Dla żadnego geeka nie jest pewnie tajemnicą fakt, że dziś miała miejsce premiera pierwszego trailera do filmu „Amazing Spider-Man 2”. A jeśli jeszcze jakimś cudem nie widzieliście tej zapowiedzi, to możecie to nadrobić na YouTube’ie albo zajrzeć do rozwinięcia tego wpisu – zaraz pod drugim akapitem znajduje się właśnie owa zajawka.
Po zakończonym dwuminutowym seansie miałem wiele wątpliwości. Z jednej strony fajnie jest widzieć tyle znajomych postaci – pomijając już oczywiście Petera, mamy tu Gwen Stacy, ciotkę May, Harry’ego Osborna i jego ojca, Normana, a do tego cały garnitur superprzestępców: Electro, Rhino i Green Goblina. Ba, w tle pojawiają się nawet skrzydła Vulture’a i macki Doctora Octopusa, sugerujące, że kiedyś i tych dwóch panów możemy zobaczyć na wielkim ekranie. I pojawia się pytanie… czy to na pewno dobra droga? Już pierwszy „Amazing Spider-Man” miał problem z nadmiarem wątków i kompozycją filmu. Zaś w przypadku dwójki zapowiada się, że wszystkiego będzie jeszcze wiele więcej… Pytanie tylko, czy lepiej?
Nie jest to bynajmniej problem, który się tyczy tylko nadchodzącego nowego „Niesamowitego Człowieka Pająka”. Wystarczy wspomnieć „Iron Mana 2”, by sobie boleśnie przypomnieć, jak bardzo łatwo jest skopać świetnie zapowiadający się film nadmiarem wątków. Ba, nawet sami twórcy się tłumaczyli, że niejako poświęcili ten film na rzecz „Avengers”.
Właśnie, „Avengers” – to chyba klucz do tego problemu. Po sukcesie tego filmu chyba wszystkie wytwórnie zajmujące się kinem superbohaterskim uznały, że chcą mieć własną, epicką opowieść drużynową. Mam wrażenie, że już nie wystarczy, by Nolan nakręcił świetną trylogię o jednym tylko Batmanie. Teraz trzeba mieć albo film drużynowy, albo tak złożony, by nawet fani komiksów poczuli się przytłoczeni liczbą otwartych wątków. A przytłoczyć fana komiksów nie jest przecież łatwo.
Jako się rzekło, nie jest to problem tylko samego „Amazing Spider-Man”. Jeśli jesteście w miarę na bieżącą z newsami dotyczącymi drugiej części „Człowieka ze Stali”, wiecie pewnie, że Batman nie jest jedynym dodatkowym bohaterem, który się w tym filmie pokaże. Już teraz wiemy, że rola Wonder Woman jest obsadzona, nemezis może być Doomsday, zaś chwilę później pojawiły się jeszcze plotki o udziale Flasha w całej intrydze. W teoretycznie solowym filmie Supermana – przecież to nie jest (jeszcze) Justice League. I to wszystko na przestrzeni ilu filmów? Raptem dwóch.
Przypomnijmy, że nie od razu Avengers nakręcono. Zanim doszło do powstania sławnej drużyny Marvela, pojawiło się najpierw pięć innych filmów: „Iron Man”, „Hulk”, znów „Iron Man”, „Thor” i „Kapitan Ameryka”. Sony już przy okazji pierwszej części restartu serii o Spider-Manie wyraźnie zaakcentowało, że będzie chciało – a przynajmniej próbowało – iść w kierunku czegoś większego i to bardzo szybko. Zaś DC Comics wraz z Warner Bros. niby nic takiego nie sugerowało ani finałem trylogii Nolana, ani „Man of Steel”, by nagle wyskoczyć z obsadą rozrastającą się w tempie godnym granic wszechświata.
