Od niepamiętnych czasów – no dobra, gdzieś od roku 1996 – przyjęło się zapowiadać wszystkie nadchodzące hack’n’slashe, jako „następców Diablo”. Co śmielsi producenci mówią nawet o swoich dzieciach per „pogromca Diablo”. Taka butność na ogol kończy się wraz z premierą danego tytułu, kiedy to fani gatunku stwierdzają, że przedpremierowe obietnice jak zwykle nie zostały spełnione. Ale… bywają tez przypadki, kiedy twórcom udaje się wyjść obronna ręka z tej batalii z królem. Do takich przypadków zdecydowanie należy Titan Quest wraz z dodatkiem Immortal Throne. Nie da się stwierdzić, czy ów produkt ze stajni Ironlore będzie przyczyną, dla której płytki z Diablo polecą w kąt, a Battle.net nagle zacznie świecić pustkami. Do takich ocen będzie można dojść dopiero za kilka lat. Nie w jeden dzień Rzym zbudowano, a i legenda Blizzarda nie powstała z niczego w kilka miesięcy. (więcej…)
Tony Hawk’s Pro Skater 4 – Still the best!
Seria Tony Hawk’s Pro Skater zagościła na PeCetach w roku 2000, kiedy to światło dzienne ujrzała konwersja konsolowej wersji „dwójki”. Tony wraz z kolegami szybko zrobił furorę na blaszakach, dzięki czemu doczekaliśmy się następnych edycji, również przenoszonych z Playstation. W roku 2002 dostaliśmy do ręki pudełko opatrzone znanym już dobrze skrótem THPS i, dodatkowo, z widniejącą przy nim „trójką”. Zgodnie z „pierwszym prawem sequelizacji”, kolejne wydanie niosło ze sobą poprawioną grafikę, większe mapy i jeszcze bardziej pokręcone ewolucje. Jedyne, czego zabrakło, to rewolucja (z którą bardzo mocno kojarzył się wszystkim graczom THPS 2). Nie przeszkadzało to jednak nikomu w rozkoszowaniu się niczym nie skalaną przyjemnością z rozgrywki na najwyższym poziomie. Niestety, każdy gracz dochodził do momentu, gdy wszystkie możliwe sekrety zostały już odkryte i wtedy właśnie jego oczy ponownie zwracały się w stronę przyszłości. A przyszłość komputerowego skateboardingu nastała bardzo szybko – konkretnie w roku 2004, kiedy do sklepów trafił Tony Hawk’s Pro Skater 4. (więcej…)
Icewind Dale: Serce Zimy – Z deszczu pod rynnę, czyli… Z Doliny Lodowego Wichru w samo Serce Zimy!
Serce Zimy – pierwszy oficjalny dodatek do Icewind Dale – to jeden z lepszych i bardziej zrównoważonych add-onów, w jakie miałem okazję grać. Jest to również ten typ expansion seta, który nie tylko rozszerza podstawkę, ale również daje jeszcze tego subtelnego, acz stanowczego kopa, podkręcając grywalność i podgrzewając emocje. Bez niego grało mi się świetnie, a z nim… genialnie! Na taki efekt złożyło się kilka widocznych gołym okiem profitów, wynikających z instalacji, oraz parę nieuchwytnych smaczków, które dobrze doprawiły rozgrywkę. (więcej…)
Icewind Dale – Radosna rzeźnia w Dolinie Lodowego Wichru
Icewind Dale – dla jednych gra-cud, dla innych błąd w sztuce, który nigdy nie powinien mieć miejsca. Nie ma drugiej takiej gry na silniku Infinity, który wzbudzałby tyle skrajnych emocji. Co jest powodem tych kontrowersji? Odpowiedź jest dziwnie prosta, gdyż chodzi o… prostotę. Ona właśnie, jak mogę się domyślać, przyświecała twórcom, gdy prowadzili prace nad projektem IWD. Wyobraźcie sobie takiego Baldur’s Gate’a, z którego wycięto złożoną fabułę, bardzo przyśpieszono rozwój bohaterów, rzucono na nich tysiące krwiożerczych wrogów i, przede wszystkim, pozwolono… samodzielnie wykreować całą drużynę! (więcej…)
Planescape: Torment – „Torment” znaczy doskonały
