Tomasz Kozioł (Pop)kultura osobista

CategoryKomiksy

Kick-Ass 2 – Uderzenie nadal mocne

K

Pierwszy „Kick-Ass” bawił się z konwencją, czasem ślepo za nią podążając, czasem brutalnie łamiąc. Robił to ze stylem, gracją, humorem i potężną dawką groteski. Dwójka podąża dalej tą samą ścieżką, przez co już tak bardzo nie zaskakuje, ale nadal dostarcza silnych wrażeń.

Tym razem twórcy wzięli na warsztat dwa klasyczne motywy, przez które przechodził chyba każdy liczący się superbohater. Mowa tu o uczestnictwie w drużynie mścicieli, która łączy siły, by skuteczniej zwalczać siły zła, oraz o porzuceniu kostiumu na rzecz normalnego życia i ze względu na bezpieczeństwo bliskich etc. Jeśli widzieliście „jedynkę”, zapewne domyślacie się, że film ten nie ma litości dla pewnych rozwiązań i tak samo jest właśnie w tych dwóch przypadkach. Z jednej strony mamy tu kompletnie ograne schematy, z drugiej zaś – często bardzo nieoczekiwane ich rozwinięcie i zakończenie. Nie da się jednak tego docenić – a już tym bardziej: dobrze bawić – jeśli idzie się do kina bez choćby śladowej wiedzy o superbohaterach, komiksach i rządzących nimi prawach. (więcej…)

ATOM Comics – wywiad z właścicielami krakowskiego sklepu z komiksami

A

Stworzenie stabilnego biznesu, bazującego na sprzedaży komiksów, nie jest najłatwiejszym zadaniem w Polsce. W dobie internetu, zapewniającego szybki i łatwy dostęp do międzynarodowych zakupów czy rozmaitych usług cyfrowych, można odnieść wrażenie, że globalizacja zabiła wszelkie szanse na poprowadzenie lokalnej działalności w branży powieści obrazkowych. Nie da się ukryć, iż jest to ciężki kawałek chleba, ale… miałem szczęście rozmawiać ostatnio z ludźmi, którzy już od roku z sukcesem utrzymują się właśnie ze sprzedaży komiksów na terenie naszego kraju-raju. Poznajcie Jacka Masłowskiego, który wraz ze swoim bratem, Pawłem, prowadzi krakowski ATOM Comics. (więcej…)

Wolverine – Superbohaterska obyczajówka

W

Wolverine nie ma szczęścia w solowych produkcjach. Choć jego postać już od lat jest kreowana przez rewelacyjnie dobranego Hugh Jackmana, zaś filmy „drużynowe” z jego udziałem trzymały bardzo dobry poziom, to samotne występy… cóż, „X-Men Origins: Wolverine” chyba wszyscy fani wyprali już z pamięci. Trzeba uczciwie przyznać, iż z nową produkcją o Loganie nie jest tak źle, by chcieć sobie od razu czaszkę trepanować. Ale nie można też powiedzieć, że jest to obraz, który w jakiś szczególnie pozytywny sposób byłby się w stanie zapisać w kronikach superbohaterskiej kinematografii.
W zakresie fabularnym otrzymaliśmy miks ekranizacji komiksu, luźnych nawiązań do anime i, jak mi się zdaje, pomysłów oryginalnych. W „Wolverine” bardzo wyraźnie widać silne nawiązania do powieści obrazkowej stworzonej przez duet Claremont/Miller – sceny otwierające wyglądają wręcz na wierną adaptację, budując świetny klimat. Co ciekawe, według mnie, autorzy zaczerpnęli też trochę pomysłów z marvelowskiego anime, które z kolei… było animowaną adaptacją tegoż samego komiksu, lecz po swojemu rozwijało oryginalny pomysł. Na deser zaś dochodzi fakt, iż scenariusz kontynuuje bezpośrednio wątek śmierci Jean Gray i wpływu tej straty na psychikę Logana. (więcej…)

Człowiek ze stali – Man of steel, man of power

C

Po wyjściu z seansu „Człowieka ze stali” pierwsze, co napisałem, to: nie zakochałem się. Film mi się podobał niezmiernie, wręcz niesamowicie. Od razu trafił na listę najlepszych, według mnie, historii superbohaterskich, ale… właśnie, miałem wrażenie, że w tej relacji jest podziw i zachwyt, ale brakuje szczerej miłości, jaką czuję do „Batman – Początek”, pierwszego „Iron Mana” czy „Avengers”. Cóż, cofam, co napisałem. Zakochałem się w najnowszym filmie Zacka Snydera, po prostu chwilę to zajęło, zanim ten fakt dotarł do mojej świadomości.

