Niektóre filmy powstają w sposób całkowicie spontaniczny – ot, kilku znajomych jedzie na wakacje i bierze ze sobą kamerę. Efektem jest zmontowany naprędce materiał, składający się głównie z serii gagów, zrozumiałych jedynie dla autorów i ich najbliższych znajomych. Budżet takiej „produkcji” z reguły nie przekracza 20 złotych i kilku piw. Co jednak się stanie, gdy mamy trochę więcej gotówki? Dajmy na to 2 miliony? Cóż, wtedy wychodzą właśnie takie dziwne twory, jak „Beksa”, przy których widz z uporem maniaka zadaje sobie jedno pytanie: „ciekawe, ile oni wypili, jak to kręcili?”
Nie zamierzam wnikać, czy John Waters (scenariusz i reżyseria) kręcił swój film właśnie w przedstawiony powyżej sposób, czy też wszystko było jego jak najbardziej zamierzonym i przemyślanym działaniem. Grunt, że efekt jest bardzo specyficzny. Tytułowy bohater, Wade „Beksa” Walker (Johnny Depp), jest głową lokalnego gangu quasi-kryminalistów, którym bliżej do punków, niż ludzi pokroju Ala Capone. Wieczorami śpiewa również w pobliskiej melinie dla odrzutów społeczeństwa, dzięki czemu zyskał sporą popularność. Podczas wizyty u szkolnego lekarza, zakochuje się w dziewczynie, którą postanawia zdobyć. Problem w tym, że Allison (Amy Locane) jest z dobrego domu, co w panujących warunkach stanowi dużą przeszkodę. Cała opowieść, usiana absurdami, zmierza tanecznym krokiem do happy endu, zaliczając po drodze kilka większych, bądź mniejszych zwrotów akcji, które raczej nikogo nie zdziwią. (więcej…)