”, „Tak” czy „Jak najbardziej”. Mam wrażenie, że mamy identyczne – albo prawie identyczne – zdanie o filmie.
Ze wszystkiego, co napisałeś – najbardziej mi brakowało większej ilości czasu poświęconego na każdy kolejny pancerz podczas walki. A co do Mai Hansen – gdyby w finale filmu zaraziła Tony’ego Extremisem, to też nie byłoby wrażenia takiej zbędności… A tak, to jak pisałem – jej zmiana motywacji była jedną ze słabszych części filmu.

Anty Doctus
Anty Doctus
11 lat temu

Chciałem napisać na swojego bloga recenzje IM3, ale po Twojej sobie odpuszczę – za bardzo mnie wgniotło w fotel po lekturze, i patrząc na fakt jak świetnie jest rozbudowana.

KoZa
Reply to  Anty Doctus
11 lat temu

Bardzo, bardzo się cieszę, że tekst się podobał. :]

Anty Doctus
Anty Doctus
11 lat temu

Ale jednak muszę się do czegoś przyczepić – „Pomyślcie sobie, ilu biednych Robinów by przeżyło, gdyby komiksy były
tak skonstruowane. Na szczęście nie są, dzięki czemu regularnie możemy
oglądać śmierć tego najgorszego z przydupasów.”
Obrażanie Damiana Wayne’a w mojej obecności grozi niebezpieczeństwem 😉

KoZa
Reply to  Anty Doctus
11 lat temu

OK, OK, tu się przyznaję, lubiłem Damiana Wayne’a (w New 52, nie wiem, jak w poprzednich seriach). Ale na potrzeby tekstu postanowiłem to przemilczeć. ;]

Anty Doctus
Anty Doctus
Reply to  KoZa
11 lat temu

W poprzednich seriach był jeszcze lepszy, zwłaszcza kiedy Batmanem był Grayson. Wspaniałe się dopełniali, no i seria wtedy powinna nazywać się „Robin and Batman” 😉 polecam stary vol B&R, sam kiedyś sobie go muszę kupić w jakimś ładnym wydaniu zbiorczym.

KoZa
Reply to  Anty Doctus
11 lat temu

Ten „Batman & Robin”, to ten z runu Morrisona? Jakoś się go boję, najdziwniejsze opinie o nim słyszałem. ;]

Anty Doctus
Anty Doctus
Reply to  KoZa
11 lat temu

Heh, odjechany komiks, do słownie. I prezentuje też na początku bardzo ciekawego villaina.

Anty Doctus
Anty Doctus
Reply to  Anty Doctus
11 lat temu

To jest właśnie przykład że Morrison umie też pisać dobre komiksy, a przynajmniej mi się podobały. A że mój stosunek do R.I.P jest raczej chłodny, to możesz mi chyba zaufać ;). To był dobry moment odświeżenia, takie batstory nowego pokolenia. Ale nie spamujmy to o Batmanie skoro tematem głównym jest IM3 – jak coś to pisz na moim blogu albo google+ 🙂 pozdro

KoZa
Reply to  Anty Doctus
11 lat temu

Możesz mi jeszcze adres swojego bloga przypomnieć?
A off-top akurat kompletnie mi nie przeszkadza. :]
Z Batmanem Morrisona może kiedyś się zmierzę, ale na razie mam całą masę innych lektur, więc nie czuję potrzeby, żeby ryzykować.

Anty Doctus
Anty Doctus
Reply to  KoZa
11 lat temu

proszę – http://www.antydoctus.blogspot.com
głupio się czuje, jakbym robił reklamę 😛
Co do komiksów DC, to jedyne jakie w tej chwili czytam to te z Supermanem – przygotowuje się mentalnie do Man of Steel. Resztę sobie zostawiam na kiedyśtam, bo póki co bardziej mnie interesują serie Marvela (głównie wybrane serie ze Spider-Manem i X-Men).

