Przez cały czas żywiłem wielką nadzieję, że nowa wersja Spider-Man będzie jednocześnie tą, która spełni marzenia fanów komiksu. Czyli przy okazji też moje. Z jednej strony nadzieję budziły trailery, które sugerowały, że twórcy poczuli klimat postaci, nad którą pracują. Do tego też dokładał się ogólnie coraz wyższy poziom komiksowych ekranizacji. Z drugiej strony, do zachowania dystansu zmuszał fakt, że nie robi tego osobiście Marvel, tylko Sony. To samo Sony, które robiło też z Raimim starą trylogię.
Historia jest klasyczna, niektóre rozwiązania fabularne już mniej. Poznajemy Petera Parkera, który nie ma najłatwiej w szkole. Jest mało popularnym kujonem, który ma problem z nawiązywaniem relacji międzyludzkich. W wyniku wypadku w laboratorium zostaje ukąszony przez pająka – jak łatwo się domyślić, to zdarzenie zmienia całe jego życie. Szybko dowiaduje się w bolesny sposób, że wraz z siłą przychodzi również odpowiedzialność. De facto poradzenie sobie ze znaczeniem tej prostej formułki jest w dużej mierze treścią całego filmu. Do tego dochodzi jeszcze nieużywany dotąd w filmach motyw tajemniczego zaginięcia rodziców Petera.
Fabuła jest poprowadzona bardzo zręcznie, choć miałem wrażenie, że film – choć i tak długi – mógłby potrwać jeszcze z pół godziny, żeby dopełnić wszystkie wątki, inne zaś choć trochę rozszerzyć, by robiły wrażenie bardziej rozbudowanych. Co ciekawe, nie uważam, żeby w filmie były jakieś niepotrzebne sceny (OK, może dwie się znajdą). Całość trwała ponad dwie godziny, a po prostu chciałby, żeby wydłużyła się do prawie trzech. Mimo tak długiego przebiegu, bawiłem się świetnie i po zobaczeniu napisów końcowych, w życiu bym nie powiedział, że prawie dwie i pół godziny siedziałem bez ruchu.
Żeby być uczciwym dla filmu Marca Webba, warto mimo wszystko spojrzeć na niego z dwóch perspektyw. Po pierwsze, z punktu widzenia zwykłego widza, który nie czytał komiksów, nie oglądał starych kreskówek etc. Po drugie, trzeba jednak wziąć pod uwagę fakt, że na seans przejdzie się masa fanów komiksu. Paradoksalnie, uważam, że film o gościu w obcisłych trykotach jest lepszy dla osób, dla których postać Spider-Mana jest raczej obojętna. Peter Parker został przedstawiony w filmie w bardzo przystępny sposób, romans z Gwen Stacy został przyjemnie poprowadzony, wszystko zamykało się we względnie spójną całość. Inaczej ma się już sprawa z punktu widzenia fana – wiem z doświadczenia.
Niestety, jeśli chodzi o detale, w szczególności te związane z komiksami, nowy „Spider-Man” rozłazi się po prostu w szwach. I nie chodzi o to, że niektóre rozwiązania fabularne nie zostały wzięte żywcem z komiksu. Kolejne adaptacje pokazały nam, że to, co się sprawdziło w formie obrazkowej w latach 60-tych, nie musi już dobrze wyglądać na srebrnym ekranie pół wieku później. Uwspółcześnienia i zmiany są jak najbardziej korzystne, w szczególności, że twórcy przez większość czasu czerpali w naprawdę ciekawy sposób z oryginalnego dorobku Stana Lee. Rzecz rozbija się o szczegóły, o ogólny wydźwięk filmu jako całości. Nie mogę się tu nad tym zbytnio rozwodzić, ponieważ strzelałbym spoilerami na lewo i prawo. Mam już jednak w przygotowaniu tekst na ten temat, który niebawem powinien ukazać się na moim blogu, może Was zainteresuje.
Tak naprawdę scenariusz to jedyny aspekt tego filmu, do którego mogę się jakkolwiek przyczepić. Reszta mnie oczarowała. Wypada w tym wypadku chyba zacząć od aktorów. Od początku uważałem, że Andrew Garfield i Emma Stone to dwa strzały w dziesiątkę i po wyjściu z seansu podtrzymuję tę opinię. Peter Parker w końcu nie jest miałką płaczką. Tak, ma problem odnaleźć się w grupie, ale świetnie radzi sobie jako indywidualista. Niczym w komiksie, jest wyszczekany i ciągle ma jakąś głupią acz zabawną uwagę przygotowaną do wystrzału. Gwen Stacy zaś nie jest kolejną dziewczyną superbohatera, której głównym zadaniem jest zwisanie głową do dołu z mostu Brooklyńskiego. To, co mnie tak bardzo cieszy, to fakt, że postacie w tym filmie myślą, potrafią dochodzić do logicznych wniosków i podejmować decyzje – to trzy rzeczy, których tak bardzo brakowało w starej trylogii.
