Przyzwyczaiłem się już, że komiksy publikowane w ramach akcji marketingowej związanej np. z premierą gry bardzo często pozostawiają wiele do życzenia w zakresie jakości. I, szczerze mówiąc, obstawiałem, że kiedy Marvel robi komiksowy wstęp do własnej adaptacji własnego komiksu, sytuacja będzie wyglądała zgoła inaczej. Myślałem, że i oprawa wizualna wysypie mi flamastry z tornistra, i scenariusz zerwie beret z głowy. A tak się nie stało. Zamiast świetnie rozplanowanego majstersztyku, przeczytałem… ot, zwykły, niewyróżniający się niczym komiks.
Akcja „Movie Prelude” (świetna, chwytliwa nazwa) rozgrywa się między drugą częścią „Iron Mana” a ostatnim filmem z uniwersum Marvela, czyli „Avengers”, i zajmuje się jedną, ale za to faktycznie frapującą kwestią. Przyznaję, że sam się zastanawiałem, jak będzie wytłumaczony brak War Machine podczas jatki z obcymi na terenie Nowego Jorku. Oczywiście, domyślałem się, że miały tu rolę względy praktyczne – byłby to dodatkowy bohater, do tego znacznie mniej wyrazisty od wszystkich pozostałych. Mi jednak chodzi o wytłumaczenie fabularne. Teraz już wiem, że kiedy Tony i spółka ratowali ziemię przed inwazją, War Machine rozbijał się między innymi po Azji, polując na Dziesięć Pierścieni. Tak, to ta sama grupa terrorystyczna, która porwała Starka w pierwszej części filmu, i która powróci pod wodzą Mandaryna w filmu części trzeciej. (więcej…)