Tomasz Kozioł

(Pop)kultura osobista

Najświeższe teksty

Niezależny Blog Graczy – koniec projektu

N
Niestety, kilka dni temu – pół roku po odpaleniu – musiałem zamknąć projekt Niezależnego Blogu Graczy. Głównym powodem były napotkane ostatnio problemy techniczne, w których szczegóły chyba nie ma potrzeby się w tej chwili zagłębiać. Istotą tego wpisu jest to, że nie chciałem, by NBG tak po prostu, bez słowa, znikało z Internetu.
Bardzo dziękuję wszystkim, którzy się w projekt zaangażowali i poświęcili swój czas. Mam nadzieję, że się dobrze bawiliście i że jeszcze się spotkamy przy piwie albo w innej redakcji! :]

StarCraft: Liberty’s Crusade, Jeff Grubb – wrażenia z lektury („Krucjata Liberty’ego”)

S

Byłem ciekaw, czy wszystkie książki osadzone w uniwersum StarCrafta będą przypominały skrypt napisany na podstawie rozegrania fragmentu kampanii w grze. „Liberty’s Crusade” – tudzież „Krucjata Liberty’ego”, akurat ta książka została u nas wydana – pokazuje, że… i tak, i nie.

Czemu? Otóż, fragmenty, w których Jeff Grubb mógł popuścić wodzy wyobraźni – stworzyć własnych bohaterów i nowe sytuacje – wypadły naprawdę ciekawie. Postać Michaela Liberty’ego jest naprawdę barwna i niezwykle łatwo przyszło mi utożsamienie się z nią, odniesienie się do niej. O dziwo, Grubb wybrnął również obronną ręką z wyzwania zarysowania sylwetki Jima Raynora, który jest przecież głównym bohaterem serii. Najgorzej wypadły fragmenty, które musiały stricte trzymać się wydarzeń z pierwszej kampanii podstawowej wersji StarCrafta. Akcja książki zaczyna się chwilę przed inwazją Zergów na Mar Sarę a kończy… no właśnie, i tu mam dylemat. Jeśli ktoś nie grał, a i tak jest zainteresowany całkiem przyzwoitym czytadłem S-F, dostałby właśnie gigantycznego spoilera. Zróbmy więc tak – akcja „Liberty’s Crusade” kończy się na chwilę przed finałem wspomnianej pierwszej kampanii znanej z gry. (więcej…)

Wspomnienia z Hawajów #05: „Turystycznie po raz pierwszy”

W

Wspomnienie #11: „Ka! Me! Ha! Me! HA!!!”

Przypuszczam, że niejedna z osób w moim wieku (plus/minus kilka lat) wychowało się na serii anime Dragon Ball. Wtedy co prawda nie nazywaliśmy tego fachowo „anime” tylko po prostu „bajką”. Grunt, że najpotężniejszym atakiem głównego bohatera – Goku, czy jak woleli polscy tłumacze: Songo – było właśnie sławne, wręcz kultowe „Kamehameha!”. Wiecie czego się dowiedziałem jeszcze przed wyjazdem na Hawaje? Że Kamehamehowie byli lokalnym rodem królewskim!

Tak! Akira Toriyama zapożyczył ponoć nazwę dla owej techniki właśnie od hawajskich możnowładców. Zresztą, ciężko chyba tu zbieg okoliczności, nie sądzicie? (więcej…)

Jedz, módl się, kochaj – Jedz, módl się, koś kasę

J

„Jedz, módl się, kochaj” jest chyba jedną z najlepszych decyzji inwestycyjnych, o jakich słyszałem. Wydawca książek Elizabeth Gilbert zaryzykował i opłacił jej rok ekspensywnych i ekstrawaganckich wojaży po świecie w zamian za prawa do wydania jej książki. Książki, którą była zobowiązana napisać po powrocie. Dla wydawcy – jak i autorki – był to strzał w dziesiątkę. Książka została przetłumaczona na, bodaj, kilkadziesiąt języków, a teraz doczekała się nawet ekranizacji. Przyznaję się, że z tekstem nie miałem styczności, ale jak poinformowało mnie wiele osób – na pewno nie był materiałem na film. Po seansie mogę powiedzieć jedno – owi sceptycy mieli rację. (więcej…)

