Wojownicze Żółwie Ninja zawitały ponownie na ekranach kin – po niemalże dwóch dekadach wakacji – bez większego rozgłosu i szumu w mediach. Oczywiście, „brak większego rozgłosu” oznacza w tym jakże hollywoodzkim przypadku tyle, że w szkolnych sklepach nie zaczęto jeszcze sprzedawać gumy do żucia z Donatellem, a kiosków nie szturmują małolaty w poszukiwaniu naklejek. Trzeba jednak przyznać, że ze wszystkich „komiksowych” produkcji ostatnich lat, to właśnie „Teenage Mutant Ninja Turtles” należało do ekipy skromniej rozreklamowanych blockbusterów (plakaty „Spidermana 3” wiszą w niektórych miejscach po dziś dzień). Cóż… z małej chmury duży deszcz, jak to mawiali starożytni.
Fabuła może być lekkim zaskoczeniem dla wszystkich, którzy choć trochę znają stare filmy czy seriale z żółwiami w roli głównej. Kevin Munroe – scenarzysta i reżyser w jednej osobie – uznał, że nie ma sensu opowiadać jeszcze raz dobrze znanej wszystkim historii. Dlatego też nie spotkamy w filmie legendarnego schwarzcharakteru – Shreddera. Za to, żeby nie było nudno, zieloni wojownicy ninja będę musieli zmierzyć się z całą nową plejadą „tych złych”, którzy pragną opanować świat. Tym razem pewien bogaty biznesmen uznał, że koniecznie trzeba skorzystać z niemalże unikalnego ułożenia planet, by przyzwać potężne zastępy potworów z innego świata. Kto może temu zapobiec? Wiadomo. (więcej…)