Tomasz Kozioł (Pop)kultura osobista

Kultura fizyczna #00, czyli rzecz o sporcie

K

Jakiś czas temu zacząłem temat seriali i pomyślałem, że… może w takim razie najwyższa pora zacząć też raz na jakiś czas pisać o jednym z moich największych i najważniejszych hobby? Zresztą, gdybym już miał koniecznie coś klasyfikować, to wyszłoby na to, że to mój absolutny numer jeden. O czym mowa? O sporcie – czy może raczej: o sportach wszelakich.

Trenuję praktycznie całe życie, miałem styczność z całą masą dyscyplin, zaliczyłem przygodę z, nazwijmy to, półzawodowstwem, zaś aktualnie nie wyobrażam sobie tygodnia bez solidnej dawki ruchu. Zdecydowanie najwięcej czasu spędziłem z judo – łącznie byłoby gdzieś ze trzy lata ciągłych treningów. Jest to jedyna dyscyplina, w której współzawodniczyłem: brałem udział w licznych turniejach, zdarzyło mi się nawet być na obozie Kadry Mazowsza (jeden z tych obozów, na których człowiek może się przekonać, jak dużo jest w stanie wytrzymać). A później już było różnie. Długo szukałem sobie jakiegoś sportu „na stałe” – sprawdzałem swoich sił z capoeirą, kickboxingiem czy akrobatyką, ale nigdzie na dłużej niż pół roku nie zagrzałem miejsca.

Oczywiście, w międzyczasie była masa różnych, dodatkowych rzeczy – basen, rower i jakieś dorywcze, pojedyncze treningi (np. zaliczyłem jedno spotkanie z kapapem, czyli taką krav magą dla cywili). Brakowało mi w tym jednak spójnego, skoordynowanego planu, dlatego dalej szukałem. Zresztą, studia nie sprzyjały obraniu jakiejś stałej dyscypliny – czas mijał błogo na „trójboju browarniczym” i „chińczyku na czas”.
I, ostatecznie, znalazłem – wcale nie tak dawno temu, gdyż na początku 2012 roku. Po bardzo długiej przerwie (gdzieś chyba 7-letniej) wróciłem na siłownię. Przekonał mnie do tego znajomy, z którym wcześniej ćwiczyłem, a który szybciej zdecydował się na powrót do machania żelazem. Początki nie były łatwe, gdyż, jak chyba każdy, szukałem na siłowni czegoś dla siebie, a nadmiar maszynerii tak naprawdę sprawę utrudniał, zamiast ją ułatwiać. W wielkim skrócie, jako że nie planuję w tym tekście jeszcze konkretnie niczego omawiać, po kilku miesiącach wykrystalizowało mi się wreszcie to, co najbardziej mi się podoba: trening siłowy, oparty jedynie na wolnych ciężarach i kalistenice (czyli ćwiczeniach z masą własnego ciała). Żadnych maszyn i innych zdobyczy technologii – stare, dobre, radzieckie żelazo i własne obciążenie. Bardzo pomogły mi w tym prace niejakiego Pavela Tsatsouline’a, o których na pewno napiszę – zarówno o samych książkach, jak i ich autorze.

Teraz, na początku 2014 roku, mogę powiedzieć, że moje cele są już w miarę jasne. Siłę już mam, ale jeszcze nie pobiłem rekordów, które mnie interesują – 200 kg w martwym ciągu, 150 kg w wyciskaniu na klatkę i 100 kg w wycisku górnym (czyt. nad głową). Nie wiem, czy kiedyś mi się to uda, czy może już osiągnąłem swoje zdrowe limity, ale do końca bieżącego roku chciałbym się o tym przekonać. Co się zaś tyczy moich zdrowych limitów, moje aktualne rekordy wyglądają tak:

  • martwy ciąg = 170 kg;
  • wyciskanie na klatkę piersiową = 130 kg;
  • górny wycisk = 90 kg;
  • przysiad ze sztangą na plecach = 120 kg.

