Tomasz Kozioł (Pop)kultura osobista

CategoryFilmy

Justice League: War – Tak się tworzy drużynę

J

Premiery nowych animacji od DC Comics stały się dla mnie na tyle ważnymi datami w kalendarzu, że wykształcił mi się już nawet pewien system. Otóż, gdy tylko pojawia się nowy film, do drzwi puka Miły Pan z Pizzą. Nie wiem, jak to działa, ale działa – z faktami nie zamierzam się kłócić. Po zakończonym seansie połączonym z ucztą muszę sobie tylko odpowiedzieć na pytanie, co było lepsze – pizza czy film? Jak było w przypadku „Justice League: War”?

„Wojna” z Ligą Sprawiedliwych w roli głównej jest zdecydowanie ciekawą produkcją, jeśli chodzi o pewne związane z nią kwestie. To pierwsza ekranizacja komiksów, które od roku 2011 pojawiają się w ramach odświeżonego uniwersum DC Comics, czyli „New 52”. Po drugie zaś, „War” przybliża widzom kulisy powstania legendarnej drużyny superbohaterów – drużyny złożonej z naprawdę pokaźnej liczby nadludzi. I robi to w 80 minut. Przypomnijmy, że Marvel do stworzenia „Avengers” potrzebował najpierw dobrych kilku filmów na rozruszanie tematu. Taka sytuacja sugerowałaby, że DC nie miało szans na sukces ze swoim animowanym przedsięwzięciem. Cóż, szczęśliwie dla widzów nie jest to prawda. (więcej…)

Wilk z Wall Street – DiCaprio i Scorsese w duecie idealnym

W

Rok 2013 w kinie miałem bardzo udany – trafiłem na kilka naprawdę świetnych filmów. Części się spodziewałem, część mnie szczerze zaskoczyła. Miałem też to szczęście, że sezon zakończyłem… chyba najlepiej, jak się tylko dało. Choć nie jestem fanem obrazów Martina Scorsese, „Wilk z Wall Street” mnie od początku intrygował. Nie ukrywam, że głównie za sprawą Leonarda DiCaprio, który ciągle się odgraża, że kończy na razie z aktorstwem, a który jak dotąd nie dostał żadnego Oscara. Cóż, miejmy nadzieję, że w końcu się to zmieni! Raz, że Leo Di zdecydowanie zapracował na tę nagrodę całym swoim dorobkiem artystycznym, a dwa, że… „Wolf of Wall Street” to jeden z najlepszych amerykańskich filmów tego roku. W szczególności pod kątem aktorstwa. (więcej…)

Kraina lodu – Disney pozamiatał

K

Choć kocham animacje, a ostatnio w kinie było ich prawdziwe zatrzęsienie… tak naprawdę nie było na co za bardzo iść. Prawda jest taka, że w tym zakresie co do zasady liczą się tylko dwie wytwórnie – Disney i Dreamworks. Owszem, mniejszym, mniej popularnym studiom też zdarza się czasem coś dobrego stworzyć, ale na ogół brakuje w tych obrazach tej iskry bożej, tego przejawu najczystszego geniuszu. Czyli dokładnie tego, co miał w sobie „Odlot”, „Ratatuj”, „Zaplątani” czy większość starych animacji sygnowanych imieniem pana Walta. Dlatego też czekałem na coś naprawdę dużego. I się doczekałem. „Kraina lodu” nie jest duża. Jest gigantyczna. (więcej…)

Pierwszy trailer Amazing Spider-Man 2, czyli dokąd zmierzają filmy superbohaterskie…?

