Tomasz Kozioł

(Pop)kultura osobista

Najświeższe teksty

DareDevil Noir – Tak powinny wyglądać wszystkie komiksy z tej serii

D

Z serią „Noir” wiążę sporę nadzieje i oczekiwania odkąd przeczytałem komiksy o Spider-Manie, stanowiące jej część. Po tak genialnym początku, przyszły niestety chwile zwątpienia. „Iron Man Noir” był po prostu zły. Szczęśliwie, tożsamy „Punisher” otarł łzy goryczy po tak nieudanej lekturze, choć też nie do końca. Los się jednak do mnie uśmiechnął. Następny w kolejności był „Daredevil Noir” i okazało się, że ta mini-seria kopała prawie tak mocno, jak „Eyes Without a Face”.

Tradycyjnie, bohaterem jest Matt Murdock, niewidomy nieszczęśnik, który doszukuje się sprawiedliwości, przemierzając nocą ulicę Nowego Yorku w krzykliwym czerwonym kostiumie, zaś za dnia ratując świat jako prawnik. Tak przynajmniej było w oryginale. Ponownie, „Noir” wnosi liczne zmiany, nie tylko związane z czasem akcji (jak w przypadku innych serii, tak i tu są to okolice roku 1930). Tym razem Matt nie może już pomagać uciśnionym jako prawnik, gdyż nigdy prawnikiem nie mógł zostać. Szczęśliwie, kostium też nie jest już aż tak krzykliwy. Bez zmian pozostały jego nadludzkie umiejętności – po utracie wzroku, znacząco wyostrzył mu się słuch, służąc niczym sonar. Niestety, musi za to płacić dodatkową cenę – nie tylko słyszy więcej od innych, ale również słyszy głośniej. Znacznie głośniej. Jak się zapewne domyślacie, wystrzał z pistoletu boli go fizycznie, jeszcze zanim dosięgnie go kula. Jeśli w ogóle go dosięgnie. (więcej…)

Biały Orzeł i… epicki konkurs!

B

Staram się promować „Białego Orła”, ponieważ bardzo doceniam ten polski projekt komiksowy. Od dłuższego czasu chodziło mi też po głowie zrobienie nietuzinkowego konkursu, który określić można byłoby tylko jednym, słusznym słowem: epicki. Los chciał, że te dwa zamiary… udało mi się połączyć w jedną całość.

Zapraszam na epicki konkurs z „Białym Orłem”!

Chciałoby się napisać, że „zadanie konkursowe jest proste! Jeśli chcecie zgarnąć nagrody, musicie tylko…”. Ale nie, nie tym razem. Tym razem na nagrody trzeba się napracować, gdyż naprawdę jest o co walczyć. Żeby zaostrzyć Wasz apetyt i nie przytłoczyć za bardzo samym zadaniem, zacznijmy od tego, co zgarną laureaci. (więcej…)

Biały Orzeł – Wywiadu część II, czyli z twórcami rozmawiają czytelnicy

B

[DD z HeroesMovies.pl] Czy będziecie jakoś nawiązywać do ojczystej kultury i historii? Czy na przykład będziecie w fabułę wplatać nawiązania do Husarii itp. W zachodnich komiksach dużo jest takich wstawek.

MK: Nie chcemy zdradzać zbyt wiele na temat fabuły kolejnych zeszytów, ale oczywiście, że tak. Chcemy łączyć nowoczesny komiks superhero z elementami nawiązującymi do polskiej historii. Mamy wiele pomysłów, w jaki sposób to zrobić.

[Ostry] Będą pojawiać się jakieś wątki dotyczące rzeczywistych osób i obecnych lub niedawnych zdarzeń w kraju? Czy też Biały Orzeł jako postać fikcyjna, będzie walczył wyłącznie z fikcyjnym złem, a jego „Polskość” będzie ograniczona wyłącznie do jego własnej nazwy, oraz nazw miejsc czy ulic?

MK: Raczej nie będziemy się odwoływać do rzeczywistych wydarzeń czy też osób. Scenariusz powstaje z dużym wyprzedzeniem, taki komiks szybko straciłby na aktualności. Chcemy opowiedzieć własną historię. Ale to nie znaczy, że nie będzie postaci inspirowanych naszym życiem.

AK: Ta wspomniana „Polskość” to według mnie nie tylko konkretne, rzeczywiste postacie czy wydarzenia. Takich dosłownych nawiązań będziemy unikać. (więcej…)

Biały Orzeł – Wywiadu część I, czyli z twórcami rozmawia KoZa

B

[KoZa] Zanim przejdziemy do pytań o komiks, wydawnictwo i przyszłość tych przedsięwzięć, mam prośbę, żebyście napisali trochę o sobie. Kim jesteście, czym się zajmujecie?

Maciej Kmiołek: Dla branży komiksowej jesteśmy raczej anonimowi. Więc możemy się spokojnie przedstawić jako autorzy komiksu „Polski Superbohater Biały Orzeł”. Na co dzień pracujemy, czytamy komiksy, gramy w gry wideo i piłkę nożną, chodzimy na imprezy i oglądamy horrory.

