Niedawno minął rok, odkąd Peter Parker przestał pojawiać się jako Spider-Man w… jakiejkolwiek serii o przygodach Człowieka Pająka. Najpierw został uśmiercony w uniwersum Ultimate i zastąpiony przez Milesa Moralesa, później zaś padł ofiarą podstępnego ataku Doctora Octopusa w kontinuum czasoprzestrzennym znanym jako Earth 616. Innymi słowy, w tym najbardziej klasycznym świecie wykreowanym przez Marvela, zaś sam Peter Parker poległ na łamach kultowej serii „Amazing Spider-Man” w jubileuszowym zeszycie z numerem 700. Od tamtego momentu zdążyło się sporo wydarzyć, zaś ja miałem okazję śledzić tę historię na łamach łącznie 26 zeszytów poświęconych ścianołazowi, tym razem z przedrostkiem „Superior”.
Jedną z rzeczy, które miałem w planach w związku z tym cyklem komiksów tworzonych pod przewodnictwem Dana Slotta, było regularne pisanie o wydarzeniach z życia Otto Octaviusa. Niestety, szybko na tym polu poległem – zająłem się najpierw zeszytem numer jeden, a później jeszcze dwa oraz trzy. I w tym momencie moje zasoby czasowe okazały się niewystarczające. Czemu więc wróciłem do tematu po łącznie 26 zeszytach? Powodów jest kilka. Najprostszym przykładem jest to, że w końcu nazbierało mi się materiału na dłuższy, bardziej kompleksowy tekst. Po drugie, właśnie zostały zamknięte duże wątki całej tej historii, w tym ten o Venomie, czyli jednym z najbardziej kochanych przez fanów przeciwniku Spider-Mana. Po trzecie, już się zaczęła historia o zbiorczej nazwie „Goblin Nation”, która… może być ostatnią przygodą Doc Ocka w ciele Petera. A może i w ogóle jego ostatnim występem w całym uniwersum Marvela (choć jak to jest z tym umieraniem na śmierć w amerykańskich komiksach superbohaterskich, wszyscy dobrze wiemy). I, wreszcie, po czwarte, które poniekąd wynika z „po trzecie” – pan Parker już w kwietniu powróci, by ponownie założyć czerwono-niebieskie kalesony.
Innymi słowy, teraz jest dobry moment na podsumowanie i ocenienie wszystkiego, co się dotąd wydarzyło. Za kilka miesięcy zaś chciałbym wziąć na warsztat samo „Goblin Nation” oraz powrót Petera (jeśli faktycznie on nastąpi).
Jeśli ktoś z Was lubi przygody Człowieka Pająka, ale intensywnie drapie się po głowie przy kombinacjach słów takich, jak „Doc Ock w ciele Petera”, to już śpieszę z pomocą. O „śmierci” Parkera pisałem niewiele ponad rok temu w tekście „Umarł Pająk, niech żyje Pająk…” – ten materiał powinien Wam pomóc połapać się w aktualnej sytuacji. Do tego możecie rzucić okiem do tych dwóch tekstów („Nowy kierunek Człowieka Pająka” oraz „To nie jest świat dla klasycznych superbohaterów”), w których przybliżam pierwsze chwile Otto Octaviusa w nowym wydaniu. Na deser zaś zostawcie sobie plotkę o domniemanym powrocie Petera z rodziny Parker. Mam nadzieję, że teraz będzie Wam łatwiej się w tym wszystkim odnaleźć.
