Tomasz Kozioł (Pop)kultura osobista

CategoryEkranizacje komiksów

DC Showcase: Catwoman – Kobieta kot w świetnej formie

D

Wszedłem ostatnio szczęśliwie w posiadanie wydania DVD „Batman Year One” (podziękowania dla Galapagos). Jako że płytka zawiera nie tylko sam film o wiadomym tytule, ale też całą masę innych, naprawdę ciekawych materiałów, postanowiłem rozbić jej recenzję na kilka części, wieńcząc całość videorecenzją (czyli już wiecie, jaki film będzie następny).

Na pierwszy ogień idzie przystawka, czyli kolejna produkcja z serii DC Showcase. Tym razem padło na „Catwoman”, co jest pomysłem wręcz świetnym, gdyż jest to jedna z postaci wspierających fabularnie „Batman Year One”. Te dwie produkcje co prawda nie przenikają się w pełni, ale mimo wszystko ma się uczucie pewnej spójności dzięki takiemu zabiegowi. (więcej…)

Batman & Superman – World's Finest – pierwsze spotkanie Człowieka ze Stali z Mrocznym Rycerzem

B

Zanim zajmiemy się samą animacją, omówmy najpierw jeden termin związany z komiksami. Jest nim „crossover”. To ten typ obrazkowej opowieści, w którym spotykają się postacie z dwóch różnych serii, na ogół od jednego wydawcy, ale jak każda zasada, ma to swoje wyjątki. Czasem wychodzą z tego ciekawe i łatwe do przetrawienia dla szarych zjadaczy chleba historie. Czasem zaś wychodzą z tego takie potworki, że tylko komiksowy geek jest w stanie ogarnąć umysłem i chronologię samych komiksów, i sens wydarzeń w nich zawartych (coś takiego miało miejsce, według mnie, na przykład przy okazji marvelowskiego cyklu „Civil War”, który się ciągnął bodaj przez 100 komiksów w prawie wszystkich seriach tego wydawcy). Na szczęście, animowane przygody Batmana i Supermena zaliczają się do tej pierwszej kategorii, z którą można obcować bez spędzenia uprzednio tygodnia z nosem zanurzonym w wikipedii. Ale jeśli starczy mi nerwów i siły, może kiedyś przybliżę Wam również taki właśnie mega-crossover na łamach mojego bloga. Na razie zajmijmy się „World’s Finest”. (więcej…)

Batman Beyond: Return of the Joker – Nowy Batman i stary Joker

B

Pamiętacie taką kreskówkę „Batman: 20 lat później”, która swego czasu, dobrze ponad dekadę temu była emitowana bodaj na Polsacie. Gdyby nie to, że akurat wtedy już znałem angielski, zażartowałbym sobie, iż były to czasy, kiedy jeszcze nie wiedziałem, że „beyond” to nie to samo, co „20 lat później”. Tak jak „Three Kings” to nie „Złoto pustyni”. Ale to szczegół, który i tak nie dorówna „Wirującemu seksowi” i „Elektronicznemu mordercy”. Przejdźmy do meritum, czyli do Batmana. Była to seria, która prezentowała dosyć ciekawą przyszłość – kiedy to Bruce Wayne był już za stary i zbyt zmęczony, by nosić strój Mrocznego Rycerza i chronić Gotham. „Batman Beyond” opowiadało historię młodzika, Terry’ego, który, poniekąd przypadkiem, poznał historię podeszłego w wieku multimilionera i… stał się jego następcą. Natomiast pełnometrażówka, do której zaraz przejdziemy, połączyła w ciekawy sposób stare z nowym – dano nam okazję obejrzeć pojedynek nowego Batmana ze starym Jokerem. (więcej…)

Captain America: Pierwsze Starcie – Marvel ponownie mnie nie zawiódł

C

Wiele razy zaczynałem recenzję filmu Marvela od informacji, iż ów Marvel coraz bardziej nas rozpieszcza, wypuszczając kolejne i kolejne filmy. Jedne lepsze, drugie gorsze, ale ogółem nie schodzące poniżej pewnego, wysokiego według mnie, poziomu. Teraz zaś… cóż, miałbym kolejny powód, by tak zacząć materiał, ponieważ na ekrany kin wszedł Kapitan Ameryka, będący bohaterem już trzeciej w tym roku komiksowej adaptacji. I znów jest dobrze. Marvel nas rozpieszcza.