Na deser dołożę jeszcze trochę zachwytów nad stroną wizualną. Że efekty specjalne są fotorealistyczne, to chyba nikogo nie dziwi. Cieszy mnie natomiast fakt, że sposób przedstawienia Spider-Mana jest kolejnym elementem, który został przemyślany i zrobiony z głową. Walka nie opiera się na okładaniu przeciwników to z lewej, to z prawej. Większość starć oparta jest na dwóch czynnikach. Po pierwsze, Spider-Man jest nadludzko zręczny, a siła fizyczna to kwestia drugorzędna. Po drugie zaś, Parker jest mózgowcem, naukowcem. I to widać również w walce. Jak dla mnie, super – to jeden z tych elementów, które sprawiły, że „Amazing Spider-Man” był tak blisko spełnienia wszystkich pokładanych w nim nadziei.
Mimo że fani komiksu wyjdą z kina zapewne z lekkim niedosytem, i tak polecam im ten film. Według mnie, to najlepsza jak dotąd wersja Spider-Mana. A co z tak zwanymi „normalnymi” widzami? Polecam i to chyba jeszcze bardziej. Film Marca Webba jest dynamiczny, zabawny, momentami odpowiednio epicki, czasem lekko wzruszający. To świetna mieszanka, która sprawia, że można nie zauważyć upływu ponad dwóch godzin, a to chyba najlepsza rekomendacja. Do tego, jakże szczęśliwie, film dostępny jest w cudownej i coraz rzadziej ostatnio spotykanej wersji – z napisami i 2D.
Bardzo trafna i świetnie napisana recenzja. Byłem na premierowym pokazie i nie mogłem uwierzyć, że film tak szybko się skończył. Drażniła mnie postać Lizarda jako epic true villana, epatującego swoimi niecnymi planami na youtubowych filmikach i zakreślonych czerwonym mazaczkiem mapach. Rozwaliła mnie scena z budowlańcami, tak, że zakrztusiłem się i nie wiedziałem czy wyjdę żywy z kina. Ogólnie, przyjemne, zręcznie poprowadzone kino popcorniastej akcji 🙂 jest jakaś szansa na Twoją recenzję gry video na licencji?
”
Bardzo trafna i świetnie napisana recenzja.”
Dzięki! Powiedz, mi się wydaje, czy to Twój pierwszy komentarz u mnie? Jeśli faktycznie dobrze kojarzę, to witam na moim blogu, mam nadzieję, że zostaniesz na dłużej. :]
„Rozwaliła mnie scena z budowlańcami, tak, że zakrztusiłem się i nie wiedziałem czy wyjdę żywy z kina.”
Tak jak napisałem w jednym z powyższych komentarzy: powiem Ci, że scenę z budowlańcami polubiłem. Sam film nie był obrzydliwie patetyczno-epicki, więc jedna taka scena mi odpowiadała. Inaczej by sytuacja wyglądała, gdyby Spidey ciągle się huśtał na tle amerykańskiej flagi. Wtedy bym strzelił hafta.
„Ogólnie, przyjemne, zręcznie poprowadzone kino popcorniastej akcji 🙂 jest jakaś szansa na Twoją recenzję gry video na licencji?”
Bardzo chciałem ją zrecenzować. Niestety, jeden ze znajomych uświadomił mnie, że nie ma wersji na PC. Choć istnieje możliwość, że pożyczę Xa od kolegi tylko po to, żeby pograć. :]
Jak dla mnie dobry choć mógł być lepszy gdyby nie scena z budowlańcami.
Chociaż w Spider-Manach Raimiego były większe głupoty.
Akurat powiem Ci, że scenę z budowlańcami polubiłem. Sam film nie był obrzydliwie patetyczno-epicki, więc jedna taka scena mi odpowiadała. Inaczej by sytuacja wyglądała, gdyby Spidey ciągle się huśtał na tle amerykańskiej flagi. Wtedy bym strzelił hafta.
Mnie też za bardzo nie przeszkadza, zwłaszcza że Raimi wciskał pierdoły typu bohaterscy mieszkańcy Nowego Jorku bronią Spider-Mana, kibicują podczas walki, organizują mu święto itp.
Co do kontynuacji to ma się pojawić człowiek który był w celi Connorsa, Norman Osborn i chyba jeszcze ktoś.
Może będzie też jakaś organizacja przestępcza którą kieruje Crime Master, Big Man, Rose lub Black Tarantula.
Avi Arad wspominał coś o możliwości pojawienia się w kontynuacji TASM Kingpina oraz pojawieniu się Spider-Mana w kontynuacji Avengers ale na razie traktuje to jako jego pobożne życzenia.
Ech, Spidey w Avengers byłby ciekawy, ale obawiam się o te głupie problemy z prawami autorskimi. Żeby Marvel miał problem wsadzić swoją postać do swojego filmu…
Co do Crime Mastera i reszty ekipy, to nigdy nie byłem ich fanem w komiksach. Kingpin to by była już inna śpiewka – byłbym zaciekawiony. I ciekawy jestem, jak pociągną wątek Normana Osborna. Na razie wygląda na to, że nowa inkarnacja Zielonego Goblina nie jest wykluczona.