Mr. ??
Mr. ??
11 lat temu

Jak dla mnie najsłabszy film z Iron Manem i najsłabszy film z MCU (jak na razie), gorszy nawet od IM 2.
Tony Stark – brakuje mi w tym filmie Starka z pierwszego IM i Avengers, Stark z IM3 to taki tępy koleś, który rzuca wyzwanie Mandarinowi, podaje swój adres w TV i jest zaskoczony tym że go atakują. Tony zbudował też całe mnóstwo zbroi ale są one w większości z tektury lub plastiku (pierwsza zbroja Starka z IM1 była bardziej wytrzymała).
Extremis było potężne, ale bez przesady w Avengers, Iron Man walczy z Thorem i nawet on od tak sobie nie zdołał rozwalić tej zbroi.
Tony przez 95% IM3 jest bez zbroi i odstawia akcje niczym Bond :).
Mandarin – zamiast groźnego, potężnego terrorysty i psychopaty który, robi wszystko by osiągnąć cel, (niczym Bane w Knightfall).
Dostałem aktora, idiotę, marionetkę, pijaka i narkomana który, działa na zlecenie Killiana.
Killian to niesamowicie nudny i wtórny przeciwnik, którego plany też nie mają za wiele sensu a pokonuje go Pepper, na dodatkowo nazywa się Mandarinem.
Całe to gadanie że Mandarin został wymyślony w latach sześćdziesiątych 20 wieku i w filmie nie da się go pokazać inaczej mnie nie przekonuje, Matt Fraction w komiksach pokazał jak można przedstawić Mandarina w 21 wieku.
Moja ocena 4/10 może naciągane 5.
Mam nadzieję że Black nie będzie miał już do czynienia z MCU.

KoZa
Reply to  Mr. ??
11 lat temu

„Całe to gadanie że Mandarin został wymyślony w latach sześćdziesiątych 20 wieku i w filmie nie da się go pokazać inaczej mnie nie przekonuje, Matt Fraction w komiksach pokazał jak można przedstawić Mandarina w 21 wieku.”
Wersja Fractiona podobała mi się o niebo bardziej od tych najstarszych kreacji Mandaryna, ale… mnie nadal nie przekonuje ta postać. Po prostu nie przepadam za nią. Inna sprawa, że też komiksy z jego udziałem były jednymi z tych, które mi się najmniej podobały w runie Fractiona. Ale nie wynikało to akurat z samej postaci Mandaryna, ale też faktu, że coś autorzy aż za bardzo się uparli na kopanie leżącego (Stark był dosłownie przez wszystkich poniżony w pewnym momencie tej serii).

Piotr Piekarski
11 lat temu

Nie wiem, czy podczas przeglądania Sieci trafiłeś na pierwotny szkic scenariusza IM3?
Film miał być bardziej klasycznym superhero movie, ale ostatecznie koncepcję zmieniono na buddy cop, co według mnie wyszło na dobre. We wspomnianym szkicu jest komiksowy Mandaryn, Killian pełni funkcję jedynie mózgowca oraz jest Pepper w zbroi i wątek Extremis poprowadzono jak w materiale źródłowym. W ogóle cały wydźwięk filmu jest tam dużo poważniejszy i jeśli dobrze pamiętam, to Happy miał „umrzeć na śmierć”. Na papierze prezentowało się to całkiem okej, ale ciężko było nie mieć wrażenia, że byłaby to usilna kalka nolanowego Batmana. Bardzo się cieszę, że finalny obraz jest diametralnie różny od początkowych planów.
Twist z Mandarynem podczas seansu kompletnie mnie zaskoczył i nie byłem w stanie uwierzyć, że scenarzyści zdecydowali się aż tak mocno zagrać na nosie hardkorowym fanom. Dla mnie jest to rewelacyjne rozwiązanie, bo esencja tej postaci i tak została zachowana (personifikacja zagrożenia z „dzikiego” świata), a jej teatralność nie razi. Podwójną osobowość Kingsley’a bardzo miło było oglądać na ekranie.
Historia filmowego Iron Mana została bardzo zgrabnie podsumowana i nawet jeśli nie miałby się już doczekać solowych przygód, to nie miałbym powodów do szczególnych narzekań. Z drugiej strony waham się, czy nie ciekawszym epilogiem byłby ten z pierwszego scenariusza, gdzie Stark wychwytuje sygnał z kosmosu i wyrusza w nowej zbroi na spotkanie z Guardians of the Galaxy. Bardzo to pasuje to tej postaci i kolejnego technologicznego pokonywania granic inkarnacji bojowego pancerza.