Adam Kmiołek: No to się przedstawiamy wdeług Twoich wytycznych, autorzy komiksu „Polski Superbohater Biały Orzeł”. (więcej…)

Gniew Tytanów – Release the Kraken… Again!

G

Pierwsza część tytanowej serii, związana, przypomnijmy, ze starciem, była bardzo sympatycznym i miłym w odbiorze gwałtem na greckiej mitologii. Druga część natomiast związana jest z gniewem, pewnie dlatego, że starcie się nie powiodło. Ponownie, jest to świetnie nakręcone widowisko, które nie pozostawia na mitologii suchej nitki, ale… szczerze mówiąc, kto by się tym przejmował. Jeśli nie przeczytaliście opracowania Parandowskiego zanim zrobiło to Hollywood, sami jesteście sobie winni. Lepiej bierzcie się za „Zbrodnię i karę” oraz „Starego człowieka i morze”, póki macie jeszcze na to szansę. A tymczasem…

Akcja rozpoczyna się dziesięć lat po finale pierwszej części. Tak jakby ktoś z pierwszej części pamiętał więcej niż sławne słowa Liama Neesona, które szybko obrodziły w liczne memy. Perseusz – w tej roli Sam Worthington – osiadł w spokojnej wsi rybackiej i żyje z tego, co zostanie mu na haczyku po wyjęciu patyka z wody. Niestety, jako że świat zbliża się powoli do końca, o czym zostaje poinformowany przez swojego ojca, Zeusa, musi porzucić spokojny żywot i ponownie chwycić za miecz. W harmonogramie atrakcji jest latanie na pegazie, wycieczka do piekła i walka z tytanami wielkości gór. (więcej…)

Tęsknota atomów – Niespełniony fizyk na tropie aniołów

T

Nigdy nie próbowałem sił z niemieckimi kryminałami, ale liczba nagród zebranych przez „Tęsknotę atomów” Linusa Reichlina oraz całkiem kuszący opis sprawiły, że miałem ochotę zmienić ten stan rzeczy. Niestety, jest to jedna z tych historii, które stanowią dowód na to, że ładne streszczenie na tylnej okładce i deszcz atrakcyjnych tytułów to czasem za mało.

Jensenowi zostało tylko kilka dni do wczesnej emerytury. Jego żona zmarłą parę lat wcześniej, zostawiając go z małą fortuną. Co prawda, nie planuje korzystać z tych pieniędzy, ale i tak ciężko powiedzieć, by ta sytuacja przysporzyła mu przyjaciół czy popularności na brugijskiej komendzie. Los chciał, że te kilka ostatnich dni nie mogło przebiec spokojnie. Na krzesło przed jego biurkiem trafił niejaki pan Ritter, który ma wrażenie, że ktoś chce go zabić. Przy okazji, jest – mówiąc dosłownie – zalany w sztok. Jensen odwozi go do hotelu, by się upewnić, że potencjalni agresorzy są tylko wymysłem zakonserwowanego alkoholem umysłu. Na miejscu jednak się okazuje, że w pokoju przebywa również dwóch synów Rittera, którzy ostatnio intensywnie modlą się do aniołów. Następnego dnia ich ojciec jest martwy, chłopcy zniknęli, a Jensen zostaje z tym całym bałaganem sam. Albo tak mu się tylko wydaje. Do jego domu trafia niewidoma kobieta, O’Hara, którą zainteresowała sprawa Rittera, zaginionych chłopców oraz… uzdrowicielki, niejakiej Esperanzy, która miała najprawdopodobniej z tym wszystkim związek. Przy okazji, owa Esperanza może być również zamieszana w śmierć męża O’Hary, ale żeby się czegokolwiek dowiedzieć, obydwoje muszę polecieć najpierw do Stanów, a później, jak wskazują poszlaki, do Meksyku. (więcej…)

Giganci ze stali (DVD) – O Transformerach i Wolverinie raz jeszcze

G

„Giganci ze stali” są bodaj pierwszym filmem, przy którym mogłem dokładnie zaobserwować, jakie spustoszenie w całkiem przyzwoitym filmie aktorskim może poczynić dubbing. W okolicach premiery wspomnianego filmu, przeszedłem się do kina i wyszedłem ze zdruzgotaną psychiką. Nie wiedziałem, że „Real Steel” miało mieć podłożone polskiego głosy – nie pomyślałem nawet, żeby sprawdzić. W końcu to film od 13. roku życia, tych się u nas chyba nigdy nie dubbinguje. I to był błąd. W polskich kinach „Giganci ze stali” dostali oznaczenie „7+”. Oraz polskich lektorów.