Zastanawiam się, z czego wynika taki pęd do tworzenia coraz bardziej złożonych filmów, płacąc za to jakością. Czy tak jest postrzegane nasze głosowanie portfelami? Skoro „Avengers” tak świetnie się sprzedało, to automatycznie trzeba dążyć w tym kierunku? Ostatnio przecież „Thor: Mroczny Świat” pokazał, że nadal chcemy też dobrych filmów solowych o superbohaterach. Ponownie zagłosowaliśmy portfelami, ale chyba sukces „Mścicieli” jest trudny do przyćmienia. Szczerze mówiąc, obawiam się tej tendencji. Kocham kino z gatunku superhero, ale nie wydaje mi się, by pęd do przepakowywania kolejnych obrazów wątkami i bohaterami bez sensownego, spinającego całość scenariusza miał komukolwiek dobrze posłużyć.
Pozostaje liczyć na to, że twórcy wiedzą, co robią, zaś do pisania skryptów i stania za kamerą są zatrudniane kompetentne osoby. Mam wielką nadzieję, że zarówno „Amazing Spider-Man 2”, jak i kontynuacja „Man of Steel”, będą udanymi produkcjami. Na naprawdę rewelacyjnego ścianołaza, trzymającego poziom pierwszego „Iron Mana”, czekam od lat i… mam nadzieję, że się w końcu doczekam.
no ale przecież jedyneczka spidermana raimiego była dobrym filmem, więc już jeden dobry film o parkerze był.
ten nowy harry osborne to chyba hołd dla złego parkera z trójeczki (a to z kolei jeden z najgorszych superbhoaterskich filmów w historii)
On dla mnie był raczej w kategorii „naprawdę OK”, a nie „spełnienie marzeń”. Poza tym, ostatnio próbowałem go obejrzeć – jak on się dramatycznie źle zestarzał… W szczególności, jeśli chodzi o efekty specjalne, a przecież rok 2002 to nie jest jakaś prehistoria. :]
Ostatnio obejrzałem ponownie wszystkie część poprzedniej spider serii. Podstawowymi problemami pierwszej odsłony są brak motywacji bohaterów Zielony Goblin nie ma celu w tym filmie i Spider Man jest mało aktywnym protagonistą. Również dialogi, są totalnie nierzeczywiste. Historia jest osadzona współcześnie, a jednak wszyscy zachowują się i mówią jakby żyli w latach sześćdziesiątych.
Wg. mnie to wtedy kino superhero zaczęło wchodzić w XXI wiek i raczej trzymali się bardziej komiksowego pierwowzoru.
Co do filmu to żałuje, że nie będzie William’a Dafoe jako Green Goblina (moja ulubiona kreacja z pierwszego pająka), jestem też ciekaw ja rozwiną pomysł z uniwersum pająka tzn. kogo wezmą jako głownych bohaterów filmów do spin-off’ów pajęczaka? Liczę na coś z Black Cat, klonami i Venomem.
I też się obawiam jak to wyjdzie z próbą dogonienia przez innych sukcesu Avengers.
Wpierw wyglądało tak, że DC pójdzie w stronę seriali tj. bohaterowie z seriali jak Green Arrow, Flash czy (jeśli dobrze pamiętam są prace nad serialową) Wonder Woman spotkają się w filmie.
Byłoby to coś świeższego, a tu jednak raczej pójdą bardzo podobną drogą co Avengers.
Nie wiem, czy chciałbym widzieć klony, ponieważ ten wątek łatwo popsuć, ale symbionty i Black Cat – zdecydowanie tak. :-]
Jeśli chodzi o stronę teoretyczną, to podoba mi się pomysł na wprowadzenie nowych bohaterów w serialach. W praktyce widzę tu jednak pewien problem – aktorstwo. Lubię Olliego z serialu i to coraz bardziej, ale on jest atletą, nie aktorem. Oczywiście, gdyby scenariusz był dobrze pod niego napisany, to można byłoby uniknąć obnażania jego braków. Nie zmienia to jednak faktu, iż widzę tu problem, o który łatwo się potknąć…
Szczerze, o serialach nie moge się jeszcze wypowiedzieć bo ich nie oglądałem (ale kiedyś nadejdzie ten dzień).