Uprzedzając wszystkie wątpliwości – tak, ten film jest tak niemiłosiernie patetyczny i podniosły, jak tylko było możliwe. Miejcie to na uwadze. Recenzję przygotowałem z punktu widzenia osoby, która pogodziła się z faktem, że powiewające w tle flagi USA to standardowy wystrój każdego mieszkania, więc pewnych elementów nie będę się czepiał. Jeśli w trailerze poświęca się większość czasu na osobę znaną z noszenia białych skrzydełek na niebieskim hełmie, to uważam, że twórcy mnie uczciwie ostrzegli i należy im się sprawiedliwość. Innymi słowy, jeśli macie alergię na tak zwaną „amerykańskość” w kinach, nie idźcie na „Kapitana Amerykę”. Między innymi dlatego, że już w tytule ma Amerykę i wcale nie robi sobie z tego tytułu takich żartów, które możecie znać z „Team America: World Police”. (więcej…)

Batman – SubZero – Nietoperek jest, szału nie ma

B

W ramach niedawnego nocnego maratonu z animowanymi adaptacjami komiksów, który przygotowałem sobie we własnym zakresie, nie widziałem niestety samych filmów tak dobrych, jak „Superman – Doomsday” czy „Superman & Shazam – The Return of the Black Atom”. Trafiły się też takie – bądźmy szczerzy – szroty, jak „SubZero” z Batmanem, który zaraz weźmiemy na warsztat.

Fabuła ma sporo punktów wspólnych z niesławnym „Batman & Robin” Joela Schumachera (osoby niewtajemniczone odsyłam do brawurowej recenzji Nostalgia Critic – jeśli jeszcze jej nie znacie, to siądźcie wygodnie i przygotujcie popcorn). Nie tylko mamy tego samego arcyprzeciwnika – Mr. Freeze’a – ale też i wątek śmiertelnie chorej żony tegoż. Tak, pamiętam z kreskówki, że ten motyw zawsze był jego motorem napędowym, ale w tym filmie jest to wybitnie mocno zaakcentowane. Oczywiście, w takim wypadku nie mogło się obyć bez kompletnego sterroryzowania Gotham City i szybkiego włączenia Batmana do akcji. (więcej…)

Superman & Shazam – The Return of the Black Adam – o początkach Kapitana Marvela

S

Tak jak Marvel ma masę dobrych pomysłów na filmy aktorskie na podstawie swoich komiksów, tak DC naprawdę bryluje w zakresie animacji. Nie dość, że często mają lepszą fabułę od produkcji „live action” (vide naprawdę dobry „Superman – Doomsday”), to i potrafią zainteresować postaciami, o których wcześniej nie miało się większego pojęcia. W przeciwieństwie do bardzo wysokobudżetowych produkcji, mogą sobie pozwolić na popularyzowanie bohaterów mniej znanych. Takim właśnie ruchem jest seria „DC Showcase”, z której miałem okazję oglądać krótkometrażówkę o niejakim Shazamie, znanym też jako Captain Marvell. (więcej…)

Superman: Doomsday – umarł król, niech żyje król

S

„Doomsday” to pierwsza z serii bardzo licznych animacji powstałych na podstawie komiksów od DC, które postanowiłem obejrzeć. Jako że miałem do wyboru bodaj z kilkanaście tytułów, padło właśnie na ten – z jednego, konkretnego powodu. Otóż, wiedziałem, że Doomsday był przyczynkiem do tak epickich tytułów, jak „The Death of Superman” czy „Funeral for a friend” (zresztą, istnieje kapela, która swoją nazwę zaczerpnęła właśnie z tego drugiego komiksu). Uznałem więc, że to dobry start. Zastrzegam przy okazji, że nie jestem żadnym specem od DC. Co się tyczy Supermana – czytałem parę komiksów, między innymi te wspomniane powyżej, oglądałem kreskówkę, jak byłem mały, pamiętam serial „live action”, który drzewiej leciał na Polsacie, i, oczywiście, widziałem filmy. Ale w zawiłościach chronologii romansów, zdrad, śmierci i zmartwychwstań zupełnie się nie orientuję, więc do tematu podchodziłem jako zupełny laik. (więcej…)

