Chciałem napisać w miarę prosty przegląd wszystkich serii filmów o Spider-Manie. Jest to postać, której losy śledziłem przez całe życie, wcieliło się w nią na srebrnym ekranie trzech różnych aktorów… Czułem, że chętnie postawię te wszystkie wersje obok siebie i przyjrzę się, co w której zagrało. Jest to temat bardzo standardowy, w internecie przewałkowany chyba w każdą stronę. Ale że jest to równocześnie temat bardzo subiektywny, to i tak miałem ochotę wziąć go na warsztat.
(więcej…)Batman mógł powrócić, to ja też mogę
Cześć!
Gdy pierwszy raz od ponad dwóch lat zobaczyłem wordpressowy kokpit admina, to… po prostu ucieszyłem się, że postanowiłem przywrócić bloga do życia i znowu do Was i dla Was coś napisać.
Przerwa od prowadzenia strony miała u swego podnóża wiele niezależnych powodów. Głównym z nich była chęć spróbowania się z napisaniem czegoś dłuższego niż nawet najdłuższa rozprawa o filmie (do dziś chyba rekordzistą jest w tym zakresie tekst o trzeciej części Iron Mana). Czułem, że wpadłem w wir regularnego pisania relatywnie krótkich tekstów, ciągle trzymając się formuły opinii/recenzji. Nie potrafiłem wtedy równocześnie tego kontynuować i eksperymentować z czymś nowym. Musiałem się tego dopiero nauczyć i… Myślę, że się udało!
(więcej…)Injustice: Gods Among Us – Perfekcja została osiągnięta
Domyślam się, że odważny tytuł tego artykułu może wzbudzić poruszenie (zakładając równie odważnie, że w tym kraju jest ktoś poza mną, kto czyta growe komiksy…). Śpieszę wręcz z wyjaśnieniem. Opowieść graficzna wprowadzająca fabularnie do bijatyki Injustice faktycznie osiągnęła perfekcję, swego rodzaju absolut. Trzeba tu jednak uściślić, że chodzi o bardzo specyficzne kategorie. Czytając tę serię komiksów, wiedziałem, że w kategorii „tak złe, że aż dobre” tudzież „guilty pleasure” trafiłem na czyste złoto. Czegoś tak cudownie, idealnie fatalnego chyba jak żyję, jeszcze nie widziałem. Nie pamiętam też, kiedy coś tak doszczętnie złego dało mi tak dużo czystej, nieskalanej niczym przyjemności.
(więcej…)Sport czy e-sport? Kibicowi może być wszystko jedno
Owacje na stojąco. Meksykańska fala. Wycie fanów, krzyk komentatorów. Wbrew pozorom, nie jest to Liga Mistrzów, to nie jest czwarta bramka wciśnięta przez Lewandowskiego do wrażej bramki. To finał ostatnich kwalifikacji w niemieckiej Kolonii do Intel Extreme Masters, w którym HerO starł się z Poltem. Uwierzcie mi, wrażenia były niesamowite. Miałem szczęście oglądać cały turniej i takiej walki o puchar dawno nie widziałem. Emocje były co najmniej takie, jak na „prawdziwych” imprezach sportowych, jeśli nie większe. Zresztą… dlaczego nie mielibyśmy uznać takowych spotkań za prawdziwe imprezy sportowe?
(więcej…)Diablo III: Nawałnica światła – Uczciwa powieść czy fabularna proteza?
Utarło się ostatnio, iż premiera nowej gry Blizzarda nie może się obyć bez wypuszczenia na rynek uzupełniającej historię książki. Trend zaczął się w okolicach StarCrafta II i do dziś trwa w najlepsze. Tak jak przed premierą podstawki D3 na sklepowe półki trafił „Zakon”, tak teraz – również spod pióra Nate’a Kenyona – jest to „Nawałnica światła”. Jak bardzo fanatycznym fanem produkcji Zamieci trzeba być, by czerpać przyjemność z tej lektury? Spróbujmy umiejscowić odpowiedź na to pytanie na skali od „jeden” do „KoZa”.