Mr. ??
Mr. ??
Reply to  Piotr Piekarski
11 lat temu

Mnie tam się podoba, zwłaszcza to ze śmiercią Happy’ego.
Jednak Black stracił rozum i jaja więc jedyne na co go było stać to granie na nosie fanom, bez jajeczni i nieciekawi przeciwnicy, którzy przez większość filmu nie chcą zrobić głównemu bohaterowi krzywdy i udają że chcą zabić prezydenta,
kalkowanie Batmanów Nolana, starych Bondów i Zabójczej Broni oraz film który nie wnosi nic do serii.

KoZa
Reply to  Piotr Piekarski
11 lat temu

„Nie wiem, czy podczas przeglądania Sieci trafiłeś na pierwotny szkic scenariusza IM3?”
Damn, nie trafiłem – mógłbyś zapodać?
Z Twojego opisu zaś wynika, że… taki film też bym chętnie obejrzał. ;-] Podoba mi się taki, jaki był, ale taki mroczniejszy IM4 też byłby przeze mnie mile widziany.

Piotr Piekarski
Reply to  KoZa
11 lat temu

A pewnie, że mógłbym 😉
http://www.filmweb.pl/film/Iron+Man+3-2013-491715/discussion/Prawdopodobny+opis+fabu%C5%82y+ca%C5%82ego+filmu,2152941
Nie wiem jednak czy na 100% jest to pierwotny szkic czy jakiś cwany wymysł fana. W każdym razie wzmianka o ostatniej scenie z GotG była wspominana przez osoby pracujące nad filmem w kilku wywiadach.

Kaśka
Kaśka
Reply to  Piotr Piekarski
11 lat temu

Oj, ale to było gdybanie na jakimś portalu/forum komiksowym autora, pt. „chcę taki film”. Widziałam to w lutym jak się przewijało jak tłusty troll po 4chanie.

KoZa
Reply to  Kaśka
11 lat temu

Teraz już to kojarzę – tak jak napisała Kaśka, to jest chyba jednak fake.

Tom
Tom
11 lat temu

Czy widziałeś scenę po napisach końcowych. Może Ty mi ją wytłumaczysz bo ja jej w ogóle nie czaję? https://www.youtube.com/watch?v=67sdAClPiGM

KoZa
Reply to  Tom
11 lat temu

Jeśli miałbym się doszukiwać drugiego dna, to… nie widzę go. Jeśli dobrze pamiętam (minął miesiąc, więc sam rozumiesz), to odebrałem ją jako zwykłe komediowe podsumowanie opowieści Tony’ego i tyle. :]

Jandrzej
Jandrzej
Reply to  Tom
11 lat temu

Tony opowiada o tym wszystkim Hul… To znaczy Bannerowi (może, by podkreślić ich przyjaźń?). Osobiście twierdzę, że po The Aventers 2 będzie film z Hulkiem będący ekranizacją Planet Hulk (gdzie Illuminati postanowili wyp**rdolić Hulka daleko w kosmos), zaś The Avengers 3 to będzie ekranizacja World War Hulk (mocno skrócona).

KoZa
Reply to  Jandrzej
11 lat temu

Z tym World War Hulk to już nie pamiętam, na czym stanęło… Czy przypadkiem nie wypierali się ostatnio planów ekranizacji tej serii?

DD
DD
Reply to  KoZa
11 lat temu

Wypierali.
Walić WWH, ja chcę Leadera.