„Man of Steel” układa w jedną, ślicznie uporządkowaną całość wszystko to, co świat dotąd wiedział o Supermanie. Oczywiście, pewne fakty musiały zostać dopasowane tak, by pasowały do filmu, a nie tylko do komiksu. Nie jest to jednak istotne nawet w najmniejszym stopniu – Superman jest postacią o tak długiej i bogatej historii, że ciężko tu mówić o jedynej słusznej wersji wydarzeń związanych z jego powstaniem. Twórcy zaś zabrali się za wszystko to, co miał do zaoferowania kanon i wręcz idealnie dobrali elementy tak, by powstała iście epicka opowieść. Tak jak w przypadku dwóch wcześniej wspomnianych filmów – „Batman – Początek” oraz „Ironman” – to genialna historia narodzin superbohatera. I to superbohatera, w przypadku którego można było mieć wątpliwości, czy posiada on w ogóle jakieś ludzkie cechy, inne niż raczej humanoidalny acz nazbyt man’s-healthowy wygląd. I tak jak wcześniej J.M. Straczynski zrobił to w „Superman: Erath One”, tak teraz ekipa składająca się ze Snydera, Goyera i Nolana dokonała tego samego. Dokonała, zdałoby się, niemożliwego. Z kosmity zrobili człowieka. Superman stał się postacią, z którą można się utożsamiać, którą można lubić, której losami można się przejmować. (więcej…)

Superman Unbound – DC podgrzewa atmosferę przed premierą Man of Steel

S

Do obejrzenia animacji od DC zawsze jestem chętny – co tu wiele mówić, te filmy praktycznie zawsze trzymają bardzo wysoki poziom. A w najgorszym wypadku są co najmniej dobre. Biorąc zaś pod uwagę fakt, że już zaraz, już za chwilę premierę ma „Man of Steel” Snydera… cóż, powiedzmy, że dałem się po prostu porwać atmosferze i aktualnie mam ochotę na wszystko, co związane z Supermanem. Dlatego też z taką chęcią chwyciłem za najnowszą animację o kuloodpornym harcerzyku, z podtytułem „Unbound”.

Akurat w tym wypadku słowo „harcerzyk” jest tutaj dosyć istotne. „Unbound” nie wyłamuje się jakoś bardziej z szeregu i trzyma się estetyki wszystkich innych animacji z Supermanem w roli głównej – innymi słowy, to grzeczna wersja przygód najgrzeczniejszego z superbohaterów. Absolutnie nie ma w tym nic złego – bynajmniej nie chcę, żeby wszystko teraz wyglądało, jakby Nolan maczał w tym palce, mogłoby się i mi, i pewnie wszystkim innym też, szybko znudzić. (więcej…)

Superman: Earth One – Harcerzyk stał się wiarygodnym bohaterem

S

Przy okazji rozważań o komiksie „Thor: Odrodzenie” napisałem, iż J. Michael Straczynski jest scenarzystą do zadań specjalnych i to właśnie „Superman: Earth One” jest jedną z powieści obrazkowych, które mnie do tego przekonały. Pierwszą był, w moim przypadku, „Amazing Spider-Man”, którego Straczynski próbował lekko uporządkować, nie mając do dyspozycji zrobienia prawdziwego rebootu. Jednak teraz, po skończonej lekturze przygód Clarka Kenta, zacząłem się zastanawiać, co było trudniejsze – czy wspomniane uładzenie serii o ścianołazie, czy jednak zrobienie z Supermana bohatera z krwi i kości, z którym można się utożsamić i którego da się polubić? (więcej…)

Iron Man 3 – Extremis, Mandaryn, Iron Man, Ty, ja i wszyscy, którzy czytali komiksy

I

Film, który był chyba moim tegorocznym numerem jeden, jeśli chodzi o wskaźnik PPN (Personalnego Poziomu Nakręcenia), wreszcie wszedł do kin. Czekałem na „Iron Mana 3” z wypiekami na twarzy, odprasowanym beretem, który można byłoby zerwać z głowy, i ładnie ułożonymi flamastrami w tornistrze, przygotowanymi do wysypania. Nowe przygody Tony’ego Starka weszły na srebrne ekrany, zaś do kina wszedłem też czym prędzej i ja sam. Było warto czekać, oj było. Co więcej, zrozumiałem też, czemu premierze tej produkcji towarzyszył taki sztorm. Choć starałem się unikać wszelki recenzji i komentarzy niczym ognia piekielnego, gdyż wiedziałem, że bardzo wiele osób ma sobie za nic publikowanie potężnych spoilerów, nie dało się nie zauważyć, iż kontrowersji wokół „Iron Mana 3” nie brakuje. I, szczerze mówiąc, jest to kontrowersja w pełni zasłużona, co wcale nie znaczy, że film jest zły. Rzekłbym nawet: wręcz przeciwnie. (więcej…)

