Gdy zapada zmrok, budzą się demony. Zgodnie jednak z wizją Blizzarda, w tym samym czasie rodzą się bohaterowie. Oczywiście, metaforycznie. Gdyby faktycznie wtedy się rodzili, byłoby trzeba poczekać jeszcze pi razy drzwi ze 20 lat, zanim będą zdolni uratować świat. Karmienie, trenowanie, szukanie magicznych mieczy w brzuchu zabitego wilka – to wszystko wymaga czasu. Ale o czym to ja… A tak, bohaterowie, Diablo, OK. Jak zapewne każdy wie, data premiery Dialbo III jakiś czas temu zmieniła się z blizardowskiego „soon” na 15. maja tego roku. Jako że czekam na ten dzień, jak na wypłatę premii za 12 lat ciężkiej pracy, postanowiłem jeszcze bardziej podgrzać atmosferę, przypominając sobie Diablo II. (więcej…)
Zagrałbym w dobrego Spider-Mana…
Od zawsze miałem ochotę na dobrą grę ze Spider-Manem. Pamiętam, że gdy zaczęły się pojawiać pierwsze tytuły na licencji filmu, posiadały tak astronomiczne wymagania, że musiałem obejść się smakiem. A przynajmniej tak mi się wydawało wtedy, że możemy mówić o jakimkolwiek smaku.
Po paru latach, kiedy stałem się szczęśliwym posiadaczem Xboxa 360 (teraz jestem nie mniej szczęśliwym ex-posiadaczem Xboxa), miałem (nie)szczęście pograć w „Spider-Man 3”, bazującego na filmie Raimiego. To był dramat. Ale najwyraźniej byłem w nastroju na samookaleczenie, gdyż grę skończyłem, wytarłem pada z krwi, a pudełko wyrzuciłem za okno, celując w gołębia (napisałbym „Bogu ducha winnego gołębia”, ale jak wiadomo to, dosłownie, gówno prawda, za przeproszeniem). (więcej…)
Kevin Smith – Piewca amerykańskich supermarketów
Kevin Smith jest dla mnie jedną z unikalnych postaci kina – nie tylko amerykańskiego, ale i światowego. Podobnie, jak Woody Allen czy Alfred Hichcock, Smith również ma manierę wplatania siebie w scenariusz i grania w filmach, które sam reżyseruje, zaś jego występy w innych produkcjach dla fanów zawsze są gwarantem przynajmniej kilku wartych uwagi scen. Czy warto jego twórczością się zainteresować? Czy warto go wypatrywać, rozsianego po innych filmach? Wielu osobom może się to wydać kontrowersyjne, ale… tak.
Odpowiedzmy może najpierw na pytanie, czemu uważam, że polecanie Kevina Smitha może być kontrowersyjne. Cóż, wiele osób po prostu uważa go za warchoła, a jego filmy za obrazę majestatu… majestatów. Zdecydowanie licznych majestatów. I, cóż, szczerze mówiąc, czasem ciężko nie przyznać tym kinowym opozycjonistom racji. W końcu mówimy o człowieku, którego filmy noszą takie tytuły, jak „Szczury z supermarketu” czy „Zack i Miri kręcą porno”. Nie brzmi ambitnie. I, gdyby oglądać każdy film kompletnie niezależnie, część z nich taka też jest. Prosta, czasem bez treści, często wulgarna, a dla licznych odbiorców wręcz obraźliwa. Gdy jednak człowiek pozwoli sobie na zanurzenie się w tym absurdzie, zauważy, że Kevin Smith bawi się ze swoim widzem. I to naprawdę wybornie. (więcej…)
Jason Statham – Ostatni Twardy Marine światowego kina akcji?
W dobie kina pseudo-akcji, gdzie prawdziwych wybuchów jest mniej niż testosteronu w wymoczkowatych niby bohaterach, fani staroszkolnej rozróby potrzebują ostoi i jednocześnie latarni, która wskaże im drogę do właściwego filmu na piątkowy wieczór. Dokładnie taką ostoją i latarnią w jednej osobie jest nie kto inny, jak Jason Statham. Człowiek, który jest stworzony z ognia, stali i wszystkiego, co epickie i zabija. Człowiek, który uczył Chucka Norrisa kopać z półobrotu, a Vina Diesela widzieć w ciemności. Człowiek, który grał jednocześnie obok Stallone’a i Schwarzeneggera i nie znikł w ich cieniu.
Jeśli tak jak i ja, kochacie kino akcji, po prostu musicie się – dla własnego dobra – zapoznać z filmami, w których brał udział Jason. Uwierzcie mi, mało jest nieudanych produkcji, w których Statham jest osobą pociągającą za spust. Pomyślałem, że w takim razie warto Wam przytoczyć pięć moich ulubionych czy to filmów, czy to serii, w których grał główną rolę. Może ktoś dzięki temu odkryje, że napakowane testosteronem kino spod znaku krwi, wybuchów i jednoosobowych armii nie skończyło się w ubiegłym wieku. (więcej…)
Fallout – staruteński plakat odkopany w otchłani internetu
Są takie rzeczy, które przywołują falami nostalgiczne wspomnienia. Dokładnie czymś takim jest stary plakat Fallouta, który został mi ostatnio podesłany przez kolegę (dzięki, OsaX). Został on odkopany przez fanów Fallouta i, co ciekawe, dostępny jest w naprawdę wysokiej rozdzielczości. W rozwinięciu wpisu znajdziecie jego powiększoną wersję, a pod tym adresem edycje w rozmiarach niemalże gigantycznych. A co przedstawia sam plakat? To bardzo wczesna reklama mojej ukochanej gry cRPG, czyli pierwszego Fallouta. Można nawet zaobserwować, jak się zmienił koncept twórców do czasu wydania ostatecznego produktu. Supermutanty wyglądają trochę, jak krzyżówka Wolverine’a z Hulkiem, zaś główny bohater odziany jest chyba w Power Armora v0.2. Zresztą, sami zobaczcie i oceńcie – zapraszam do rozwinięcia wpisu.
