Tomasz Kozioł (Pop)kultura osobista

CategoryRecenzje filmów

Wyścig – F1 może fascynować, a Thor jest aktorem

W

Ostatnio mam szczęście w dobieraniu seansów kinowych. Od paru miesięcy nie trafiłem żadnego prawdziwego kinematograficznego rozbitka, za to miałem okazję widzieć prawdziwe perełki, takie jak „Labirynt”. Teraz zaś do kolekcji filmów, o których się pamięta na długo po wyjściu z sali, doszedł wybitny „Wyścig”.

W kontekście tego filmu mogę powiedzieć z ręką na sercu: mam szczęście, że nie interesuję się Formułą 1. Czemu? Ponieważ, gdybym był w temacie, fabuła filmu pewnie nie miałaby dla mnie tajemnic, a zakończenie nie stanowiłoby zaskoczenia. Ponoć historia Nikiego Laudy (w tej roli nieziemski Daniel Brühl) jest dobrze znana osobom fascynującym się tą dziedziną zawodów zmotoryzowanych. A że, jak wieść niesie, film w warstwie dokumentalnej jest przykładem solidnie wykonanej roboty… Cóż, gdybym nie był takim ignorantem i losy Laudy znał, nie siedziałbym pewnie na seansie „Wyścigu” jak na szpilkach. (więcej…)

Thor: Mroczny świat – Nordyccy bogowie w dobrej formie

T

Idąc do kina na najnowszego „Thora” nie miałem szczególnych oczekiwań. Choć kocham filmowe uniwersum Marvela, akurat pierwsza część przygód gromowładnego steryda nie powalała. Uczciwie jednak rzecz ujmując, nie można było im też odmówić swoistego uroku. Zaś „Mroczny świat”… nadal ma ten sam urok, ale wszystko robi dużo, dużo lepiej.

Tym razem mieszkańcy Asgardu będą musieli się zmierzyć z przedwiecznymi wrogami, którzy grożą ich światu. Po wiekach nieobecności ze snu przebudziły się Mroczne Elfy, które – raz rozgromione przez ojca Odyna – w końcu mają okazję do zemsty. Dziewięć światów pierwszy raz od tysięcy lat będzie w koniunkcji, umożliwiającej masową destrukcję… jeśli tylko posiada się odpowiednie narzędzie. A tym razem jest to Eter, w którego posiadanie weszła… cóż, o tym przekonacie się już na seansie. (więcej…)

Gra Endera – Ładny film, kiepskie streszczenie

G

Wiedząc, że w dającej się przewidzieć przyszłości wejdzie do kin ekranizacja kultowej książki Orsona Scotta Carda, pomyślałem, iż jest to dobry moment, by nadrobić (pop)kulturalne zaległości. Cóż tu wiele mówić, do przeczytania tak rewelacyjnej powieści każda motywacja jest dobra. Gdyby to miała być jedyna zaleta filmu – że zachęcił mnie do poznania oryginału – już czułbym się usatysfakcjonowany. Nie ukrywam jednak, że samej wersji kinowej też byłem ciekawy. „Gra Endera” to bardzo trudna historia do zekranizowania. Miałem wrażenie, że to karkołomne, jeśli nie samobójcze, zadanie, które może się skończyć tylko i wyłącznie porażką. Co ciekawe… twórcy wyłożyli się dokładnie nie tam, gdzie się spodziewałem. (więcej…)

Labirynt – Na takie filmy warto czekać

L

Rzadko wychodzę z kina z myślami typu: na taki film czekałem, taki film będę wspominać jeszcze przez wiele lat. Ale gdy już się taka sytuacja zdarzy… cóż, po pierwsze – jestem wtedy szczęśliwy. Po to właśnie oglądam te setki filmów, by raz na jakiś czas trafić na prawdziwą perełkę, która sprawi, że na sali będę tylko ja i ekran, a cały świat zniknie. Po drugie – czuję się w obowiązku, by powiedzieć innym: idźcie, nie będziecie żałowali.

