Tomasz Kozioł

(Pop)kultura osobista

Najświeższe teksty

Mass Effect komiksowo – Tak powinno się poszerzać uniwersum

M

Mass Effect jest jedną z najgłośniejszych serii gier ostatnich lat. Niezależnie od tego, czy się lubi kierunek, jaki obrała seria pod kątem mechaniki. Niezależnie od tego, czy była wydawana przez Korporację Zła, strzelające płatnymi mini-dodatkami na lewo i prawo Electronic Arts. I, wreszcie, niezależnie od tego, czy się podobało pierwotne zakończenie trylogii, czy też nie (choć ponoć istnienia takich form życia, którym się podobało, nie stwierdzono). Od pewnego momentu nic nie mogło zmienić faktu, że na kolejne odsłony tej serii czekało się z utęsknieniem. Dla mnie zaś jedynka jest jednym z ciekawszych eRPeGów minionej generacji konsol, z jakimi miałem styczność. I jedną z ulubionych, interaktywnych oper kosmicznych.

(więcej…)

StarCraft II Heart of the Swarm – W multi siła

S

Los chciał, że na napisanie recenzji trybu wieloosobowego w StarCraft II: Heart of the Swarm potrzebowałem więcej czasu, niż pierwotnie zakładałem. I wiecie co? Dobrze się złożyło! Dzięki temu mogłem jeszcze wziąć udział w wydarzeniach z okazji 15-lecia kultowej serii RTS-ów od Blizzarda i pograć jednostką, która została usunięta z bety, czyli Warhoundem. I to wyjątkowych, że tak to nazwę, okolicznościach przyrody. Do tematu jednak podejdźmy po kolei, czyli dokładnie tak, jak… podszedł do niego sam Blizzard.

(więcej…)

StarCraft II: Heart of the Swarm – Umarł król, niech żyje królowa…?

S

Wings of Liberty wzięło mnie z zaskoczenia. Miałem ochotę sprawdzić, czy stara miłość do pierwszego StarCrafta nie zerdzewiała, ale niczego szczególnego nie oczekiwałem. Ot, chciałem przejść kampanię, pograć trochę ze znajomymi i… tyle. Przesiąść się na kolejny tytuł, jak zwykle. Stało się coś zupełnie odwrotnego. StarCraft II był pierwszą od lat grą, w którą tak naprawdę nie przestałem grać zaraz po ukończeniu. Jasne, zdarzały się krótsze czy dłuższe przerwy, ale nic więcej – zawsze wskakiwałem do gry, jeśli akurat jakiś znajomy zaproponował przymierze. Dlatego też Heart of the Swarm wyczekiwałem już od dobrych dwóch lat z bardzo dużym hakiem. Pierwotnie tytuł miał mieć swoją premierę w styczniu 2012, ale jak sytuacja wyglądała w rzeczywistości, wszyscy wiemy. A jeśli nie wiemy, to wystarczy wziąć pod uwagę, że recenzję piszę dopiero teraz, w marcu 2013. I jak? Warto było tyle czekać? Warto. Po prostu warto. 

(więcej…)

Diablo III – Blizzard potrafi też na konsolach

D


Nie będę ukrywał, że miałem masę obaw związanych z konsolową odsłoną mojego ukochanego hack’n’slasha. Czy nie wyjdzie z tego marny port z PC? Może jednak Blizzard faktycznie tylko i wyłącznie skoczył na kasę, zostawiając jakość gdzieś daleko w tyle za rachunkiem ekonomicznym? A może wyjdzie na to, że to PC od początku było portem i poligonem doświadczalnym przed wydaniem „Diablo III” na PS3 oraz X360? 

Zanim postaram się znaleźć odpowiedź na powyższe pytania, czuję potrzebę uszczegółowienia jednej kwestii. Jako się rzekło – „Diablo III” to mój ukochany hack’n’slash (co już pewnie część z Was zauważyła podczas lektury zapowiedzi „Reaper of Souls”). Uwielbiam go, ale… mam też świadomość licznych błędów, którzy popełnili twórcy, dlatego jest to miłość naprawdę trudna. Z tego względu wydaje mi się, że możecie się nie obawiać, jakoby poniższy tekst był bełkotem skończonego fanatyka. No, może trochę. Ale tylko trochę! 

(więcej…)

Need for Speed – Filmowa Potrzeba Prędkości

N

Idąc do kina na „Need for Speed” spodziewałem się tylko jednego – klapy. Przyjrzyjmy się temu problemowi. To film na podstawie gry, która nigdy nie miała fabuły. Czy może inaczej – o tych częściach, które fabułę miały, człowiek starał się jak najszybciej zapomnieć, vide: „NFS: Undercover”. Do tego dochodzi absurdalny czas trwania, przekraczający dwie godziny z całkiem sporym okładem. Co gorsze, przez internet w najlepsze przetaczała się opinia, że z kolei scen z udziałami samochodów starcza na dziesięć minut, a reszta tej produkcji to suchy dramat obyczajowy. Obsada? OK, gwiazda „Breaking Bad” w roli głównej wyglądała obiecująco, ale reszta była wielką niewiadomą.

