Tomasz Kozioł

(Pop)kultura osobista

Najświeższe teksty

Iron Man: Extremis – Pokochałem na nowo człowieka z żelaza

I

O ile od początku jestem wielkim fanem filmów z Iron Manem, o tyle nigdy nie miałem okazji go lepiej poznać od stricte komiksowej strony. Na dobrą sprawę, widziałem go tylko podczas gościnnych występów u Spider-Mana, na przykład w serii „Carnage”. Postanowiłem to zmienić i pogrzebałem trochę w internecie, żeby dowiedzieć się, od czego warto zacząć. Padło na „Extremis”. I zdecydowanie nie żałuję.

Muszę tu zaznaczyć jedną rzecz. „Extremis” nie jest wydawnictwem typu „limited series”, czyli zamkniętą historią opowiedzianą na przestrzeni kilku zeszytów, tak jak na przykład wspomniany wyżej „Carnage” czy „Spider Man: Reign”. Ten wątek fabularny jest „po prostu” częścią „tasiemcowego” Iron Mana, wydawanego regularnie przez Marvela. Czemu uważam ten fakt za ciekawy? Ponieważ z mojego doświadczenia wynika, że na ogół scenariusze tasiemców bardzo odstają poziomem od „limited series”. Chociażby dlatego, że – jak to tasiemce – muszą się ciągnąć w nieskończoność. A tu taka niespodzianka, „Extremis”. Podobną niespodzianką zresztą był dla mnie „Spider-Man: Torment”, który w rzeczywistości był wydany w ramach tasiemca „Peter Parker: Spider-Man”. (więcej…)

Śliski, cz. I, Paweł Kornew – Powrót do mroźnego Przygranicza

Ś

Sopel jest gościem, którego dosyć ciężko ubić. Przeżył wszystko, co mu zgotowali przeciwnicy w pierwszym tomie powieści Pawła Kornewa, choć… trzeba przyznać, że było blisko. Po jako takim rozwikłaniu tajemnicy noża – nie można powiedzieć, żeby od razu wszystko stało się jasne – obudził się w zaspie śniegu… pół roku później. Co więcej, okazuje się że choć sam zainteresowany nic nie pamięta, kilka osób widziało go to tu, to tam. Amnezja? Czy sobowtór? Pierwsza część „Śliskiego” przynosi wiele pytań i niezbyt dużo odpowiedzi.

Akcja rozwija się w sposób bardziej podobny do tego z części drugiej „Sopla”, niż z części pierwszej. Innymi słowy – aż dziw bierze nie tyle z faktu, że nikt Śliskiego jeszcze nie ubił, co bardziej że sam nie padł gdzieś po drodze ze zmęczenia. Paweł Kornew raczej nie szczęści atrakcji Soplowi. Do tego stopnia, że czasem jest mi go żal, niczym było mi żal Geralta w „Wiedźminie” Andrzeja Sapkowskiego. Czytając opowieści z Przygranicza, nie tylko czuję chłód panujący w okolicy, ale też czasem się skręcam z bólu, gdy po raz kolejny główny bohater dostaje strzałę w kolano, a mimo wszystko nie zamierza kończyć swoich przygód. (więcej…)

Carnage U.S.A. – Lekkie acz widoczne zejście ze ścieżki perfekcji

C

„Venom/Carnage” oraz „Carnage” to jedne z moich ulubionych komiksów z udziałem Spider-Mana, nawet mimo faktu, że pierwsza z wymienionych serii nie traktowała bezpośrednio o nim. Świetnie napisane scenariusze Zeba Wellsa z cudowną oprawą wizualną autorstwa Claytona Craina wciągały mnie od pierwszej strony i nie puszczały, dopóki nie dobrnąłem do okładki ostatniego z zeszytów. Szczerze mówiąc, myślałem, że z „Carnage U.S.A.” będzie identycznie – ci sami autorzy, sprawdzona galeria postaci, czego chcieć więcej? Niestety, identycznie nie było. Było i owszem – bardzo dobrze. Ale w stosunku do kontynuacji serii „Carnage” miałem jednak nadzieję na nadużywanie epitetu „genialnie”, a to mi chyba jednak nie grozi… (więcej…)

