Tomasz Kozioł (Pop)kultura osobista

CategoryKomiksy

Civil War – Rzecz o eventach, crossoverach, amerykańskiej logice komiksowej i komiksach w ogóle

C

Tak jak obiecałem, przyszła pora, by napisać w końcu o tym, czego chyba nigdy nie zrozumiem w amerykańskich komiksach i do czego nigdy nie będę miał tak naprawdę siły. Temat ten został już lekko tknięty przy okazji serii „Spider-Island”, która zresztą skutecznie mnie zniechęciła do współczesnego tasiemca o Spider-Manie. „Civil War” to jednak zupełnie inna klasa. To fabularny moloch, który dla mnie był praktycznie nieprzyswajalny, a – z tego co się orientuję – dla wielu fanów Marvela był po prostu trudny do zaakceptowania. Mogę też dodać, że w trakcie pisania tego tekstu, wyszło mi poniekąd przez przypadek takie rozliczenie mojej dotychczasowej przygody z amerykańskimi powieściami obrazkowymi o superbohaterach.

To, co najbardziej lubię w komiksach, to dobre, zamknięte historie, które można czytać bez skakania po siedemnastu różnych seriach. I właśnie taka formuła skończyła się na jakiś czas w przypadku Iron Mana dokładnie na „Execute Program”, o którym ostatnio pisałem. Omawiany wątek fabularny był rozbiegówką do wielkiego – tak zwanego – „eventu”*, jakim jest „Civil War”. Rzecz rozchodziła się o to, że część superbohaterów, pod wodzą Tony’ego Starka zresztą, uważała, że ludzie o nadprzyrodzonych mocach powinni być rejestrowani przez rząd. Chcieli stworzyć taki Urząd Stanu Superbohaterskiego. Oczywiście, nie wszystkim się to spodobało. Rzecz jasna, to drugie stronnictwo też się zorganizowało, tylko że pod wodzą Kapitana Ameryki, i zeszło do podziemia. Właśnie tak się zaczęła superbohaterska wojna domowa. (więcej…)

Iron Man: Execute Program – Świetna kontynuacja genialnego Extremis

I

Cykl „Extremis” będący częścią „Iron Man vol. 4” pokazał mi, że nawet tasiemiec może porywać fabułą i zachwycać dopracowanymi rysunkami. Byłem ciekawy, czy wątek rozpoczynający się zaraz po nim będzie choć w połowie tak dobry, czy może jednak znacznie bardziej przybliży się do tego, co znam chociażby z cyklicznych przygód Spider-Mana. Jak się okazało, „Execute Program” może nie podnosił poprzeczki, ale też nie oddalał się za bardzo od jej wysokiego poziomu.

Tym razem za historię odpowiedzialny jest duet Daniela i Charlesa Knaufów, zaś rysunki w obroty wzięli Patrick Zircher oraz Scott Hanna. Historia rozpoczyna się niedługo po zakończeniu wydarzeń znanych z „Extremis”. Tony Stark jest już praktycznie jednością nie tylko ze swoim pancerzem, ale też ze wszystkimi innymi swoimi wynalazkami – chociażby siecią satelitów. Pozwala mu to między innymi na równoczesne prowadzenie spotkania rady nadzorczej oraz prowadzenie walki na trzech frontach. Niestety, w międzyczasie na światło dzienne zaczęły wychodzić dowody, świadczące o tym, że „po godzinach” Iron Man zajmował się polowaniem na terrorystów, odpowiedzialnych za śmierć jego przyjaciela. Problem w tym, że równocześnie Tony Stark zaczął cierpieć na zaniki pamięci… (więcej…)

Iron Man: Extremis – Pokochałem na nowo człowieka z żelaza

I

O ile od początku jestem wielkim fanem filmów z Iron Manem, o tyle nigdy nie miałem okazji go lepiej poznać od stricte komiksowej strony. Na dobrą sprawę, widziałem go tylko podczas gościnnych występów u Spider-Mana, na przykład w serii „Carnage”. Postanowiłem to zmienić i pogrzebałem trochę w internecie, żeby dowiedzieć się, od czego warto zacząć. Padło na „Extremis”. I zdecydowanie nie żałuję.