(więcej…)

Titanfall – Bardziej bajerancki nawet od Gwiazdy Śmierci

T

Biorąc się za nowego shootera sieciowego, nigdy nie nastawiam się na powiew świeżości. W dobie Battlefielda 4 i Call of Duty 12 nie ma to po prostu większego sensu – oczywistym jest, że te topowe tytuły regularnie będą powielały swoje własne schematy, dorzucając za każdym razem odrobinę nowych drobiazgów (albo i nie). I jest to zrozumiałe. Ludzie kupują te gry właśnie dlatego, że są jakie są, więc po co coś zmieniać i ryzykować zarżnięcie kury znoszącej złote jaja? Od Titanfall też nie spodziewałem się niczego niesamowite w departamencie innowacji. Ot, styl rozgrywki z Call of Duty połączony z pojazdami – tylko że zamiast czołgów bawimy się bardziej futurystycznie, z mechami. Nie potrafię nawet opisać, jak bardzo się myliłem. 

Titanfall zasadniczo sprawił, iż myślenie o niektórych zmianach w ostatnim Black Ops jako o innowacji, wydało mi się śmieszne i jest mi wstyd. Twórcy z Respawn, którzy zresztą wcześniej tworzyli właśnie Zew Obowiązku, pokazali mi, że nadal można zrobić sieciową strzelankę, która wszystkim zerwie trampki z nóg. 

(więcej…)

Killzone: Najemnik – Mobilny mordulec

K

Miło jest zacząć przygodę z nową, kieszonkową platformą od ciężkiej artylerii. Od gry, która nawet odpalona na 32-calowym ekranie wyglądałaby co najmniej bardzo dobrze. Od gry, która ma mechanikę tak solidną, że nie powstydziłby się jej żaden shooter. Żeby jednak już na wstępie nie słodzić za bardzo vitowemu „Killzone’owi”, trzeba też uczciwie dodać, że jest to tytuł, który… mógł być jeszcze lepszy.  

(więcej…)

Call of Duty Ghosts – Pewne gry się nie zmieniają

C

Recenzowanie Call of Duty robi się z roku na rok… coraz trudniejsze. Wiem, wydawałoby się, że jest inaczej, skoro od tylu edycji dostajemy ciągle to samo. Jeśli twórcy mogą robić gry metodyką Copy’ego-Pasta, to może dałoby się tak samo produkować recenzje?

Nie do końca. Z Call of Duty związanych jest wiele zjawisk, które z roku na rok rozumiem coraz mniej.

(więcej…)

Icewind Dale – darmowe paczki pełne radosnej rozwałki

I

Postanowiłem już zamknąć sprawę Doliny Lodowego Wichru i dodatków do niej. Była chwila przerwy w publikowaniu artykułów, gdyż najpierw odkopałem reckę Fable’a, a przez cały piątek zajmowałem się komputerem. Teraz jednak jest czas by naskrobać parę słów od dwóch mniejszych od Serca Zimy add-onach. Chodzi oczywiście o oficjalne Trials of the Luremaster oraz mod Auril’s Bane. Jedziemy z tym koksem! (więcej…)

Przysięga – Zagubiona w cieniu "Hero"

P

Nie ukrywam, że idąc na nową chińską super produkcję, miałem nadzieję, że otrzymam obraz w stylu „Hero” tudzież „Domu latających sztyletów”. Obydwa te filmy, w reżyserii Yimou Zhanga, urzekły mnie i zachwyciły swoją kolorystyką, poetyką i baśniową atmosferą. Liczyłem, że właśnie tym będzie również „Przysięga” (tym razem osobą odpowiedzialną za efekt końcowy był Kaige Chen – scenarzysta i reżyser) – wskazywała na to między innymi zbieżność tematyki. Niestety, przeliczyłem się i to znacząco – tak jak wszyscy, którzy pokładali nadzieje z najdroższej chińskiej produkcji wszech czasów.

Zarys fabuły obiecywał prawdziwie epicką historię. Kunlun (Dong-Kun Jang), niewolnik Pana w Szkarłatnej Zbroi, generała Guangminga (Hiroyuki Sanada), jest potomkiem ludów ze Śnieżnej Krainy. Czyni go to szybszym nawet od hodowanych przez barbarzyńców byków. Nic dziwnego, że stał się ulubieńcem swojego właściciela. Zyskał jego sympatię do tego stopnia, że została mu powierzona tajna misja ochrony władcy Królewskiego Miasta przed najeźdźcami. Kunlun dostał na czas wyprawy zaszczyt noszenia Szkarłatnej Zbroi i wyruszył w podróż, by mordować wrogów swojej nowej ojczyzny. Niestety, wszystkie zamiary legły w gruzach, gdy niewolnik poznał powód waśni między królami – była nim najpiękniejsza kobieta na świecie, księżniczka Qingcheng (Cecilia Cheung). Kunlun zakochał się w niej od pierwszego wejrzenia i zabił władcę Królewskiego Miasta, by ją oswobodzić. Nie wiedział, że owa piękność złożyła kiedyś przysięgę bogom, która sprowadzała na wszystkich jej kochanków śmiertelną klątwę… (więcej…)

Tomasz Kozioł (Pop)kultura osobista

Tu mnie znajdziesz:

Najświeższe teksty

Najnowsze komentarze