Jako że naprawdę bliskie są mi klimaty postapokalipsy – głównym winowajcą w tym zakresie jest Fallout – za powieści Pawła Kornewa zabrałem się z miła chęcią. Z tego, co słyszałem, jego seria książek o niejakim Soplu, znanym też jako Śliski, jest naprawdę udana i została dobrze przyjęta. Cóż, pomyślałem, że trzeba się przekonać samemu, w szczególności, że od „Samotności anioła zagłady” nie czytałem chyba nic osadzonego w zniszczonym wojną świecie (a jak powszechnie wiadomo – wojna nigdy się nie zmienia).
Jako się rzekło, głównym bohaterem jest niejaki Sopel. Mogłoby się wydawać początkowo, że to nawet spokojny człowiek, lecz z czasem taki obraz tegoż jegomościa zostaje brutalnie rozwiany. Z braku lepszych rzeczy do roboty postanowił zarabiać na życie, patrolując Przygranicze. Jest w tym dobry i na przetrwaniu do kolejnego wschodu słońca zna się jak mało kto. Niestety, Śliski zaczyna mieć wrażenie, że nie wszystkim podoba się fakt, iż nie kopnął jeszcze w kalendarz. Z jednej strony musi uważać na typowe zagrożenia każdego członka patrolu – bestie i dojmujące zimno. Z drugiej strony, musi ciągle kontrolować, kogo ma za swoimi plecami.
Początkowo myślałem, że świat Przygranicza jest typowym postapokaliptycznym uniwersum. Ot, najpierw na niebie był grzybek, a później na ziemi rozpętało się piekło. Ci, którzy przetrwali wybuch, starają się teraz jakoś radzić z tym, co po nim zostało. Tutaj jednak kolejny raz moje podejrzenia zostały rozwiane. Otóż, w Przygraniczu nie brakuje również magii – tak ofensywnej, jak i defensywnej. O ile nie jestem fanem takiego mieszania klimatów, o tyle jestem ciekaw tego świata. Między innymi dlatego, że po lekturze pierwszej części… właściwie nie wiem, czym owo Przygranicze jest. Autor bardzo ostrożnie dawkuje informacje o świecie i przeszłości głównego bohatera i przyznaję, że jest to dla mnie główny powód sięgnięcia po kolejną część. W szczególności, że przeczytany przeze mnie tom robi wrażenie bardzo rozbudowanego prologu, a prawdziwa akcja ma się chyba dopiero rozkręcić.
O ile akcja rozwijała się powoli, o tyle czytało mi się i tak bardzo przyjemnie. Bardzo podoba mi się proporcja opisów świata i postaci do dialogów – choć jeszcze nie do końca rozumiem, czym jest samo Pogranicze, spodobał mi się klimat zbudowany przez Pawła Kornewa. Są takie książki, podczas lektury których człowiekowi robi się gorąco – miałem tak na przykład z „Dziennikiem rumowym”. Natomiast gdy czytałem „Sopla”, robiło mi się po prostu zimno.
Czytam Twojego bloga i dziękuję Ci za wpis
oraz zapraszam także do moich recenzji książek na stronę
http://dodeski.pl
Gorąco polecam 🙂
Witam na moim blogu w takim razie. :] Ogólnie nie mam nic przeciwko wrzucaniu linków do swoich stron, choć przyznaję, że jeśli ktoś to robi w swoim pierwszym komentarzu, to mi już pachnie zwykła reklamą. Rozumiem, że nie był to celowy zabieg? ;]