Mimo miłości od pierwszego przeczytania, po skończeniu przygody ze „Spider-Man Noir” oraz jego kontynuacją, „Eyes Without a Face”, długo nie wróciłem do cyklu Noir. Głównym powodem chyba jest, paradoksalnie, fakt, jak bardzo spodobała mi się mroczna historia Petera Parkera. Ba, „spodobała”, to po prostu za słabe słowo. Jako się rzekło w pierwszym zdaniu, to była miłość. A obiło mi się o uszy, że, niestety, inne części cyklu nie są tak dobre. Postanowiłem nie ryzykować i odczekać. Po wielomiesięcznej przerwie przyszła pora na kolejne podejście. Padła na Iron Mana, ponieważ należy on do jednych z moich ulubionych postaci uniwersum Marvela.
Zapoznajmy się więc z „Iron Man Noir”. (więcej…)
Dynamiczny Duet #1 – Ostry mówi, jak to jest z tym polskim komiksem
Coraz częściej mam przyjemność rozmawiać z ciekawymi ludźmi, którzy robią ciekawe rzeczy. Ostatnio taki dialog nawiązał mi się z niejakim Ostrym, którego część z Was może już kojarzyć z komentarzy na moim blogu. Więcej o samym Ostrym opowie z czasem pewnie on sam – na razie starczy chyba Wam wiedzieć, że świetnie rysuje i siedzi głęboko w tematyce komiksowej. I właśnie na ten temat wywiązała nam się dyskusja, która, według mnie, nie powinna umrzeć, pochowana gdzieś w stosie wiadomości na Facebooku. Ostry napisał zbyt wiele ciekawych rzeczy, żebym tak po prostu zapomniał o sprawie. Oczywiście, całość została lekko przerobiona i dostosowana do wymogów bloga – chodzi o to, żeby tekst był czytelny, a jak wiadomo, prowadzone żywiołowo dyskusje często są ojczyzną chaosu. Niemniej oczywiste jest to, że Ostry tekst autoryzował. (więcej…)
John Carter – Spacer po muzeum Science Fiction
Co Wam przychodzi do głowy, gdy widzicie zapowiedź aktorskiego filmu od Disneya? Mi przed oczami odruchowo wyświetlają się na przykład kadry z Brandonem Fraserem w jakimś lepszym czy gorszym filmie familijnym. Tym większe było moje zaskoczenie, gdy się okazało, że „John Carter” nie tylko nie będzie dubbingowany, ale też spadł dosyć daleko od drzewa filmów rodzinnych. Ale czy jest dobry? Czy warto wydać małą fortunę, żeby zobaczyć go w 3D?
Czemu mówię, iż jest to science fiction z przeszłości? Ponieważ, z czego wiele osób może sobie nie zdawać sprawy, „John Carter” jest oparty na powieści z początku XX wieku, autorstwa Edgara Rice’a Burroughsa. Tego typu historie są bardzo urokliwe i mają to do siebie, że po blisko stu latach przestają być „fiction”, a i często okazuje się, że z „science” też miały mało wspólnego. Istniało więc ryzyko, że mimo premiery w roku 2012, „John Carter” już na starcie będzie delikatnie zalatywał starością. I tak też się, niestety, po części stało. (więcej…)
Biały Orzeł #2 – Pierwszy lot trwa nadal
Stanąłem przed trudną decyzją – jak pisać o „Białym Orle”? Czy „recenzować” każdy zeszyt z osobna, pisać o całych, zamkniętych wątkach fabularnych czy też wybrać drogę pośrodku: pisać krótko o każdym numerze, a później dłużej o serii. Wiedziałem jedno – chcę pisać o nim w miarę często z tego prostego powodu, że projektowi bardzo kibicuję. Dlatego też postanowiłem obrać ostatnią ze ścieżek. Dziś będzie raczej krótko, ale po kolejnym odcinku, który – jak się zdaje – zamyka cykl „Pierwszy lot”, trochę bardziej rozwinę skrzydła (ha… ha…).
Podobnie do pierwszego numer, drugi również serwuje wiele informacji, wprowadzając czytelników w uniwersum „Białego Orła”. Dostajemy między innymi zarys odpowiedzi na pytanie, czy komiks będzie nawiązywał szerzej do polskości, do naszej ojczystej historii. Zdaje się, że tak właśnie będzie – pojawiła się postać, która takie rozwiązanie wyraźnie sugeruje. Przedstawiona została również enigmatyczna postać dziecięca – Alicja – względem której mam niestety pewne obawy. Nie jestem fanem postaci dziecięcych – tak w komiksach, jak i filmach czy książkach. Niestety, bardzo często rozwiązania związane z prowadzeniem takiego bohatera czy bohaterki miewają naiwny wydźwięk – zobaczymy, jak sobie z tym poradzą autorzy. (więcej…)
Tak bardzo chciał być człowiekiem, Tadeusz Markowski
Ten tekst jest częścią cyklu „Archiwa Polskiej Fantastyki”.
Pierwszy raz od czasów przeczytania „Bogów naszej planety” trafiłem na naprawdę przyzwoitą propozycję z mniej popularnych archiwów polskiej fantastyki. Mogę co prawda powiedzieć: oczywiście, ponownie mamy do czynienia z najwyraźniej niezwykle popularnym tematem zacierania się granicy między ludźmi a robotami czy ekspansji na galaktyczne rubieże. Tym razem, w przeciwieństwie do takiego na przykład „Raportu z rezerwatu”, nie miałem wrażenia, że czytam średnio fascynujący i jeszcze mniej udany fabularyzowany traktat filozoficzny. (więcej…)
Shaolin Soccer
Idealna propozycja dla wszystkich osób, które lubią specyficzne połączenia. Mamy tu trochę akcji, trochę komedii i, oczywiście, trochę filmu sportowego. Całość jest podlana egzotycznym, chińskim poczuciem humoru, naprawdę przyzwoitymi efektami specjalnymi i świetnymi choreografiami akrobatycznymi.
