Tomasz Kozioł (Pop)kultura osobista

Spider-Man 3 – Homo frustratus

S

Peter Parker – gość, którego pech, bieda i ogóle problemy z kobietami (z niechcianą mutacją genetyczną w tle) były wytykane palcem i dokładnie dokumentowane od blisko 40 lat. Jak byście się czuli, gdyby to Wasze fotki pojawiały się w prasie i wszyscy by wiedzieli, że jesteście czyimś klonem? Mimo że Peter od zawsze był gościem latającym po mieście w czerwono-niebieskim lateksie, wszyscy go uwielbiali. Jakby nie patrzeć – był jednym z najbardziej charyzmatycznych bohaterów komiksowych wszechczasów (przynajmniej według niektórych, a w tej liczbie i mnie). Hollywood postanowiło zrobić mu jednak krzywdę. Nakręciło film. A nawet trzy – po trzykroć przeklęte przez fanów. I tak jak komiks był absolutnie kultowy, tak filmy były poniżej poziomu krytyki. Czy gra – na podstawie filmu, nawiasem mówiąc – będzie kolejnym kopnięciem Spider-mana w krocze?

Bitch-slap na dzień dobry

Pierwsze zetknięcie z egranizacją trzeciej części kinowych przygód Człowieka Pająka można chyba jedynie przyrównać do skoku na główkę, gdy pod sobą ma się jeno sam beton. Animacja postaci przeraża, grywalność robi wrażenie, jakby się ukrywała przed wzrokiem graczy, a gdy się zobaczy wirtualną Mary Jane (w teorii Kirsten Dunst), błaga się wszystkie siły wyższe o to, by już więcej nie zawitała na ekranie telewizora. Co więcej, gra rzuca nas od razu na dosyć głęboką wodę – bezimienny wieżowiec płonie, a że akurat huśtaliśmy się w okolicy na pajęczynie, wypada zajrzeć i uratować kilku bezradnych cywili. Jak to zwykle w przypadku pożarów bywa, nie mogło zabraknąć całej bandy dresów do obicia.

Jak jest efekt tej zagrywki twórców? Potworny dla gracza. Jako że Spider-man ma bardzo bogatą paletę ruchów i lubi łazić po ścianach, można poczuć się – delikatnie mówiąc – zagubionym przy pierwszym odpaleniu. A że, jak wspomniałem, woda jest głęboka, to już po pierwszych pięciu minutach zaczyna nam towarzyszyć frustracja.

Załóżmy jednak, że udało nam się przez ten mały koszmarek przebrnąć z sukcesem i dokopaliśmy się do właściwej części gry. Co otrzymaliśmy?

Spider-man 3 jest grą TPP z rozgrywką nastawioną w dużej mierze na free roam, czyli swobodne przemierzania świata. Założenie jest naprawdę niezłe, gdyż pozwala nam na huśtanie się po Manhattanie według własnego upodobania. Po dotarciu w określone miejsca, mamy możliwość odpalenia misji. A to trzeba obić jakichś gangsterów, a to ktoś ukradł starożytne artefakty z muzeum i chce zniszczyć świat, a to z kolei redakcja Daily Bugle potrzebuje fotek na pierwszą stronę kolejnego wydania – trochę tego jest, co się chwali. Jednak… trzeba się przygotować na to, że fabuła w tej grze praktycznie nie istnieje. Poza dosłownie kilkoma potwornie kiepskimi cut-scenkami i – tak pi razy drzwi – sześcioma misjami nic nie łączy Spider-mana 3 z jego kinowym protoplastą. Co gorsze, wszystkie misje związane z filmem są wepchnięte dosłownie na siłę i bez żadnego pomysłu. Peter znikąd zdobywa swój nowy, czarny kostium, po czym równie nagle się go pozbywa. Wszystkie pozostałe misje (czyli jeszcze ok. 35) to rozmaite wariacje na temat historii z komiksów i kreskówek. Szczerze mówiąc, niektóre z nich są zdecydowanie bardziej składne od głównej osi fabuły.