Wspomnienia z Hawajów #04: „Militarnie”

W

Wspomnienie #09: „Amerykańsko-japońskie Pearl Harbor”

Tak się złożyło, że miałem okazję odwiedzić Pearl Harbor. Samo miejsce nie jest szczególnie imponujące na pierwszy rzut oka – plenerowe pokazy filmów dokumentalnych, małe muzeum, kilka sklepów z pamiątkami. Zdecydowanie ciekawsza jest możliwość zwiedzenia czy to łodzi podwodnej, czy też pancernika (brata bliźniaka zatopionej podczas ataku USS Arizony). Jest też monument postawiony niejako na wodzie – dokładnie nad wrakiem rzeczonej Arizony, która nigdy nie została wydobyta z zatoki i stała się grobowcem dla poległych wraz z nią marynarzy.

Mnie najbardziej zaciekawiła jedna rzecz czy raczej: jedno pytanie. Na które pewnie nigdy nie znajdę odpowiedzi. Otóż, Hawaje są równie chętnie odwiedzane przez Amerykanów, jak i przez Japończyków (bardzo podobny dystans dla jednych i dla drugich, wbrew pozorom). Pearl Harbor dla tych pierwszych jest symbolem bodaj największej porażki z czasów II Wojny Światowej. A dla tych drugich? Pomnik stworzony z wyciągniętej z wody kotwicy pancernika Arizona jest dla nich chyba symbolem niebywałego sukcesu militarnego, którego już podczas tamtej wojny nie powtórzyli… Bardzo mnie ciekawi, o czym myślą, gdy odwiedzają muzea w Pearl Harbor… „Ale daliśmy im popalić”? (więcej…)

Wspomnienia z Hawajów #03: „Motoryzacyjnie”

W

Wspomnienie #06: „Sześć pasów w jedną stronę!”

W końcu zobaczyłem legendarne amerykańskie autostrady… Sześć pasów w jedną stronę! I to nie dlatego, że dwie jezdnie – po trzy pasy każda – na chwilę się połączyły. To po prostu było sześć pasów w jedną stronę… Jednak nie to jest najciekawsze. Cała szerokość owej drogi przez dużą część dnia jest zastawiona samochodami, zakorkowana!

Nie myślałem, że tak gigantyczna autostrada może mieć problem z obsłużeniem jakiegokolwiek ruchu. Jak się jednak okazało, ludzie pracujący w Waikiki po suchej stronie wyspy, na ogół mieszkają po stronie deszczowej, co daje ok. 80 mil podróży dziennie. Autostrada jest szeroka, owszem, ale dookoła wyspy jest tylko jedna (i wcale nie ma przez cały czas sześciu pasów, tylko znacznie mnie). Jest jeszcze jedna, prowadząca w poprzek masywu górskiego, umożliwiająca znacznie szybsze dotarcie do przeciwległego krańca Oahu. Trzeba też przyznać, że jest niezwykle malownicza.
(więcej…)

Wspomnienia z Hawajów #02: „Kulinarnie”

W

Wspomnienie #03 „Pół bochenka chleba proszę…”

Podobna prośba kilka razy spotkała się z naprawdę zaskoczonym spojrzeniem sprzedawców. Podczas krótkiego pobytu w Chicago próbowałem w kilku miejscach – „spożywczakach” w Downtown – zakupić parę bułek, ser i szynkę, żeby zrobić sobie kanapki na poranny lot do Honolulu (amerykańskie linie lotnicze nawet przy najdłuższych międzystanowych lotach nie oferują poczęstunku; wszystko, poza napojami bezalkoholowymi, jest płatne, a i to wyłącznie kartą).

