Tomasz Kozioł

(Pop)kultura osobista

Najświeższe teksty

Tabletki z krzyżykiem – czyli Szymon Hołownia pisze o wierze tak, żeby każdy mógł go zrozumieć

T

Jestem właśnie – a może: wreszcie – po lekturze „Tabletek z krzyżykiem” Szymona Hołowni. Książkę tę czytałem chyba… a z dobre dwa lata. Leżała przy łóżku i raz na jakiś czas zajmowałem się lekturą jednego czy dwóch felietonów. I zawsze byłem z nich zadowolony.

Nie potrafię pisać o takich książkach – „Tabletki z krzyżykiem” to pierwsza tego typu pozycja, poruszająca tematy wiary, którą w życiu przeczytałem. A i to głównie dlatego, że zachęcił mnie do tego… sam autor – na rekolekcjach, które błyskotliwie poprowadził dwa lata temu w jednej z warszawskich parafii. Podziwiam go za sprawność i lekkość z jaką mówi o nie tak znowu przecież prostych sprawach. Potrafi to robić tak, żeby ludzie go słuchali i poszerzali swoją wiedzę, dobrze się przy tym bawiąc. (więcej…)

Ruszyło Forum Kulturalne!

R

Jakiś czas temu, wraz ze znajomymi z Filozofia.TV i PolCraft.net, pomyśleliśmy, że powinniśmy mieć jakieś własne forum, własne miejsce w sieci. A ciężko byłoby tworzyć społeczność wokół z każdego projektów pojedynczo. Wydaje mi się, że czasy forum przeminęły poniekąd wraz z pojawieniem się najpierw grono.net, później nk czy Facebooka. Dla niektórej jednak przyjemność z dyskutowania na starym, dobry phpBB nadal jest nie do zastąpienia. My właśnie jesteśmy takimi ludźmi. Stąd też decyzja o stworzeniu Forum Kuluturalnego.

Nie mamy „ciśnienia” na podbijanie kosmosu (albo przynajmniej polskiego Internetu) – chcemy po prostu stworzyć przyjazne miejsce do rozmów o zainteresowaniach dla nas i innych osób, które mają ochotę się przyłączyć. Jeśli więc czujecie, że macie ochotę czasem pogadać o filmach, książkach, grach czy dowolnych innych tematach kulturalnych, serdecznie zapraszamy! (więcej…)

Rytuał – a mógł wyjść z tego subtelniejszy "Egzorcysta"

R

Są takie filmy, które byłby niestety znacznie lepsze, gdyby nie kręcili ich Amerykanie. Nie zrozumcie mnie źle, lubię bardzo dużą część produkcji rodem ze Stanów, ale z pewnymi rzeczami po prostu sobie nie radzą. Niedawno widziałem kolejne wyzwanie, któremu nie podołali. Mowa o „Rytuale”.

Opowiedziana historia jest naprawdę ciekawa i przywodzi mi na myśl skojarzenia z czymś, co nazwałbym „Egzorcystą 2.0”, tylko że w subtelniejszym wydaniu. Czyli bez kręcących się głów i innych dziwnych rzeczy, często z wykorzystaniem krucyfiksu. Głównym bohaterem jest Micheal (Colin O’Donoghue), który uciekł z domu pogrzebowego swojego ojca poprzez przystąpienie do seminarium duchownego. Jego ścieżka edukacji powoli dobiega końca, co sprawia, że trzeba w końcu podjąć decyzję o przyjęciu święceń. Michael wzbrania się przed nimi, jak tylko może, gdyż – jak sam twierdzi – nie czuje wcale powołania. Za namową znajomego księdza postanawia jednak przed podjęciem ostatecznej decyzji udać się do Rzymu, gdzie ma zostać wyszkolony na… egzorcystę. Ze względu na silny brak wiary w zjawiska nadprzyrodzone, Michael zostaje przydzielony do ojca Lucasa (Anthony Hopkins) który wypędził ponoć już ponad sto demonów i może się pochwalić również niecodziennymi metodami edukacyjnymi. Reszta filmu kręci się zaś wokół tego, czy w człowieka może wstąpić demon, czy może jednak nie. Jak twierdzą twórcy, film jest ponoć oparty na faktach. (więcej…)

Limes Inferior, Janusz A. Zajdel – dzieło życia?

L

Po miesięcznej przerwie od powieści Zajdla, udało mi się wreszcie znaleźć czas na jego ostatnią pracę, czyli „Limes Inferior”. Byłem ciekaw, czy zamykając po skończonej lekturze książkę, będę oszołomiony i oniemiały z wrażenia, czy może „po prostu” będzie to kawał solidnej literatury. Wiedziałem, że autor przeszedł w swojej karierze bardzo długą drogę od „Lalande” czy „Prawa do powrotu” (swoją drogą, o tej drugiej w końcu zapomniałem napisać) do genialnej „Paradyzji”. Fascynowało mnie, czy „Limes Inferior” pójdzie jeszcze dalej. Cóż, w mojej prywatnej opinii – a pamiętajcie, nie jestem żadną wyrocznią, żeby móc rzetelnie ocenić takie książki, jakie pisał Zajdel (czy w sumie jakiekolwiek inne) – niestety nie poszedł. (więcej…)

Jestem bogiem – zmarnowany potencjał; znowu

J

Ostatnio kinematograficzny świat daje mi naprawdę sporo powodów do mówienia o zmarnowanym potencjale. Najpierw było „Dzień dobry TV”, które miało szansę za tytuł solidnej, lekko absurdalnej komedii, a ostatecznie uderzyło w tani sentymentalizm. Teraz zaś film, na który czekałem z zainteresowanie tylko po to, by z sali kinowej wyjść mocno zmieszanym. Mowa, jak już się zapewne domyśleliście po tytule wpisu, o „Jestem bogiem”.