Mam nadzieję, że DC jakoś odróżni swoje filmowe uniwersum od konkurencji np. czymś mroczniejszym jak zapowiedziany serial Dark Justice League (jakoś tak nazywał się ten projekt z min. Constantine zbliżonym bardziej do tego z komiksu).
Ta seria nazywa się chyba „Justice League Dark” – ponoć fajna rzecz, jeden z moich znajomych czyta i chwali sobie. :]
A mnie tam się „Mściciele” nie podobali jakoś super bardzo :/ Póki co moim faworytem wciąż pozostaje „Iron Man”. Ale ten nowy „Pająk” też nie był taki najgorszy. Na pewno lepszy od tej wcześniejszej serii.
No nic, zobaczymy jak to się wszystko rozwinie. Trzeba być dobrej myśli i wierzyć, że ludzie odpowiedzialni za te filmy to prawdziwi fani tych historii a nie kasy fiskalne liczące tylko na zysk 🙂
Najlepsze jest to, że da się połączyć podejście kasy fiskalnej z robieniem filmów dla fanów – choćby wspomniany przez Ciebie pierwszy „Iron Man” jest tego dowodem (i dla mnie też oczywiście „Avengersi” ;-]).
Mam podobne obawy odnośnie uniwersum Pajęczaka i DC. O ile to pierwsze nie za bardzo mnie interesuje gdyż TASM był przeciętnym filmem i naprawdę dużym skokiem na kasę gdyż bardzo wiele elementów zżynał z trylogii Raimiego a to co wprowadził nowe nie powalała na kolana ( a ścieżka dźwiękowa i dialogi między Peterem a Gwen były tragiczne) o tyle chciałbym żeby DC/Warner zbudowała naprawdę fajne uniwersum. Marvel wygrał na tym polu swoją cierpliwością i sumiennością w dokładaniu kolejnych części układanki dzięki czemu „Avengers” byli spełnieniem marzeń wielu fanów na całym świecie.
P.S. Swoją drogą nie rozumiem zupełnie czemu ludzie popadają aż w takie skrajności w ocenie starej trylogii Spider-mana. Dla pierwszy film był całkiem dobry, drugi po prostu kapitalny a trzeci całkiem niezły. Rozumiem że jest to inny pająk niż ten jakiego znamy w komiksach ale czy Batman u Burtona czy Nolana to ten właśnie mściciel z komiksów? Też nie do końca a jednak widzowie ich pokochali. Dopóki filmowcy nie „gwałcą” postaci tak jak np. Mandaryna dopóty mogą eksperymentować 🙂
Też bym chciał, żeby DC zrobiło fajne uniwersum – jest tam wielki potencjał na świetne filmy. Na razie jednak błądzą w tym zakresie trochę w ciemności i strzelają sobie w kolano takimi filmami, jak „Green Lantern”, który tylko die-hard fan komiksów był chyba w stanie oglądać z jakąkolwiek dozą przyjemności…
A co do Twojego „post scriptum” – ja jestem z tych, którzy skrajnie nie lubią starej trylogii SM. :-] O ile uważam, że pierwszy film był naprawdę OK (choć strasznie źle się zestarzał…), o tyle już każdy kolejny był coraz gorszy. Takie dwa podstawowe, jak dla mnie, przykłady:
– Sceny z traceniem mocy w SM2. Dramat i niezrozumienie tematu. Parker tak bardzo nie chciał być Spider-Manem, że aż wzrok mu się pogorszył? Fatalne wytłumaczenie sytuacji i to sytuacji, która na tyle fajnych sposobów była przecież w komiksach pokazana…
– SM3 i tańczenie na krześle. I wiecznie płaczący Maguire. I skopany Venom… Za każdym razem ronię łzę, kiedy piszę o tym filmie… :[
Eh…
1. Fakt faktem. W ASP2 już jest za dużo wątków. Czuję powtórkę z trójki. Po co w ogóle wciskają tam goblina? Rhino jako wstępniak na pare minut i Electro jako nemezis spokojnie udźwignęli film. Już nie mówiąc że 3 raz nie potrafią dobrze oddać stroju Goblina. Chcecie Goblina? Proszę, oto opis! Zdeformowana demoniczna twarz, od połączenia serum Connorsa z DNA różnych zwierząt. Dodatkowo może być na to jakiś tam zaawansowany technicznie strój, a na to jeszcze jakieś porozrywane łachmany z kapturem. I co? Jest Goblin, jest strasznie, i „Nolanowsko”. Ta-daa.
