Dla żadnego geeka nie jest pewnie tajemnicą fakt, że dziś miała miejsce premiera pierwszego trailera do filmu „Amazing Spider-Man 2”. A jeśli jeszcze jakimś cudem nie widzieliście tej zapowiedzi, to możecie to nadrobić na YouTube’ie albo zajrzeć do rozwinięcia tego wpisu – zaraz pod drugim akapitem znajduje się właśnie owa zajawka.
Po zakończonym dwuminutowym seansie miałem wiele wątpliwości. Z jednej strony fajnie jest widzieć tyle znajomych postaci – pomijając już oczywiście Petera, mamy tu Gwen Stacy, ciotkę May, Harry’ego Osborna i jego ojca, Normana, a do tego cały garnitur superprzestępców: Electro, Rhino i Green Goblina. Ba, w tle pojawiają się nawet skrzydła Vulture’a i macki Doctora Octopusa, sugerujące, że kiedyś i tych dwóch panów możemy zobaczyć na wielkim ekranie. I pojawia się pytanie… czy to na pewno dobra droga? Już pierwszy „Amazing Spider-Man” miał problem z nadmiarem wątków i kompozycją filmu. Zaś w przypadku dwójki zapowiada się, że wszystkiego będzie jeszcze wiele więcej… Pytanie tylko, czy lepiej? (więcej…)
Ultimate Spider-Man (#1-64) – Stary Człowiek Pająk napisany na nowo
Przez długi, długi czas broniłem się przed wzięciem za lekturę komiksów ze świata Ultimate, oczywiście od Marvela. Wytłumaczenia dla swojego oporu tak naprawdę nie mam. Przez kolejne lata napływało jednak do mnie coraz więcej opinii, że lektura jest to naprawdę ciekawa, a przede wszystkim – przynajmniej do pewnego momentu – naprawdę spójna. Pomyślałem więc, że jednak się złamię, tak jak powoli łamię się z przeczytaniem Civil War. Chwyciłem za zeszyty z bohaterem, którego znam najlepiej, czyli, rzecz jasna, ze Spider-Manem.
Otwarcie tej historii – która miała swój początek w roku 2000 – można było ostatnio poznać dzięki Wielkiej Kolekcji Komiksów Marvela, do której trafiło pierwszych siedem zeszytów. Podobnie do tego, co działo się w Amazing Fantasy #15, tak i tutaj wszystko zaczyna się od nieprzyjemnego wypadku Petera Parkera ze zmodyfikowanym pająkiem. Różnice widać jednak gołym okiem natychmiast – to, co kiedyś zmieściło się na 20 stronach, teraz ma siedem razy więcej. I, szczerze mówiąc, jest to fakt, który bardzo dobrze charakteryzuje podejście twórców do uniwersum Ultimate. (więcej…)
Thor: Mroczny świat – Nordyccy bogowie w dobrej formie
Idąc do kina na najnowszego „Thora” nie miałem szczególnych oczekiwań. Choć kocham filmowe uniwersum Marvela, akurat pierwsza część przygód gromowładnego steryda nie powalała. Uczciwie jednak rzecz ujmując, nie można było im też odmówić swoistego uroku. Zaś „Mroczny świat”… nadal ma ten sam urok, ale wszystko robi dużo, dużo lepiej.
Tym razem mieszkańcy Asgardu będą musieli się zmierzyć z przedwiecznymi wrogami, którzy grożą ich światu. Po wiekach nieobecności ze snu przebudziły się Mroczne Elfy, które – raz rozgromione przez ojca Odyna – w końcu mają okazję do zemsty. Dziewięć światów pierwszy raz od tysięcy lat będzie w koniunkcji, umożliwiającej masową destrukcję… jeśli tylko posiada się odpowiednie narzędzie. A tym razem jest to Eter, w którego posiadanie weszła… cóż, o tym przekonacie się już na seansie. (więcej…)
Captain America: Winter Soldier – Rzecz o skutecznym wskrzeszaniu obsady pomocniczej
Pomyślałem, że zanim wezmę się do zrecenzowania „Zimowego Żołnierza”, poczekam, aż w ramach Wielkiej Kolekcji Komiksów Marvela ukażą się obydwa jego tomy, żeby już niepotrzebnie nie rozdrabniać się na mniejsze teksty, które byłyby praktycznie o tym samym. Drugiego tomu, oczywiście, się doczekałem, z chęcią przeczytałem i… do tekstu nie zasiadłem, z przyczyn bliżej niesprecyzowanych. Czemu o tym piszę? Normalnie nie miałoby to znaczenia, ale w tym wypadku zyskałem jedną dodatkową informację, która jest zresztą bardzo cenna. Otóż, „Winter Soldier” zapadł mi w pamięci i to bardzo.
