Ciągle szukam wygodnej i praktycznej formy do krótkiego, zwięzłego pisania o ostatnio obejrzanych filmach. Publikowanie podejrzanie krótkich wpisów o każdej pozycji z osobna (zakładając oczywiście, że nie piszę pełnej recenzji) kompletnie się nie sprawdziło. Dlatego teraz będzie inne podejście – do każdego z wpisów będzie trafiało po kilka krótkich akapitów na temat trzech różnych filmów. Zapraszam na ostre wyciskanie w trójboju filmowym.
Grand Budapest Hotel
Fani kunsztownego absurdu nie mają łatwo w kinie. Produkcje, które celnie trafiają w podobne tony są niezwykle rzadkie. Dlatego od razu popędziłem na seans, gdy tylko dowiedziałem się, że właśnie tego typu obrazem jest „Grand Budapest Hotel”. Motywacja była tym większa, że plakat zachęcał do kupienia biletu nieprzyzwoicie długą listą niesamowitych nazwisk. Fiennes, Murray, Ronan, Defoe, Owen czy Swinton – jak się oprzeć tym wszystkim gwiazdom? A to tylko wierzchołek góry lodowej! (więcej…)