Nasz
Nasz
11 lat temu

Dla mnie zawód roku. Mało akcji co jest w blockbousterze niewybaczalne
-głupia motywacja Kiliana
-bo tempo kiepskie i miejscami wieje nudą
– przeciwnicy i nieciekawi
– końcowa bitwa przekombinowana i nudna
– zbroje z papieru
– bo nudny i bezużyteczny iron patriot
– Pepper na końcu
– zbyt komediowo
-nie cierpie wątku jak ten z tym dzieciakiem
-ludzie ziejący ogniem słabo wyglądają na ekranie,
-Traumy Toniego nie było widać w avengers, wzieła się chyba z kosmosu.
Żeby film poprawić przyda się fanedit i wycięcie 15-20 minut filmu

KoZa
Reply to  Nasz
11 lat temu

„Traumy Toniego nie było widać w avengers, wzieła się chyba z kosmosu.”
Akurat dosyć dosłownie… tak. ;] Pomijając już, czy motyw z traumą się podoba, czy nie – w Avengersach nie było na nią miejsca, ponieważ wzięła się z niemalże ostatniej sceny w filmie, czyli z podróży przez tę gwiezdną bramę.
„- bo nudny i bezużyteczny iron patriot”
Tu się niestety zgadzam. Patrząc przez historię tej serii filmów, w ogóle bym wyciął Rhodeya z całej serii. Ew. zostawił go jako zwykłego kumpla – jego rola jako gościa w pancerzu zarówno w IM2, jak i IM3 była śladowa.
„-nie cierpie wątku jak ten z tym dzieciakiem”
Tak jak nie lubię takich wątków, tak podejście Shane’a Blacka do tematu mi się bardzo spodobało, ze względu na pastiszowy ton. ;-]
A do reszty kwestii w sumie odniosłem się w samym tekście.

Guest
Guest
Reply to  Nasz
11 lat temu

Chyba wszystko co napisałeś wykorzystałem na swoim blogu podczas recenzji tego filmu. Zapodałbym linka, ale niee 🙂 Żeby nie było, że reklama.

Rzemyk
Rzemyk
Reply to  Guest
11 lat temu

Oj chyba mi się dwa razy napisało, bo chciałem się zarejestrować, proszę o usunięcie tego komentarza, tak jak i tego właśnie, który jest odpowiedzią na ten poprzedni 😀

Rzemyk
Rzemyk
Reply to  Nasz
11 lat temu

Wykorzystałem chyba wszystkie twoje uwagi w swojej recenzji na blogu. Słaby film. Podałbym link, ale niee, żeby nie było, że reklama 😀

KoZa
Reply to  Rzemyk
11 lat temu

Możesz śmiało zapodać link, raczej nie mam reakcji alergicznej na tego typu rzeczy – w szczególności, kiedy ktoś najpierw zostawia normalny komentarz. :]
Aha, nadmiarowy komentarz usunąłem. :]

Rzemyk
Rzemyk
Reply to  KoZa
11 lat temu

No dobra 😀 W takim razie tutaj zapodaję link jak ktoś jest ciekawy skrajnie innej opinii: http://rzemyk.blogspot.com/2013/05/iron-man-3-recenzja.html
Twojego bloga już sobie dodałem do zakładek, bo komiksy są wypasione 😀

KoZa
Reply to  Rzemyk
11 lat temu

Trzy tygodnie opóźnienia w odpisywaniu na komentarze… Nie cierpię,
kiedy mi się to zdarza, ale się zdarza. ;-] Dzięki za dobre słowo. :]

DD
DD
Reply to  Nasz
11 lat temu

„-Traumy Toniego nie było widać w avengers, wzięła się chyba z kosmosu.”
Nie wiem czy to zamierzona gra słowna, ale trauma Tonego naprawdę wzięła się z kosmosu. Z rzuceniem nuke’a przez portal. 😀

Jaskier
Jaskier
11 lat temu

Mam taką uwagę odnośnie wypowiedzi Starka, podania adresu i kozaczenia przed kamerą. Ja to odebrałem w następujący sposób:
Tony cwaniakuje przed kamerą, rzuca rękawicę Mandarynowi, a potem bierze ten telefon (dyktafon? nie pamiętam dokładnie) dziennikarza i ciepie nim o ziemię, mówiąc coś w stylu „tego się po mnie spodziewaliście?”
Może w ten sposób pokazał, że teraz jest inaczej, że już mu tak nie zależy na głupkowatym brylowaniu w mediach i niejako zagrał na nosie bardziej dziennikarzom, niż terroryście.
Korzystając z okazji do darmowego lansu – http://omnesetnihilo.wordpress.com/2013/05/13/iron-man-po-raz-trzeci/