Muszę tu zaznaczyć jedną rzecz. „Extremis” nie jest wydawnictwem typu „limited series”, czyli zamkniętą historią opowiedzianą na przestrzeni kilku zeszytów, tak jak na przykład wspomniany wyżej „Carnage” czy „Spider Man: Reign”. Ten wątek fabularny jest „po prostu” częścią „tasiemcowego” Iron Mana, wydawanego regularnie przez Marvela. Czemu uważam ten fakt za ciekawy? Ponieważ z mojego doświadczenia wynika, że na ogół scenariusze tasiemców bardzo odstają poziomem od „limited series”. Chociażby dlatego, że – jak to tasiemce – muszą się ciągnąć w nieskończoność. A tu taka niespodzianka, „Extremis”. Podobną niespodzianką zresztą był dla mnie „Spider-Man: Torment”, który w rzeczywistości był wydany w ramach tasiemca „Peter Parker: Spider-Man”. (więcej…)

Carnage U.S.A. – Lekkie acz widoczne zejście ze ścieżki perfekcji

C

„Venom/Carnage” oraz „Carnage” to jedne z moich ulubionych komiksów z udziałem Spider-Mana, nawet mimo faktu, że pierwsza z wymienionych serii nie traktowała bezpośrednio o nim. Świetnie napisane scenariusze Zeba Wellsa z cudowną oprawą wizualną autorstwa Claytona Craina wciągały mnie od pierwszej strony i nie puszczały, dopóki nie dobrnąłem do okładki ostatniego z zeszytów. Szczerze mówiąc, myślałem, że z „Carnage U.S.A.” będzie identycznie – ci sami autorzy, sprawdzona galeria postaci, czego chcieć więcej? Niestety, identycznie nie było. Było i owszem – bardzo dobrze. Ale w stosunku do kontynuacji serii „Carnage” miałem jednak nadzieję na nadużywanie epitetu „genialnie”, a to mi chyba jednak nie grozi… (więcej…)

Biały Orzeł #03 – Orzeł wylądował

B

Przy okazji pisania o poprzednich dwóch numerach „Białego Orła” wspominałem, że komiks braci Kmiołków będzie łatwiej jakkolwiek ocenić, gdy – na przykład – zakończy się pierwszy wątek fabularny czy też będziemy mieli okazję przeczytać z pięć zeszytów. Albo jedno i drugie. Stanęło na pierwszej z opcji, czyli mamy już za sobą pierwszy zamknięty wątek – „Pierwszy lot”. I jak wrażenia? Świetne!

Przyznaję, że tak jak pierwszym numerem byłem po prostu zachwycony, tak podczas lektury drugiego wkradły się do mojego serca pewne obawy. Nic nie poradzę, jestem wyczulony na postacie dziecięce i ich udział czy to w filmach, książkach, czy też właśnie w komiksach. Na szczęście, po skończeniu lektury „BO#3” znów czuję się uspokojony. Ba, w moim odczuciu to chyba najbardziej udany zeszyt ze wszystkich trzech. (więcej…)

Iron Man Anime – Tony Stark w Kraju Kwitnącej Wiśni

I

Gdy dowiedziałem się, że dzięki współpracy amerykańsko-japońskiej powstał tak ekstrawagancki twór, jak anime o superbohaterze z Kraju Skwierczącego Burgera, uznałem, że muszę się do niego dobrać. Byłem ciekawy, co może wyjść z połączenia dwóch tak odmiennych stylów – amerykańskiej prostoty i japońskiego zamiłowania do złożonych fabuł i rozbudowanych relacji między postaciami. Trzeba przyznać, że „Iron Man Anime” dał mi niezły ogląd na tę sprawę.

