Tomasz Kozioł (Pop)kultura osobista

CategoryFilmy

Be Cool – Śmiech nadejdzie jutro

B

„Be Cool” isn’t cool – tym krótkim zwrotem amerykański widz mógłby skwitować najnowszą produkcję Gary’ego Gray’a. Czy autorowi się po prostu wydawało, że film jest śmieszny, czy też uznał swoje zarobki za zbyt małe – tego nie wiem. Jestem jednak przekonany, że ktoś na tym „obrazie” musiał zyskać i to dużo, gdyż zaangażował przy produkcji wiele gwiazd Hollywoodzkiego kina.

Kontynuacja „Dorwać Małego” wdraża nas w tajniki biznesu muzycznego rodem ze Stanów Zjednoczonych. Chili Palmer (John Travolta) postanawia zerwać z kręceniem filmów i wziąć się poważnie za pomaganie młodym talentom w ich drodze do wielkiej sławy na deskach Hyde Parku. Niestety traf chciał, że wszystko zaczyna się komplikować po śmierci znajomego, który miał wyraźnie na pieńku z amerykańską filią rosyjskiej mafii. Szybko się okazuje, że celem panów w stylowych garniturach jest również sam Chili Palmer. (więcej…)

Tożsamość – Świetny film-zagadka

T

Przyznaję, że motyw zaniku pamięci połączony z mroczną, zakręconą fabułą jest czymś, co mi się chyba nigdy nie znudzi. Owszem, najlepszy film w tej kategorii już powstał. „Memento” Christophera Nolana raczej nic nigdy nie przebije (choć mam nadzieję, że ktoś mnie jeszcze kiedyś miło zaskoczy). Niemniej jednak, kolejne tego typu produkcje, w których główny bohater składa ze skrawków swoją przeszłość i stara się przy okazji nie przyjąć zbyt dużo ołowiu, zawsze przyjmuję z otwartymi ramionami. A później chętnie polecam znajomym, jeśli są tak dobre, jak chociażby „Tożsamość”.

W tym wypadku naszym zapominalskim jest dr Martin Harris (czyli jeden z moich ulubieńców, Liam Neeson), który przyjechał z żoną do Berlina na konferencje naukową. Niestety, zapominanie zaczęło się od zostawienia części bagażu na lotnisku. Podczas szybkiego kursu powrotnego z hotelu po swoją zgubę, Martin ma „szczęście” uczestniczyć w solidnych rozmiarów wypadku drogowym, przez co trafia do szpitala. Los chciał, iż doktorowi nic poważniejszego się nie stało i na własne życzenie mógł wrócić do hotelu. Sęk w tym, że tam już czekał inny Martin Harris. Jeszcze większym problemem okazał się fakt, że też przyjechał z żoną na konferencję do Berlina. Z tą samą żoną, z którą przyjechał „nasz” dr Martin Harris. (więcej…)

13 – Statham w wersji bardziej zakręconej

1

Jedna z wielu produkcji, za które się zabrałem ze względu na… Jasona Stathama. Nic nie poradzę, tak jak już kilka razy pisałem, to mój ulubiony kiepski aktor. Uwielbiam jego „Transportery”, „Death Race’y” i innych „Mechaników”. Swoją drogą, „Mechanik” też jest brutalnie sympatyczny. Ale ten wpis ma być o „13”.

Co ciekawe, jak na Stathama jest to produkcja naprawdę solidnie zakręcona… Nie, zaraz, cofam, Jason przecież był stałym bywalcem u Guya Ritchie’go. W takim razie jest to produkcja prawie tak zakręcona, jak te z czasów, kiedy Statham nie rozstawał się z Ritchiem. Podkreślam – prawie, i to takie duże prawie. Do finezji „Przekrętu” czy „Porachunków” to oczywiście jeszcze długa droga, a o czystym – przepraszam za łacinę – hardcorze z „Rewolweru” już w ogóle lepiej nie wspominać. (więcej…)

Mechanik (2011)

M

Na wstępie, trzeba ustalić fakty. To nie mroczny „Mechanik”, w którym Christian Bale jest tak chudy, że prawie go nie ma. To „Mechanik”, w którym Jason Statham robi to, co każdy Jason Statham robić powinien. Bije ludzi, strzela do ludzi, napina muskuły, je mięso i remontuje stare samochody.