KoZa
Reply to  Jaskier
11 lat temu

Bardzo podobnie odebrałem ten zabieg z odpowiedzą na pytanie dziennikarzy.
Co do lansu – be my guest. :]

Jandrzej
Jandrzej
11 lat temu

Zapomniałeś o Guardians of the Universe.

KoZa
Reply to  Jandrzej
11 lat temu

W jakim sensie „zapomniałem”? :] Guardians of the Unverse są dopiero w fazie planów i ogłaszania pierwszych nazwisk z obsady. Z tego, co się orientuję, nie wiadomo jeszcze, kiedy Tony do nich dołączy. Poza tym, ogólnie ten film raczej nie nawiązuje do GotU, a przynajmniej nic takiego nie wyłapałem.

DD
DD
Reply to  KoZa
11 lat temu

A skąd wzięliście, że Tony do nich dołączy? To że jest w aktualnym składzie w komiksach, nic nie znaczy.

KoZa
Reply to  DD
11 lat temu

Takie ploty już od dłuższego czasu krążą po necie. Tak raz na parę tygodni się coś w tym temacie pojawia. :] A te aktualne komiksy z Guardiansami da się czytać? Bo przyznaję, że mi coś Iron Man vol. 6 nie podchodzi…

Anty Doctus
Anty Doctus
11 lat temu

swoją drogą, motyw killiana i mandarina lekko zgapiony z Batman Begins i Ducarda, tyle że tamten Ras – atrapa nie był błaznem. Ale taka autoironia względem Mandaryna mi nie przeszkadzała.

DD
DD
11 lat temu

No ja to się akurat bardzo zawiodłem, już mówię czemu:
1. Mandaryn. Może to przez to, że uwielbiam tę postać. Ale nie rozumiem – filmowcy nie chcieli obrażać chińczyków -ok. Wybrali pół hindusa. Więc czemu i jego się pozbyli? Nie mogli w takim razie dać Azjaty za aktora?
Po drugie – mieć Kingsleya, i go zmarnować. Nie no, świetnie zagrał, ale Mandaryn w jego wykonaniu miał przeogromny potencjał. Rozumiem plot twist dla samego twistu, ale szkoda mi że zamiast Bena dostaliśmy o wiele gorszego aktora Guy’a. No szkoda.
2. Pierścienie – już nawet nie wspomnę, że w świecie gdzie obcy są na porządku dziennym nie może być magicznych (asgardzkich?) pierścieni. Solowe filmy rządzą się swoimi prawami. Ale to czemu się ich całkiem pozbywać? Nie mogły być technologią? Albo dać Kingsleyowi Extermis, a ludzie by myśleli że to od pierścieni. Mandaryn syty i pancerz cały. Nie trzeba plot twistu.
Dosyć Nerd Hejtu
3. Humor. Dobrze że jest, ale jest go za dużo. Chciałem zobaczyć film akcji z elementami dramatu i humoru, a nie komedię. Żeby to jeszcze jakieś lepsze żarty były, a nie slapstick na całego.
4. Nie ogarniam czemu dali Starkowi napady lękowe. Na prawdę tak ciężko byłoby pokazać alkoholizm? Bo co, bo dzieci oglądają? Jakoś super drastyczne nie musiałoby to być.
5. Soundtrack – czy poza „blue” z początku filmu była w ogóle jakaś muzyka? Jeśli tak, to nic w ucho nie wpadło.
6. Rhodey nagle z War Machine stał się mięką p**ą, która nie dość że nawet nie powalczy w zbroi, to Stark mu nie chce dać innej. Eh..
7. Pepper w akcji była spoko, ale czemu musiała dobić akurat pseudo Mandaryna? Co jak co, ale największego wroga to raczej Tony powinien pokonać. Wiem, zaskoczenie i w ogóle, ale nie pasowało mi to. Dajcie jej walkę z Extermistami i po kłopocie.
8. Nie wspomnę o tym, że Stark nie użył swoich 40 pancerzy podczas ataku na dom…zanim właz był zawalony. Więc mógł je wezwać. Wiem, że emocje i wszystko, no ale ludzie – to oczywiste było.
A co mi się podobało?
– Detektyw Stark i holograficzne miejsce zbrodni
– Jarvis to the rescue!
– Filmy Mandaryna ( powinien taki zostać…)
Ah, i zapomniałbym, co mnie najbardziej zagotowało krew. Czemu filmowcy nas oszukują, i w zwiastunach pokazują całkiem inny film niż w kinie? W zapowiedziach był thriller z terroryzmem w tle, doś ponury, Nolanowski. A film? Odwrotność? Pewnie powiecie że to też tak dla zaskoczenia, ale ja raczej wolę isc na to, na co się napaliłem przy zwiastunie. Nie kupuję kota w worku.
No, rozpisałem się. Czekam na „didn’t read, LOL”

