To już druga książka Szymona Hołowni, której lekturę mam za sobą (pierwszą były „Tabletki z krzyżykiem”). Nic nie poradzę, cenię sobie tego autora niezwykle wysoko. Niestety, o „Ludziach na walizkach” ciężko jest pisać rozleglej bez odnoszenia się do własnych przemyśleń. A że te dotyczyłyby tematów takich, jak śmierć czy „dobre życie”, zaś mój blog zdecydowanie nie ma służyć tego typu metafizycznym wybiegom, będzie krótko.
„Ludzie na walizkach” to zbiór rozmów-wywiadów z osobami, które na co dzień stykają się ze śmiercią. Czy to z widmem swojego przejścia na drugą stronę, czy też z odejściem bliskich lub pacjentów. Do udziału w projekcie zaproszony został między innymi – nieżyjący już – znany aktor, Krzysztof Kolberger. Niezwykle ciekawe są również dialogi z osobami, które śmiercią i bólem zajmują się niejako profesjonalnie – z ratownikami czy z neurochirurgami.
W wielkim skrócie – polecam. Nawet tym osobom, które z reguły po takie pozycje nie sięgają. Całość ma 150 stron, a nawet gdyby miała i pięć razy tyle, nadal czytałoby się ją jednym tchem.