Sniper: Ghost Warrior – nie ma sprawiedliwości na tym świecie
Świat bywa niesprawiedliwy. Nie tak znowu dawno temu pojawił się Bulletstorm, wyprodukowany przez polskie People Can Fly. To kawał naprawdę świetnej gry, o której na pewno w najbliższym czasie będę chciał Wam opowiedzieć. Polacy przygotowali nie tylko świetne, oryginalne akcje marketingowe, ale przede wszystkim sprzedawali produkt, który bronił się sam, i wnosił do skostniałego gatunku shooterów z perspektywy pierwszej osoby spory powiew świeżości. Z drugiej strony mamy zaś tytuł, którzy dziś omówimy – Sniper: Ghost Warrior od naszego rodzimego City Interactive. W tym wypadku mieliśmy wiele górnolotnych zapowiedzi, również spore ilości pieniędzy wpompowane w marketing i produkt… który sam obronić się po prostu nie miał szans. (więcej…)
Wiedźmin 2 – część może druga, ale wrażenia pierwsze
Premiera drugiej części Wiedźmina jest bez wątpienia największym wydarzeniem w polskiej branży gier komputerowych. Tak, wiem, to truizm, ale warto się do niego odnieść, ponieważ… jak bardzo People Can Fly by się nie starało przy okazji Bulletstorma, szum podczas premiery Wiedźmina był po prostu nie do pobicia. Wydaje mi się, że nie przegnę, jeśli po prostu uznam to za fakt. Reklamy wszelkiej maści są po prostu wszędzie – pomijając ulice i internet, znajdziecie też nawet artykuły i sesje zdjęciowe powiązane z łowcą potworów w Przekroju czy Playboyu. Czy jednak całe to zamieszanie jest uzasadnione jakością samej gry? Mam za sobą pierwsze godziny zabawy i postanowiłem się podzielić z Wami swoimi wrażeniami i refleksjami. (więcej…)
Noc Kina w Multikinie i przemyślenia na temat 3D
W miniony piątek (28.05.2011) odbyła się kolejna Noc Kina w Multikinie. Tym razem obyło się bez żadnych liczebników porządkowych przy nazwie imprezy, ponieważ „nie była to kolejna, zwykła Noc Kina”, a „Noc Kina 3D”, czyli maraton z wyraźnie określonym tematycznie repertuarem. Na początek kilka słów wprowadzenia dla osób, które o tej inicjatywie jeszcze nie słyszały. Jeśli zaś ktoś jest z nią obyty, może ominąć następny akapit i przejść od razu do kwestii, którą chciałem w tym wpisie poruszyć, czyli technologii 3D, nagminnie wykorzystywanej od dłuższego czasu w kinie. Zapraszam. (więcej…)
Nastał czas Białego Wilka… znowu
Tak, stało się – najbardziej wyczekana premiera od czasów ostatniej najbardziej wyczekanej premiery w polskiej branży gier dziś miała miejsce. Innymi słowy, Wiedźmina 2 można bez problemu zakupić w praktycznie dowolnym sklepie z mutlimediami.
Piszę o tym, ponieważ w Polsce ma to wymiar de facto… kulturalny. To naprawdę duże wydarzenie, czy się Wiedźmina lubi, czy też nie. Sam uwielbiam sagę, a pierwszą grę uważam za dobrą i udaną, ale zdecydowanie jestem daleki od popadania w zachwyt. Drugiej części postanowiłem jednak dać szansę już w dniu premiery z kilku powodów. (więcej…)
Nastał czas Białego Wilka… czyli retrospektywnie o pierwszym Wiedźminie
Ręka w górę, kto nie słyszał o Wiedźminie! Tak myślałem, „istne” morze rąk. Nie da się ukryć, że saga Andrzeja Sapkowskiego jest jednym z najgłośniejszych i najbardziej popularnych na świecie przedstawicieli polskiej literatury. Siedem tomów poświęconych przygodom Geralta dorobiło się kilku tłumaczeń, w tym – co wydaje się najważniejsze – na język angielski (na razie tylko opowiadania, niestety). Jednak przyczyna nagłego wzrostu światowej popularności polskiego zabójcy potworów nie leży stricte w samej sadze. I nie, nie chodzi mi tu również o jakże dobry przykład rodzimej kinematografii, jakim jest adaptacja kinowa z roku 2001. Mowa o przygotowywanym przez wiele lat Wiedźminie w wydaniu komputerowym – dziele polskiego developera, studia CD-Projekt Red. Tak – właśnie dziele! Już dziś, raptem w kilka dni po światowej premierze wiemy, że rok 2007 należy do programistów znad Wisły! (więcej…)