Przed seansem wiedziałem tyle, że Tony Stark trafił na dłuższy czas do Japonii, która będzie głównym i jedynym miejscem akcji na cały czas trwania 12-odcinkowego serialu. Już ta informacja wzbudziła moje podejrzenia, gdyż byłem ciekawy, czym owa podróż będzie umotywowana. Jak się okazało, twórcy wybrnęli z pomysłu nie tylko sprytnie, ale też wiarygodnie. Anime bazuje w dużej mierze na tym, co mieliśmy okazję widzieć w filmach aktorskich. Tony Stark dalej walczy z negatywnym wizerunkiem swojej firmy, trzymając się darmowej, bezpiecznej energii. Tym razem postanowił postawić nowy reaktor łukowy, właśnie na japońskich wyspach. Owe cacko miałoby zasilić w energię nie tylko ojczyznę naszych skośnookich braci i sióstr, ale też spory kawałek reszty świata. Oczywiście, darmowa energia nie jest wizją ciekawą dla wszystkich. Poza tym, zamieszanie związane z reaktorem łukowym może być dobrą okazją na podprowadzenie odrobiny technologii Tony’ego Starka – na przykład kopii pancerza bojowego. Od pierwszego odcinka nasz ulubiony playboy musi się mierzyć nie tylko z zaawansowanymi technologicznie przeciwnikami, ale też z japońską opinią publiczną, która wcale nie jest mu przychylna. (więcej…)

Jake Collins – Komiksowy Planet Terror

J

Po raz pierwszy miałem okazję czytać komiks, za który wzięło się wielu artystów na raz. Byłem ciekawy, jaki będzie efekt takiego zabiegu – szczerze mówiąc, obawiałem się, że pogubię się w zmieniających się szybko konwencjach graficznych. Jak się jednak okazało, z takim problemem jednak się nie zetknąłem. Miałem za to okazję pooglądać pracę wielu zdolnych ludzi.

Historia w „Jake’u Collinsie” jest mniej więcej tak prosta, jak prosta jest w filmach o zombie przejmujących kontrolę nad światem. Po skończonej lekturze nasunęły mi się skojarzenia z „Planet Terror”, „Martwym złem” łamanym na „Armię ciemności” oraz jedną książką Mastertona, „Krew Manitou”, którą miałem akurat okazję czytać. Jak się później dowiedziałem z lektury strony twórców, faktycznie „Armia ciemności” była jedną z inspiracji – przynajmniej z tym trafiłem. (więcej…)

The Dark Knight (#01-08) – To nie jest kolejny scenariusz od Nolana…

T

…niestety. Tak, lubię nolanowską wizję Batmana. Owszem, można się do paru rzeczy przyczepić, ale i tak coraz bardziej się nakręcam na to, co nasz czeka w kinie w lipcu. Piszę zaś o tym, żebyście przez przypadek nie pomylili serii wydawanej w ramach „New 52” oraz wspominanych filmów – to dwie odrębne rzeczy. Niestety, nie różnią się tylko scenariuszem, ale też jego jakością. Do tego stopnia, że gdy skończyłem czytać siódmy zeszyt, nie zauważyłem, że wątek fabularny już się w sumie skończył, a miesiąc później zaczął się już inny…

Fabuła pierwszych siedmiu zeszytów „The Dark Knight”, autorstwa Paula Jenkinsa i Davida Fincha, rozkręca się w taki sposób, że gdy dotarłem do jej finału, nie miałem pojęcia, że „to już”. Po raz kolejny, największa na świecie klatka na superzłoczyńców okazała się wadliwa – fala osób stabilnych emocjonalnie, tylko że inaczej, wylała się ponownie ze szpitalu Arkham prosto na ulice Gotham. Niestety, tym razem większość z nich zdaje się być pod wpływem jakiejś nowej toksyny, która znacząco zwiększa ich siłę fizyczną, ale pozbawia strachu i wyobraźni. Liczba rozbojów i masakr sięga tak astronomicznego pułapu, że Batman przestaje powoli wiązać koniec z końcem i część spraw po prostu mu umyka – jak choćby okazanie wsparcia komisarzowi Gordonowi, gdy ten tego najbardziej potrzebuje. (więcej…)

