Tomasz Kozioł

(Pop)kultura osobista

Najświeższe teksty

Spider-Man – Chronologia komiksów

S

Jak wspominałem kiedyś przy okazji mojego pierwszego tekstu o Spider-Manie, chronologia w komiksach typu „tasiemiec” jest bardzo skomplikowaną sprawą. Nie mówię już nawet o chronologii wydarzeń, gdyż ta jest pewnie czasem wręcz niemożliwa do ustalenia. Chodzi mi o tak prostą teoretycznie rzecz, jak kolejność pojawiania się komiksów. Niestety, jest to znacznie bardziej złożona sprawa niż się wydaje, w szczególności, że historia takiego Człowieka Pająka liczy sobie już… blisko pół wieku. I przez te 50 lat co miesiąc pojawiało się od jednego do kilku komiksów z jego udziałem miesięcznie.

Postanowiłem podejść do sprawy metodycznie. Bardzo w tym pomogła mi anglojęzyczna strona spiderfan.org, która jest po prostu ziemią obiecaną osób spragnionych encyklopedycznych wiadomości na temat komiksów z Parkerem. Uznałem, że wszystkiego i tak się nie przeczyta, więc chcę się skupić na jednym, że tak to ujmę, kontinuum czasoprzestrzennym. Jak się okazało, główne są dwa. Jedno zostało zapoczątkowane w serii „The Amazing Spider-Man” w roku 1962, a drugie powstało na początku XXI wieku i nazywa się „Ultimate” (tyczy się nie tylko Spider-Mana, ale też wszystkich innych postaci Marvela). Trzeba dodać, że są to dwa zupełnie odrębne światy i wydarzenia między nimi się nigdy nie przeplatają. Do tego dochodzą jeszcze liczne spin-offy, które jednak miały tylko od kilku do kilkudziesięciu komiksów. Sam zawsze byłem fanem najbardziej klasycznego Spider-Mana, dlatego zabrałem się za serię „Amazing”.  (więcej…)

13 – Statham w wersji bardziej zakręconej

1

Jedna z wielu produkcji, za które się zabrałem ze względu na… Jasona Stathama. Nic nie poradzę, tak jak już kilka razy pisałem, to mój ulubiony kiepski aktor. Uwielbiam jego „Transportery”, „Death Race’y” i innych „Mechaników”. Swoją drogą, „Mechanik” też jest brutalnie sympatyczny. Ale ten wpis ma być o „13”.

Co ciekawe, jak na Stathama jest to produkcja naprawdę solidnie zakręcona… Nie, zaraz, cofam, Jason przecież był stałym bywalcem u Guya Ritchie’go. W takim razie jest to produkcja prawie tak zakręcona, jak te z czasów, kiedy Statham nie rozstawał się z Ritchiem. Podkreślam – prawie, i to takie duże prawie. Do finezji „Przekrętu” czy „Porachunków” to oczywiście jeszcze długa droga, a o czystym – przepraszam za łacinę – hardcorze z „Rewolweru” już w ogóle lepiej nie wspominać. (więcej…)

Konkurs "Sucker Punch" – wyniki!

K

Do ogłoszenia wyników konkursu wszystko gotowe było już wczoraj. Wpis tylko czekał na kliknięcie przycisku „publikuj” i… padł mi w tym momencie internet. ;] Tak więc wszystkich, którzy czekali na wyniki wczoraj przepraszam, siła wyższa.

Nie było łatwo, ale zebrałem się w sobie i wziąłem się za przyznawanie nagród w konkursie. Przede wszystkim muszę zaznaczyć, że chciałbym nagrodzić więcej postów niż mogę – innymi słowy, więcej niż trzy – ponieważ pojawiło się sporo naprawdę fajnych pomysłów. Nagród mam jednak tyle, ile mam, więc osobom, które nic nie zgarną tym razem, życzę więcej powodzenia i nie gorszych pomysłów przy następnej okazji, która się na pewno nadarzy. :]

A teraz przejdźmy do części właściwej tego wpisu. (więcej…)

Mechanik (2011)

M

Na wstępie, trzeba ustalić fakty. To nie mroczny „Mechanik”, w którym Christian Bale jest tak chudy, że prawie go nie ma. To „Mechanik”, w którym Jason Statham robi to, co każdy Jason Statham robić powinien. Bije ludzi, strzela do ludzi, napina muskuły, je mięso i remontuje stare samochody.