P

Dla żadnego geeka nie jest pewnie tajemnicą fakt, że dziś miała miejsce premiera pierwszego trailera do filmu „Amazing Spider-Man 2”. A jeśli jeszcze jakimś cudem nie widzieliście tej zapowiedzi, to możecie to nadrobić na YouTube’ie albo zajrzeć do rozwinięcia tego wpisu – zaraz pod drugim akapitem znajduje się właśnie owa zajawka.
Po zakończonym dwuminutowym seansie miałem wiele wątpliwości. Z jednej strony fajnie jest widzieć tyle znajomych postaci – pomijając już oczywiście Petera, mamy tu Gwen Stacy, ciotkę May, Harry’ego Osborna i jego ojca, Normana, a do tego cały garnitur superprzestępców: Electro, Rhino i Green Goblina. Ba, w tle pojawiają się nawet skrzydła Vulture’a i macki Doctora Octopusa, sugerujące, że kiedyś i tych dwóch panów możemy zobaczyć na wielkim ekranie. I pojawia się pytanie… czy to na pewno dobra droga? Już pierwszy „Amazing Spider-Man” miał problem z nadmiarem wątków i kompozycją filmu. Zaś w przypadku dwójki zapowiada się, że wszystkiego będzie jeszcze wiele więcej… Pytanie tylko, czy lepiej? (więcej…)

Igrzyska Śmierci: W pierścieniu ognia – W potrzasku znużenia

I

Pierwsza część „Igrzysk Śmierci” zdecydowanie mnie nie powaliła, ale nie mogę też powiedzieć, żeby nie zapadała mi w pamięci. Wręcz przeciwnie – cała zaprezentowana tam przemoc wobec nieletnich robiła zaskakująco mocne wrażenie i, przy okazji, mogła mocno dziwić. W szczególności, że była to produkcja z oznaczeniem „PG-13”, czyli przeznaczona dla dosyć młodych widzów. A jak jest z dwójka? Czy też potrafi zrobić coś na tyle dobrze lub ciekawie, by zapaść w pamięci?
Na moje nieszczęście: niestety nie. (więcej…)

Adwokat – Najgorszy dobry film, jaki widziałem

A

Co robicie, kiedy widzicie na jednym plakacie takie nazwiska, jak Cruz, Diaz, Fassbender, Bardem i Pitt? I do tego wiecie, że będą grali pod dyktando Ridleya Scotta? Do scenariusza – co prawda debiutującego w tej materii – Cormaca McCarthy’ego? Ja odruchowo kupuję bilet na seans, nie pytając o szczegóły. Nie obchodzi mnie, czy film będzie się nazywał „Adowkat”, czy może jednak „Siedzimy przy stole i jemy kluski”, ponieważ z taką obsadą mogę obejrzeć wszystko. Przecież to gwarancja co najmniej dobrego filmu. Prawda? PRAWDA?! No właśnie jednak nieprawda.

W teorii „Adwokat” jest… cóż, o adwokacie. Serio, główny bohater nie dostaje imienia, wszyscy do niego wołają „po zawodzie”. I możecie spokojnie opanować swój odruch doszukiwania się tu jakiejś symboliki – raczej jej nie ma. Wracając do głównego bohatera, w którego wcielił się Michael Fassbender. Postanawia on, iż życie prawnika jeżdżącego Bentleyem jest po prostu nudne i potrzebuje wrażeń, najlepiej nielegalnych, najlepiej w Meksyku. Dlatego zaczyna jeździć na rowerze bez kasku! (więcej…)

Carrie – Coś jest nie tak z Carrie

C

Rzadko jest tak, że tytułem tekstu da się streścić absolutnie wszystkie uczucia, jakie się ma względem filmu po wyjściu z seansu. Jednak w przypadku najnowszej ekranizacji „Carrie” tak właśnie jest ze mną. Z „Carrie” jest po prostu coś nie tak. Mimo że widziałem tę produkcję na srebrnym ekranie, czułem, że tak naprawdę wszystko byłoby bardziej na miejscu, gdybym zobaczył ją w piątkowy wieczór w telewizji. Niby mamy tu wszystkie elementy składowe horroru, mamy scenariusz na podstawie prozy Kinga (a ja akurat bardzo lubię jego filmowe adaptacje), ale całość kompletnie nie gra, nie wciąga i nie intryguje. (więcej…)

Rocksmith 2014 – Pierwsze wrażenia z bycia Kowalem Rocka

R

Za sobą mam dopiero kilka godzin nauki gry na wiośle z użyciem najnowszej edycji „gry” od Ubisoftu. Pomyślałem jednak, że pewnym spostrzeżeniami mogę się już podzielić, w szczególności, że kilka osób pytało się o wrażenia i o sensowność zakupu. Sprawdźmy w takim razie, czy jestem w stanie napisać coś w miarę konstruktywnego na ten temat.

