Tomasz Kozioł (Pop)kultura osobista

CategoryOstatnio czytane

Potępieni, Chuck Palahniuk – Piekło, którego nie znacie, piekło, którego możecie porządać

P

Prawda jest taka, że moja przygoda z twórczością Chucka Palahniuka zaczęła się bardzo łagodnie – od „Fight Clubu”. I nie, nie łagodnie dlatego, że „Fight Club” jest łagodną książką dla niewinnych panienek. Chodzi o to, że najpierw widziałem film, który mnie wgniótł w fotel. Tym samym, książka nie miała już na to większych szans, z zaskoczenia nici. Inaczej sprawa ma się z „Potępionymi” – tych już nikt nie ekranizował (i nie wyobrażam sobie nawet, jak ktoś mógłby się do tego zabrać), więc nie miałem szans przygotować się na to, co czekało mnie po otworzeniu okładki.

Przez cały czas spędzony z książką siedziałem w głowie trzynastoletniej Madison Spencer, która… właśnie smaży się w piekle. Tak, „Potępieni” nie są o osobach przenośnie potępionych czy nawet potępionych oficjalnie przez kościelnych dostojników. Bohaterka potępionych i wszyscy „współbohaterowie” są potępieni tak bardzo, jak to tylko możliwe. Akurat nasz główny obiekt zainteresowania trafił za piekielne kratki (znów: nie bierzcie tego za żadną metaforę, OK?), ponieważ zmarł z przedawkowania gandzi. Jak się z czasem okazuje, powód do spędzenia reszty wieczności w piekle to całkiem dobry – niektórzy trafiają tu ze znacznie bardziej błahych powodów. (więcej…)

Śliski, cz. II, Paweł Kornew – Na Przygraniczu robi się coraz dziwniej

Ś

Przez pierwsze trzy teksty o książkach z perypetiami Sopla (dla przypomnienia: pierwszy, drugi i trzeci) wspominałem o tym, że ciągle mi mało informacji o samym uniwersum, w którym całość się rozgrywa, czyli o Przygraniczu. Gdy teraz, w drugiej części „Śliskiego” Pawła Kornewa, w końcu się dowiedziałem co i jak, w sumie nie czuję się do końca usatysfakcjonowany. I to z dwóch względów.

W poprzedniej części opowieści wszytko tradycyjnie poszło nie tak, jak powinno. Ostatecznie Soplowi udało się ujść z życiem, ale można powiedzieć, że trafił z deszczu pod rynnę (jeśli ktoś nie czytał poprzednich części, niech w tym miejscu zakończy lekturę tego tekstu, spoiler iceberg ahead). Musiał sprzymierzyć się z dwiema istotami, na których towarzystwo na pewno nie miał ochoty. Jedną jest siła nie z tego świata. Dosłownie. Nazywa siebie Opiekunem i prosi Śliskiego o uratowanie świata. To tak w skrócie, żeby za dużo Wam nie streszczać. Drugą istotą jest… wampirzyca, która została wybrana przez Opiekuna na idealnego kompana dla Sopla na jego drodze do zbawienia i siebie, i wspomnianego świata. (więcej…)

Śliski, cz. I, Paweł Kornew – Powrót do mroźnego Przygranicza

Ś

Sopel jest gościem, którego dosyć ciężko ubić. Przeżył wszystko, co mu zgotowali przeciwnicy w pierwszym tomie powieści Pawła Kornewa, choć… trzeba przyznać, że było blisko. Po jako takim rozwikłaniu tajemnicy noża – nie można powiedzieć, żeby od razu wszystko stało się jasne – obudził się w zaspie śniegu… pół roku później. Co więcej, okazuje się że choć sam zainteresowany nic nie pamięta, kilka osób widziało go to tu, to tam. Amnezja? Czy sobowtór? Pierwsza część „Śliskiego” przynosi wiele pytań i niezbyt dużo odpowiedzi.

