Tomasz Kozioł (Pop)kultura osobista

Społeczeństwo Internetu, Ryszard Tadeusiewicz – wrażenia z lektury

S

Przygotowując się się do obrony pracy dyplomowej, wziąłem się – na wszelki wypadek – za lekturę „Społeczeństwa Internetu”. Powiem wprost, jeśli czytaliście Castellsa, Wallace i Jenkinsa, to Tadeusiewicza możecie spokojnie sobie odpuścić. Czemu?

„Społeczność Internetu” łączy w sobie kwestie poruszane na łamach „Psychologii Internetu” P. Wallace, „Galaktyki Internetu” M. Castellsa i „Kultury konwergencji” H. Jenkinsa. Może to być ciekawa lektura dla osoby, która dopiero rozpoczyna swoją przygodę z literaturą fachową na temat Internetu. Wszystkie trzy zakresy tematyczne są jednak, siłą rzeczy, potraktowane znacznie mniej szczegółowo niż u wymienionych przed chwilą autorów.

Jeśli zaś interesuje Was historia Internetu w Polsce i na świecie, w sieci znajdziecie opracowania równie dobre, jeśli nie lepsze. W tym zakresie polecam szczególnie dwa artykuły T. O’Reilly’ego („What is Web 2.0” i „Web Squared”) oraz, na przykład, polski rys historyczny opublikowany na stronie krakowskiego WSP.

Zawsze pojawia się pewne napięcie u studenta, gdy przychodzi do wytykania błędów „prof. zw. dr hab. inż”. Zawsze człowiek zastanawia się piętnaście razy, czy to może przypadkiem on czegoś nie rozumie. Niestety, weryfikowałem swoją wiedzę, mając pod ręką konkurencyjne do „Społeczności Internetu” źródła i Tadeusiewicz wyszedł z tej batalii na tarczy, nie zaś z tarczą. Za przykład może chociażby posłużyć konsekwentne podawanie początku roku 2001, jako krachu „dotcomów”, kiedy tak naprawdę bańka pękła w marcu 2000.

Warto zaznaczyć, że „Społeczeństo Internetu” zostało wydane w 2002 roku, czyli dwa lata po przytaczanej pozycji Castellsa i trzy lata po Wallace. Dziwią mnie z tego względu różne nieścisłości, skoro autor mógł sięgnąć do tak dobrych źródeł, by uzupełnić swoją wiedzę (wychodzę tu z założenia, że bariera językowa nie była problemem; polskie wydania tych książek pojawiły się po 2002 roku). Dla przykładu – Tadeusiewicz twierdzi, iż strony WWW nie umożliwiają komunikacji albo że w najlepszym wypadku wypowiedzi użytkowników mogą mijać się w czasie nawet o tygodnie. Oczywiście, można się częściowo zgodzić z tymi stwierdzeniami w zależności od omawianego przypadku, ale i tak pozostaje pytanie – czemu autor nie posłużył się np. określeniem „komunikacja asynchroniczna”, które tak doskonale pasuje do tego zjawiska, a i które pojawiło się wcześniej u Wallece.

Na obronę „Społeczeństwa Internetu” nie mogę niestety zbyt wiele powiedzieć. Chyba tylko tyle, że spodobał mi się rozdział, w którym autor wytłumaczył założenia społeczeństwa informacyjnego przez analogię do społeczeństw feudalnych, produkcyjnych etc. Niestety, to naprawdę niewiele. Z jednej strony, jak napisałem wcześniej, mogłaby to być całkiem niezła pozycja dla osób, które zaczynają swoją przygodę z literaturą fachową na temat Internetu. A z drugiej strony… po co? W szczególności, gdy mamy teraz pod ręką dostępne bez problemu wydania Wallace, Castellsa, Jenkinsa czy artykuły O’Reilly’ego.

Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Tomasz Kozioł (Pop)kultura osobista

Tu mnie znajdziesz:

Najświeższe teksty

Najnowsze komentarze

0
Would love your thoughts, please comment.x