Tak, to kolejny film z Jasonem Stathamem, idealny na te szczególne okazje, kiedy ma się ochotę na film z Jasonem Statham. „Jason Statham” – wtajemniczonym w kino akcji te dwa słowa powiedzą wszystko o fabule i tempie akcji.

Polecam na chillout wszystkim fanom wiadomego aktora. Zaś poniżej, na zdjęciu, Jason zabija biegnąc w powietrzu.

Batman Beyond: Return of the Joker – Nowy Batman i stary Joker

B

Pamiętacie taką kreskówkę „Batman: 20 lat później”, która swego czasu, dobrze ponad dekadę temu była emitowana bodaj na Polsacie. Gdyby nie to, że akurat wtedy już znałem angielski, zażartowałbym sobie, iż były to czasy, kiedy jeszcze nie wiedziałem, że „beyond” to nie to samo, co „20 lat później”. Tak jak „Three Kings” to nie „Złoto pustyni”. Ale to szczegół, który i tak nie dorówna „Wirującemu seksowi” i „Elektronicznemu mordercy”. Przejdźmy do meritum, czyli do Batmana. Była to seria, która prezentowała dosyć ciekawą przyszłość – kiedy to Bruce Wayne był już za stary i zbyt zmęczony, by nosić strój Mrocznego Rycerza i chronić Gotham. „Batman Beyond” opowiadało historię młodzika, Terry’ego, który, poniekąd przypadkiem, poznał historię podeszłego w wieku multimilionera i… stał się jego następcą. Natomiast pełnometrażówka, do której zaraz przejdziemy, połączyła w ciekawy sposób stare z nowym – dano nam okazję obejrzeć pojedynek nowego Batmana ze starym Jokerem. (więcej…)

Władcy umysłów – kolejna historia ze zmarnowanym potencjałem

W

Bardzo chciałem obejrzeć ten film w kinie, ale tak się złożyło, że dystrybutor nie dogadał się z Cinema City i całą masą innych kin, a do Multikina nie było mi po drodze („środy z Orange” coś komuś mówią? :] ). Ale że ostatnio nadarzyła się okazja, by „Władców umysłów” nadrobić, skorzystałem ze sposobności bez namysłu. I szkoda. Kolejny dowód, że czasem trzeba pomyśleć, zanim coś się zrobi.

Pierwsza godzina filmu gwarantuje naprawdę wciągającą fabułę i ciekawe założenia świata. Oto naszym losem sterują ludzie z Biura Dostosowującego. Decydują, kto będzie prezydentem, kto będzie papieżem – wszystko w imię dobra ludzkości, która sama nie potrafi sobie poradzić na własnym podwórku. Sęk w tym, że Matt Damon przez przypadek dowiedział się o ich istnieniu, zaś oni z przyczyn fabularnie bardzo miałkich nie mogą mu wymazać pamięci, tak jak to robią wszystkim dookoła. Matt musi sprostać przeciwnościom losu, żeby być z kobietą, w której się zakochał – w tej roli Emily Blunt – przy okazji zostając mimo wszystkim prezydentem USA. Oczywiście, sytuacja bardzo nie podoba się Prezesowi i, w związku z tym, całemu wydziałowi z Biura Dostosowującego. (więcej…)

Sucker Punch DVD – niecodzienny pokaz artystyczny po raz drugi

S

Jak obiecałem przed wyjazdem, przyszła pora na zrecenzowanie „Sucker Punch” w wydaniu DVD. Przyznaję, że pierwszy raz zabieram się do takiego tematu i postanowiłem pisać „na czuja”. Jeśli po skończonej lekturze uznacie, że zdecydowanie brakuje jakichś wiadomości albo jeszcze coś Was interesuje, dajcie koniecznie znać. W komentarzach rozwieję wszelkie wątpliwości, a w następnych tekstach będę się starał od razu zawierać wszystkie wymienione przez Was informacje.