Może najpierw odrobiona podłoża – zdarzyło mi się kiedyś przez parę miesięcy brać lekcje gry na gitarze, ale najróżniejsze okoliczności sprawiły, że zrobiłem sobie przerwę… kilkuletnią. Te okoliczności nazywają się „życie studenckie”, które to życie systematyczności na pewno nie sprzyja. Stojący w kącie piękny, wiśniowy Les Paul był jednak moim niekończącym się wyrzutem sumienia. Dlatego też postanowiłem zrobić kolejne podejście do tematu, zanim poddam się ostatecznie, i zakupiłem Rocksmitha 2014. Wersję PC udało mi się upolować, wraz ze specjalnym kablem, za 150 zł na Allegro, ale na wszelki wypadek ostrzegę, że jednak większość sklepów oferuje ten produkt w okolicy 180-200 PLN-ów. Wracając jednak do owej „odrobiny podłoża” – o samej grze na gitarze coś tam wiem, ale z praktyką jest po prostu dramatycznie źle. Dodam też, że piszę o Rocksmithie z perspektywy osoby, której słoń nie nadepnął na ucho, ponieważ… nie ma po czym deptać. Mam binarne zdolności muzyczne – albo słyszę dźwięk, albo nie. Ale co to za dźwięk? Tu się zaczyna bieda. Dlatego też akurat określenie „kowal” pasuje tu jak ulał, gdyż, jeśli kiedykolwiek nauczę się odtwórczo grać na wiośle, to będę to robił jako kompletny rzemieślnik, a nie artysta. (więcej…)

Wyścig – F1 może fascynować, a Thor jest aktorem

W

Ostatnio mam szczęście w dobieraniu seansów kinowych. Od paru miesięcy nie trafiłem żadnego prawdziwego kinematograficznego rozbitka, za to miałem okazję widzieć prawdziwe perełki, takie jak „Labirynt”. Teraz zaś do kolekcji filmów, o których się pamięta na długo po wyjściu z sali, doszedł wybitny „Wyścig”.

W kontekście tego filmu mogę powiedzieć z ręką na sercu: mam szczęście, że nie interesuję się Formułą 1. Czemu? Ponieważ, gdybym był w temacie, fabuła filmu pewnie nie miałaby dla mnie tajemnic, a zakończenie nie stanowiłoby zaskoczenia. Ponoć historia Nikiego Laudy (w tej roli nieziemski Daniel Brühl) jest dobrze znana osobom fascynującym się tą dziedziną zawodów zmotoryzowanych. A że, jak wieść niesie, film w warstwie dokumentalnej jest przykładem solidnie wykonanej roboty… Cóż, gdybym nie był takim ignorantem i losy Laudy znał, nie siedziałbym pewnie na seansie „Wyścigu” jak na szpilkach. (więcej…)

Thor: Mroczny świat – Nordyccy bogowie w dobrej formie

T

Idąc do kina na najnowszego „Thora” nie miałem szczególnych oczekiwań. Choć kocham filmowe uniwersum Marvela, akurat pierwsza część przygód gromowładnego steryda nie powalała. Uczciwie jednak rzecz ujmując, nie można było im też odmówić swoistego uroku. Zaś „Mroczny świat”… nadal ma ten sam urok, ale wszystko robi dużo, dużo lepiej.

Tym razem mieszkańcy Asgardu będą musieli się zmierzyć z przedwiecznymi wrogami, którzy grożą ich światu. Po wiekach nieobecności ze snu przebudziły się Mroczne Elfy, które – raz rozgromione przez ojca Odyna – w końcu mają okazję do zemsty. Dziewięć światów pierwszy raz od tysięcy lat będzie w koniunkcji, umożliwiającej masową destrukcję… jeśli tylko posiada się odpowiednie narzędzie. A tym razem jest to Eter, w którego posiadanie weszła… cóż, o tym przekonacie się już na seansie. (więcej…)

Tomasz Kozioł (Pop)kultura osobista

Tu mnie znajdziesz:

Najświeższe teksty

Najnowsze komentarze