Gdy słyszę albo widzę nazwę „Batman & Robin”, od razu przechodzą mnie dreszcze i czuję się, jakbym przed chwilą wyszedł z sali tortur. Tak, przez film, który niestety kiedyś powstał. Tym bardziej nie myślałem, że wezmę się za czytanie serii w ramach DC Comics New 52 właśnie pod tym tytułem. Co mnie zachęciło? Co zaskakujące, marketingowy opis na stronie DC Comics. I cieszę się, że postanowiłem zaryzykować.
Zdaje się, że na skalę uniwersum Batmana, ta seria jest dosyć oryginalna w swych założeniach (będę wdzięczny, jeśli ktoś mnie wyprowadzi z błędu w razie czego). Otóż, aktualnym Robinem jest Damian, będący synem Bruce’a. Sęk w tym, że Damian ma problemy z przemocą – bardzo lubi jej nadużywać i nie widzi powodu, żeby przestawać. W wieku dziesięciu lat robi wrażenie znudzonego życiem zabójcy, którego już nic nie jest w stanie zaskoczyć i tylko przelewająca się przez palce krew dostarcza jeszcze choć trochę satysfakcji. A przynajmniej dostarczałby, gdyby Batman do tego dopuścił. W tej chwili jedyną barierą tamującą agresję chłopca jest właśnie Mroczny Rycerz.
Po przeczytaniu pierwszego zeszytu doszedłem do wniosku, że postaci Robina kompletnie brakuje wiarygodności. I bardzo lubię ten moment, kiedy twórcy nagle na następnej stronie (w tym wypadku: w następnym komiksie) udowadniają mi, że wiedzieli co robią. Chcieli wywołać takie wrażenie, a następnie wytłumaczyć, gdzie leży podstawa do takiego zachowania. Innymi słowy, z kreacją Robina w tej serii jest na razie wszystko w jak najlepszym porządku.
Podobnie jak w „Detective Comics”, tak i „Batman & Robin” jest historią opowiedzianą w mroczny i brutalny sposób. Kreska Patricka Gleasona jest może trochę prostsza niż Zyx, ale jak najbardziej spełnia swoją rolę i wpada w oko. Po prostu po dwustronicowych, bogatych w detale rysunkach Mrocznego Rycerza z „Detective Comics”, zachwyt prostszą kreską Gleasona nie przychodzi tak łatwo, ale nie zmienia to faktu, że ciężko mu coś konkretnego zarzucić.
To już druga seria w ramach New 52, która sprawiła, że czekam na więcej. Zapowiadają się bardzo ciekawe czasy dla fanów superbohaterskich komiksów – naprawdę będziemy mieli co czytać.
Tomek, ja ci polecam zapoznać się z wersją ten serii sprzed restartu. Również jest bardzo fajna, i myślę że po śmierci Bruce’a Wayne’a to najlepszy komiks z nowym dynamicznym duetem.
A w której serii była śmierć Bruce’a? Pamiętam tylko komiks o tytule – bodaj – „Knightfall”, w którym Bane łamał Bruce’owi kręgosłup. Ale ze śmiercią chyba nie czytałem, będę wdzięczny za podpowiedź. :]
Śmierć dzieje się podczas „Batman R.I.P”, a potem masz po niej masę komiksów które są reperkusjami po śmierci jedynego prawdziwego batmana.
http://www.batcave.stopklatka.pl/index2.php?id=event_rip
http://www.batcave.stopklatka.pl/index2.php?id=event_bfc
Dzięki, obadam sobie w wolnej chwili. :]