Jest to też o tyle specyficzna sytuacja, że sam film już recenzowałem – zaraz po wyjściu z seansu. Dlatego też postanowiłem się teraz posłużyć cudownym dzieckiem Internetu, czyli hiperłączem. Zachęcam do przeczytania mojej recenzji „Sucker Punch” lub też do jej obejrzenia – materiał video wklejam poniżej. Jest więc coś i dla wzrokowców i dla słuchowco-wzrokowców. W skrócie napiszę tylko, że o ile film Zacka Snydera bardzo nie podszedł krytykom, ja się w nim zakochałem. Konwencja wizualna jest – według mnie – po prostu cudowna i chociażby dlatego warto się z tą produkcją zapoznać. (więcej…)

O północy w Paryżu – mistrzu, nie przestawaj tworzyć

O

Na dobry początek pytanie – jakie macie podejście do filmów Woody’ego Allena? Uważacie, że skończył się na Zeligu? Na Annie Hall? Na Manhattanie? A skoro już mówimy o Manhattanie, to może uważacie, że nigdy nie powinien wyjeżdżać z Nowego Jorku? Ponieważ, gdy wyjechał, to się oczywiście skończył. A może po prostu szanujecie go jako twórcę i cieszycie się z kolejnych filmów? Ja tak mam. I jest mi obojętne, gdzie kręci, nie przeszkadza mi, że zmienia konwencje. Cieszę się, że nie przestaje reżyserować i pisać, ponieważ odkąd pamiętam, jego kino dawało mi i rozrywkę, i, czasem, motywację do chwili refleksji. Tak jest i tym razem. (więcej…)

Sky Fighters – Rycerze niebios

S

Wiele osób, śledzących polski rynek kinematograficzny, może zdziwić fakt, że do naszego kraju dotarł wreszcie francuski film akcji, który… uwaga… nie jest sygnowany nazwiskiem Luca Bessona! Bardzo miła odmiana, szczególnie, że jest to całkiem niezły obraz. Na wstępie jednak zaznaczę, iż „Sky Fighters” jest proste, jak budowa cepa. Nie spodziewajcie się głębokich kreacji aktorskich, szokującej, zawiłej fabuły, ani wiekopomnego przesłania. Nie zdziwcie się jednak, gdy ujrzycie najpiękniejsze, moim skromnym zdaniem, ujęcia z myśliwcami w roli głównej. Czegoś tak imponującego w historii kina lotniczego chyba jeszcze nie było! (więcej…)

Zaklinacz deszczu – sprawna ekranizacja sądowej prozy

Z

Stworzenie dobrej sensacji sądowej to nie lada wyzwanie dla reżysera. Ciężko przytrzymać widza przed ekranem, gdy większa część filmu rozgrywa się na sali sądowej, którą raczej każdy stara się omijać ze względu na niezbyt miłe skojarzenia. Sprawa zaczyna jednak wyglądać interesująco, gdy za taką produkcję bierze się Francis Ford Coppola (reżyser m.in. legendarnego „Czasu Apokalipsy”), bazując na prozie mistrza tego niszowego gatunku, Johna Grishama. Efektem jego pracy był naprawdę dobry „Zaklinacz deszczu”.

Głównym bohaterem, co raczej nikogo nie zaskoczy, jest młody prawnik, Rudy Baylor (Matt Damon). Właśnie ukończył studia, zdał końcowy egzamin i dostał licencję. Trzeba przyznać, że zaczął naprawdę ostro – nie do końca zdając sobie z tego sprawę, wmieszał się w wielką batalię prawną z koncernem ubezpieczeniowym  Great Benefit odmawiającym udzielenia odszkodowania młodemu chłopakowi, choremu na białaczkę. Rudy Baylor, wraz ze swoim nowym partnerem, Deckiem Shiffletem (Danny DeVito), postanawiają nie iść na proponowaną ugodę i wygrać proces, mimo iż jest on debiutem młodego prawnika, a szanse na sukces wydają się być nikłe. Czego jednak nie robi się w imię sprawiedliwości i Ameryki? Przez cały film przewijają się jeszcze dwa wątki poboczne, również ściśle związane z amerykańskim prawem cywilnym. (więcej…)

Tomasz Kozioł (Pop)kultura osobista

Tu mnie znajdziesz:

Najświeższe teksty

Najnowsze komentarze