Akcja rozwija się w sposób bardziej podobny do tego z części drugiej „Sopla”, niż z części pierwszej. Innymi słowy – aż dziw bierze nie tyle z faktu, że nikt Śliskiego jeszcze nie ubił, co bardziej że sam nie padł gdzieś po drodze ze zmęczenia. Paweł Kornew raczej nie szczęści atrakcji Soplowi. Do tego stopnia, że czasem jest mi go żal, niczym było mi żal Geralta w „Wiedźminie” Andrzeja Sapkowskiego. Czytając opowieści z Przygranicza, nie tylko czuję chłód panujący w okolicy, ale też czasem się skręcam z bólu, gdy po raz kolejny główny bohater dostaje strzałę w kolano, a mimo wszystko nie zamierza kończyć swoich przygód. (więcej…)

Gears of War: Pola Ashpo – Jedno wielkie zaskoczenie (wypchane po brzegi testosteronem, a jak)

G

Są gry, w przypadku których naprawdę umiem sobie wyobrazić, że mogą stanowić podstawę do napisania całkiem przyzwoitej książki. Na przykład StarCraft czy Mass Effect. Zresztą, moje wyobrażenia zdecydowanie nie zawsze są słuszne, ponieważ o ile niektóre książki z uniwersum StarCrafta faktycznie potrafią wręcz porwać, o tyle poziom innych jest niższy niż przewiduje jakakolwiek ustawa. Są też gry, na podstawie których nie wyobrażam sobie żadnych książek. Takie Diablo chociażby. Trzeba jednak uczciwie zauważyć, że w tym wypadku zaskoczył mnie „Zakon”. Nie spodziewałem się za to, że najlepsza „growa” powieść, jaką na ten moment będę miał na koncie, będzie oparta o tytuł, po którym się tego po prostu nie spodziewałem. Gears of War. (więcej…)

Sopel, cz. II, Paweł Kornew – Akcję czas zacząć

S

O ile nie lubię dzielenia na części powieści, które w oryginale zostały wydane w formie jednotomowej, o tyle muszę przyznać, że ów zabieg – skoro już najwyraźniej był konieczny z punktu widzenia polskiego rynku księgarskiego – wyszedł Fabryce Słów całkiem zgrabnie. Pierwsza część „Sopla”, choć nie brakowało w niej przelewu krwi, miała ogólnie dosyć spokojny wydźwięk. Autor zapoznawał nas z głównym bohaterem, jego otoczeniem i wprowadzał powoli w tajniki Przygranicza. Tak się złożyło, że część druga rzuca nas prawie od razu w wir akcji. I to naprawdę intensywnej.

Sopel, zwany też Śliskim, wyrusza na rajd na odległą północ, żeby tam prześledzić ruchy osobników, które z braku lepszego określenia, można chyba po prostu nazwać mutantami. Po wykonaniu zadania ma, rzecz jasna, wrócić do Fortu i zdać raport. Przynajmniej tak brzmi oficjalna wersja. Nieoficjalnie, Sopel ma wrażenie, że wszyscy chcą go stuknąć. Nie podoba mu się ani skład przydzielonej drużyny, ani zadanie, które robi wrażenie cokolwiek bezsensownego. Co więcej, ma dziwne wrażenie, że zaskakująco dużo osób interesuje się nożem, który nabył kilka tygodni wcześniej zupełnym przypadkiem. (więcej…)