Co więcej, kilka razy naprawdę szczerze się śmiałem, a czas podczas seansu naprawdę szybko mi minął. Jeśli widzieliście na przykład „Kung Fu Hustle” (u nas „Kung Fu Szał”), to mniej więcej tego możecie się spodziewać po „Shaolin Soccer”. Tak, to de facto głupi film, ale… ponownie: tak, polecam go.
Not Just KoZ #4: Kino, co ustanawia rzeczywistość i ją rozbija
Autorem tekstu jest Adam „Ingmar” Jank, były redaktor naczelny – a teraz po prostu redaktor – Filozofia.tv.
Relacja między kinem a rzeczywistością jest zagadnieniem złożonym i fascynującym. W powszechnym mniemaniu, jak sądzę, uchodzi ona za jednostronną: rzeczywistość, nasz świat, służy jako źródło inspiracji i materiału dla filmów. Widzowie pełnią rolę biernych obserwatorów; oglądają to, co jest (dokument) lub to, co być może (fabuła, fikcja). Ośmielę się pogląd ten zakwestionować. I powiedzieć, w jaki sposób kino ustanawia rzeczywistość i jak ją rozbija. Zapraszam. (więcej…)
Husk
Raz na jakiś czas lubię obejrzeć tego typu film. „Husk” to prosty slasher w absolutnie klasycznej formule. Grupa nastolatków rozbija się w okolicy farmy, która wydaje się być opuszczona. Poniekąd jest to prawda nawet – poza psychopatycznym mordercą, nikt w owym przybytku wiejskiej rozkoszy nie rezyduje. „Husk” wyróżnia się w swojej kategorii jedną rzeczą – bardzo przyzwoitą realizacją, podobnie jak na przykład norweski „Hotel Zła” (niektórzy mogą lepiej kojarzyć oryginalną nazwę – „Fritt Wilt”). Ujęcia są dobre, akcja dynamiczna, zaś całość trzyma w charakterystycznym dla dobrych slasherów napięciu.
Jeśli macie ochotę na rzemieślniczo acz dobrze wyreżyserowaną porcję flaków i krwi, to mogę spokojnie polecić.
Tajny wywiad cara Grocha, Andriej Bielanin – Miłe czytadełko, tym razem z Rosji
Poszukując lektury lekkiej i przyjemnej, która odciążyłaby skołatany umysł po przygodzie z „Lękiem i odrazą w Las Vegas”, w moje dłonie wpadł „Tajny wywiad cara Grocha”. Koncept jest prosty – oto przez przypadek do baśniowej krainy trafił Nikita Iwanowicz, z zawodu milicjant. Choć sceneria to dla niego całkowicie nowa, z obowiązku pilnowania ładu i spokoju nikt towarzysza Iwanowicza nie zwolnił. Dlatego też nasz bohater zaciąga się do służby u cara Grocha, by zapewnić mu fachową pomoc i zorganizować pierwszy posterunek milicji w bajkowym Łukoszkinie. Ot, pomysł przyjemny i zrealizowany z miłą lekkością pióra.
Jak łatwo się domyślić, w „Tajnym wywiadzie…” przeplata się zdroworozsądkowe, biurokratyczne myślenie milicjanta z baśniowymi realiami i motywami. Mamy tu z jednej strony przesłuchania i śledztwa, z drugiej zaś Babę Jagę i magię. Początkową miałem problem kupić ten pomysł. Nie ze względu na samą konstrukcję powieści, a raczej z powodu mojego negatywnego nastawienia (które pojawiło się ot tak, bez wyraźnego powodu). Lekkie pióro Andrieja Bilanina szybko jednak przełamało mój sceptycyzm, zaś multum zabawnych sytuacji pozwoliło się oswoić z faktem, że „Lęk i odraza…” zniszczyły moją psychikę. (więcej…)
Matrix – Cybernetyczny bóg
Wyobraźcie sobie sen tak prawdziwy, że wydaje się Wam rzeczywistością. Wyobraźcie sobie efekty specjalne tak realistyczne, że zaczynacie się zastanawiać, co jest jawą, a co fikcją. Wyobraźcie sobie film akcji tak zawiły i złożony, że staje się niemalże obrazem filozoficznym… Przed państwem – „Matrix”.
Czym jest Matrix? Andy i Larry Wachowscy, będący zarazem autorami scenariusza, jak i reżyserami, pokusili się o stwierdzenie, że jest on wszystkim, co nas otacza. Widzimy go w każdej sytuacji: gdy oglądamy telewizję, wyglądamy za okno czy płacimy podatki. Czy w takim razie dali nam swoją wizję Boga? Stworzyli świat tak przekonywający i niesamowity, a zarazem tak podobny do tego, który znamy, że niejedna osoba zadała już sobie pytanie: „A jeśli mają rację? Jeśli mój świat jest tylko iluzją i nie mam na to żadnego wpływu?”. Wachowscy na każdym kroku, w każdej scenie próbują udowodnić swoją tezę, że wszyscy żyjemy w słodkiej nieświadomości, wytaczając coraz to bardziej finezyjne argumenty. Cały ten proces przebiega jednak stopniowo, dozując napięcie, dzięki czemu film nie pozwala oderwać wzroku od ekranu przez cały czas trwania. (więcej…)