Tomasz Kozioł (Pop)kultura osobista

Wszyscy moi Spider-Mani – część 1: Wstęp albo rzecz o narodzinach komiksowej miłości

W

Chciałem napisać w miarę prosty przegląd wszystkich serii filmów o Spider-Manie. Jest to postać, której losy śledziłem przez całe życie, wcieliło się w nią na srebrnym ekranie trzech różnych aktorów… Czułem, że chętnie postawię te wszystkie wersje obok siebie i przyjrzę się, co w której zagrało. Jest to temat bardzo standardowy, w internecie przewałkowany chyba w każdą stronę. Ale że jest to równocześnie temat bardzo subiektywny, to i tak miałem ochotę wziąć go na warsztat.

Myśląc o tym temacie, dotarło do mnie, że w moim życiu było znacznie więcej Spider-Manów, niż „tylko” Tobey, Andrew i Tom. Wychowałem się przecież na animacji, puszczanej po raz w pierwszy w Polsce na kanale TVP2. Wcale nie na Fox Kids, którego wtedy jeszcze chyba u nas nie było w żadnej postaci, a właśnie na „dwójce”. I to takiej pulchnej „dwójce”, z brzuszkami. Do dziś pamiętam, to logo, ponieważ… Cóż, właśnie przez Spider-Mana. Miałem nagrane bodaj wszystkie odcinki na VHS-ach dzięki niesamowitemu wsparciu dla mojej pasji ze strony rodziców. Oglądałem je na okrągło i logo stacji na zawsze wyryło się w mojej pamięci.

Plansza tytułowa, którą będę pamiętał do końca życia.

To nie był jednak jedyny Spider-Man, jakiego poznałem, zanim twórca „Martwego zła” wsadził w niebiesko-czerwony spandex Tobeya Maguire’a i zarobił astronomiczne pieniądze dla Sony. Zanim do tego doszło, w Polsce zaczęły być wydawane – też chyba po raz pierwszy – komiksy superbohaterskie. Trafiliśmy wtedy zresztą na prawdziwy złoty okres. Był to czas tak kultowych historii, jak „Knightfall” o Batmanie, czy „Death of Superman” o Green Arrow. Nie no, dobra, żartuję. To było akurat o… No, tytuł sam wskazuje.

Ze Spider-Manem też trafiliśmy naprawdę nieźle! Nie załapaliśmy się, jeśli dobrze pamiętam, na narodziny Venoma, ale na gigantycznych rozmiarów historię „Maximum Carnage” już tak. Ciągnęła się chyba przez 12 zeszytów i, jak na tamte czasy, była niesamowita! Niewiele później była m.in. „saga klonów”, której się może dziś tak ciepło nie wspomina, ale nostalgia i tak pozostała. Zresztą, z owej sagi zrodził się nie kto inny jak Ben Reily, Scarlet Spider – postać, którą szczerze uwielbiałem. Rysował go wtedy chyba Mark Bagley i byłem w tych komiksach po prostu zakochany.

Klasyczna wersja Spider-Mana w ponadczasowym wykonaniu Todd Mcfarlane’a.

Mimo że pod ręką były też komiksy i animacje o Supermanie i Batmanie – Batmanie, którego po latach bardzo kocham – to właśnie Spider-Man był od początku moim numerem jeden. Te dwie dekady temu pewnie nie potrafiłbym takiej sytuacji uzasadnić. Dziś natomiast rozumiem, że wynikało to przede wszystkim z tego, iż potrafiłem się w jakimś sensie utożsamić z jego postacią. Jasne, miał nadprzyrodzone moce i śmigał na pajęczynie między wieżowcami Nowego Jorku. Ale pod czerwoną maską krył się normalny chłopak z normalnymi problemami. Zaś w klacie biło mu prawe, dobre serce, utrzymywane w miejscu przez niezłomny kręgosłup moralny. Pomagało też to, że co do zasady nie brał udziału – przynajmniej wtedy – w walkach z kosmicznymi najeźdźcami, w których stawką była zagłada całej ludzkości. To wszystko sprawiało, że postać Petera Parkera po prostu do mnie trafiała. Historie, w których twórcy potrafili uchwycić Petera jako normalnego człowieka w nienormalnych sytuacjach, są – co do zasady – moimi ulubionymi.

I właśnie o tych historiach będzie ostatecznie mój tekst. Jako się rzekło w okolicy wstępu, miałem pierwotnie skupić się tylko na filmach… Ale Spider-Manów w moim życiu było zbyt wielu, by ich tak po prostu pominąć! Jestem dopiero na początku mojej opowieści o wspaniałej, kolorowej relacji z Człowiekiem Pająkiem, ale już mniej więcej czuję, o czym będę dla Was w najbliższym czasie pisał. Na pierwszy rzut przyjrzymy się trylogii Sama Raimiego, która jest niesamowita na wiele różnych sposobów – nie zawsze pozytywnych. Później polecimy chronologicznie, i przyjrzymy się Spider-Manowi w wykonaniu Andrew Garfiela i Toma Holanda. Na deser rzucimy okiem na animowane „Spider-Verse” i może zahaczymy przy tej okazji o wspomniane wcześniej seriale kreskówkowe. Z kolei w podsumowaniu sekcji filmowej marzy mi się zrobienie dla Was kilku wizualizacji związanych z kinowymi przygodami Człowieka Pająka. Zobaczymy, który jak sobie radził w box office i może wyciągniemy coś ciekawego z liczb.