Thor: Odrodzenie – Stracz, scenarzysta do zadań specjalnych

T

Można go kochać, można go nienawidzić, ale jedno jest pewne – nazwisko Straczynskiego przykuwa uwagę. Jeśli o mnie chodzi, szybko się przekonałem, że za napisane przez niego komiksy warto się brać – choćby dlatego, że lekturze towarzyszą na ogół silne emocje, choć nie zawsze pozytywne, jak już zostało wspomniane. Bardzo go polubiłem po pierwszych zeszytach Spider-Mana, których był scenarzystą – słyszałem jednak, że później jest gorzej. Czytałem też „Superman: Earth One”, o którym na pewno jeszcze napiszę, a w którym się szczerze zakochałem. I teraz przyszła kolej na Thora. Mimo że bohater ten nie jest szczególnie bliski memu sercu, nazwisko Straczynskiego na okładce ósmego tomu Wielkiej Kolekcji Komiksów Marvela sprawiło, że byłem ciekawy zawartości. (więcej…)

Avengers: Upadek Avengers – Chaos, wszędzie chaos

A

Przygody Avengersów w wersji komiksowej nigdy mnie za bardzo nie interesowały. Ile razy sięgnąłem po jakieś zeszyty, zawsze czułem się przytłoczony liczbą postaci i zależności między nimi. Skoro jednak „Disassembled” – tudzież po naszemu „Upadek Avengers” – zostało wydane w ramach Wielkiej Kolekcji Komiksów Marvela, to miałem nadzieję, że jest to opowieść nie wymagająca znajomości stu zeszytów wstecz. Co tu wiele mówić, myliłem się.

Brian Michael Bendis rzuca nas od razu w wir wydarzeń. Mniej więcej od trzeciej strony komiksu zaczynają się wybuchy, śmierć i pożoga. Patrząc na to z perspektywy osoby, która kompletnie nie zna takich postaci, jak Wasp czy Ant-Man, sytuacja wyglądała następująco: poznaję nowego bohatera, mija pięć stron, ów bohater już nie żyje. Miałem wrażenie, że gdyby ten komiks został zekranizowany, co drugą postać mógłby grać Sean Bean. Jak łatwo się domyślić, nie jest tajemnicą, że Avengersi są atakowani. I to, jakby się zdawało, przez wszystkich na raz. Jeden z ich kolegów powrócił między żywych najwyraźniej tylko po to, by eksplodować im na podjeździe. Chwile później Tony Stark był pijany na spotkaniu ONZ, mimo że nic nie pił, a na trawniku przed posesją wylądował dywizjon obcych. Natomiast centralny wątek całej intrygi jest godny co najmniej „Mody na sukces” w zakresie złożoności relacji między bohaterami. I to nie jest takie typowe przyrównanie do „Mody na sukces”, coby być zabawnym, o nie. Po prostu relacje między postaciami są tak złożone, rozbudowane i daleko idące, iż użyte wyżej porównanie po prostu idealnie oddaje sytuację, w jakiej zostaje postawiony czytelnik. (więcej…)

Astonishing X-Men od duetu Whedon/Cassaday – Takich mutantów chce się czytać

A

Jest na pewno jedna rzecz, o której mogę powiedzieć, że zawdzięczam ją Wielkiej Kolekcji Komiksów Marvela. Właśnie dzięki niej zainteresowałem się komiksową wersją X-Menów. Do tej pory było mi jakoś tak z mutantami nie po drodze – jasne, znałem i bardzo lubiłem wszystkie filmy kinowe oraz kultową animację, ale za powieści obrazkowe nigdy się nie zabrałem. Za każdym razem, kiedy łapałem za jakieś zeszyty, odbijałem się od nadmiaru bohaterów, relacji między nimi i wydarzeń, których nie znałem, a bez których nie dało się zrozumieć aktualnie trwającej akcji etc. Szczęśliwie, wydawnictwo Hachette wybrało za mnie komiks, od którego warto zacząć, i choć nie zawsze ta sztuka mu się udaje, tym razem trafiło w dziesiątkę. Po przeczytaniu „Obdarowanych”, chwyciłem za wszystkie pozostałe komiksy o mutantach, które wyszły spod rąk Jossa Whedona i Johna Cassadaya, i mogę spokojnie powiedzieć, że nie żałuję te decyzji. (więcej…)

Tomasz Kozioł (Pop)kultura osobista

Tu mnie znajdziesz:

Najświeższe teksty

Najnowsze komentarze