2. O MoS 2 to nawet nie wspominaj. To wygląda tak, jakby po sukcesie Avengers DC na chybcika zaczęło w trakcie kręcenia przerabiać film o gacku i supku na pełnoprawne Justice League. Oj, czuję że się na tym wywiną nieźle, zwłaszcza, że nie mają zaufania do solowych filmów postaci poza dwórką harcerzy. Marvel jednak robi to lepiej.
A „Avengers” mimo że fabularnie nie był filmem marzeń, to jako odmóżdzacz się udał (chodzi mi o kino nie wymagające przesadnej uwagi, a nie robiące z widza idiotę – to jest różnica) No i jednak można zrobić film o wielu postaciach, i każdej poświęcić czas. Trzeba to tylko dopracować.
W nowej wersji Goblina powala mnie jak na razie fryzura w stylu Final Fantasy czy czegoś w tym stylu. Ja wiem, detal, ale… jakoś tak bolą mnie niektóre pomysły, które wydają się wyssane z kosmosu. Albo ten pad do jakiegoś SNES-a przyspawany do głowy Electro.
Ad.2. Yup.
A co do sukcesu „Avengers” – wg mnie jednak to ugruntowywanie każdej postaci w oddzielnym filmie to był klucz do sukcesu. W samym już filmie „Avengers” de facto nie było żadnej nowej postaci, nawet wszystkie drugoplanowe się znało. Nie było trzeba np. tłumaczyć kim jest dr Selvig i dlaczego jest kumaty – widz to już wiedział. Dlatego można było z tego zrobić film o grupie kilku bohaterów, a nie film o kilu bohaterach – to też różnica.
W tym wypadku zadziałał syndrom „Avengers” i wspólnego uniwersum Marvela. Marvelowi świetnie to wychodzi, mimo wpadek, bo mają świetnych ludzi w to zaangażowanych. Nie dziwota, że reszta też chce ich skopiować. Problem jest w tym, że nie każdy jest tak zdolny by to dobrze zrobić. Do tego uniwersum Marvela wydaje mi się trochę łatwiejsze w ekranizowaniu. Jest tam więcej humoru, postaci, te ziemskie, są bardziej przyziemne ( o ile można tak powiedzieć o superbohaterach). To ugruntowanie bohaterów Marvela sprawia, że trochę łatwiej się z nimi identyfikować. Trudno identyfikować się z obcym z planety Krypton, albo międzygwiezdnym policjantem. DC ma trochę zbyt odjechany charakter. Do tego jednocześnie DC zawsze wydawało mi się poważniejsze. Poruszało dojrzalsze problemy.
Co się tyczy wprowadzania dużej ilości bohaterów i wątków, już raz to widzieliśmy w Spider-manie 3 Sama Raimiego. Studio naciskało na reżysera by wprowadziło postaci, które były zbędne i wszyscy wiemy jak to się skończyło. Żeby zrobić film drużynowy, moim zdaniem trzeba najpierw stworzyć jakieś podstawy. Dokładnie tak jak zrobił to Marvel. Dlatego na wieść o wprowadzeniu Batmana w sequelu „Man of Steel” włosy zjeżyły mi się na głowie. To miała być druga część Supermana, a nie Justice League. Teraz się okazuję, że bardziej prawdopodobnym tytułem będzie ten drugi. Nie wyobrażam sobie żeby nagle w filmie pojawili się Flash, Wonder Woman i nie wiadomo kto jeszcze bez solidnego wprowadzenia. Chyba, że sam film będzie trwał 6 godzin i podzielony na segmenty wprowadzające bohaterów, a na koniec segment drużynowy 😀 Wprowadzenie takiej ilości postaci rozciąga film, a widz nie wie na kim ma się tak naprawdę skupić. A tu jeszcze elektryzują mnie wiadomościami, że Lex Luthor może być Afro-Amerykaninem! Bardzo się obawiam co z tego wyjdzie… Choć nie zmienia to faktu, że kibicuję żeby im to wyszło. Choć to będzie wymagało cudu…
O, były naciski na Raimiego w przypadku SM3, żeby wprowadził więcej postaci? Nie wiedziałem, ciekawe. To trochę jak zrezygnowanie z Burtona na rzecz bezpieczniejszych filmów Schumachera, która to decyzja ostatecznie doprowadziła do powstania abominacji znanej jako „Batman&Robin”…
I tak, czytając komiksy też mam często takie wrażenie, że DC – paradoksalnie – mimo często poważniejszych tematów jest bardziej takie kosmicznie odjechane. Jak się otwiera losowy zeszyt JLA to na ogół jest jakaś przerysowana walka z mega kolorowymi kosmitami. Mi takie klimaty nie za bardzo podchodzą. Dlatego właśnie lubię Batmana z tej stajni czytać.
