Nie jest tajemnicą, że kocham kameralne horrory, rozgrywające się w opuszczonych dworkach, staroangielskich posesjach czy po prostu – ujmując sprawę mniej romantycznie – na zapomnianym przez samego diabła zadupiu. Do tego wystarczy dorzucić mgłę, mrok, szczyptę gotyku czy innego przepychu, doprawić opętaniem przez demona albo rodzinną tajemnicą i już KoZa jest szczęśliwy. To jest jeden z tych typów filmów, które mogę oglądać w dowolnych ilościach i jeszcze nie zdarzyło mi się nimi znudzić. Gdy zaś trafię na film, który dodatkowo, dajmy na to, posiada obsadę aktorską, a nie grupę statystów plączących się po planie, jestem gotowy dać rekomendację znajomym. A w przypadku, gdy trafi się na taką perełkę, jak „Obecność”… Cóż, jestem gotowy dać rekomendację wszystkim. (więcej…)
Spider-Man: Web of Shadows – Grywalny Pajęczak!
Spider-man to naprawdę fajny superbohater. Jak sama nazwa wskazuje – jest super. Proste, nie? Fakt, nosi niebieskie rajtuzy i narysował sobie markerem pajęczynę na torsie, ale żyjemy w czasach, kiedy hasło „tolerancja” praktycznie nie schodzi z ust gawiedzi. Dlatego możemy spokojnie ominąć kwestię stroju i trzymać się wyjściowej tezy – Spider-man jest i super, i fajny. Tylko czemu jak dotąd gry o nim nie były ni to super, ni to fajne, ja się pytam?!
A drugie pytanie, już w spokojniejszym tonie… Czy Web of Shadows to zmieni? (więcej…)
X-men Origins: Wolverine – Czarny koń 2009
Po raz n-ty mógłbym zacząć wstęp do tego typu recenzji od bystrego zauważenia, że z reguły gry oparte na filmach są bardziej niż kiepskie, gorzej niż brzydkie i ujemnie grywalne. Następnie dodałbym, że czasem jednak coś, komuś, gdzieś się uda i w taką oto „egranizację” jednak da się grać bez bólu. Ale żeby tytuł na podstawie hitu ze srebrnego ekranu okazał się, w moim personalnym odczuciu, niemalże czarnym koniem w wyścigu po tytuł najlepszego slashera 2009? To nowość. Tego bym się nigdy nie spodziewał
Jak łatwo się domyślić, X-men Orgins: Wolverine bazuje na filmie o tożsamym tytule. Jakość tejże kinowej produkcji należała do kwestii raczej dyskusyjnych, przy czym nawet osoby, które z seansu wyszły zadowolone, narzekały na zbytnie ugrzecznienie bohatera. Raczej bez wulgaryzmów, tym bardziej bez krwi… W szczególności ten drugi fakt dziwi w sytuacji, gdy Logan – zwany też Rosomakiem – zasadniczo nie robi w życiu nic innego poza ucinaniem cudzych kończyn. Jeśli obawialiście się, że gra również będzie dobra dla 8-latków, to możecie wziąć naprawdę głęboki oddech. Takiej dawki krwi i flaków dawno nie było! (więcej…)
Wolverine – Superbohaterska obyczajówka
Wolverine nie ma szczęścia w solowych produkcjach. Choć jego postać już od lat jest kreowana przez rewelacyjnie dobranego Hugh Jackmana, zaś filmy „drużynowe” z jego udziałem trzymały bardzo dobry poziom, to samotne występy… cóż, „X-Men Origins: Wolverine” chyba wszyscy fani wyprali już z pamięci. Trzeba uczciwie przyznać, iż z nową produkcją o Loganie nie jest tak źle, by chcieć sobie od razu czaszkę trepanować. Ale nie można też powiedzieć, że jest to obraz, który w jakiś szczególnie pozytywny sposób byłby się w stanie zapisać w kronikach superbohaterskiej kinematografii.