Raz na kilka lat (czasem i dekad) ukazuje się gra, która dość szybko zyskuje miano „gry wskaźnikowej”. A czego jest wskaźnikiem? Jakości, rzecz jasna! W roku 1999 Interplay wydał na świat produkcję, która po dziś dzień nie schodzi z ust miłośników gatunku, zwykłych graczy czy nawet recenzentów. Torment – jedno słowo, a tyle teraz znaczy w tym naszym małym, growym zaścianku. Jaki piękny byłby rynek komputerowej rozrywki, gdyby ciągle się mówiło: „Fabuła tak dobra, jak w Tormencie!”, „Interakcja z NPC-ami na poziomie Tormenta!”, etc. Niestety, prawda jest taka, że jak dotąd można jedynie usłyszeć i przeczytać słowa: „Popłuczyny po Tormencie!” czy też „W Tormencie ten element był wykonany mistrzowsko! Tak jak i wszystkie inne elementy zresztą… Nie to co w tym przypadku!”. Tak Panie i Panowie, jeśli myślicie, że gra ze świata Planescape nadal nie ma sobie równych, to… macie rację. Nie ma. (więcej…)
Killzone: Liberation – Jeden na jednego, czyli gracz kontra reszta świata
Słuchaj, sprawa jest ciężka. Wysłaliśmy tam dywizję komandosów i trzy oddziały saperów, wspieranych lotnictwem, ale nie dali rady. Nie mamy już ludzi, nasza armia się wykrwawia! Ale nie możemy wrogowi pozwolić na przejęcie tego składu broni! Musisz go zniszczyć, po prostu musisz. Wywiad donosi, że na straży stoją tylko dwa bataliony żołnierzy i trzy czołgi. Broń nam się skończyła, ale słyszałem, że u kwatermistrza zostało jeszcze trochę keczupu. Mam nadzieję, że Ci wystarczy. Do boju, Nasza Ostatnia Nadziejo! (więcej…)
Koloomn – Masz alergię na mangę? Nie włączaj!
Zasadniczo, recenzję Koloomn można byłoby zamknąć w jednym akapicie. Jest to typowa gra logiczna, będąca kolejną inkarnacją tetrisopodobnej zabawy w układanie bloczków. Tym razem jednak nie liczy się układnie całych linii, a stykanie z sobą czterech lub więcej kolorowych kwadracików. I… zasadniczo tyle. Koniec filozofii… (więcej…)
Gears of War – Gears of Gameplay!
Z Gears of War miałem się okazję zetknąć jeszcze wtedy, gdy były exlusivem, przeznaczonym dla konsol Microsoftu. Dało się w nie grać – o dziwo – nie posiadając większego doświadczenia w konsolowych strzelankach. Przyznam, że był to dla mnie szok – oczywiście, daleko było nadal do wygody kombinacji rasowego PeCetowca, czyli myszki i klawiatury, ale… mimo wszystko była to kolosalna ewolucja w stosunku do tego, z czym dotąd miałem styczność. Kolejną kwestią było to, że grafika nawet mnie wcisnęła w fotel, mimo że widoki z Obliviona ustawionego na maxa były dla moich oczu chlebem powszednim. A jednak – grafikom ponownie udało się mnie zaskoczyć… Nie dziwicie się chyba więc, że na GoW-a w wersji PC czekałem. Może bez wypieków na twarzy, ale jednak czekałem. Nurtowało mnie od początku kilka kwestii: czy moja maszyna sprosta takiemu wyzwaniu? Czy będzie jeszcze bardziej grywalne niż na konsoli? Oczekiwanie umilałem sobie jakże napawającymi dumą informacjami, że za część map do wersji PeCetowej będzie odpowiedzialny polski zespół People Can Fly. (więcej…)
Infected – Dla jednych zaraźliwy, dla innych zabójczy
Rzadko mi się zdarza trafiać na gry, które miałyby tak pogięty humor, bym mógł go spokojnie i z ręką na sercu przyrównać do filmów Rodrigueza i Tarantino. Rzadko też gram w jakąś produkcję niemalże tylko po to, by usłyszeć kolejny żart czy gag. A jeszcze rzadziej zdarza mi się postawić za sam jeno humor wyższą ocenę grze, która zasadniczo na to nie zasługuje… (więcej…)
Chili Con Carnage – Chili Con… Co?!
Total Overdose – bardzo specyficzna, oryginalna, humorystyczna, wciągająca, ale też diablo niedopracowana gra, która pojawiła się niegdyś na PeCecie. Całkiem nieźle przyjęta przez recenzentów i bardzo wychwalana przez większość graczy, którzy mieli okazję się z nią zetknąć. Przy okazji można też nadmienić, że owa gra… została praktycznie niezauważona. Nasz rodzimy dystrybutor w pewnym momencie przecenił ją prawie o 80%, byle tylko pozbyć się jej ze składu. Stąd też moje zdziwienie faktem, że komuś opłacało się robić omawiane właśnie Chili Con Carnage, który jest tak naprawdę portem Total Overdose, przeznaczonym na hand helda Sony. (więcej…)