Dla żadnego geeka nie jest pewnie tajemnicą fakt, że dziś miała miejsce premiera pierwszego trailera do filmu „Amazing Spider-Man 2”. A jeśli jeszcze jakimś cudem nie widzieliście tej zapowiedzi, to możecie to nadrobić na YouTube’ie albo zajrzeć do rozwinięcia tego wpisu – zaraz pod drugim akapitem znajduje się właśnie owa zajawka.
Po zakończonym dwuminutowym seansie miałem wiele wątpliwości. Z jednej strony fajnie jest widzieć tyle znajomych postaci – pomijając już oczywiście Petera, mamy tu Gwen Stacy, ciotkę May, Harry’ego Osborna i jego ojca, Normana, a do tego cały garnitur superprzestępców: Electro, Rhino i Green Goblina. Ba, w tle pojawiają się nawet skrzydła Vulture’a i macki Doctora Octopusa, sugerujące, że kiedyś i tych dwóch panów możemy zobaczyć na wielkim ekranie. I pojawia się pytanie… czy to na pewno dobra droga? Już pierwszy „Amazing Spider-Man” miał problem z nadmiarem wątków i kompozycją filmu. Zaś w przypadku dwójki zapowiada się, że wszystkiego będzie jeszcze wiele więcej… Pytanie tylko, czy lepiej? (więcej…)
God of War II – Radosnego gwałcenia mitologii ciąg dalszy
Są takie serie, które nie potrafią wyjść poza osiągnięcia swojej pierwszej odsłony. Przykładem może być Crackdown, którego miodność nie została ponownie osiągnięta w umiarkowanej kontynuacji. Ta nie tylko nie miała klimatu poprzednika, ale też wiele rzeczy robiła po prostu gorzej. Z kolei pozytywnym przykładem zdecydowanie jest Assassin’s Creed. Za pierwszym razem Ubisoft pokazało świetny model rozgrywki, który niestety został pogrzebany pod powtarzalnością rozgrywki. Z kolei AC II wyeliminowało praktycznie wszystkie bolączki jedynki i dorzuciło do gara jeszcze kilka ciekawych rzeczy, tworząc grę bliską ideału (pomijam tu późniejsze katowanie w kółko tego samego w kolejnych odsłonach). A jak sytuacja ma się z przygodami Kratosa? Jeśli o mnie chodzi, God of War wypada w tym przykładzie… gdzieś po środku. Dopracowuje to, co zostało pokazane w jedynce, ale nie powala w zakresie ewolucji pomysłu. Z drugiej zaś strony, mimo że to jest jeszcze raz „prawie to samo”, i tak wciąga bez reszty. (więcej…)
Igrzyska Śmierci: W pierścieniu ognia – W potrzasku znużenia
Pierwsza część „Igrzysk Śmierci” zdecydowanie mnie nie powaliła, ale nie mogę też powiedzieć, żeby nie zapadała mi w pamięci. Wręcz przeciwnie – cała zaprezentowana tam przemoc wobec nieletnich robiła zaskakująco mocne wrażenie i, przy okazji, mogła mocno dziwić. W szczególności, że była to produkcja z oznaczeniem „PG-13”, czyli przeznaczona dla dosyć młodych widzów. A jak jest z dwójka? Czy też potrafi zrobić coś na tyle dobrze lub ciekawie, by zapaść w pamięci?
Na moje nieszczęście: niestety nie. (więcej…)
Adwokat – Najgorszy dobry film, jaki widziałem
Co robicie, kiedy widzicie na jednym plakacie takie nazwiska, jak Cruz, Diaz, Fassbender, Bardem i Pitt? I do tego wiecie, że będą grali pod dyktando Ridleya Scotta? Do scenariusza – co prawda debiutującego w tej materii – Cormaca McCarthy’ego? Ja odruchowo kupuję bilet na seans, nie pytając o szczegóły. Nie obchodzi mnie, czy film będzie się nazywał „Adowkat”, czy może jednak „Siedzimy przy stole i jemy kluski”, ponieważ z taką obsadą mogę obejrzeć wszystko. Przecież to gwarancja co najmniej dobrego filmu. Prawda? PRAWDA?! No właśnie jednak nieprawda.