Tak, Sony wciskało na siłę Raimiemu do filmu Venoma i Sandmana. Po „sukcesie” Spider-mana 3 Raimi stwierdził, że 4 część powinna być najlepszym filmem z czterech. Ale prace nad scenariuszem zajęły mu zbyt długo i zrezygnował, a reboot studio i tak już już miało w planach. Ciekawostka: Anne Hathaway miała zagrać w czwórce Black Cat 🙂
Anne Hathaway jako Black Cat… cholera, chciałbym to zobaczyć. Uwielbiam ją, uważam, że świetnie poradziła sobie z rolą Catwoman, a Black Cat… cóż, też jest super i ma potencjał na bardzo fajny, filmowy strój (choć Catwoman z New52 też ma super strój).
Czuję ze Raimi tak powiedział bo zobaczył ją w TDKR, a ludziom wcisnął że widział ją jako Black Cat od początku 🙂
Haha, w sumie mogła być i taka kolejność. :-]
Raimi powiedział, że chciał ją jako Black Cat, a teraz wypuścili concept-art jak miała wyglądać. Przy okazji wypuszczono kilka wersji Green Goblina, w którego wcielał się Willem Dafoe http://www.flickeringmyth.com/2013/10/unused-concept-art-for-black-cat-and.html
Koncept Black Cat taki… po linii najmniejszego oporu, niestety. Rozbawił mnie niby-Goblin latający na tarczy Kapitana, ale za to dwa ostatnie obrazki naprawdę przyzwoite. :-] Dzięki za ciekawy link!
„Do tego uniwersum Marvela wydaje mi się trochę łatwiejsze w
ekranizowaniu. Jest tam więcej humoru, postaci, te ziemskie, są bardziej
przyziemne”
Jak ktoś kiedyś fajnie powiedział ” W DC mamy superbohaterów, którzy okazują się również ludźmi. W Marvelu mamy ludzi, którym zdarzyło się zostać superbohaterami.”
I muszę się z tym zgodzic – da się zrobic komiks o samym Batmanie, czy Supermanie, bez kadru nawet z Waynem czy Kentem. U Spidermana to nie przejdzie – Parker to nierozerwalna część tej postaci.
Świetnie powiedziane a propos Marvela/DC, muszę sobie zapamiętać. :]
Co do Parkera – i tu właśnie jest pies pogrzebany, jeśli chodzi o to, że teraz Doc Ock jest Pająkiem. To po prostu nie gra. Pierwszy raz czytam komiks, w którym kibicuję wszystkim, tylko nie głównemu bohaterowie.
TASM zdecydowanie bardziej mi się podobał od Spider-Manów Raimiego, które były nudne i przesłodzone.
Peter Parker u Raimiego przez prawie trzy filmy to ofiara losu a kiedy zaczyna się rozwijać i staje się pewny siebie, to stopniowo idzie to w złym kierunku.
Ciocia May mówi mu jak być dobrym superbohaterem :).