Dwoje do poprawki – Niesamowity duet genialnych aktorów

D

Gdy dowiedziałem się, że w „Dwoje do poprawki” wystąpi – obok Meryl Streep – nie kto inny, jak Tommy Lee Jonesa, uznałem, że muszę obejrzeć ten film, nawet jeśli główni bohaterowie będą spali przed telewizorem przez cały czas trwania seansu. Miałem przeczucie, że niezależnie od tematu, ten film po prostu musi się udać – tacy aktorzy potrafią z byle czego zrobić kinematograficzny diament. Dodatkowo cieszyła mnie obecność na planie Steve’a Carella, który może geniuszem na miarę dwóch poprzednich nazwisk nie jest, ale i tak bardzo go lubię. I jak? Miałem rację, że ten film nie mógł się nie udać? Cóż, nieskromnie mogę powiedzieć, iż wychodzi na to, że… tak, miałem.
Małżeństwo Kay (Meryl Streep) i Arnolda (Tommy Lee Jones) rozłazi się w szwach. Od wielu lat nie śpią w jednym pokoju, nie mówiąc już o jednym łóżku. Wszelkie szczere przejawy czułości też nie wchodzą w grę. Sfrustrowana i nieszczęśliwa kobieta postanawia postawić wszystko na jedną kartę – zmusza męża, by wyjechał z nią na intensywną terapię dla małżeństw. Oczywiście, ekspertem od skołatanych serc okazuje się nie kto inny, jak Steve Carell. (więcej…)

Gears of War: Pola Ashpo – Jedno wielkie zaskoczenie (wypchane po brzegi testosteronem, a jak)

G

Są gry, w przypadku których naprawdę umiem sobie wyobrazić, że mogą stanowić podstawę do napisania całkiem przyzwoitej książki. Na przykład StarCraft czy Mass Effect. Zresztą, moje wyobrażenia zdecydowanie nie zawsze są słuszne, ponieważ o ile niektóre książki z uniwersum StarCrafta faktycznie potrafią wręcz porwać, o tyle poziom innych jest niższy niż przewiduje jakakolwiek ustawa. Są też gry, na podstawie których nie wyobrażam sobie żadnych książek. Takie Diablo chociażby. Trzeba jednak uczciwie zauważyć, że w tym wypadku zaskoczył mnie „Zakon”. Nie spodziewałem się za to, że najlepsza „growa” powieść, jaką na ten moment będę miał na koncie, będzie oparta o tytuł, po którym się tego po prostu nie spodziewałem. Gears of War. (więcej…)

Zakochani w Rzymie – Dla mnie to kolejny Woody Allen, po prostu

Z

Chciałbym, żeby wszyscy mnie dobrze w tym zakresie zrozumieli „po prostu kolejny Woody Allen” to dla mnie określenie jak najbardziej pozytywne. Tego chciałem od „Zakochanych w Rzymie” – kolejnego filmu Woody’ego Allena. To jeden z tych autorów – nie wiem, czy już o tym wspominałem, może przy okazji Terry’ego Pratchetta – od których wezmę wszystko to, co zechcą stworzyć i mi dać. Od Pratchetta wezmę każdą powieść, od Allena każdy film. Tak, podobało mi się nawet „Poznasz przystojnego bruneta”. Myślę, że między dlatego, iżlubię filmy Allena, a nie moje wyobrażenie o filmach Allena. A to duża różnica. Nie uważam też, żeby Woody Allen się kiedyś „skończył” (no, chyba że na „Kill ’em All”, na tym chyba wszyscy kończą).

Skoro tę informację mamy już za sobą, możemy przejść do samego filmu. „Zakochani w Rzymie”, jak sugeruje sam tytuł, to kolejna „wizytówka”, tym razem – kto by się spodziewał – Rzymu. Plakat sugeruje, jakoby mielibyśmy śledzić głównie perypetie Penelope Cruz, Aleca Baldwina, Ellen Page (tak, ta z „Incepcji” i „Juno”) oraz Jesse Eisenberga (znanego też jako Marka Zuckerberga; możecie go znać również z genialnego „Zombieland”). Innymi słowy – dwoje weteranów i dwie znacznie nowsze twarze. W rzeczywistości jednak i głównych bohaterów i wątków jest znacznie więcej. Wszystkie zaś są mniej lub bardziej zwariowanymi wątkami miłosnymi, opowiedzianymi z właściwą dla Allena swadą. Co więcej, sam Allen też stanął po drugiej stronie kamery! Jego występ jest dokładnie taki, jak zawsze, czyli dla fanów – idealny. (więcej…)

Całkiem Spory Urlopowy Konkurs – rozstrzygnięcie!