Sopel (część I), Paweł Kornew – Mroźna postapokalipsa

S

Jako że naprawdę bliskie są mi klimaty postapokalipsy – głównym winowajcą w tym zakresie jest Fallout – za powieści Pawła Kornewa zabrałem się z miła chęcią. Z tego, co słyszałem, jego seria książek o niejakim Soplu, znanym też jako Śliski, jest naprawdę udana i została dobrze przyjęta. Cóż, pomyślałem, że trzeba się przekonać samemu, w szczególności, że od „Samotności anioła zagłady” nie czytałem chyba nic osadzonego w zniszczonym wojną świecie (a jak powszechnie wiadomo – wojna nigdy się nie zmienia).
Jako się rzekło, głównym bohaterem jest niejaki Sopel. Mogłoby się wydawać początkowo, że to nawet spokojny człowiek, lecz z czasem taki obraz tegoż jegomościa zostaje brutalnie rozwiany. Z braku lepszych rzeczy do roboty postanowił zarabiać na życie, patrolując Przygranicze. Jest w tym dobry i na przetrwaniu do kolejnego wschodu słońca zna się jak mało kto. Niestety, Śliski zaczyna mieć wrażenie, że nie wszystkim podoba się fakt, iż nie kopnął jeszcze w kalendarz. Z jednej strony musi uważać na typowe zagrożenia każdego członka patrolu – bestie i dojmujące zimno. Z drugiej strony, musi ciągle kontrolować, kogo ma za swoimi plecami. (więcej…)

Diablo III: Zakon – Kiedyś kościółek z dużą piwnicą na wino, teraz świat

D

Miałem okazję czytać już dwie książki z uniwersum Diablo i zawsze miałem wrażenie, że raczej nic w tym świecie sensownego osadzić się nie da. Pierwsza część „Birthright” miała swoje zalety, ale równie dobrze mogła się rozgrywać w dowolnym innym uniwersum fantasy, a „Dziedzictwo krwi”… cóż, to był po prostu dramat na miarę książkowej wersji „Baldur’s Gate”. I teraz przyszła pora na „Zakon”, czyli powieść napisaną i wydaną specjalnie z okazji premiery trzeciej części gry. Doświadczenie mi pokazywało, że ostatnie powieści Blizzarda, nawet jeśli nie powalały od strony literackiej, były miłym kąskiem dla fanów ich gier. Tak było z „Heaven’s Devils”, „Devil’s Due” czy „Nova”. Czy tak jest też i tym razem?

Na początku trzeba się rozprawić z kwestią, którą zawsze staram się przy okazji „growych” książek poruszyć – to nie jest powieść skierowana do wszystkich. Przyjemność z lektury, co do zasady, znajdą tylko fani danej gry, dla reszty zaś może to być niezrozumiały bełkot. Jak dotąd na mojej liście jest tylko jeden wyjątek i jest to „Speed of Darkness”, który wydawał mi się nie tylko perełką dla graczy, ale też ogólnie przyzwoitym S-F. „Zakonu” nie zamierzam oceniać jako typowej książki fantasy – pierwszeństwo ma przede wszystkim frajda, jaką mogą z niej czerpać fani gry i tego będę się trzymał. Co nie znaczy, że o warstwie literackiej tez nie wspomnę paru słów. (więcej…)

Niuch, Terry Pratchett – Gorzki smak Świata Dysku

N

Świat Dysku od samego początku jest dla mnie bardzo ciekawą przygodą literacką. Zacząłem czytać książki należące do tego cyklu gdzieś osiem lat temu i przez ten czas zdążyłem poznać zdecydowaną większość z nich. Z Terrym Pratchettem spędzałem praktycznie wszystkie urlopy i wakacje, na ogół biorąc ze sobą przynajmniej jedną powieść jego autorstwa. Dzięki temu widziałem nie tylko, jak rozwija się to unikalne uniwersum, ale też – jak mi się wydaje – jak zmienia się sam autor. Spokojnie mogę powiedzieć jedno – od „Koloru Magii” do „Niucha” bardzo wiele się zmieniło.
Przyzwyczaiłem się, że powieści należące do cyklu Świat Dysku w ciągu ostatnich lat zaczęły uderzać w – może nie tyle poważniejszy ton co raczej – poważniejsze tematy. Pratchett zaczął brać na warsztat kolejne instytucje państwowe czy zjawiska społeczne, analizując je w swoim stylu, przy okazji niesamowicie pogłębiając swoje uniwersum. I tak dostaliśmy cały cykl o Straży Miejskiej, który przeżył metamorfozę nie mniejszą od tej, która dotknęła cały Dysk. Dostaliśmy też rewelacyjne „Piekło pocztowe” i „Świat finansjery”. „Niuch” zaś przynosi… gorycz, chyba jako pierwsza z powieści mistrza Pratchetta. Przynajmniej w takim wymiarze. (więcej…)

Tęsknota atomów – Niespełniony fizyk na tropie aniołów

T

Nigdy nie próbowałem sił z niemieckimi kryminałami, ale liczba nagród zebranych przez „Tęsknotę atomów” Linusa Reichlina oraz całkiem kuszący opis sprawiły, że miałem ochotę zmienić ten stan rzeczy. Niestety, jest to jedna z tych historii, które stanowią dowód na to, że ładne streszczenie na tylnej okładce i deszcz atrakcyjnych tytułów to czasem za mało.