Komiks porusza kilka tematów, które znane są chyba każdemu, kto choć trochę liznął tematykę superbohaterskich powieści obrazkowych. Kapitan, jak to Kapitan, skacze od misji do misji, od terrorysty do terrorysty i dba o bezpieczeństwo kraju – ostatnio jakby trochę brutalniej nawet. Szybko w historię zostają zamieszani Czerwona Czaszka i Kosmiczna Kostka. Z czego ta druga nie jest pomocniczką tego pierwszego, jak Robin dla Batmana, po prostu głupio się to jakoś tak w zdaniu ułożyło… Innymi słowy, są to motywy znane z filmów Marvela. Najważniejszy wątek pojawia się chwilę później. Otóż, Kapitan Ameryka jest przekonany, że jego dawny pomocnik, który rzekomo zginął pod koniec II Wojny Światowej, zaczął nawiedzać świat żywych. (więcej…)
Agents of S.H.I.E.L.D., odcinki 1-3 – Whedon, gdzie jesteś?
Z najnowszym serialem Marvela miałem problem od samego początku, od momentu, kiedy jego niechybna premiera została po raz pierwszy zapowiedziana. Wiedziałem, że za całokształt będzie odpowiadał Joss Whedon – jego komiksy bardzo lubię, a filmowe „Avengers” po prostu kocham. Do tego serial miał się przeplatać z filmowym uniwersum Marvela, więc zapowiadała się świetna zabawa dla fanów superbohaterskich powieści obrazkowych.
To czemu w takim razie nie potrafiłem się cieszyć z zapowiedzianego nadejścia tej serii? Dziś jestem już po pierwszych trzech odcinkach, które dotąd zostały opublikowane, i zaczyna mi się powoli krystalizować odpowiedź na to pytanie. (więcej…)
New X-Men – Z jak Zagłada – Chyba nigdy nie zrozumiem fenomenu Granta Morrisona
Szesnasty tom z Wielkiej Kolekcji Komiksów Marvela nie jest moim pierwszym zetknięciem z twórczością Granta Morrisona. Czytałem jego „Action Comics” wydawany w ramach „New 52” i może nie krwawiłem przy tym zbyt mocno, ale mimo wszystko po chyba około 10 zeszytach po prostu wymiękłem. Trzymając się tematu „New 52”, jego najnowsze „Batman Incorporated” odstraszyło mnie prawie natychmiast. Miałem styczność z „All-Star Superman” i też to mocno odchorowałem. Ba, czytałem również wywiad, w którym upierał się, że Batman jest gejem. Zresztą, nadal chcę podjąć się tego wyzwania i poczytać ciut starsze zeszyty z Brucem Waynem w roli głównej, w których właśnie Grant Morrioson maczał palce, a które – jak się zdaje – wywracały uniwersum DC do góry nogami. (więcej…)
Kapitan Ameryka: Nowy porządek – Zbyt dużo Ameryki na raz
Kiedy idzie się do kina na film o gościu ubranym w amerykańską flagę, trzeba wiedzieć, czego się spodziewać. Jeśli ktoś po wyjściu z seansu „Pierwszego Mściciela”, marudził, że przygniótł go nadmiar patosu, to… cóż, sam był sobie winien. Kiedy się bierze za cokolwiek związanego z Kapitanem Ameryką, trzeba się przygotować na powiewające flagi, amerykański sen etc. I, mimo że mam tę świadomość, „Nowy porządek” mnie jednak przeżuł i wypluł, zaś jeszcze dwie-trzy godziny po lekturze wszystko widziałem na czerowno-niebiesko i w gwiazdki. Są chyba jednak pewne granice, których europejski umysł nie jest w stanie przekroczyć. (więcej…)
Flashpoint Paradox – Przewidywalnie wysoka jakość, zaskakująca brutalność