Tak, to kolejny film z Jasonem Stathamem, idealny na te szczególne okazje, kiedy ma się ochotę na film z Jasonem Statham. „Jason Statham” – wtajemniczonym w kino akcji te dwa słowa powiedzą wszystko o fabule i tempie akcji.

Polecam na chillout wszystkim fanom wiadomego aktora. Zaś poniżej, na zdjęciu, Jason zabija biegnąc w powietrzu.

The Amazing Spider-Man #668/669 – Wyspa Pająka trwa w najlepsze

T

Przyznaję, że po przeczytaniu pierwszej części cyklu „Spider Island” (czyli komiksu z numerem 667; numer 666 był częścią „zero”), nie miałem szczególnego ciśnienia na poznanie kolejnych wydarzeń. Z jednej strony zarysowany na początku pomysł mi się podobał, z drugiej – rozwinięcie, które nastąpiło w #667, studziło zapał. Dziś postanowiłem nadrobić zaległości i wziąłem na warsztat od razu odcinki 668. oraz 669. I, niestety, szału nie ma.

To, co mnie boli, to zmiana artysty odpowiedzialnego za rysunki. W części „zero” był to pan Stefano Caselli – przyznaję, że naprawdę było na czym zawiesić oko. Natomiast od numeru 667. szefem oprawy graficznej był już Humberto Ramos, który odwala kolejne panele chyba na kolanie. Siłą rzeczy, w „Spider Island” pojawia się czasem cała masa postaci w kostiumach Pająka. Ramos najwyraźniej uznał, że skoro jest ich tak wiele, nie ma sensu się skupiać na szczegółach – czasem niektóre osoby składają się z kilku prostych kresek na krzyż. Szkoda, miałem nadzieję, że graficzna jakość nie będzie odstawała od części „zero”. Aktualnie jest, według mnie, sporo gorzej niż na początku lat 70-tych. (więcej…)

Księgi Nomów, Terry Pratchett – mistrz pisze dla młodszych

K

Tworząc – czy może raczej odtwarzając – swoją listę książek przeczytanych w roku 2010 zaskoczyło mnie, jak dużo było między nimi powieści mistrza Pratchetta. Łącznie osiem. W tym roku aż tak nie szaleję, ale w ciągu wakacji przeczytałem kolejne trzy pozycje. Wziąłem się za wszystkie „Księgi Nomów”, czyli „Nomów Księga Wyjścia”, „Nomów Księga Kopania” oraz „Nomów Księga Odlotu”. Tak jak na przykład „Maurycy i jego uczony szczury”, tak i przygody Nomów są skierowane do trochę młodszych, nastoletnich odbiorców, w przeciwieństwie do zdecydowanej większości powieści – dajmy na to – ze Świata Dysku.

I co ciekawe, czytało się super. Owszem, żarty były mniej odważne, ale też nie wszystkie. Kocham sposób, w jaki Pratchett bawi się słowem i jak potrafi na nowo opisać to, co znam na co dzień. Uwielbiam tekst o tym, czemu w sytuacji zagrożenia ma się wrażenie, że czas zwolnił. Ponieważ zmysły chcą wpakować w siebie jak najwięcej, póki jeszcze mają okazję. Kocham Pratchetta. (więcej…)

Batman Beyond: Return of the Joker – Nowy Batman i stary Joker

B

Pamiętacie taką kreskówkę „Batman: 20 lat później”, która swego czasu, dobrze ponad dekadę temu była emitowana bodaj na Polsacie. Gdyby nie to, że akurat wtedy już znałem angielski, zażartowałbym sobie, iż były to czasy, kiedy jeszcze nie wiedziałem, że „beyond” to nie to samo, co „20 lat później”. Tak jak „Three Kings” to nie „Złoto pustyni”. Ale to szczegół, który i tak nie dorówna „Wirującemu seksowi” i „Elektronicznemu mordercy”. Przejdźmy do meritum, czyli do Batmana. Była to seria, która prezentowała dosyć ciekawą przyszłość – kiedy to Bruce Wayne był już za stary i zbyt zmęczony, by nosić strój Mrocznego Rycerza i chronić Gotham. „Batman Beyond” opowiadało historię młodzika, Terry’ego, który, poniekąd przypadkiem, poznał historię podeszłego w wieku multimilionera i… stał się jego następcą. Natomiast pełnometrażówka, do której zaraz przejdziemy, połączyła w ciekawy sposób stare z nowym – dano nam okazję obejrzeć pojedynek nowego Batmana ze starym Jokerem. (więcej…)