Wspaniała trójka Spider-ludzi z animowanego Spider-Verse.

Po zakończeniu przygody z filmami, przejdziemy do komiksów, których naczytałem się co nie miara. Na pewno opowiem Wam o Peterze Parkerze w wersji Ultimate. Natomiast z „głównego nurtu Marvela” przyjrzymy się kilku ciekawym, starszym historiom i na pewno skupimy się trochę bardziej na naprawdę przyjemnym choć nie pozbawionym wad runie Straczyńskiego. Po „Straczu” nie będzie mogło zabraknąć sekcji – najpewniej gorzkiej – poświęconej wszystkim wybrykom Dana Slota. A w między czasie przecież było „Civil War” i, jakże niesławne, „One More Day”. I tak może dojdziemy nawet do czasów współczesnych i tego, co aktualnie wyprawia Nick Spencer.

Początkowo miał być to jeden tekst, ale… chyba widzicie po samym przeglądzie tematów, które chcę poruszyć, że wyjdzie z tego książka. Więc musimy ją podzielić na rozdziały. Wstępny spis treści wygląda następująco:

  1. Wprowadzenie – tu jesteśmy!
  2. Filmy: Tobey Maguire i Sam Raimi
  3. Filmy: Andrew Garfield i Mark Webb (i może „uniwersum złoczyńców”?)
  4. Filmy: Tom Holand i MCU
  5. Filmy: Spider-Verse i inne animacje
  6. Filmowe post scriptum z liczbami i wizualizacjami
  7. Komiks: czas pokaże, jak ugryziemy ten temat!
  8. Podsumowanie – tu będziemy za trzy lata

Spis treści będzie sukcesywnie aktualizowany wraz z pojawianiem się kolejnych tekstów i najpewniej będzie też wykorzystany do faktycznego ułatwienia nawigacji po nich.

Kolejny tekst o Spider-Manie już wygląda zza rogu!

Na tym etapie też koniecznie odnieść się do jednej, bardzo ważnej kwestii. Za każdym razem, gdy będę pisał o filmach Raimiego albo komiksach Straczyńskiego, to będzie się pojawiało pewne uproszczenie. Za „Spider-Manami Raimiego” albo „Spider-Manami Straczyńskiego” stał cały tłum ludzi zdolnych i pracowitych. W filmach byli to scenarzyści, spece od efektów specjalnych etc. A w komiksach rysownicy, ludzie od kolorów i tak dalej. Nie zawsze uda się o wszystkich wspomnieć – z imienia i nazwiska będą wymieniane przede wszystkim osoby, który udział w danym dziele popkultury zrobił na mnie największe wrażenie. Nie zawsze pozytywne.

Dobrze, skoro mamy za sobą wprowadzenie do cudownego tematu, jakim są „Wszyscy moi Spider-Mani”, to teraz… Wyobraźcie sobie, że macie już dobrze zakorzenioną w sercu miłość do Niesamowitego Człowieka-Pająka. I właśnie dowiedzieliście się, że powstaje o nim film. I że będzie gigantyczny! Z ogromnym budżetem, prawdziwymi aktorami i efektami specjalnymi. Nie będzie to już śmieszny serial z lat 70-tych, tylko blockbuster z krwi i kości. Poważna sprawa! Dla mnie była to obietnica spełnienia wszystkich marzeń. Czy coś mogło pójść nie tak?

Przekonacie się w następnym odcinku „Wszystkich moich Spider-Manów”!

Subscribe
Powiadom o
guest

5 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Maciej
Maciej
4 lat temu

Zapowiada się interesująco, czekam ☺

Przemek Ławnicki
Przemek Ławnicki
4 lat temu

Well… It begins! Cóż mogę napisać? Chyba tylko.. NARESZCIE! 😀 Już nie mogę się doczekać wgryzania się w twój tekst. Spidey jest u mnie na 2 miejscu zaraz po Batku (chyba że liczymy Scarleta z runu Todda, to wtedy ex aequo z Batmanem na 1 miejscu). Nie wiem na co najbardziej czekam, czy na tekst o Spider-Raimi czy Spider-Komikx 😀 Powodzenia w pisaniu 😉

trackback
4 lat temu

[…] Wszyscy moi Spider-Mani – część 1: Wstęp albo rzecz o narodzinach komiksowej miłości […]

Tomasz Kozioł (Pop)kultura osobista

Tu mnie znajdziesz:

Najświeższe teksty

Najnowsze komentarze

5
0
Would love your thoughts, please comment.x