C

Przyznaję, że gdy wróciłem z urlopu, liczba odpowiedzi w konkursie z jednej strony mnie wręcz onieśmieliła, z drugiej zaś jednak trochę przeraziła. Pal licho, że trzeba było wszystko przeczytać, ale jak tu coś sensownego wybrać?! Jak się jednak okazało, o ile było wiele naprawdę ciekawych odpowiedzi, tak jedna wybiła się znacząco przed inne i… co tu wiele mówić, zgarnęła komplet książek. Nagroda leci Eteriany, której mini-opowiadanie nie tylko mnie rozbawiło, ale też było po prostu świetnie, elegancko napisane. Żeby wszyscy tak w Internecie pisali, świat byłby lepszym miejscem. :] Do bohaterki tego wpisu niebawem odezwę się via mail, a tymczasem zachęcam do przeczytania zwycięskiej odpowiedzi, którą znajdziecie w rozwinięciu.  (więcej…)

Sopel, cz. II, Paweł Kornew – Akcję czas zacząć

S

O ile nie lubię dzielenia na części powieści, które w oryginale zostały wydane w formie jednotomowej, o tyle muszę przyznać, że ów zabieg – skoro już najwyraźniej był konieczny z punktu widzenia polskiego rynku księgarskiego – wyszedł Fabryce Słów całkiem zgrabnie. Pierwsza część „Sopla”, choć nie brakowało w niej przelewu krwi, miała ogólnie dosyć spokojny wydźwięk. Autor zapoznawał nas z głównym bohaterem, jego otoczeniem i wprowadzał powoli w tajniki Przygranicza. Tak się złożyło, że część druga rzuca nas prawie od razu w wir akcji. I to naprawdę intensywnej.

Sopel, zwany też Śliskim, wyrusza na rajd na odległą północ, żeby tam prześledzić ruchy osobników, które z braku lepszego określenia, można chyba po prostu nazwać mutantami. Po wykonaniu zadania ma, rzecz jasna, wrócić do Fortu i zdać raport. Przynajmniej tak brzmi oficjalna wersja. Nieoficjalnie, Sopel ma wrażenie, że wszyscy chcą go stuknąć. Nie podoba mu się ani skład przydzielonej drużyny, ani zadanie, które robi wrażenie cokolwiek bezsensownego. Co więcej, ma dziwne wrażenie, że zaskakująco dużo osób interesuje się nożem, który nabył kilka tygodni wcześniej zupełnym przypadkiem. (więcej…)

Niezniszczalni 2 – I'll be back, yippee-ki-yay!

N

„Niezniszczalni 2” są filmem tak genialnie zrealizowanym, że nawet teraz, pisząc te słowa, nie mogę się zdecydować, czy chcę z tego zrobić dłuższy tekst, czy może jednak streścić się w dwóch-trzech akapitach. Z jednej strony zalet jest tyle, że można byłoby się o nich nieźle rozpisać. Tak jak rzadko mi się to zdarza, tak teraz mógłbym rozpływać się w zachwytach nad każdą z postaci z osobna. Z drugiej jednak strony, jako się rzekło, w zakresie realizacji „Niezniszczalni 2” to szczyt geniuszu. Jeśli się do tego dołoży listę nazwisk, każdy fan hamburgerowych filmów akcji będzie wiedział, że maksymalna nota to dla tej produkcji po prostu za mało.

Fabułę możemy pominąć. Najpierw nasi twardziele odbijają kogoś gdzieś. Niestety, nie wszystko idzie dobrze – druga banda twardzieli ubiła jednego z naszych twardzieli, więc przychodzi pora na zemstę. Po jednej stronie barykady stają samobieżne „testosterony” pod wodzą Sylwestra „Rambo” Stallone’a, po drugiej zaś wodzirejem jest nie kto inny, jak Jean Claude „Kickboxer” Van Damme (znany też jako „Ich Czterech”). Trzeba tu jednak zaznaczyć, że od początku wiadomo, kto wygra to starcie, gdyż po stronie Sly’a są między innymi: Jason „Transporter” Statham, Arnold „Terminator” Shwartzenegger, Chuck „Strażnik Teksasu” Norris czy Bruce „Yppie-kai-yay” Willis. Losy tej potyczki, siłą rzeczy, są przesądzone. (więcej…)

Biały Orzeł #03 – Orzeł wylądował

B

Przy okazji pisania o poprzednich dwóch numerach „Białego Orła” wspominałem, że komiks braci Kmiołków będzie łatwiej jakkolwiek ocenić, gdy – na przykład – zakończy się pierwszy wątek fabularny czy też będziemy mieli okazję przeczytać z pięć zeszytów. Albo jedno i drugie. Stanęło na pierwszej z opcji, czyli mamy już za sobą pierwszy zamknięty wątek – „Pierwszy lot”. I jak wrażenia? Świetne!

Przyznaję, że tak jak pierwszym numerem byłem po prostu zachwycony, tak podczas lektury drugiego wkradły się do mojego serca pewne obawy. Nic nie poradzę, jestem wyczulony na postacie dziecięce i ich udział czy to w filmach, książkach, czy też właśnie w komiksach. Na szczęście, po skończeniu lektury „BO#3” znów czuję się uspokojony. Ba, w moim odczuciu to chyba najbardziej udany zeszyt ze wszystkich trzech. (więcej…)

Tomasz Kozioł (Pop)kultura osobista

Tu mnie znajdziesz:

Najświeższe teksty

Najnowsze komentarze