Konstrukt (#01-04) – Intrygujący komiks, po prostu

K

Przyznaję, że moje dosyć świeże zainteresowanie polskimi komiksami bardzo szybko rzuciło mnie na głęboką wodę. Po łatwym do przyswojenia „Białym Orle”, który zresztą oscylował bardzo blisko wokół klimatów, które znam całkiem przyzwoicie, przyszła pora na opowieść obrazkową, którą przetrawić i przyswoić jest już zdecydowanie trudniej. Co nie zmienia faktu, że po skończonej lekturze pierwszych czterech zeszytów „Konstruktu” autorstwa Jakuba Kijuca czuję się zaintrygowany.

Przez większość czasu będziemy towarzyszyli Erykowi Horowitzowi, genialnemu matematykowi i fizykowi, który, jak się zdaje, swoje niesamowite umiejętności przypłacił po części stabilnością psychiczną. Dla przykładu, regularnie ma wrażenie, że jego żona jest robotem. Oczywiście, nie jest to nic, z czym nie uporałyby się odpowiednie tabletki – na radzenie sobie z halucynacjami wymyślono już sporo sposobów. Ale może te rzekome halucynacje wcale nie są halucynacjami? A psychiatra jest kimś zgoła innymi, niż mogłoby się początkowo wydawać? Jedno jest pewne, wokół Eryka dzieje się znacznie więcej dziwnych rzeczy, niż on sam jest w stanie objąć umysłem. (więcej…)

Avengers – Komiksowe spełnienie marzeń

A

„Avengers” to film, na który – z jednej strony – czekałem, jak na zbawienie, a z drugiej: obawiałem się go niczym średnio sprawnego kierowcy TIR-a na trasie Warszawa-Białystok. Z jednej strony był potencjał na najbardziej epicką ekranizację komiksu w historii ludzkości. Z drugiej, istniało ryzyko, że twórcy zrobią kilka niezgrabnych manewrów niczym w drugiej odsłonie „Iron Mana” i wyjdą z widzem na czołówkę, kompletnie wprasowując go w asfalt. Szczęśliwie dla mnie, dla Was, ale i, jak mi się zdaje, dla spokoju sumienia owych twórców również – skończyło się na pierwszej z możliwości. Dostaliśmy najbardziej epicką ekranizację komiksu w historii ludzkości.
Siła tego filmu nie tkwi w samej fabule, gdyż ta jest prosta. Nasza piękna, spowita smogiem planeta staje w obliczu zagłady. O ziemski tron postanowił się ubiegać Loki, brat Thora, wygnany niedoszły władca mitycznej krainy Asgardu. A że nikt go swym władcą widzieć nie chce, Loki postanawia wszystko utopić, rzecz jasna, we krwi. Niestety, wspierany jest przez obcą rasę, która z kolei jest zainteresowana zdobyciem Tesseraktu, potężnego artefaktu, umożliwiającego łatwą podróż międzygwiezdną i zapewniającego niemalże nieskończone źródło energii. Z takimi siłami nikt nie jest w stanie się zmierzyć w pojedynkę. Jedyną nadzieją ludzkości jest zebranie w jednym miejscu wszystkich najpotężniejszych indywidualistów. Jest z nimi tylko jeden problem. Są indywidualistami. (więcej…)

Tomasz Kozioł (Pop)kultura osobista

Tu mnie znajdziesz:

Najświeższe teksty

Najnowsze komentarze