Zdarzyło mi się kilka razy oglądać Top Geara – muszę przyznać, że chłopaki mają naprawdę niesamowite pomysły czasem. I oglądalność tak astronomiczną, że mogę sfinansować nawet najdziwniejsze koncepty (jak na przykład palenie, bodaj, Nissana Sunny silnikiem odrzutowca). A że w ręce wpadł mi zbiór felietonów Jeremyego Clarcksona, jednego z prowadzących, postanowiłem dać mu szansę.
Początkowo bawiłem się świetnie – żarty były świeże i, co najważniejsze, faktycznie zabawne. Każdy z felietonów – traktujących o kultowych, zdaniem autora, maszynach – bogaty był również w ciekawostki tak techniczne, jak i historyczne. W końcu wiem coś więcej o składach armii stron amerykańskiej i japońskiej z czasów końca II Wojny Światowej. Niestety, jest to danie, które powinno się jeść małymi kęsami (a ja je przetrawiłem w dwa dni…). Od połowy, każdy kolejny felieton robił na mnie wrażenie nie tylko coraz bardziej wtórnego, ale i… pisanego trochę na kolanie. Czyżby autor sam miał dosyć w pewnym momencie tematu, którego się podjął? (więcej…)