Tym razem głównym bohaterem jest Eddie Morra  (Bradley Cooper) rzekomy pisarz, bez żadnej książki na koncie. Człowiek, który wiecznie dobrze się zapowiada. Jego losy odmienia jednak wejście w posiadanie cudownego specyfiku, który odblokowuje pełny potencjał mózgu. Jaki miał wpływ na Eddiego? Zdecydowanie zbawienny. Pan Morra skończył swoją książkę w cztery dni, przestał wyglądać jak kloszard i zaczął pomnażać majątek na giełdzie. Wiadomo, że taka nagła zmiana scenariusza w jego życiu musiała przyciągnąć uwagę wielu osób. (więcej…)

Dzień dobry TV – w oparach klisz i oczywistości

D

Kilka razy pisałem już na łamach swojego bloga, że naprawdę nie lubię patrzeć na zmarnowany potencjał. W szczególności, kiedy chodzi o film, którzy przez pierwszą połowę pozytywnie zaskakiwał i bawił całkiem niezłymi tekstami i żartami sytuacyjnymi, by ostatecznie wykorzystać połowę najtańszych zagrywek z Wielkiej Księgi Najtańszych Zagrywek. Mowa o „Dzień dobry TV”.

Główną bohaterką jest Becky (Rachel McAdams), pracoholiczka, która właśnie straciła pracę w porannym programie lokalnej stacji telewizyjnej. Po wysłaniu licznych CV w końcu dostała angaż do Daybreak, czyli… najgorszego programu porannego w Stanach. Tylko że już nie lokalnego, a o zasięgu globalny. Jej zadaniem jest podźwignięcie programu z kolan, co oczywiście łatwe nie jest, gdyż cała redakcja nie potrafi ze sobą współpracować. Becky trafia na jeszcze większe przeszkody, gdy na scenie pojawia się Mike Pomeroy (Harrison Ford) – gwiazda, której blask już dawno przygasł. Oczywiście, jak na gwiazdę przystało, Mike nie zamierza z nikim współpracować. (więcej…)

Czas mgieł, Maja Lidia Kossakowska – solidne podsumowanie tetralogii "Upiór Południa"

C

Po dosyć długim czasie przypomniało mi się, że przecież w końcu nie napisałem ani słowa o ostatniej z przeczytanych przeze mnie książek Kossakowskiej. Postanowiłem to szybko nadrobić.

Jak część z Was zapewne pamięta, kolejne części cyklu „Upiór Południa” satysfakcjonowały mnie na najróżniejszym poziomie. Zdecydowanie najbardziej podobał mi się tom drugi, czyli „Pamięć umarłych”, a najmniej podeszła mi „Czerń”. „Czas mgieł” plasuje się gdzieś bliżej tej pierwszej powieści, ale w moim osobistym rankingu jej nie przebija. (więcej…)

Sucker Punch – niecodzienny pokaz artystyczny

S

Są takie filmy, które są skazane na podobanie mi się. Nic nie poradzę – kiedy widzę piękną konwencję wizualną, moja ocena jest po prostu sprzedana. Nie obchodzi mnie, czy scenariusz będzie dobry, czy aktorzy wykażą się imponującymi umiejętnościami, czy całość zostanie pięknie spięta przez błyskotliwy morał. Ważne, że ładnie wygląda i ślicznie gra.

A „Sucker Punch” nie tylko ładnie wygląda i ślicznie gra, ale też potrafi wciągnąć i zaskoczyć. (więcej…)

Sex story – bardziej "sex" niż "story"

S

Wiecie… Są takie filmy, które nawet nie zasługują na rozbudowane wprowadzenie. Tym razem sprawę załatwimy naprawdę szybko, gdyż nie za bardzo jest o czym mówić, a ja po prostu chcę Was ostrzec przed wydawaniem pieniędzy na film, który może i zapowiadał się nieźle, ale w ogólnym rozrachunku wyszedł porażająco źle.

Sprawa jest prosta. Ona lubi seks – w tej roli Natalie Portman. On też lubi seks – w tej roli Ashton Kutcher. Ona nie chce związku, on się na to zgadza. Spotykają się tylko wtedy gdy mają ochotę na: a) rozmowę; b) przytulenie się; c) zapewnienie przetrwania populacji. Jaką odpowiedź obstawiacie? Jeśli „C”, to podpowiem Wam – ten układ szybko nudzi się jednej osobie i w ten sposób pojawia się poważny konflikt. Jedna strona chce dalej jedynie beztroskiej prokreacji, kiedy druga chciałaby jednak też czasem przy okazji pogadać i pójść na spacer. Kanał, mówię Wam. (więcej…)

The Amazing Spider-Man – roczniki 1962-1963

T

Spider-Man zawsze był moim ulubionym superbohaterem. Nigdy szczególnie nie lubiłem komiksów i nie interesowałem się nimi. Batman, Superman – te postacie oczywiście znałem, ale szczególną sympatią ich raczej nie darzyłem (choć w pierwszym przypadku stan rzeczy się zmienił wraz z premierą filmów Nolana). Zaś Spider-Man… Tak, jak się było w podstawówce, to się oglądało i kreskówkę – do dziś uważam, że genialną, tak swoją drogą – i czytało się komiksy. Tych ostatnich było co prawda jak na lekarstwo i wychodziły bardzo nieregularnie, ale jako że dzieciaki mają masę czasu, filowałem przy kiosku aż upolowałem nowe wydanie. (więcej…)

Tomasz Kozioł (Pop)kultura osobista

Tu mnie znajdziesz:

Najświeższe teksty

Najnowsze komentarze