„Kultura konwergencji” Jenkinsa była jedną z pierwszych książek, które przeczytałem na potrzeby pracy dyplomowej, ostatnio zaś odświeżyłem sobie całość ze względu na obronę tejże. Według mnie, to pozycja absolutnie obowiązkowa dla wszystkich osób zainteresowanych Internetem i ogólnie mediami jako takimi. Choćby dlatego, że tematem przewodnim jest właśnie to, co Internet „zrobił” z mediami uznawanymi za tradycyjne oraz jak na przestrzeni ostatnich lat wpłynął na społeczeństwa, kulturę fanów czy nawet samą demokrację.
Wielką siłą książki Jenkinsa jest ilustrowanie tez całą masą trafnych, dobrze opisanych przykładów. Dzięki lekturze „Kultury konwergencji” poznałem nie tylko wiele niespostrzeżonych przeze mnie zjawisk, ale i nazwałem kilka tych, z których zdawałem sobie sprawę. Co więcej, Jenkis często odsyła do przykładów, które nadal można wygrzebać w Internecie dzięki solidnemu google’owaniu, więc jego wypowiedzi i opinie można też weryfikować poniekąd doświadczalnie. Przykład pierwszy z brzegu – rozdział o wpływie Internetu na amerykańską demokrację został oparty między innymi na filmiku z YouTube’a, łączącego w sobie klipy z G.W. Bushem Jr. i z programu The Apprentice (oraz na dokładnej analizie przyczyn jego powstania i skutków emisji).
Na deser warto dodać, iż jest to jeden z tych przedstawicieli literatury fachowej, którego czyta się lekko i przyjemnie, czasem nawet z rozbawieniem. Jenkins nie boi się bawić swoich czytelników, nie tracąc jednak przy tym wymaganej powagi i nie odciągając uwagi od meritum.
Dzięki za recenzję 🙂 Ale pls, dodaj jakieś social media na swoim blogu, bo nie mieć like-buttona w 2013 roku to trochę ból i szczypanie.
Odpowiedź mocno spóźniona, Disqus maila nie wrzucił i dopiero zauważyłem.
Cieszę się, że recka była jakkolwiek przydatna – jeśli jeszcze nie miałeś okazji czytać Jenkinsa, polecam. Rewelacyjna pozycja. A że wiem, że jesteś – delikatnie mówiąc – bardzo zainteresowany blogowaniem, myślę, że znajdziesz tam sporo ciekawy informacji i spostrzeżeń.
Co do braku „like-buttona”, jakoś tak… nie komponował mi się, wywaliłem. Jak sobie w końcu coś sensownego wymyślę, a później jeszcze to potnę i ostyluję, to pewnie wróci. Albo raczej spójrzmy prawdzie w oczy – jeśli mi kolega ostyluje, bo aktualnie uderzyłem w ścianę pod kątem relacji moich umiejętności do wymagań stawianych przez kilka pomysłów. Muszę też wywalić te paskudne socjal-belki z prawej kolumny, ale ponownie – jak się jest ślepym grafikiem, to się ma takie szkaradztwa.
I korzystając z okazji, witam na blogu. :-]
Przypomniał mi się Twój post i pomyślałem, że go odkopię i trochę zaktualizuję swoją odpowiedź. ;-] Otóż, po blisko roku w końcu są przyciski do lajkowania etc. I cała nowa skórka. Mam nadzieję, że się spodoba. :-]
O. No i teraz dam lajka 🙂
Haha, dziękować. :-]
Korzystając z okazji: zdaję sobie sprawę, że wygląd mojej strony odbiega od aktualnych standardów i kierunków w webdesignie (wiesz, spłaszczanie, kafelki, raczej minimalizm). Jestem ciekawy wrażeń osoby, która nie jest stałym czytelnikiem mojego bloga, wchodzi na stronę i widzi kozę w pancerzu Iron Mana w tle. ;-]
Aha, dodam, że dosyć kluczowe jest tu oglądanie strony na „stacjonarnej” przeglądarce. Na mobilnej cała masa „przepychu” znika siłą rzeczy.
Jeśli będziesz miał chwilę, żeby się podzielić wrażeniami, będę niezmiernie wdzięczny. :-]