W teorii „Adwokat” jest… cóż, o adwokacie. Serio, główny bohater nie dostaje imienia, wszyscy do niego wołają „po zawodzie”. I możecie spokojnie opanować swój odruch doszukiwania się tu jakiejś symboliki – raczej jej nie ma. Wracając do głównego bohatera, w którego wcielił się Michael Fassbender. Postanawia on, iż życie prawnika jeżdżącego Bentleyem jest po prostu nudne i potrzebuje wrażeń, najlepiej nielegalnych, najlepiej w Meksyku. Dlatego zaczyna jeździć na rowerze bez kasku! (więcej…)
Carrie – Coś jest nie tak z Carrie
Rzadko jest tak, że tytułem tekstu da się streścić absolutnie wszystkie uczucia, jakie się ma względem filmu po wyjściu z seansu. Jednak w przypadku najnowszej ekranizacji „Carrie” tak właśnie jest ze mną. Z „Carrie” jest po prostu coś nie tak. Mimo że widziałem tę produkcję na srebrnym ekranie, czułem, że tak naprawdę wszystko byłoby bardziej na miejscu, gdybym zobaczył ją w piątkowy wieczór w telewizji. Niby mamy tu wszystkie elementy składowe horroru, mamy scenariusz na podstawie prozy Kinga (a ja akurat bardzo lubię jego filmowe adaptacje), ale całość kompletnie nie gra, nie wciąga i nie intryguje. (więcej…)
Ultimate Spider-Man (#1-64) – Stary Człowiek Pająk napisany na nowo
Przez długi, długi czas broniłem się przed wzięciem za lekturę komiksów ze świata Ultimate, oczywiście od Marvela. Wytłumaczenia dla swojego oporu tak naprawdę nie mam. Przez kolejne lata napływało jednak do mnie coraz więcej opinii, że lektura jest to naprawdę ciekawa, a przede wszystkim – przynajmniej do pewnego momentu – naprawdę spójna. Pomyślałem więc, że jednak się złamię, tak jak powoli łamię się z przeczytaniem Civil War. Chwyciłem za zeszyty z bohaterem, którego znam najlepiej, czyli, rzecz jasna, ze Spider-Manem.
Otwarcie tej historii – która miała swój początek w roku 2000 – można było ostatnio poznać dzięki Wielkiej Kolekcji Komiksów Marvela, do której trafiło pierwszych siedem zeszytów. Podobnie do tego, co działo się w Amazing Fantasy #15, tak i tutaj wszystko zaczyna się od nieprzyjemnego wypadku Petera Parkera ze zmodyfikowanym pająkiem. Różnice widać jednak gołym okiem natychmiast – to, co kiedyś zmieściło się na 20 stronach, teraz ma siedem razy więcej. I, szczerze mówiąc, jest to fakt, który bardzo dobrze charakteryzuje podejście twórców do uniwersum Ultimate. (więcej…)
Rocksmith 2014 – Pierwsze wrażenia z bycia Kowalem Rocka
Za sobą mam dopiero kilka godzin nauki gry na wiośle z użyciem najnowszej edycji „gry” od Ubisoftu. Pomyślałem jednak, że pewnym spostrzeżeniami mogę się już podzielić, w szczególności, że kilka osób pytało się o wrażenia i o sensowność zakupu. Sprawdźmy w takim razie, czy jestem w stanie napisać coś w miarę konstruktywnego na ten temat.
Może najpierw odrobiona podłoża – zdarzyło mi się kiedyś przez parę miesięcy brać lekcje gry na gitarze, ale najróżniejsze okoliczności sprawiły, że zrobiłem sobie przerwę… kilkuletnią. Te okoliczności nazywają się „życie studenckie”, które to życie systematyczności na pewno nie sprzyja. Stojący w kącie piękny, wiśniowy Les Paul był jednak moim niekończącym się wyrzutem sumienia. Dlatego też postanowiłem zrobić kolejne podejście do tematu, zanim poddam się ostatecznie, i zakupiłem Rocksmitha 2014. Wersję PC udało mi się upolować, wraz ze specjalnym kablem, za 150 zł na Allegro, ale na wszelki wypadek ostrzegę, że jednak większość sklepów oferuje ten produkt w okolicy 180-200 PLN-ów. Wracając jednak do owej „odrobiny podłoża” – o samej grze na gitarze coś tam wiem, ale z praktyką jest po prostu dramatycznie źle. Dodam też, że piszę o Rocksmithie z perspektywy osoby, której słoń nie nadepnął na ucho, ponieważ… nie ma po czym deptać. Mam binarne zdolności muzyczne – albo słyszę dźwięk, albo nie. Ale co to za dźwięk? Tu się zaczyna bieda. Dlatego też akurat określenie „kowal” pasuje tu jak ulał, gdyż, jeśli kiedykolwiek nauczę się odtwórczo grać na wiośle, to będę to robił jako kompletny rzemieślnik, a nie artysta. (więcej…)
Wyścig – F1 może fascynować, a Thor jest aktorem
Ostatnio mam szczęście w dobieraniu seansów kinowych. Od paru miesięcy nie trafiłem żadnego prawdziwego kinematograficznego rozbitka, za to miałem okazję widzieć prawdziwe perełki, takie jak „Labirynt”. Teraz zaś do kolekcji filmów, o których się pamięta na długo po wyjściu z sali, doszedł wybitny „Wyścig”.