I właśnie taką produkcją jest „Labirynt”, który opowiada historię o prostym początku i niesamowitym rozwinięciu. Dwójka dzieci zostaje porwana niemalże bezpośrednio spod domu rodzinnego, w biały dzień. Rodzice są zrozpaczeni, media węszą dobry temat, zaś policja od razu stawia swoich ludzi w stan najwyższej gotowości. Na tragedię każdy jednak reaguje inaczej. Detektyw Loki (Jake Gyllenhaal), jak to ma w zwyczaju, poświęca się w pełni sprawie, zarywając kolejne noce, próbując rozwikłać zagadkę. Zaś jeden z ojców, Keller (Hugh Jackman)… niedługo ma się przekonać, jak daleko jest się w stanie posunąć, by odnaleźć swoją córkę. (więcej…)

Maczeta zabija – O jelitach w wirniku

M

Pamiętam, że testem na to, czy ktoś powinien obejrzeć „Planet Terror”, było sprawdzenie reakcji na zdanie typu „i wtedy roztopiły się mu genitalia”. Przy pierwszej części „Maczety” można było powiedzieć na przykład „i wtedy zjechał kilka pięter na jego jelitach”. Teraz, gdy do kin trafiła kontynuacja, „Maczeta zabija”, nie pozostaje mi nic innego, jak rzec… i wtedy wkręcił jego kiszkę w wirnik.

I jak reakcja? Obrzydzenie czy chore uradowanie? Idziecie do kina czy pasujecie? (więcej…)

Grawitacja – Świeżość w 3D

G

Wiele w tym roku widziałem filmów, które były „bardzo dobre, ale…”. I tym „ale” na ogół była wtórność. Powyżej pewnego progu obejrzanych wysokobudżetowych amerykańskich filmów* można ze smutkiem powiedzieć, że widziało się już prawie wszystko. I to wcale nie jest dobre, ponieważ kino rozrywkowe wtedy przestaje być zaskakujące, a staje się schematyczne. Dlatego też, gdy raz na jakiś czas trafię na blockbustera, który charakteryzuje się choćby cieniem oryginalności, poczytuję to automatycznie jako zaletę. Zaś w przypadku „Grawitacji” to nie jest jedynie „cień oryginalności” – świeżości w tym filmie są naprawdę kosmiczne** dawki. (więcej…)

Klątwa skorpiona – Klątwa kobiety

K

Jest może krótkowzrocznym karaluchem. Oskarżenie go o szpiegostwo, tudzież o strach przed kobietami też nie minęłoby się z prawdą. Jest jednak uczciwy. I rzeczywiście ma problemy z płcią piękną. To cały C.W. Briggs – najlepszy śledczy ubezpieczeniowy w fachu. Czerpie dużo z takich postaci, jak David Dobel, czy Val Waxman. Spytacie co ich łączy? Odpowiem Wam – oni wszyscy, wraz z Woodym Allenem, są jedną osobą. Prawdziwa fuzja jaźni. Czy wspominałem, że mają problemy z kobietami?

Akcja „Klątwy Skorpiona” toczy się w latach 40-tych dwudziestego wieku. Nasz przyjaciel, Briggs, właśnie odnalazł skradziony obraz Picassa i tym samym udało mu się rozwikłać zagadkę, która dla innych była nieprzeniknioną tajemnicą. Niestety, sukcesy w poszukiwaniach nie przekładają się na dobre stosunki ze zwierzchnikami, ani, tym bardziej, na życie osobiste. Największe problemy przysparza mu panna Fitzgerald (Helen Hunt), która wzięła się za reorganizację całego biura i ma zamiar usunąć oddział Briggsa. Jakby tego było mało, agencja ma problemy ze złodziejem, który zaczął okradać ich klientów. Co gorsza, podejrzany jest sam C.W., na którego wskazują niektóre ze śladów, znalezionych na miejscu zbrodni. Oczywiście w dobrym kryminale nie mogło zabraknąć również wątku miłosnego – łatwo się domyślić, czyjego. (więcej…)