(więcej…)Diablo: Sword of Justice – W krainie demonów sprawiedliwy jest królem
Wzięcie się za lekturę „Sword of Justice” osadzonego w uniwersum Diablo wymaga pewnej odwagi. Może nie wypada oceniać czy to książek, czy komiksów po okładkach, ale z drugiej strony… ciężko się nie uprzedzić, kiedy grafika na owej okładce chce ci wydłubać oczy, zjeść je, przetrawić, wypluć i wstawić z powrotem na miejsce. A tak właśnie jest w tym wypadku. I podkreślmy tu, że na ogół grafiki witające czytelników są bardziej dopracowane od reszty zawartości. W końcu mają zachęcać do lektury i przyciągać wzrok – muszą, a przynajmniej powinny być, ładne. Co więc myśleć o powieści obrazkowej, która nawet ten aspekt ma w głębokim poważaniu?
(więcej…)Diablo: Gdy zapada ciemność, rodzą się bohaterowie – Zaskakująco dobry zbiór opowiadań
Są takie tytuł, za które się biorę z myślą, że raczej będę cierpiał. Dla przykładu, nieopatrznie przeczytałem kiedyś starcraftowe „Uprising” Micky’ego Neilsona, gdyż nie wiedziałem, na co się porywam. Szrot to był rozmiarów wręcz trudnych do opisania. Teraz zaś została wydana w Polsce nowa książka spod szyldu Diablo i kto jest jej redaktorem? Micky Neilson. Chciałem zrecenzować tę pozycję i byłem jej ciekawy, ale z drugiej strony – byłem też przekonany, że mój mózg się wykrwawi w tak zwanym międzyczasie. A tu się okazuje, że nie taki diabeł straszny jak go malują. A że właśnie o malowanie diabła cała rzecz się rozchodzi…
(więcej…)Dark Templar Saga, Christie Golden – Kopalnia wiedzy dla fanów StarCrafta
Większość literackich adaptacji gier, z jakimi miałem styczność, wiązała się z reprezentowanymi przez siebie markami w raczej oczywisty sposób. Tak, żeby wyszedł z tego w miarę łatwy do sprzedania produkt, którego głównym odbiorcami są co bardziej zapalczywi fani konkretnego uniwersum. Przy okazji takie powieści nie tylko na siebie zarabiały, ale też reklamowały produkt właściwy i, jeśli były dobrze przygotowane, rozbudzały wyobraźnię graczy, czekających na kolejną odsłonę ulubionego tytułu. I tu dochodzimy do sagi Mrocznych Templarów, osadzonej w uniwersum StarCrafta, a spisanej przez Christie Golden.
(więcej…)StarCraft II i powieści uzupełniające – historia prawdziwa…?
Blizzard znany jest z tego, że większa część z jego gier ma nie tylko miodną i dopracowaną mechanikę, ale też jest okraszona fabułą, która daleko wybiega poza to, do czego są przyzwyczajeni w ramach danego gatunku. W szczególności, jeśli chodzi o RTS-y, w przypadku których scenariusze ekipy od Zamieci daleko wybijały się ponad przeciętność, a dla mnie osobiście były często wręcz fascynujące. Dlatego też z otwartymi ramionami przyjąłem powieści, których zadaniem było uzupełnienie podkładu fabularnego w mojej ulubionej serii Blizzarda, czyli w StarCrafcie II.
(więcej…)StarCraft Achive – Od rozrywającej mózg tragedii po rewelacyjny sukces
Uczciwie muszę to napisać – choć mam słabość do powieści growych, należących do moich ulubionych, wirtualnych światów, to moje pierwsze z nimi przygody można raczej określić jedynie mianem „guilty pleasure”. Tak, miałem z lektury frajdę, ale mój mózg krwawił. I to do tego stopnia, że jucha ciurkała uszami i zalewała kartki powieści. I, szczerze mówiąc, myślałem, że… to jest taki standard w literaturze dla graczy. Ot, zapis zmagań niedzielnego wojownika z kampanią. Wiecie, taki fabularyzowany dokument stworzony bez żadnego budżetu, pomysłu i zaangażowania autora. Tak to przynajmniej wyglądało, gdy czytałem cykl „StarCraft Archive”. Co jednak ciekawe, z każdą kolejną powieścią było coraz lepiej. I to nie tylko dlatego, że mój umysł zdążył się już wykrwawić.
(więcej…)