W zakresie fabularnym otrzymaliśmy miks ekranizacji komiksu, luźnych nawiązań do anime i, jak mi się zdaje, pomysłów oryginalnych. W „Wolverine” bardzo wyraźnie widać silne nawiązania do powieści obrazkowej stworzonej przez duet Claremont/Miller – sceny otwierające wyglądają wręcz na wierną adaptację, budując świetny klimat. Co ciekawe, według mnie, autorzy zaczerpnęli też trochę pomysłów z marvelowskiego anime, które z kolei… było animowaną adaptacją tegoż samego komiksu, lecz po swojemu rozwijało oryginalny pomysł. Na deser zaś dochodzi fakt, iż scenariusz kontynuuje bezpośrednio wątek śmierci Jean Gray i wpływu tej straty na psychikę Logana. (więcej…)
Batman: Arkham Asylum – Gacek: Psychiatryk
Czasem jakość uderza w gracza niczym grom z jasnego nieba. Wiedziałem, że Batman będzie dobry. Nie wiedziałem, że aż tak.
Są takie chwile w życiu recenzenta, kiedy naprawdę człowiek żałuje, iż nie może chociaż na chwilkę rzucić okiem w najbliższą przyszłość. Chciałbym sprawdzić, jak Arkham Asylum zniesie próbę czasu. Czy za rok nadal będzie tak przerażająco grywalne i sugestywne, jak w tej właśnie chwili. Gdy stawiałem dychę Tormentowi, od premiery samej gry minęło już wtedy kilka dobrych lat i w znacznie lepszym stopniu zdawałem sobie sprawę z jak ponadczasowym tytułem miałem do czynienia. Wystawienie GTA IV maksymalnej noty też było dalekie od ruletki. Ten artyzm emanował z każdego fragmentu kodu. A co z Batmanem? Czuję, że w tym wypadku jest to krok znacznie odważniejszy niż w przypadku dwóch poprzednich tytułów… Ale niech będzie, raz KoZie śmierć! Panie i panowie, przedstawiam trzecią dyszkę w historii moich recenzji. Batman: Arkham Asylum. (więcej…)
Pacific Rim – Ekranizacja dzieciństwa
Szanowny Panie Guillermo del Toro, chciałbym Panu podziękować. Nakręcił pan film, który wygląda dokładnie tak, jak wszystkie walki stoczone przez moje zabawki – figurki, transformery, samochodziki a.k.a. zderzaki i wszelkie inne dinozaury. Można odnieść wrażenie, że wychowywał się Pan w podobnym czasie, co mój rocznik, i razem z nami oglądał Daimosa, Yattamana czy Voltrona. I że Pańskie zabawki też stoczyły niejedną epicką bitwę na babcinym tapczanie. Różnimy się tym, że Pan potrafił z tego zrobić absolutnie niesamowity film, a ja mogłem „tylko” podziwiać. Właśnie za tę możliwość podziwiania ekranizacji mojego dzieciństwa chciałbym podziękować. (więcej…)
Cała Polska pisze o komiksach – wyniki konkursu!
Długo to trwało, oj długo. Początkowo liczyłem, że przeczytam i ocenię wszystkie teksty do połowy czerwca, ale dzięki Waszej aktywności okazało się to niemożliwe. :-] Szczęśliwie, dzięki pomocy dwóch kolegów udało nam się ocenić wszystkie zgłoszone artykuły i wybrać łącznie osiem osób, które będą się cieszyły paczkami-niespodziankami.
Zanim przejdę do ostatecznego ogłoszenia zwycięzców w akcji „Cała Polska pisze o komiksach”, podzielę się jeszcze kilkoma informacjami. Jako się rzekło, paczki mają być dla Was niespodziankami – o ich zawartości przekonacie się dopiero po otworzeniu przesyłki. Cztery zestawy są nagrodami głównymi, a cztery dodatkowymi. Ze zwycięzcami będę się kontaktował jakoś na początku przyszłego w celu ustalenia adresu do wysyłki. Ale już teraz laureaci, jeśli chcą, mogą mi przesyłać maile z niezbędnymi danymi na adres dostępny w zakładce kontaktowej. (więcej…)
Not Just KoZ #8: StarCraft II – Heart of the Swarm
Autorem tekstu jest OsaX Nymloth.