Maciek Pawłowski
11 lat temu

Obejrzałem. Dla mnie film mocno średni. Raziły mnie pewne błędy, np. Ruda Extremis rozbraja faceta na ulicy z jego strzelby, po czym mężczyzna znika, a ona używa broni tylko raz, żeby za chwilę walczyć wręcz. Albo super zbroja Mark 42 mająca problem z opuszczeniem starej szopy (ke?!).
No i wątek Mandaryna. Z jednej strony oburzenie, bo jak tak można. Z drugiej, niezły pomysł, ale mimo wszystko, rozczarowany jestem takim obrotem sprawy. Nie jesteś znawcą uniwersum IM, ale wydaję mi się, że Mandaryn dla niego jest jak Joker dla Batmana. Tak przynajmniej ja to odbieram, więc rozwiązanie wątku w taki, a nie inny sposób to zło.

KoZa
Reply to  Maciek Pawłowski
11 lat temu

Ja znam Iron Mana raczej z późniejszych komiksów, gdzie rola Mandaryna została już bardzo zmarginalizowana (a jego wątek w vol. 5 wręcz średnio mi się podobał). Dlatego też tak bardzo podobał mi się filmowy motyw. Natomiast jeśli ktoś ma podejście do Mandaryna takie, jakie ja mam do Venoma (to mój ulubiony z przeciwników Spider-Mana), to też pewnie byłoby mi smutno. Ba, na pewno – płakałem męskimi łzami po seansie „Spider-Mana 3”.

Hiddenlord
Hiddenlord
11 lat temu

Żałuję, że wcześniej nie przeczytałem tego artykułu! Analiza dwóch najważniejszych elementów filmu pozwoliła mi trochę inaczej na niego spojrzeć. Co do Extremis – nie dziwię Ci się, że ten wątek Cię zawiódł, skoro miałeś podparcie w tak ciekawej historii z komiksu.
Ja sam mam nikłe pojęcie o komiksach z Iron Manem, nie czytałem żadnego ani
nawet nie miałem w ręce. Opieram się głównie na serii animowanej z lat
’90, dlatego też moje wyobrażenie Mandaryna było bardzo kanoniczne, ale
dałem radę przełknąć jego filmową wersję. Tylko na początku poczułem się oszukany, ale po chwili to uczucie jakby się ulotniło. Wydaje mi się tylko dziwne, że
już w poprzednich częściach mówiono o pierścieniach, a okazuje się, że
nie miały one specjalnej mocy czy właściwości.
Tak
w ogóle to obciążę Cię kosztami, bo przez Ciebie znowu się „zajawiłem”
na komiksy i szukam już Irona Mana po allegro/atomie. =.=

KoZa
Reply to  Hiddenlord
11 lat temu

Jak szukasz, to patrz koniecznie na „Extremis” właśnie. Może to wydanie z WKKM aż tak nie uderzy Cię po portfelu, a przynajmniej taką mam nadzieję. ;]
I całe „volume 5” mogę ogólnie polecić. :]

