Mam za sobą pierwszą część tetralogii „Upiór południa”. Powiem tak, gdybym po Teście Jednej Strony nie dowiedział się, że kolejne odsłony są napisane innym językiem, na pewno bym się za nie nie zabrał.
„Czerń” to… to… to… Ekhm. Nie wiem, co to. Gdybym miał się pokusić o jakieś określenie tego, co wyszło spod palców (tudzież: spod pióra) Mai Lidii Kosakowskiej, powiedziałbym, że to zapis w skali jeden do jednego jej strumienia myśli. Gdzieś w tle przewija życiorys reportera wojennego, pracującego na terenie Afryki, którego ścigają jego prywatne demony przeszłości. Dosłownie i w przenośni. (więcej…)