Historia przemocy – Przyzwoity przestępca

H

Tom Stall wiedzie życie spokojne i ułożone. Uchodzi za wzór wszelkich cnót obywatelskich, na co sobie zasłużył, prowadząc nienaganny bar, w którym stołują się niemalże wszyscy mieszkańcy miasta oraz będąc przykładnym ojcem rodziny. Ma wkraczającego w okres dojrzałości syna, Jacka, i młodziutką córkę, Sarah – prawdziwe oczko w głowie kochających rodziców. Do tego może się również poszczycić przepiękną żoną, za którą oglądają się wszyscy mężczyźni w okolicy… Omal bym nie zapomniał o jeszcze jednej ważnej części życia Toma. Ma on również swoją… przeszłość.
Życie człowieka może się czasem obrócić o 180 stopni przez jeden głupi zbieg okoliczności. Lub – jeśli ktoś tak woli – przez zrządzenie losu. Pewnego dnia do baru Toma zawitało dwóch gentlemanów poszukiwanych w kilku stanach za wielokrotne morderstwa. Ich jedynym celem było oczywiście zdobycie funduszy na dalszą podróż po Ameryce – nie spodziewali się jednak, że napotkają opór. Gdy tylko pierwszy z nich wyjął broń, został natychmiast powalony przez właściciela lokalu, uzbrojonego jedynie w dzbanek kawy. Los drugiego był jeszcze mniej ciekawy, gdyż skończył naszpikowany ołowiem z broni partnera. Tom został jednogłośnie okrzyknięty lokalnym bohaterem. Były światła, kamery, zdjęcia i pytanie: „Kto go nauczył zabijać?”. Sytuacja jeszcze bardziej się skomplikowała, gdy bar odwiedziło dwóch mężczyzn w czarnych garniturach. Jeśli wierzyć ich słowom, Tom wcale nie jest tym, za kogo się podaje… (więcej…)

Batman: Początek – Drugi początek Mrocznego Rycerza

B

Ciężko zacząć recenzję filmu, o którym wszystko zostało już powiedziane. Którego bohater jest już znany na wylot, by nie powiedzieć, że jest wręcz zużyty, a mimo to ciągle jest tematem rozmów wielu grup tematycznych. Ile razy można odgrzewać tego samego kotleta? „Batman i Robin” był przykładem na to, że liczba ta jest wielce ograniczona, a jej przekroczenie owocuje nie tyle spalenizną, co armagedonem. Cuda się jednak zdarzają, a naszym lokalnym cudotwórcą okazał się Christopher Nolan, który udowodnił już raz, że ma zadatki na kinematograficznego mesjasza. To właśnie spod jego ręki wyszło wiekopomne „Memento”! Do dziś naukowcy nie stwierdzili, co Nolan zrobił z owym „kotletem” (zapewne utylizował), gdyż „Batman – Początek” nie przypomina w niczym znanej wszystkim, starawnej potrawy. Po jego obejrzeniu ma się tylko takie dziwne, matrixowskie wrażenie – „Stara saga nie istnieje!”. (więcej…)

X-Men: Ostatni bastion – Miejmy nadzieję, że jednak nie ostatni

X

„X-Men 3: Ostatni bastion” był, bez dwóch zdań, jednym z najbardziej oczekiwanych filmów tego roku. Dwie poprzednie części kinowych przygód mutantów zyskały sobie tylu sympatyków, że powstanie kolejnych sequeli było jedynie kwestią czasu. Oczywiście, wszyscy mieli nadzieję, że produkcja ponownie będzie trzymała poziom poprzedniczek. Pierwsze zagrożenie dla tej sielskiej wizji przyszłości, w której wszystkie adaptacje komiksów są piękne i wierne zarazem, przyszło nieoczekiwanie – zmieniła się osoba reżysera i na stołku Bryana Singera zasiadł Brett Ratner (odpowiedzialny m.in. za „Godziny szczytu” i „Family man”). Oczywiście, nie był to powód, by od razu popadać w panikę, więc rzesze fanów Wolverine’a postanowiły cierpliwie czekać do dnia premiery, by po seansie wydać swój werdykt. Doczekali się. Czy było warto? (więcej…)

Tomasz Kozioł (Pop)kultura osobista

Tu mnie znajdziesz:

Najświeższe teksty

Najnowsze komentarze