Bati
Bati
10 lat temu

http://www.youtube.com/watch?v=OUYW0JyzydA W tym filmie sa pokazane glowne 'glupoty’ filmu, ktore niesamowicie mnie wkurzaly i jakos tak odebraly radosc z Iron man 3 :<

Mr. ??
Mr. ??
10 lat temu

Zrobili Marvel One-Shot All Hail the King by pokazać że w tym uniwersum istnieje prawdziwy Mandarin.
Tylko jaki to ma sens ?
IM4 nie wiadomo czy w ogóle powstanie, chociaż patrząc na poziom czwartych części Terminatora, Die Hard, IJ może lepiej żeby nie powstał.
W Avengers 2 ma być Ultron 3 Thanos.
Sam All Hail the King według mnie wygląda jak produkcja rodem z kina klasy Z,
Cała masa idiotycznych postaci, (z wyjątkiem pana dziennikarza),
menel i aktor który niczym groźny gangster podporządkował sobie część więźniów na czele z murzynem, który rzuca się na uzbrojonego faceta, tylko po to by po przegranej walce zostać zabitym,
samo więzienie jest jak klub dla gejów i obóz letni, gdzie mu tam do więzienia ze Skazanych na Shawshank czy GOTG.

KoZa
Reply to  Mr. ??
10 lat temu

Tego one-shota będę chciał sobie w końcu obejrzeć – z tego, co się orientuję, był dodany do któregoś z blurayi, więc może będę miał w końcu okazję. W ogóle chętnie bym pooglądał te krótkie metraże – chyba się ich już kilka nazbierało.
„samo więzienie jest jak klub dla gejów i obóz letni, gdzie mu tam do więzienia ze Skazanych na Shawshank czy GOTG.”
Piękny opis. ;]
„IM4 nie wiadomo czy w ogóle powstanie, chociaż patrząc na poziom czwartych”
Coś mi się kojarzy, że RDJ już podpisał umowę na IM4. Ogólnie, chciałbym, żeby powstał, w szczególności, że mi się akurat trójka podoba. I obstawiam, że Marvel tym razem by już tak nie ryzykował, jak przy IM3, i zaserwował widzom kolejny rzemieślniczo wykonany film, na poziomie co najmniej Winter Soldiera czy Thora 2. :]

Mr. ??
Mr. ??
Reply to  KoZa
10 lat temu

RDJ powiedział że na chwilę obecną nie ma żadnych planów dotyczących IM4.
Więcej na Filmweb.

KoZa
Reply to  Mr. ??
10 lat temu

Cóż, mam nadzieję, że IM4 mimo wszystko się pojawi. :] A tymczasem pozostaje czekać na Avengers 2.

Mr. ??
Mr. ??
Reply to  KoZa
10 lat temu

Podobno RDJ chce by IM4 robił Mel Gibson, ten pijak, psychopata który robi takie gnioty jak Pasja, Apocalypto a najlepsze lata ma już za sobą :).
Niech lepiej wymienią aktora, dadzą dobrego reżysera, scenarzystę i zrobią dobrą ekranizacje na poziomie IM1 oraz komiksów typu IM Extremis, Five Nightmares z takimi przeciwnikami jak Ezekiel Stane, Mallen, Madame Masque może nawet dadzą alkoholizm Starka.

KoZa
Reply to  Mr. ??
10 lat temu

Five Nightmares by się świetnie nadawało na ekranizację – to praktycznie gotowy scenariusz do bardzo dobrego filmu.
Co się tyczy IM4 – jest potwierdzenie, że będzie (jeśli się nie mylę). Na na pewno Tony Stark pojawi się w trzecim Kapitanie i możemy się spodziewać ekranizacji Civil War. :]

Tomasz Kozioł (Pop)kultura osobista

Tu mnie znajdziesz:

Najświeższe teksty

Najnowsze komentarze

57
0
Would love your thoughts, please comment.x