Nie tylko fabułą Pająk żyje…

OK, przymknijmy oko na tandetną fabułę i przyjrzymy się temu, co w grze akcji gra pierwsze skrzypce, czyli… akcji właśnie. Tutaj też nie jest różowo. Zasadniczo podczas walki panuje straszny chaos, sterowanie jest toporne, dłuższe combosy są dosyć trudne do wyprowadzenia, a całość sprowadza się głównie do bezmyślnego okładania pięściami. Spider-mana dotknął w grze podobny problem do tego z filmu – z super zręcznego akrobaty zmienił się w osiłka, który z radością przyjmuje na siebie ciosy kolumnami, samochodami i innymi sporymi przedmiotami. Sam też nie jest jakoś szczególnie finezyjny – sierpowy to jeden ze skuteczniejszych ciosów. Dopiero gdzieś po przebrnięciu przez połowę dostajemy do dyspozycji kombinacje ciosów, które w większym stopniu korzystają między innymi z pajęczyny czy różnych wyskoków. Mimo wszystko, walka zdecydowanie nie należy do czynności, które sprawiałyby graczowi satysfakcję.

Zupełnie inaczej ma się sprawa z huśtaniem na pajęczynie, którego jest od groma – w końcu jak free roam, to free roam. Twórcy się przyłożyli i naprawdę widać, że mięli w tym aspekcie wiele pomysłów, które bardzo dobrze się sprawdziły. Możemy się bujać na wiele sposobów – a to korzystając z jednej ręki, a to z dwóch, przyśpieszać, zwalniać, biec po ścianie. W skrócie – co tylko chcemy! Musimy przy tym jedynie uważać, by mieć się zawsze o co zaczepić – jeśli myślicie, że pajęczyna przyczepi się do chmury, to muszę Was rozczarować. Naprawdę, gdyby cała gra była na takim poziomie, jak elementy akrobatyczne z pajęczyną, to uznałbym tę pozycję za obowiązkową. A tak? Cóż, jak tylko zejdziemy na ziemię, by pokonać paru wrogów, cały czar gdzieś pryska.

Co gorsze, oprawa audiowizualna wcale nie stara nam się poprawić humoru. Jako się już wcześniej rzekło – Mary Jane wygląda jak nocny koszmar na sterydach, zaś do Parkera pasują same bardzo obraźliwe epitety, związane z jego orientacją seksualną. W konkursie na największą paskudę roku i tak prym jednak wiodą modele przeciwników. Nie wie na jakich ziołach jechali twórcy, ale na pewno nie była to zielona herbata. Emo-goto-punko-laski z demonicznych lumpeksów rzucające granatami z pluszowych miśków? Co?! Niestety, z takimi… ekhm… egzotycznymi wrogami przyjdzie nam walczyć nie raz. Jedyny model, który jakkolwiek ratuje sytuację, to postać samego Spider-mana. Tyle dobrego, skoro z nim spędzamy większość czasu.

W jakość designu wrogów idealnie wpisuje się poziom projektu lokacji. Co powiecie na tunel, w którym wszystkie ściany są po prostu czarne? Śmiem nawet wątpić, czy w niektórych miejscach graficy w ogóle pofatygowali się i użyli jakichkolwiek tekstur, czy też sobie po prostu darowali, zostawiając nagie polygony. Jeśli już zaś tekstura jakaś się pojawi, jest ona na ogół w tak niskiej rozdzielczości, że aż oczy zaczynają swędzieć.
Ostatnia rzecz techniczno-graficzna, która może spędzić sen z powiek, to wykrywanie kolizji, które potrafi również skutecznie zmniejszyć przyjemność z bujania się na pajęczynie. Spider-manowi zdarza się przelecieć przez gzyms, zjechać po płaskiej, poziomej powierzchni (sic!), czy wpaść po kostki w… ciężarówkę.

Ciut więcej optymizmu wzbudza część oprawy audio. Głównie dlatego, że w rolę postaci z gry wcielili się wcześniej wspomniani aktorzy – to spora zaleta, która trochę wyrównuje wrażenia wizualne, związane z modelami. Szkoda jednak, że na soundtrack składa się tak mało kinowej muzyki. Co gorsze, bardzo wyraźnie słychać, które utwory mogą pochodzić z filmu, a które zostały „dorobione” na potrzeby gry.

Zalety? Jakiekolwiek?!

OK, OK – nie jest aż tak źle. „Jakiekolwiek zalety” się znajdą. Naprawdę przyjemny system bujania się to jedno, model Spider-mana to drugie. Na plus można jeszcze zdecydowanie zaliczyć fakt, że w czarnym kostiumie gra się zdecydowanie odmiennie, niż gdy nosimy tradycyjny, niebiesko-czerwony strój. Dostajemy nowy zestaw combosów (zdecydowanie ciekawszych, tak swoją drogą), zwiększoną siłę i kilka innych bajerów. Aż szkoda, że można nim się za pierwszym razem pobawić jedynie przez 6 dosyć łatwych misji. Oczywiście, można później przejść jeszcze raz całą grę, używając właśnie tegoż drugiego wdzianka, ale nie wiem, czy ktoś ma na tyle silnej woli, by z tej opcji skorzystać.