Jako że nie wszyscy pewnie znają mój materiał o „Gigantach ze stali”, trzeba przybliżyć podstawy. Głównym bohaterem jest Charlie Kenton. Ex-bokser oraz ex-ojciec. Po zakończeniu kariery na ringu, wziął się za walki robotów, które są rozrywką numer jeden w roku 2020. Efekty, niestety, nie są najlepsze – jego zawodnicy przegrywają kolejne walki, zaś on sam przegrywa starci z butelką. W takiej sytuacji poznaje go na nowo jego syn, porzucony za młodu i zostawiony z samą tylko matką. Niestety, rodzicielka niedawno zmarła i ktoś musi zaopiekować się młodym. Co robie Charlie? Podnosi się z rynsztoku i staje lepszym człowiekiem, jak na film dla 7-latków przystało? Może, ale najpierw… sprzedaje prawa rodzicielskie za 100.000 dolarów dalszej rodzinie. Musi tylko wytrzymać dwa miesiące, po czym może zainkasować gotówkę. (więcej…)

Punisher Noir – Mrocznie i… po włosku

P

Przygody Tego, Który Karze (kolejny dowód na to, że nie wszystko dobrze brzmi po polsku) są już trzecim zestawem zeszytów z komiksowej serii Noir od Marvela, za którą się zabrałem. Ostatnio miałem lekko spalone podejście do niby mroczniejszej wersji Iron Mana – jednego z moich ulubionych bohaterów. Uznałem więc, że przy kolejnym wyborze wezmę się za postać, którą znam mniej lub kojarzy mi się z potwornie kiepskimi filami i Johnem Travoltą. Padło na to ostatnie, czyli siłą rzeczy na Punishera.
I jest dobrze. Nie zakochałem się w tym komiksie, daleko mu na mojej prywatnej skali do „Spider-Man Noir” oraz „Eyes Without a Face”, ale bawiłem się naprawdę dobrze. Przez trzy zeszyty historia mnie wciągnęła, w czwartym… cóż, w czwartym wyszło trochę podobnie do tego, co zaserwował „Iron Man Noir”, czyli zwrot fabularny, które pozostawiał na twarzy wyraz zagubionego zdumienia. Ale w ogólnym rozrachunku wyszło bardzo ciekawie, w szczególności, że scenariusz jest poprowadzony w bardzo ciekawy sposób przez pierwsze dwa numery. Nie będę zdradzał, o co chodzi, nie chcę Was jakkolwiek naprowadzać na ten wątek. Przyznaję, że ja zrozumiałem, co zrobili twórcy, dopiero gdy odkryli wszystkie karty. Dałem się zaskoczyć, a to jest wielki plus. Aha, proszę, nie czytajcie wpisu na anglojęzycznej wikipedii, tam jest wszystko oczywiście ładnie zespoilowane. (więcej…)

Kobieta w czerni – Harry Potter i kobieta w ciemni? Nie

K

Dobre horrory, w szczególności te z gatunku zawiesistych dreszczowców, trafiają się kinomanom niestety niezwykle rzadko. Na ogół trzeba się cieszyć, gdy na srebrnych ekranach pojawi się chociaż jakiś sprawnie nakręcony slasher, mając dalej nadzieję, że w końcu premierę będzie mieć coś odrobinę bardziej finezyjnego. Cóż, i w końcu mi się trafiło – doczekałem się. Przed Wami „Kobieta w czerni”.

Czuję potrzebę, żeby rozliczyć się z pewnej rzeczy. Otóż, jak zapewne 90% ludzkiej populacji, chodził mi po głowie żart w stylu „Harry Potter i kobieta w ciemni”. Postanowiłem się jednak powstrzymać, ponieważ… ten film jest zbyt dobry i nie zasługuje na to, żeby kogoś już na wstępie do niego zniechęcać. Po drugie, nie zasługuje na to sam Daniel Radcliffe, który, jak mi się wydaje, ma szansę nie tyle odciąć się od swojej roli Horry’ego Pottera, co po prostu przejść nad nią do porządku dziennego i wziąć się za inne kreacje. (więcej…)

Hunger Games – Festiwal nieletniej brutalności

H

„Igrzyska śmierci”, znane przez wielu pod oryginalną nazwą „Hunger Games”, były dla mnie widowiskiem bardzo specyficznym. Nie czytałem powieści, trailer nie wzbudził moich podejrzeń, poszedłem na ten seans kompletnie nieprzygotowany. Zresztą, z dyskusji ze znajomymi wynika, że nawet gdybym czytał pierwszą część trylogii, to najwyraźniej i tak byłbym zaskoczony tym, co zobaczyłem.

Ograniczmy streszczenie fabuły do niezbędnego minimum. Wyobraźcie sobie, że funkcjonujecie w świecie, w którym co roku organizowane są igrzyska, takie jak za czasów starego, dobrego starożytnego Rzymu, tyle że w nowoczesnej oprawie. Z każdego z dwunastu dystryktów wybierane są dwie osoby – jedna kobieta i jedna mężczyzna. Czy raczej wypadałoby powiedzieć: jedna dziewczynka i jeden chłopiec, gdyż przedział wiekowy zaczyna się na wieku 12 lat, a kończy na wieku lat 18. Z tych 24 osób przeżyje tylko jedna. (więcej…)

Tomasz Kozioł (Pop)kultura osobista

Tu mnie znajdziesz:

Najświeższe teksty

Najnowsze komentarze