Władcy umysłów – kolejna historia ze zmarnowanym potencjałem

W

Bardzo chciałem obejrzeć ten film w kinie, ale tak się złożyło, że dystrybutor nie dogadał się z Cinema City i całą masą innych kin, a do Multikina nie było mi po drodze („środy z Orange” coś komuś mówią? :] ). Ale że ostatnio nadarzyła się okazja, by „Władców umysłów” nadrobić, skorzystałem ze sposobności bez namysłu. I szkoda. Kolejny dowód, że czasem trzeba pomyśleć, zanim coś się zrobi.

Pierwsza godzina filmu gwarantuje naprawdę wciągającą fabułę i ciekawe założenia świata. Oto naszym losem sterują ludzie z Biura Dostosowującego. Decydują, kto będzie prezydentem, kto będzie papieżem – wszystko w imię dobra ludzkości, która sama nie potrafi sobie poradzić na własnym podwórku. Sęk w tym, że Matt Damon przez przypadek dowiedział się o ich istnieniu, zaś oni z przyczyn fabularnie bardzo miałkich nie mogą mu wymazać pamięci, tak jak to robią wszystkim dookoła. Matt musi sprostać przeciwnościom losu, żeby być z kobietą, w której się zakochał – w tej roli Emily Blunt – przy okazji zostając mimo wszystkim prezydentem USA. Oczywiście, sytuacja bardzo nie podoba się Prezesowi i, w związku z tym, całemu wydziałowi z Biura Dostosowującego. (więcej…)

Sucker Punch – konkurs

S

Przyszła pora na obiecany konkurs z filmem „Sucker Punch” w roli głównej! Czytajcie zadanie, kombinujcie, twórzcie, a i najlepiej jeszcze znajomych poinformujcie. :]

Zadanie konkursowe

Oglądając film Zacka Snydera, miałem wrażenie, że jakiś miły święty – ze sporym brzuszkiem i nie mniejszą brodą – sypnął szczodrze kasą pod choinką, dając tym samym dużemu dziecku gigantyczną piaskownicę na własność. Wyobraźcie sobie, że też macie taką finansową piaskownicę – jaki film byście za nią zrealizowali? Zaznaczam, że inwestycja nie musi się zwrócić, a Wy macie pełną dowolność. (więcej…)

Krew Manitou, Graham Masterton – do Mastertona podejście pierwsze

K

Zacząłem ostatnio próbować twórczości coraz większej liczby pisarzy, których wcześniej nie znałem. Tak się złożyło, że podczas pobytu na wakacjach kolega akurat skończył czytać jedną z książek Grahama Mastertona, o którym słyszałem, że jest wziętym autorem poczytnych horrorów. W ten sposób zaczęła się moją przygoda z „Krwią Manitou”. Nieszczególnie ciekawa przygoda, należy dodać.

Jest to jeden z tych bardzo nielicznych przypadków, kiedy najpierw zacząłem czytać powieść, później zerknąłem z ciekawości na opis z tyłu książki i zacząłem się zastanawiać, czy lekturę na pewno kontynuować. Czemu? Jak obiecywał tekst wydawcy, „Krew Manitou” jest powieścią o wampirach, które przebudziły się ze swojego długiego snu po… ataku na World Trade Center. Tak jest, terroryści obudzili potomków Drakuli. Wiem, że Amerykanie mają hopla na tym punkcie, ale… Po pierwsze, nie myślałem, że aż tak dużego. Po drugie, to już jest niesmaczne. Po trzecie, czegoś takiego oczekiwałbym po jakimś opowiadaniu w Internecie, a nie po prozie poczytnego autora. A może dlatego jest poczytny, że właśnie takie rzeczy pisze? Nie wiem, nie znam na tyle historii Mastertona, może Wy mi podpowiecie? (więcej…)

Tomasz Kozioł (Pop)kultura osobista

Tu mnie znajdziesz:

Najświeższe teksty

Najnowsze komentarze