Niewiele brakowało, a do zalet zaliczyłbym również sporą liczbę dodatkowych mini-gier, takich jak wyścig z czasem, rozbrajanie bomb czy swobodne spadanie. Co mnie przed tym powstrzymało? Wykonanie… Żaden z tych trybów nie został na tyle dopracowany, by mógł dostarczyć miłej zabawy. Zasadnicza większość po prostu…

…FRUSTRUJE!

Taaak, frustracja. Uczucie, które zapewne będzie Wam towarzyszyło średnio co dwie minuty, jeśli podejmiecie się przejścia całej gry. Mam wrażenie, że nad tym aspektem gry pracował cały sztab ludzi, ponieważ w naturalny sposób nie udałoby się chyba osiągnąć aż tak potwornie irytujących rozwiązań. Weźmy pierwszy przykład z brzegu – walki z bossami. Tych naprawdę nie brakuje – przyznam, że byłem zaskoczony faktem, iż twórcom udało się tu upchnąć aż tyle postaci znanych z komiksów. Jast Craven Łowca, Kingpin, Zielony Goblin, Sandman, Venom i jeszcze paru innych. Ale… Większość walk sprowadza się do tego, że najpierw przez kwadrans (serio, są takie przypadki) okładamy delikwenta po słabiźnie, by później dobić go jakąś błyskotliwą minigierką w wykorzystaniem jego części ciała (głowy, ogona, etc.). Owe minigierki – przybierające czasem postać interaktywnych cut-scenek – są o tyle frustrujące, że często mamy do wyklepania szybką kombinację ok. 10 przycisków, a niepowodzenie nie dość, że odbiera nam sporo życia, to jeszcze regeneruje jego część wrogowi… Nie muszę chyba dodawać, że takie walki potrafią trwać nawet do pół godziny i nie są jakieś szczególnie pasjonujące, prawda?

Przyczepić bym się mógł do naprawdę wielu rzeczy – limity czasu na wykonanie niektórych czynności są często absurdalnie wręcz trudne do osiągnięcia (w szczególności podczas wyścigów), a chmary wrogów lubią wylewać się znikąd. Te kilka wspomnianych wcześniej zalet po prostu niknie pod nawałem błędów. I nie chodzi tu nawet o błędy czysto techniczne – znacznie gorsze są wpadki przy projektowaniu głównych założeń gry. Osiąganie całkiem długiego czasu rozgrywki przez wprowadzanie do gry całej ciężarówki frustracji, uważam za pomysł średnio trafiony.

Mogło być gorzej…

Na tle tragicznego filmu gra prezentuje się całkiem, całkiem. Programiści mogli przecież skopać wszystko od początku do końca, nie? Wiem, że to marne pocieszenie. A gorsze jest to, że w Spider-manie 3 widać przebłyski naprawdę dobrych pomysłów, które utonęły w morzu niedopracowania. Gdyby jacyś beta-testerzy chociaż porządnie przemaglowali wszystkie misje, usuwając z nich całą tę zbędną, frustrującą otoczkę, to kiepską oprawę audiowizualną dałoby się przeboleć. A tak… o ocenie wyższej niż sześć mowy być nie może.

Podobała Ci się recenzja? Jeśli tak kliknij „graj”

Artykuł został napisany na zlecenie Gaminator.pl.

Subscribe
Powiadom o
guest

2 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Mariusz Dub
Mariusz Dub
11 lat temu

Zgadzam się, że trylogia pajęczaka z TM była tragiczna i nie tyle byłem zawiedziony co zażenowany. Nowa odsłona z Garfieldem i Emma Stone kupiła mnie doszczętnie i nie mogę się doczekać kolejnych 4 części. P.s W grę nie grałem!

KoZa
Reply to  Mariusz Dub
11 lat temu

No właśnie mi trochę brakuje do kompletnego zakochania się w Amazing Spider-Man (i mam wrażenie, że gdyby Neil Patrick Harris grał Parkera, byłbym jednak bliżej zachwytu ;-] ).
To dobry film, ale niektóre rzeczy robi strasznie na około. Właśnie czytam Ultimate Spider-Man i trochę nie rozumiem, czemu po prostu nie chcieli zekranizować kilku pierwszych zeszytów. To genialne origin story.

Tomasz Kozioł (Pop)kultura osobista

Tu mnie znajdziesz:

Najświeższe teksty

Najnowsze komentarze

2
0
Would love your thoughts, please comment.x