Zanim przejdziemy do konkretnych wydarzeń, zajmijmy się najpierw samą stronę techniczną komiksów. Na przestrzeni 26 zeszytów wszystkimi sprawami związanymi ze scenariuszem zajmował się Dan Slott. Zresztą, był on odpowiedzialny za przygody Spider-Mana już od naprawdę długiego czasu. Natomiast rysownicy regularnie się rotowali, dzieląc między siebie kolejne wątki fabularne. Do gustu zdecydowanie najbardziej przypadł mi Giuseppe Camuncoli, którego rysunki szczerze mi się podobały. Jego kreska świetnie pasowała do postaci Człowieka Pająka, zaś samym kadrom nigdy nie brakowało ani dynamiki, ani detali. Dlatego strasznie mnie cieszy fakt, że to akurat on jest odpowiedzialny za ostatni wątek „Superior Spider-Man”, czyli wspomniane „Goblin Nation”. Drugi w kolejce jest Ryan Stegman, którego prace również mi się podobały, ale traktowałem je już jako niezbyt wyróżniające się, rzemieślnicze podejście do tematu. Stegman ilustrował, co miał do zilustrowania i szedł dalej – poszczególnym stronom czasem brakowało detali, a mi regularnie brakowało powodów do zachwytu, ale mimo wszystko było całkiem OK. Na szarym końcu jest zaś Humberto Ramos, którego stylu po prostu nie trawię. Jego komiksy są dla mnie jednym z najbrzydszych, jakie czytałem w ramach uniwersum Marvela. Do karykaturalnego stylu Ramosa i kompletnego braku poszanowania dla detali nigdy się nie przyzwyczaję, nie mówić już w ogóle o polubieniu go. Szkoda, że to właśnie jemu przypadło w udziale ilustrowanie większości zeszytów pod przewodnictwem Dana Slotta.
Warto jeszcze wspomnieć, iż równocześnie do „Superior Spider-Man” pojawiały się dwie inne serie: „Superior Foes of Spider-Man” oraz „Superior Spider-Man Team Up”. Sporadycznie do nich zaglądałem i, muszę przyznać, iż drugi z tytułów dostarczał często bardzo ciekawe wątki fabularne, które poszerzały to, co działo się w głównej serii, ale ich lektura nie była obowiązkowa do zrozumienia całości. Z kolej z „Superior Foes” jakoś nigdy się nie zaprzyjaźniłem, choć słyszałem o nim przyzwoite opinie. Tak czy inaczej, jeśli kiedyś o nich szerzej napiszę, zrobię z tego osobny materiał. A tymczasem przejdźmy do najważniejszych wydarzeń z minionego roku.
Troubled Mind i inne historie
Charakterystycznym tematem bardzo wielu zeszytów „Superior Spider-Man” był następujący schemat. Po pierwsze, walka ze starym przeciwnikiem Pająka, który często był przy okazji kumplem Doctora Octopusa. Po drugie, brutalne załatwienie sprawy, które często nie kończyło się na połamanych kończynach (np. „Peter” zastrzelił, zabijając na śmierć, niejakiego Massacre’a w jednym z zeszytów. Po trzecie, droga do coraz większej władzy Octaviusa nad Nowym Jorkiem (szerzej opisane poniżej). Po czwarte, historia Carlie Cooper, byłem dziewczyny Parkera, która w sumie jako jedyna miała tyle oleju w głowi, by się przyjrzeć bliżej dziwnym zachowaniom swojego ex. Po piąte zaś – przebitki z przygotowań Green Goblina i jego armii do akcji na wielką skalę, która – tak, dobrze się domyślacie – jest finałowym wątkiem w „Goblin Nation”.
Tak wyglądała sprawa przez pierwszych kilkanaście zeszytów. Oczywiście, to wszystko było upstrzone komedią omyłek, w których Otto zachowywał się zupełnie inaczej, niż zrobiłby to Peter, co prowadziło do wzbudzenia podejrzeń i późniejszego panicznego ich rozwiewania. Niestety, owa komedia do szczególnie zabawnych nie należała.
Najbardziej znaczącym wydarzeniem było tu uświadomienie sobie przez Octaviusa, że zostały jakieś resztki tożsamości Parkera, które nadal buszują wewnątrz jego ciała. W zeszycie z numerem dziewiątym, który zresztą był naprawdę ciekawie wykonany, dwaj panowie rozprawili się ze sobą ponownie, tym razem wewnątrz ich wspólnej jaźni. I muszę to przyznać, to był pomysłowo skonstruowany zeszyt. Niestety, z perspektywy czasu mam z nim jeden podstawowy problem – otóż, praktycznie wszystkie wydarzenia z niego zostały odwrócone. Na koniec wątku z Venomem, o którym zaraz będę szerzej pisał, duch Parkera powrócił, by dalej prześladować swoje ex-ciało, próbując powrócić do świata żywych i świadomych.