Przed obejrzeniem „The Flashpoint Paradox” słyszałem już trochę o tym – zdaje się – dosyć kontrowersyjnym evencie, który rozegrał się w uniwersum DC niedługo przed nadejściem odświeżenia linii wydawniczej wraz z „New52”. Jest to jeden z tych komiksów, do których zabieram się od dłuższego czasu, ale coś nie jest mi z nimi po drodze. Sytuacja ma się podobanie, jak z Civil War – czasem się po prostu boję takich gigantyczny wątków fabularnych, które angażują 3/4 bohaterów z danego uniwersum. Ciężko się w tym połapać i tyle. Gdy jednak dowiedziałem się, że na podstawie tej serii pojawi się animacja, niezmiernie się ucieszyłem. Nauczony doświadczeniami związanymi z „Powrotem Mrocznego Rycerza”, wiedziałem, że nawet te mniej dla mnie przystępne powieści obrazkowe DC potrafi genialnie przedstawić właśnie w postaci animacji. A że DC Comics co do zasady nie schodzi w swoich filmach poniżej co najmniej bardzo dobrego poziomu, mogłem być pewny dobrej rozrywki. (więcej…)
Powrót Mrocznego Rycerza – Trudna historia, genialna animacja
Boję się mierzyć z niektórymi klasycznymi komiksami superbohaterskimi. Głównie dlatego, że jeśli kręcą się wokół postaci, względem której nie czuję specjalnego sentymentu, ciężko mi docenić i je, i ich wpływ na konkretną serię (a czasem – wpływ na komiks w ogóle). Miałem tak z „Wolverine” panów Claremonta i Millera. Choć Logana lubię, to nie na tyle, by z autentyczną przyjemnością łyknąć, bądź co bądź, niezbyt młody i, dla mnie, nazbyt archaiczny komiks. Obstawiałem, że mogę na podobne trudności napotkać przy klasycznym i kultowym już od dawna „Powrocie Mrocznego Rycerza” autorstwa, ponownie, Franka Millera. W szczególności, że styl tego autora nigdy mi szczególnie nie przypadł go gustu. I, faktycznie, była to dla mnie ciężka przeprawa. Albo może inaczej: byłaby to naprawdę ciężka przeprawa, gdybym nie pomógł sobie genialnie zrealizowaną animacją. (więcej…)
RED 2 – Na emerytowanym froncie bez zmian
Idąc do kina na „RED 2” spodziewałem się dokładnej powtórki z seansu „jedynki”, czyli dużej porcji dobrej, niezobowiązującej zabawy, która jednak nie zapada za bardzo w pamięci. Choć poprzedni film o przygodach emerytowanych superagentów podobał mi się niezmiernie, nie mogę uczciwie powiedzieć, żebym pamiętał z niego więcej niż tylko ogólny zarys fabularny i kilka scen. Jak się zaś okazało, „RED 2” zachowało swoją lekkość, ale dorzuciło do worka też więcej charakterności, dzięki czemu wyszło jeszcze lepiej.
Po raz drugi Emerytowani, Ekstremalnie Niebezpieczni trafiają na celownik rządu… rządów. I innych organizacji. Po prostu wszyscy chcą ich zabić i to za czyny, których nie popełnili albo popełnili, ale po prostu nie pamiętają, ponieważ to tylko jedna z licznych, popełnionych przez nich rzeczy. Taka Drużyna A, tylko bez większej awersji do hurtowego ubijania wrogów. Rzecz rozchodzi się o prototypową broń, która lata temu zaginęła, a informacje o której zaczęły powoli wypływać na światło dzienne, skupiając na sobie uwagę całej rzeczy indywiduów zainteresowanych panowaniem na nad światem. (więcej…)