Peter traci też moce, więc idzie do lekarza i zwierza mu się ze snów przyjaciela.
(W serialu animowanym utrata mocy przez Petera była związana z chorobą mutacyjną).
Peter prawie w ogóle nie interesuje się przeciwnikami za to przez 80% filmów interesuje się MJ i innymi pierdołami.
Tobey Maguire, grał bardzo słabo, Andrew Garfield wypada o wiele lepiej i to nie tylko w Spider-Manach (Social Network czy Wielki Gatsby).
Willem Defoe może i by się sprawdził gdyby twórcy nie robili z Normana Osborna takiej ofiary losu, Sprzedają jego firmę za jego plecami, jakiś doktorek mówi za niego z wojskowymi i prawie decyduje o polityce firmy a Osborn stoi obok i nic jak jakiś cieć.
Gdzie się podział twardy N. Osborn rekin biznesu w stylu komiksów (zwłaszcza Ultimate) czy serialu animowanego?
Jako Goblin trochę lepiej, niestety później jest propozycja współpracy a mając uśpionego Spider-Mana Goblin nawet nie zdjął mu maski, po co sobie ułatwiać :),
Później atakuje ciocie May i każe się jej modlić :).
No i na koniec twistt z którego wynika że tylko SM i lokaj znali prawdziwą przyczynę zgonu Normana :).
Otto Octavius podobnie jak Norman Osborn, tyle że kontrolowany przez mechaniczne macki i na końcu „Macki macie się mnie słuchać” 🙂
Podobnie było w przypadku Harry’ego czy Venoma.
JJJ który jako jedyny przypomina tego z komiksów.
No i biedna porywana w finałach MJ.
W SM4 miała podobno być Felicja jako Vulturess oraz Peter który traci prace i ląduje na ulicy :).
„Peter traci też moce, więc idzie do lekarza i zwierza mu się ze snów przyjaciela.”
To jest dla mnie jeden z najgorszych motywów w całej serii Raimiego… Peter, który tak bardzo nie chce być Spider-Manem, że traci moce i zaczyna nosić okulary…
„JJJ który jako jedyny przypomina tego z komiksów.”
Strasznie żałuję, że JK Simmons nie pojawi się w tej roli już… To było absolutnie genialne odwzorowanie JJJ i jedna z najmocniejszych część całej serii. :]
Koza, ale jaki wiekszy film sony by moglo zrobic, skoro nie ma az tak wiele superbohaterow? (ff4, spider, daredevil)?
A to jest dobre pytanie. Mam trochę wrażenie, że chcą wszystko okręcić wokół Spider-Mana, dlatego wrzucają aż tylu przeciwników na raz. Poza nim, chyba zostają im właśnie tylko te postaci, które wymieniłeś. A kolejnych Disney/Marvel raczej nie odsprzeda…
Daredevila już nie mają. Marvel ma go z powrotem 🙂
A właśnie! Co z Avengers AMH i Young Justice?
Wziąłem się za oglądanie drugiego sezonu YJ i… utknąłem na pierwszym odcinku, jak na razie. Popchnęli akcję o 5 lat do przodu, pierwszy odcinek mnie jakoś nie chwycił za serce i jakoś tak jeszcze nie wróciłem, kilka innych rzeczy mi w między czasie wskoczyło.
A z AHM – obejrzałem pierwsze 3 odcinki i… w sumie podobna sytuacja.
Tekst o nich chcę zaś napisać, kiedy już obejrzę całość, skoro te seriale nie są już kontynuowane. :]
A FF jeszcze mają? Chyba się mówi o jakimś „ribucie”, nie?
Swoją drogą, a Blade?
Niestety, prawa do FF pozostały u Sony, i należy się spodziewać kolejnej abominacji.
Szczerze mówiąc, ja jakoś tak strasznie źle pierwszego filmu z FF nie wspominam. Zdecydowanie nie był dobry, ale czy był aż taką abominacją? Chyba bym tak nie powiedział. Może to jednak dlatego, że nie jestem fanem FF i jakość filmów z ich udziałem jest mi mocno obojętna. :]