Jensenowi zostało tylko kilka dni do wczesnej emerytury. Jego żona zmarłą parę lat wcześniej, zostawiając go z małą fortuną. Co prawda, nie planuje korzystać z tych pieniędzy, ale i tak ciężko powiedzieć, by ta sytuacja przysporzyła mu przyjaciół czy popularności na brugijskiej komendzie. Los chciał, że te kilka ostatnich dni nie mogło przebiec spokojnie. Na krzesło przed jego biurkiem trafił niejaki pan Ritter, który ma wrażenie, że ktoś chce go zabić. Przy okazji, jest – mówiąc dosłownie – zalany w sztok. Jensen odwozi go do hotelu, by się upewnić, że potencjalni agresorzy są tylko wymysłem zakonserwowanego alkoholem umysłu. Na miejscu jednak się okazuje, że w pokoju przebywa również dwóch synów Rittera, którzy ostatnio intensywnie modlą się do aniołów. Następnego dnia ich ojciec jest martwy, chłopcy zniknęli, a Jensen zostaje z tym całym bałaganem sam. Albo tak mu się tylko wydaje. Do jego domu trafia niewidoma kobieta, O’Hara, którą zainteresowała sprawa Rittera, zaginionych chłopców oraz… uzdrowicielki, niejakiej Esperanzy, która miała najprawdopodobniej z tym wszystkim związek. Przy okazji, owa Esperanza może być również zamieszana w śmierć męża O’Hary, ale żeby się czegokolwiek dowiedzieć, obydwoje muszę polecieć najpierw do Stanów, a później, jak wskazują poszlaki, do Meksyku. (więcej…)

Tajny wywiad cara Grocha, Andriej Bielanin – Miłe czytadełko, tym razem z Rosji

T

Poszukując lektury lekkiej i przyjemnej, która odciążyłaby skołatany umysł po przygodzie z „Lękiem i odrazą w Las Vegas”, w moje dłonie wpadł „Tajny wywiad cara Grocha”. Koncept jest prosty – oto przez przypadek do baśniowej krainy trafił Nikita Iwanowicz, z zawodu milicjant. Choć sceneria to dla niego całkowicie nowa, z obowiązku pilnowania ładu i spokoju nikt towarzysza Iwanowicza nie zwolnił. Dlatego też nasz bohater zaciąga się do służby u cara Grocha, by zapewnić mu fachową pomoc i zorganizować pierwszy posterunek milicji w bajkowym Łukoszkinie. Ot, pomysł przyjemny i zrealizowany z miłą lekkością pióra.

Jak łatwo się domyślić, w „Tajnym wywiadzie…” przeplata się zdroworozsądkowe, biurokratyczne myślenie milicjanta z baśniowymi realiami i motywami. Mamy tu z jednej strony przesłuchania i śledztwa, z drugiej zaś Babę Jagę i magię. Początkową miałem problem kupić ten pomysł. Nie ze względu na samą konstrukcję powieści, a raczej z powodu mojego negatywnego nastawienia (które pojawiło się ot tak, bez wyraźnego powodu). Lekkie pióro Andrieja Bilanina szybko jednak przełamało mój sceptycyzm, zaś multum zabawnych sytuacji pozwoliło się oswoić z faktem, że „Lęk i odraza…” zniszczyły moją psychikę. (więcej…)

Tomasz Kozioł (Pop)kultura osobista

Tu mnie znajdziesz:

Najświeższe teksty

Najnowsze komentarze