Do tego dochodzi wyrabianie kondycji przy użyciu kettlebella i walka z samym sobą podczas biegu, który jest moją piętą achillesową. Jednak siła i wytrzymałość to nie wszystko, ważna jest jeszcze gibkość. I to jest mój cel trzeci – jeśli osiągnę wszystkie te trzy punkty, uznam, że jestem w dobrej formie.

A co wtedy? Wtedy się zobaczy, choć nie wykluczam powrotu do sztuk walki, kiedy poczuję się na to gotowy. Na razie jednak chciałbym zająć się wszystkim, co wymieniłem powyżej, plus spróbować swoich sił z pisaniem o tym. Przygotowywanie materiałów na temat sportu, to kompletnie inna bajka niż filmy, komiksy czy inne dobra (pop)kultury. Ciekawi Was taka odskocznia? Sami uprawiacie jakieś dyscypliny, macie jakiegoś sportowego hopla?

Subscribe
Powiadom o
guest

18 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Grzybson Grzyb
Grzybson Grzyb
10 lat temu

Musiałbym wziąć się też ponownie do treningów, za dużo czasu się lenię XD Zacznij pisać poradniki motywacyjne, dobrze Ci idzie 😉 Ze sportów walki to polecam Muay Thai – Boks Tajski, jest o niebo lepszy niż kickboxing itp.
Jestem zadowolony z tego że chcesz wrzucać tutaj takie artykuły 😉

KoZa
Reply to  Grzybson Grzyb
10 lat temu

Jak już się zacznie ćwiczyć, to później jest z górki – najtrudniej jest sobie wyrobić tę wstępną regularność. I co tu wiele mówić, łatwiej ćwiczy się z kimś. :]
Odnośnie tajskiego boksu – jest to dyscyplina, którą poważnie rozważam, ale najpierw chciałbym spędzić przynajmniej parę miesięcy z boksem tradycyjnym. :]

Grzybson Grzyb
Grzybson Grzyb
Reply to  KoZa
10 lat temu

W Thaiu bardzo o nogi chodzi, ćwicząc normalny boks, będzie ci się ciężko przerzucić

KoZa
Reply to  Grzybson Grzyb
10 lat temu

Akurat przerzucać się między różnymi stylami lubię. Lubię też kombinować, jak można je połączyć. Trochę już tego ćwiczyłem i po prostu daje mi to frajdę. :] W samym boksie zaś strasznie interesuje mnie ta specyficzna praca nóg, którą chciałbym zrozumieć i opanować.

Vincent Venoir
10 lat temu

Wreszcie zdecydowałeś się wyjść do ludzi, nie kryjąc się ze swoją fascynacją naprężonymi męskimi ciałami, gratuluję!
Nie interesuję się sportem, ale kibicuję Tobie i mógłbym to z przyjemnością robić częściej, jeśli będziesz o tym pisał. Wciąga mnie również czytanie ciekawostek wszelakich, opowieść o tym jak KGB tworzyło superżołnierzy? Czemu nie 🙂

KoZa
Reply to  Vincent Venoir
10 lat temu

Wymagało to odwagi – dlatego dla dodania otuchy wrzuciłem zdjęcie Arnolda z czasów, kiedy wyglądał jak… cóż, jak 100% Arnolda.
Postaram się, żeby nie brakowało takich ciekawostek. :] Dzięki!

Maciek
10 lat temu

Kilka lat temu hoplem była Krav Maga, ale z różnych dziwnych względów musiałem ją porzucić 🙁 Teraz biegam, pływam, trochę siłowni, no i machanie kettlem. Czekam na wpis o odważnikach 😉

KoZa
Reply to  Maciek
10 lat temu

O kettlebellach powinno być, a na bank będzie o Pavelu. :] Przyznaję, że ostatni kettli za dużo nie korzystam, jednak inne ćwiczenia je wyparły. Ostatnio zdecydowanie przedkładam mostki, pompki i przysiady nad machanie. I oczywiście martwy ciąg plus górny wycisk – ale to jest akurat podstawa każdego mojego treningu. :]