Flashpoint Paradox – Przewidywalnie wysoka jakość, zaskakująca brutalność

F

Przed obejrzeniem „The Flashpoint Paradox” słyszałem już trochę o tym – zdaje się – dosyć kontrowersyjnym evencie, który rozegrał się w uniwersum DC niedługo przed nadejściem odświeżenia linii wydawniczej wraz z „New52”. Jest to jeden z tych komiksów, do których zabieram się od dłuższego czasu, ale coś nie jest mi z nimi po drodze. Sytuacja ma się podobanie, jak z Civil War – czasem się po prostu boję takich gigantyczny wątków fabularnych, które angażują 3/4 bohaterów z danego uniwersum. Ciężko się w tym połapać i tyle. Gdy jednak dowiedziałem się, że na podstawie tej serii pojawi się animacja, niezmiernie się ucieszyłem. Nauczony doświadczeniami związanymi z „Powrotem Mrocznego Rycerza”, wiedziałem, że nawet te mniej dla mnie przystępne powieści obrazkowe DC potrafi genialnie przedstawić właśnie w postaci animacji. A że DC Comics co do zasady nie schodzi w swoich filmach poniżej co najmniej bardzo dobrego poziomu, mogłem być pewny dobrej rozrywki. (więcej…)

Powrót Mrocznego Rycerza – Trudna historia, genialna animacja

P

Boję się mierzyć z niektórymi klasycznymi komiksami superbohaterskimi. Głównie dlatego, że jeśli kręcą się wokół postaci, względem której nie czuję specjalnego sentymentu, ciężko mi docenić i je, i ich wpływ na konkretną serię (a czasem – wpływ na komiks w ogóle). Miałem tak z „Wolverine” panów Claremonta i Millera. Choć Logana lubię, to nie na tyle, by z autentyczną przyjemnością łyknąć, bądź co bądź, niezbyt młody i, dla mnie, nazbyt archaiczny komiks. Obstawiałem, że mogę na podobne trudności napotkać przy klasycznym i kultowym już od dawna „Powrocie Mrocznego Rycerza” autorstwa, ponownie, Franka Millera. W szczególności, że styl tego autora nigdy mi szczególnie nie przypadł go gustu. I, faktycznie, była to dla mnie ciężka przeprawa. Albo może inaczej: byłaby to naprawdę ciężka przeprawa, gdybym nie pomógł sobie genialnie zrealizowaną animacją. (więcej…)

RED 2 – Na emerytowanym froncie bez zmian

R

Idąc do kina na „RED 2” spodziewałem się dokładnej powtórki z seansu „jedynki”, czyli dużej porcji dobrej, niezobowiązującej zabawy, która jednak nie zapada za bardzo w pamięci. Choć poprzedni film o przygodach emerytowanych superagentów podobał mi się niezmiernie, nie mogę uczciwie powiedzieć, żebym pamiętał z niego więcej niż tylko ogólny zarys fabularny i kilka scen. Jak się zaś okazało, „RED 2” zachowało swoją lekkość, ale dorzuciło do worka też więcej charakterności, dzięki czemu wyszło jeszcze lepiej.

Po raz drugi Emerytowani, Ekstremalnie Niebezpieczni trafiają na celownik rządu… rządów. I innych organizacji. Po prostu wszyscy chcą ich zabić i to za czyny, których nie popełnili albo popełnili, ale po prostu nie pamiętają, ponieważ to tylko jedna z licznych, popełnionych przez nich rzeczy. Taka Drużyna A, tylko bez większej awersji do hurtowego ubijania wrogów. Rzecz rozchodzi się o prototypową broń, która lata temu zaginęła, a informacje o której zaczęły powoli wypływać na światło dzienne, skupiając na sobie uwagę całej rzeczy indywiduów zainteresowanych panowaniem na nad światem. (więcej…)

Tomasz Kozioł (Pop)kultura osobista

Tu mnie znajdziesz:

Najświeższe teksty

Najnowsze komentarze