Kiedy piętnaście lat temu na świat przyszło nowe ówczas dziecko Blizzard Entertainment, chyba nikt nie spodziewał się, że StarCraft odniesie aż tak olbrzymi sukces. Tytuł ten nie tylko zdefiniował na nowo gatunek strategii czasu rzeczywistego, ustanawiając standardy obowiązujące przez długie lata. Nie tylko stał się kasowym hitem, gromadząc wokół siebie wielką społeczność graczy zafascynowanych chociażby oryginalnym lore wykreowanego świata. Tym, czego zupełnie nikt się nie spodziewał było jednak przede wszystkim to, że StarCraft stał się w niektórych krajach wręcz religią, kreując profesjonalne zespoły i ligi. Mówiąc krótko: starcie trzech ras zapoczątkowało nową erę w esporcie. (więcej…)
World War Z – Człowiek człowiekowi wilkiem, a zombie zombie zombie
Jak w przypadku wielu innych filmów, tak i teraz warto zacząć od ustalenia pewnych faktów. Jeśli o mnie chodzi, jestem człowiekiem, który uważam, że może być coś takiego, jak „dobry film o zombie”. Wiem, że wielu kinomanów uważa coś takiego za absolutnie niemożliwe, ja się jednak do nich nie zaliczam. Co prawda, miałbym problem napisać, jaki dobry film o zombie ostatnio widziałem – wszystko, co mi przychodzi do głowy, mimo wszystko oscylowało w okolicy kompletniej średniości. Miałem jednak nadzieję, że kiedy ktoś mi powie w najbliższej przyszłości, że absolutnie nie ma czegoś takiego, jak udana produkcja o żywych inaczej, to zamiast standardowego „A wp… chcesz?” będę mógł mu powiedzieć: „A co z World War Z?”. Cóż, po seansie stwierdzam, że jednak nie będę mógł kontrować takim argumentem, ponieważ byłby to strzał na własną bramkę. (więcej…)
Człowiek ze stali – Man of steel, man of power
Po wyjściu z seansu „Człowieka ze stali” pierwsze, co napisałem, to: nie zakochałem się. Film mi się podobał niezmiernie, wręcz niesamowicie. Od razu trafił na listę najlepszych, według mnie, historii superbohaterskich, ale… właśnie, miałem wrażenie, że w tej relacji jest podziw i zachwyt, ale brakuje szczerej miłości, jaką czuję do „Batman – Początek”, pierwszego „Iron Mana” czy „Avengers”. Cóż, cofam, co napisałem. Zakochałem się w najnowszym filmie Zacka Snydera, po prostu chwilę to zajęło, zanim ten fakt dotarł do mojej świadomości.
„Man of Steel” układa w jedną, ślicznie uporządkowaną całość wszystko to, co świat dotąd wiedział o Supermanie. Oczywiście, pewne fakty musiały zostać dopasowane tak, by pasowały do filmu, a nie tylko do komiksu. Nie jest to jednak istotne nawet w najmniejszym stopniu – Superman jest postacią o tak długiej i bogatej historii, że ciężko tu mówić o jedynej słusznej wersji wydarzeń związanych z jego powstaniem. Twórcy zaś zabrali się za wszystko to, co miał do zaoferowania kanon i wręcz idealnie dobrali elementy tak, by powstała iście epicka opowieść. Tak jak w przypadku dwóch wcześniej wspomnianych filmów – „Batman – Początek” oraz „Ironman” – to genialna historia narodzin superbohatera. I to superbohatera, w przypadku którego można było mieć wątpliwości, czy posiada on w ogóle jakieś ludzkie cechy, inne niż raczej humanoidalny acz nazbyt man’s-healthowy wygląd. I tak jak wcześniej J.M. Straczynski zrobił to w „Superman: Erath One”, tak teraz ekipa składająca się ze Snydera, Goyera i Nolana dokonała tego samego. Dokonała, zdałoby się, niemożliwego. Z kosmity zrobili człowieka. Superman stał się postacią, z którą można się utożsamiać, którą można lubić, której losami można się przejmować. (więcej…)