Kamil Nować
Kamil Nować
10 lat temu

A czego to nie było:
Piłka nożna, unihokej, aikido, tańce towarzyskie, wspinaczka, kickboxing, bieganie, capoeira, HMB, bieganie, akrobatyka, siłownia. Aktualnie tylko bieganie, capoeira, salsa i siłownia, ale kto wie co rok przyniesie… może w końcu zdecyduję się na skoki spadochronowe 🙂

KoZa
Reply to  Kamil Nować
10 lat temu

Co to jest HMB? :]

Kamil Nować
Kamil Nować
Reply to  KoZa
10 lat temu
KoZa
Reply to  Kamil Nować
10 lat temu

A, że bitwy historyczne, tak? :]

Sara
Sara
10 lat temu

Nie wiedziałam, że tyle lat ćwiczyłeś 🙂 Masz rację, że początki są trudne ale jak się człowiek weźmie to wszystko się da 😉 Ja dla odmiany uwielbiam siatkę i rower 😉 Swego czasu się próbowało tańców towarzyskich, basenu, „boksu” na kumplach :D, aerobiku i gimnastyki. Obyś wytrwał i spełnił swoje cele 😉

KoZa
Reply to  Sara
10 lat temu

Dzięki! :]

Rafał Rzeuski
Rafał Rzeuski
10 lat temu

Dobry wpis, liczę na więcej, bo sam niedawno wkręciłem się w przerzucanie żelastwa – po kilku niezbyt udanych, kilkumiesięcznych przygodach z siłownią w liceum dopiero na studiach przeczytałem „Starting Strength” Marka Rippetoe i zacząłem lepiej ćwiczyć. Póki co jestem leszczem, ale postępy są i to jest najfajniejsze w treningu siłowym 🙂
Zastanawia mnie tylko jedno – więcej bierzesz na klatę niż na przysiad? Jak to tak?

KoZa
Reply to  Rafał Rzeuski
10 lat temu

Cieszę się, że tekst się spodobał. :-] „Starting Strength”, jak rozumiem z Twoje wypowiedzi, jest warte uwagi? Lubię tego typu książki, sam już kilka przeczytałem, więc chętnie złapię się za coś, czego nie znam. Sam polecam przede wszystkim „Power to the People” Pavela Tsatsouline’a oraz „Convict Conditioning” Paula Wade’a (jeśli interesuje Cię kalistenika).
I już tłumaczę skąd taki wynik w przysiadach. Otóż… po prostu za bardzo ich nie robię. :] Nigdy nie przykładałem szczególnej uwagi do bicia w nich rekordów, te 120 kg zrobiłem chyba ponad rok temu, przy okazji sprawdzania jakichś zupełnie innych limitów. Natomiast mam taki plan, że kiedy będę miał już doszlifowany kalisteniczny przysiad na jednej nodze (najlepiej z jakimś dodatkowym obciążeniem), to sprawdzę wtedy, jakie mam limity w przypadku wariantu ze sztangą. Obstawiam, że już w tej chwili bym bez problemu zrobił ok. 150 kg. :-]

Maciej K
10 lat temu

Ja trenuję Street Workout i Kalistenikę. Świetny sposób na poprawienie kondycji.
http://workout-polska.pl

KoZa
Reply to  Maciej K
10 lat temu

Dzięki za link, przejrzałem sobie – sporo ciekawych materiałów. :-] A wiesz może, gdzie można znaleźć mapkę takich obiektów, jak te ostatnio otworzony parczek street workoutowy na Bemowie? Chciałbym wiedzieć, w jakich innych częściach warszawy znajdują się takie fajne miejscówki. :-]
Korzystając z okazji, witam na mojej stronie. :-]

Tomasz Kozioł (Pop)kultura osobista

Tu mnie znajdziesz:

Najświeższe teksty

Najnowsze komentarze

18
0
Would love your thoughts, please comment.x