Warto tu jeszcze dodać, iż w tak zwanym międzyczasie twórcy ściągnęli do swojej serii też… innego Spider-Mana. Do teraźniejszości Earth 616 został zaproszony Człowiek Pająk z roku 2099, czyli Miguel O’Hara. Miałem kiedyś styczność z tą serią i mogę szczerze powiedzieć, że jest to niesamowicie sympatyczna postać. To na dobrą sprawę jeden z ciekawszych i lepszych ruchów Slotta i jestem ciekawy, co w przyszłości z tego wyniknie. Jak na razie Miguel przewija się tylko raz na jakiś w tle, ale są pewne poszlaki, które sugerują, że będzie miał całkiem spory udział w „Goblin Nation”.
Spider Island 2
Przez kilkanaście komiksów, w pomniejszych historiach, przewijał się regularnie jeden motyw – budowanie armii przez Octaviusa. Szczerze mówiąc, motyw ten został rozciągnięty do naprawdę absurdalnych rozmiarów. Otto przejął na własność – dzięki hakowi na J. Jonah Jamesona – wyspę Rikera, na której dotąd znajdowało się więzienie o zaostrzonym rygorze. Teraz jednak, zamiast zakładu karnego, pojawiła się tam… baza wypadowa Spider-Mana, nazwana Spider Island 2 (w nawiązaniu do wydarzeń z okolic zeszytu #666). Peter-nie-Peter nie tylko ufortyfikował swoją pozycję, ale też zaczął korzystać z usług najemników, którzy zmienili się w jego prywatne oddziały uderzeniowe.
Wszystko to zostało połączone z siecią małych, pajęczych dronów, które non-stop patrolowały Nowy Jork. Z jednej strony pomysły te miały swój urok i sens, gdyż nawiązywały do motywu wyższości Octaviusa nad Parkerem (tytułowego „Superior”). Niestety, wraz z pojawieniem się pajęczych bojówek i pajęczych mechów, całość zaczęła śmierdzieć już zbyt skrajnym absurdem, nawet jak na komiksowe standardy.
Darkest Hours, czyli Venom
I tak dochodzimy do ostatniego wątku fabularnego, który bezpośrednio poprzedza „Goblin Nation”. Oczywistym było, że temat Venoma nie mógł ominąć nowego nosiciela czarnej pajęczyny na czerwono-niebieskim torsie. Nieobecności tego kultowego konfliktu fani by chyba nie wybaczyli (jeśli w ogóle można mówić o wybaczeniu w kontekście całego zamieszania ze śmiercią Petera Parkera).
Otto Octavius, tradycyjnie przekonany o swej wyższości nad wszystkimi, postanawia odrzeć Flasha Thompsona z towarzyszącego mu od dłuższego czasu czarnego symbionta. Dla osób nieznających kompletnie tego tematu napiszę tylko w skrócie, iż nemezis Parkera z czasów wczesnoszkolnych straciło nogi podczas wojny. Zasłużony dla ojczyzny i znany ze swej żelaznej woli i zaparcia Flash stał się kluczowym elementem eksperymentu, mającego na celu przystosowanie symbionta do zastosowań militarnych. Od tej pory to Thompson był nosicielem czarnego kostiumu, dzięki czemu odzyskał utracone kończyny i dostał kolejną szansę, by się zasłużyć dla US&A.
Po oddzieleniu Venoma od Flasha, szybko się okazało, że Otto nie panuje nad sytuacją tak dobrze, jak to sobie skalkulował. Symbiont szybko wydarł się ze swej nie-tak-szczelnej celi i wrócił do swojego oryginalnego nosiciela. Niestety, Octaviusowi nie starczyło silnej woli, by zapanować nad Venomem, co zmusiło do reakcji… Avengers. Avengers, którzy i tak już mieli sporo podejrzeń, co do aktualnego stanu Petera. W finał całej sytuacji został też zamieszany wspomniany wcześniej „duch” Parkera, który ponownie się pojawił na kartach komiksu. Jego droga do odzyskania władzy nad ciałem jest jednym z głównych wątków „Goblin Nation”.