Jak się okazało, kupienie chleba w centrum Chicago jest po prostu niemożliwe! A przynajmniej nie było możliwe w żadnym z pięciu sklepów „spożywczych”, do których trafiłem. Były za to Skittelsy, Cola, chipsy i cała gama muffinów. Wizyty w podobnych marketach były jedną z przyczyn, dla których przestałem aż tak bardzo dziwić się otyłością mieszkańców USA. (więcej…)

Wspomnienia z Hawajów #01: „Ogólnie”

W

Tak mi się jakoś w życiu poszczęściło, że już w wieku 22 lat miałem możliwość odwiedzenia Hawajów. Nie wynikało to z faktu, że sypiam na złotym posłaniu, a z tego, iż „po prostu” miałem szczęście wygrać konkurs, którego twórcy postanowili spełnić jakieś moje marzenie. Owym marzeniem było wylądowanie na wschodnim wybrzeżu Stanów, zakupienie Forda Mustanga i przejechanie nim całego Route 66. Oczywiście, z obowiązkowym skokiem w bok na wysokości Texasu – nie można w takiej sytuacji nie zjeść prawdziwego steku z prawdziwej, teksańskiej krowy. Jednak budżet konkursu na podobny wyjazd był po prostu zbyt mały – bez problemu jednak starczyło na wysłanie mnie tam, gdzie różnica czasowa względem Polski wynosi już 12 pełnych godzin. Tak oto wylądowałem na Hawajach, w Stanie Aloha. (więcej…)

Społeczeństwo Internetu, Ryszard Tadeusiewicz – wrażenia z lektury

S

Przygotowując się się do obrony pracy dyplomowej, wziąłem się – na wszelki wypadek – za lekturę „Społeczeństwa Internetu”. Powiem wprost, jeśli czytaliście Castellsa, Wallace i Jenkinsa, to Tadeusiewicza możecie spokojnie sobie odpuścić. Czemu?

„Społeczność Internetu” łączy w sobie kwestie poruszane na łamach „Psychologii Internetu” P. Wallace, „Galaktyki Internetu” M. Castellsa i „Kultury konwergencji” H. Jenkinsa. Może to być ciekawa lektura dla osoby, która dopiero rozpoczyna swoją przygodę z literaturą fachową na temat Internetu. Wszystkie trzy zakresy tematyczne są jednak, siłą rzeczy, potraktowane znacznie mniej szczegółowo niż u wymienionych przed chwilą autorów.

Jeśli zaś interesuje Was historia Internetu w Polsce i na świecie, w sieci znajdziecie opracowania równie dobre, jeśli nie lepsze. W tym zakresie polecam szczególnie dwa artykuły T. O’Reilly’ego („What is Web 2.0” i „Web Squared”) oraz, na przykład, polski rys historyczny opublikowany na stronie krakowskiego WSP. (więcej…)

StarCraf: Uprising, Mickey Neilson – wrażenia z lektury

S

Sięgnięcie po „StarCraft: Uprising” spowodowane było kilkoma czynnikami. Po pierwsze, sporą część mojego wolnego czasu pożera ostatnio granie w najnowszego RTS-a od Blizzarda, jak i ogólny nawrót miłości do wszystkiego, czego panowie z Zamieci się tkną. Po drugie, uznałem, że najwyższa pora zacząć czytać książki po angielsku, żeby znajomość tegoż języka za bardzo mi nie skostniała. Po trzecie wreszcie – podczas wycieczki po Hawajach udało mi się zakupić czytnik ebooków po bardzo atrakcyjnej cenie (test Sony PRS-300 a.k.a. „Pocket” już niebawem na moim blogu). A to narzędzie wręcz idealne do czytania książek w języku innym niż polski, które w naszym kraju są albo niemożliwe do zakupienia, albo bardzo drogie (w stosunku do ceny książki „tradycyjnej”).

Tak więc zaczęła się moja przygoda z literackim aspektem świata StarCrafta. Zapewne co jakiś czas będę Was bombardował podobnymi tekstami, gdyż książek takich mam do przeczytania 12. I to osadzonych w samym jeno uniwersum SC! A do tego są jeszcze powieści ze świata Diablo, Warcrafta, Gears of War czy Halo. Więc na brak lektury przez najbliższy rok na pewno nie będę narzekać. (więcej…)

Tomasz Kozioł (Pop)kultura osobista

Tu mnie znajdziesz:

Najświeższe teksty

Najnowsze komentarze