W kontekście tego filmu mogę powiedzieć z ręką na sercu: mam szczęście, że nie interesuję się Formułą 1. Czemu? Ponieważ, gdybym był w temacie, fabuła filmu pewnie nie miałaby dla mnie tajemnic, a zakończenie nie stanowiłoby zaskoczenia. Ponoć historia Nikiego Laudy (w tej roli nieziemski Daniel Brühl) jest dobrze znana osobom fascynującym się tą dziedziną zawodów zmotoryzowanych. A że, jak wieść niesie, film w warstwie dokumentalnej jest przykładem solidnie wykonanej roboty… Cóż, gdybym nie był takim ignorantem i losy Laudy znał, nie siedziałbym pewnie na seansie „Wyścigu” jak na szpilkach. (więcej…)
Thor: Mroczny świat – Nordyccy bogowie w dobrej formie
Idąc do kina na najnowszego „Thora” nie miałem szczególnych oczekiwań. Choć kocham filmowe uniwersum Marvela, akurat pierwsza część przygód gromowładnego steryda nie powalała. Uczciwie jednak rzecz ujmując, nie można było im też odmówić swoistego uroku. Zaś „Mroczny świat”… nadal ma ten sam urok, ale wszystko robi dużo, dużo lepiej.
Tym razem mieszkańcy Asgardu będą musieli się zmierzyć z przedwiecznymi wrogami, którzy grożą ich światu. Po wiekach nieobecności ze snu przebudziły się Mroczne Elfy, które – raz rozgromione przez ojca Odyna – w końcu mają okazję do zemsty. Dziewięć światów pierwszy raz od tysięcy lat będzie w koniunkcji, umożliwiającej masową destrukcję… jeśli tylko posiada się odpowiednie narzędzie. A tym razem jest to Eter, w którego posiadanie weszła… cóż, o tym przekonacie się już na seansie. (więcej…)
Captain America: Winter Soldier – Rzecz o skutecznym wskrzeszaniu obsady pomocniczej
Pomyślałem, że zanim wezmę się do zrecenzowania „Zimowego Żołnierza”, poczekam, aż w ramach Wielkiej Kolekcji Komiksów Marvela ukażą się obydwa jego tomy, żeby już niepotrzebnie nie rozdrabniać się na mniejsze teksty, które byłyby praktycznie o tym samym. Drugiego tomu, oczywiście, się doczekałem, z chęcią przeczytałem i… do tekstu nie zasiadłem, z przyczyn bliżej niesprecyzowanych. Czemu o tym piszę? Normalnie nie miałoby to znaczenia, ale w tym wypadku zyskałem jedną dodatkową informację, która jest zresztą bardzo cenna. Otóż, „Winter Soldier” zapadł mi w pamięci i to bardzo.
Komiks porusza kilka tematów, które znane są chyba każdemu, kto choć trochę liznął tematykę superbohaterskich powieści obrazkowych. Kapitan, jak to Kapitan, skacze od misji do misji, od terrorysty do terrorysty i dba o bezpieczeństwo kraju – ostatnio jakby trochę brutalniej nawet. Szybko w historię zostają zamieszani Czerwona Czaszka i Kosmiczna Kostka. Z czego ta druga nie jest pomocniczką tego pierwszego, jak Robin dla Batmana, po prostu głupio się to jakoś tak w zdaniu ułożyło… Innymi słowy, są to motywy znane z filmów Marvela. Najważniejszy wątek pojawia się chwilę później. Otóż, Kapitan Ameryka jest przekonany, że jego dawny pomocnik, który rzekomo zginął pod koniec II Wojny Światowej, zaczął nawiedzać świat żywych. (więcej…)