Droga do zbawienia
Ciężko w tym momencie ostatecznie ocenić cykl „Superior Spider-Man”. Z jednej strony, muszę uczciwie przyznać, że cała operacja z wsadzeniem Doctora Octopusa w ciało Petera Parkera sprawiła, że komiksy Slotta czytałem bardzo regularnie. Ale! Sama regularność czytania bynajmniej nie jest dowodem na jakość. Każdej lekturze towarzyszyło intensywne kibicowanie wszystkim… tylko nie głównemu bohaterowi. A na tej zasadzie nie można budować dobrej, angażującej historii.
Mam nadzieję, że Dan Slott jakoś zrekompensuje mi to ciągłe trzymanie strony wrogów Spider-Mana ciekawą historią powrotu Petera Parkera. Choć, muszę tu uczciwie zaznaczyć, iż dostępne aktualnie strzępki informacji nie wzbudzają szczególnej nadziei. Ot, nasz stary przyjaciel najwyraźniej po prostu odnajdzie w sobie wystarczające pokłady siły woli, by jego ciemiężony umysł odzyskał kontrolę nad ciałem i wyparł świadomość Octaviusa. Nic specjalnego. Oczywiście, zawsze można mieć nadzieję, że historia, która nastąpi po powrocie, będzie ciekawa i że cały ostatni rok przygód Człowieka Pająk nie zostanie – dosłownie – wymazany dzięki dotknięciu czarodziejskiej różdżki. Już raz to rozwiązanie trenowaliśmy i nie wyszło z tego nic dobrego.
Na razie sytuacja wygląda tak, że żałuję, iż Dan Slott nadal zostaje głównym specem od Spider-Mana w Domu Pomysłów. Zajmuje się tym już od lat i wydaje mi się, że przyszła pora na zmianę warty. Inna sprawa, że Marvel, jak każda korporacja, jest mimo wszystko zorientowana na zyski. A Slott potrafi dostarczać liczby.
Powiem tak – tą recenzję lepiej mi się czytało niż zeszyty superiora do których byłem zmuszony dzięki Venomowi i Scarlet Spiderowi, nie wiem jakie masz pokłady cierpliwości ale gratuluję 😉
-SPOILER-
Peter wróci na 100% do ciała, nawet gdzieś to czytałem w wywiadzie, nie pamiętam gdzie bo tyle mam komiksów i serii do ogarnięcia że ciężko wszystko spamiętać
Cieszę się, że tekst się dobrze czytało! :]
Do Scarleta ciągle się zabieram i coś zabrać się ostatecznie nie mogę. A powiedz, tę serię o Venomie, która się ostatnio skończyła, czytałeś? Chodzi mi o tę z Flashem. Zastanawiałem się, czy jej nie przeczytać, ale jakoś rysunki mnie nie powalają.
Tak, czytałem całość. Kreska nie jest może najładniejsza ale komiks daje radę fabularnie (nie licząc końcówki)
Nie wybaczę ci że jeszcze Scarleta nie zacząłeś 😉
Edit: Dorwałem w swoje łapki kilka nowych komiksów:
Magneto – Na razie 1 komiks, kreska dosyć słaba, ale zapowiada się ciekawie
Moon Knight – Jak wyżej, też 1 komiks, nie wyrobiłem sobie zdania
Punisher – 3 odcinki na rynku, trzyma formę
Deadpool – Night of living deadpool : polecam 😀 oraz The Gauntlet: jedna z lepszych serii z D’Poolem, i do tego ciekawie wydana, prawie jak animacja 😀
Dzięki za cynk, obadam sobie. Chyba w szczególności tego Deadpoola, ponieważ jeszcze nic z nim nie czytałem. ;]
Z Deadpoola też mogę ci listę wysłać 😉 Akurat go dużo czytałem, i teraz czytam cały czas na bieżąco główną jego serię. Jak Ci się spodobają te 2 story arc możesz śmiało się brać za główną serię (tą co wychodzi od 2012 – 24 zeszyty + 1 annual)
Dzięki, będę miał to w pamięci :]
Venom jest bardzo fajny ale do zakończenia wątku z Betty. Potem już różnie.
W którym momencie historii Spider-Mana to było? Jeszcze za czasów Brocka? Pytam, ponieważ to jest taki okres, który znam mocno umiarkowanie. Najbardziej orientuję się tak do 150 zeszytu, później run Stracza, i teraz Slott (ale też tylko koniec Amazinga i Superior). Resztę znam tylko na wyrywki i powoli sobie czytam dalej. :]
Odnoszę się do wydarzeń z Flashem Thompsonem, mogłem napisac konkretniej. Później, też może być ciekawie dla niektorych, jest czerwony Hulk, Ghost Rider, nawet Eddie Brock kilka razy (i inni) ale mi najbardziej podobał się komiks kiedy Flash był jeszcze w NY. Nie pamiętam niestety jakie to numery.
Peter powróci wraz z premierą filmu o Spider-manie. Typowe.
Zgadzam się w jednym – Slott w Spideyu siedzi za długo, a za jego kadencji ta postać tylko się stoczyła. W ogóle od jakichś 10 lat Spider nie ma szczęścia do scenariuszy (co dziwne – ostatnio szczęście ma Thor)
Rysunki Ramosa są okropne, ale to i tak nic w porównaniu z tym, co Javier Pulido robi z She-Hulk:
http://www.comicbookmovie.com/images/users/uploads/10300/she-hulk1-1-625×948.jpg
http://media.comicbook.com/wp-content/uploads/2014/03/She-Hulk_3_Preview_1.jpg
Tak, zawsze ma takiego zeza.
Tak, jakby tak policzyć, to coś już z dekadę Pająka po prostu słabo się czyta. Ostatni dobry run, to był, jak dla mnie, run Straczynskiego. Co prawda, mało czytałem tego, co się działo po Brand New Day (czyli tym takim fabularnym resecie po Civil War), ale to głównie właśnie dlatego, że co się łapałem za komiks, to od razu wymiękałem. Próbowałem znowu zacząć czytać w okolicy #666 i też się nie dało. Dopiero Superior mnie ruszył, ale nie dlatego, że był dobry, tylko dlatego, że chciałem zobaczyć, jak wraca Parker. I miałem też nadzieję, że w końcu ktoś zastąpi Slotta, a tu bieda… Przypuszczam, że on kupę kasy wycisnął z tego eventu, więc będą go dalej trzymali…
A załączone ilustracje z She-Hulk – koszmar. Postaram się gdzieś znaleźć w wolnej chwili zezującego Lexa Luthora z aktualnego „Action Comics”, to też odfruniesz. ;]
Przez ostatni rok dla mnie jedynym prawdziwym Pająkiem w okolicy był tylko Kaine w kostiumie Scarlet Spidera, cała seria Chrisa Yosta to najlepszy run w pajęczym świecie od dawna, mogę Cię zapewnić, że jak przeczytasz, nie pożałujesz 🙂
Muszę w końcu to przeczytać – nie słyszałem jeszcze chyba ani jednej złej opinii, a Ty właśnie dołożyłeś kolejną dobrą. :]
A jak fajnie by było gdyby teraz Mark Waid zaczął pisać Pająka 🙁
Prac Marka Waida chyba nie znam, a przynajmniej nie potrafię połączyć jego nazwiska z jakimś przeczytanym komiksem. Za co warto się chwycić w razie czego?
Prywatnie na przyszłego scenarzystę chętnie bym wskazał Matta Fractiona – czytałem cały jego run Iron Mana i niezmiernie mi się podobał (całe vol. 5 w razie czego). I ponoć Hawkeye’a teraz też genialnie prowadzi. :]
Mark Waid obecnie pisze Daredevila i za to (z tego, co słyszę), podobno BARDZO warto się zabrać. Poza tym to Irredeemable, Kingdom Come, Superman: Birthright.
W sumie Fraction to jest bardzo dobry pomysł, nie wiem, czemu na to nie wpadłem! Hawkeye rzeczywiście jest super. Ale może fajnie byłoby Matta połączyć z Edem Brubakerem – wspólnie napisali kilkanaście zeszytów Immortal Iron Fist kilka lat temu i był to komiks znakomity. Myślę, że do Spider-Mana by bardzo dobrze pasowali (ale Brubaker teraz zajmuje się czymś kompletnie innym, więc to raczej sfera marzeń).
O, Kingdome Come jest jego? To już zaczynam kojarzyć. :]
Wspomnianego przez Ciebie Iron Fista nie czytałem, ale już kilka razy słyszałem, że naprawdę warto się za niego zabrać, więc będę musiał tak w końcu poczynić. :]