Gdzie wideo? 😀
Mam mocny dylemat czy iść na ten film… Z jednej strony dużo obiecuje, ale z drugiej główny aktor mnie zupełnie nie przekonuje i też słyszałem mocno niepochlebne opinie.
No może jeszcze będzie, może będzie. :]
Co się tyczy odtwórcy głównej roli – dla mnie strzał w dziesiątkę. A jeśli Cię to nie przekonuje, to chociaż obejrzyj ten film dla Gwen Stacy, serio. :]
Nie byłam jeszcze na filmie , ale recenzja mnie bardzo przekonała ; )
Cieszę się! :] I witam na moim blogu, to chyba Twój pierwszy komentarz, prawda? :]
Jako fan Spider-Mana, byłem oczywiście na premierze (choć to akurat nieistotne). Film naprawdę mi się spodobał. Nawet wzruszyłem się przy dwóch scenach. I tu spoiler… Pierwsza – jak Spider-Man kuleje, musi dostać się na drugi koniec miasta, operatorzy dźwigów ustawiają je w jednym rzędzie, by ułatwić Peterowi „przehuśtanie” się przez miasto. To tylko utrzymuje mnie w przekonaniu, że najprostsze rzeczy mają największy przekaz. Druga scena – gdy Peter odsłuchuje nagranie wujka Bena. Świetne rozwiązanie. Pokazuje, jak bardzo chłopakowi brakuje autorytetu – co jest paradoksem, bo przecież sam jest takim dla wielu i powinien służyć przykładem. Heros od tej ludzkiej strony.
Podobnie jak Ty, odniosłem wrażenie, że film trochę za krótki, ale tu trudno mi być obiektywnym, bo jestem fanem i mógłbym oglądać przygody pająka przez naprawdę długi czas.
Takie pytanie do Ciebie na koniec, bo wiele dyskusji jest na ten temat w Internecie. Co myślisz o tajemniczym człowieku w scenie po napisach końcowych? Mówi się, że to Morbius albo Elektro, ale przeczytałem gdzieś (chyba w wywiadzie z filmowym Connorsem), że to pracownik Osborna (co w sumie nie wyklucza podejrzeń internautów).
Sam jestem ciekawy, kto to może być, szczerze mówiąc. Raczej nie spekuluję – uważam,że ta scena nie dawała zbyt wielu wskazówek, a przynajmniej mi się nic nie rzuciło w oczy.
I witam na moim blogu, dzięki za komentarz – to chyba Twój pierwszy u mnie, prawda? :]
To nie byl czasem Allistair Smythe? W grze byl glownym wrogiem:)
O widzisz, kto wie – jeśli był w grze, to faktycznie jest to prawdopodobne. A jak sama gra? Warto spróbować, czy lepiej omijać szerokim łukiem? Pytam, ponieważ trochę mnie kusi. :-]
Mhm, jest calkiem dobra:). I mozna sie bujac po miescie, system walki calkiem dobry. Tylko, no wlasnie, jest całkiem dobra jak na kinówkę, ale szału nie ma. Można w kilka godzin przejść, fabuła jest mocno powiązana z filmem(jest raczej bezpośrednia kontynuacją). Jak lubisz bbic Spider-manem roboty i chcesz w sumie przygotowac sie przed nastepnym filmem to warto.
Skoro stanowi kontynuację fabularną, to tym chętniej wypróbuję. Dzięki za krótki opis. :]
Swoją drogą, próbowałeś Web of Shadows? Jak dla mnie, najlepsza gra ze Spider-Manem w roli głównej. :]
Niestety nie grałem, z chęcią wypróbuje:>A shattered dimensions tak bardzo chwalone chocby przez CDA? Warte jest czy nie?
Polecam, z tego co widziałem, to na allegro wersja na PC chodzi po 20 zł (a przynajmniej kiedyś chodziła). Co do Shattered Dimensions – przyznaję, że nie grałem. Tak samo, jak w Edge of Time. Powód jest taki, że te dwa tytuły nie mają otwartego świata, a ja właśnie tak bardzo lubiłem to bujanie się na pajęczynach. Inna sprawa, że chciałbym kiedyś zrobić videorecki tych gier. :]
A grales moze w te pierwsze tytuly o Spider-manie? (chyba byly oparte na tych pierwszych filmach) Bo mam akurat wakacje (po maturze) i z checia zabralbym sie za ogarnianie uniwresum Spider-mana;>
Grałem w filmowego Spider-Mana 3 – nawet go nie tykaj, serio. Poza fajnym bujaniem się na pajęczynach nie ma absolutnie żadnych zalet.
A Spider-man 1/2?
W te nie grałem – kiedy wyszły na PC, nie miałem tak mocnego kompa. A jak już miałem albo dobrego kompa, albo konsolę, to jakoś bałem się ich dotykać. ;] Ale jakbyś grał, to daj znać, jestem ciekawy.
Pograłem trochę w tego Web of Shadows. Powiem tak. The Amazing Spider-man moim skromnym zdaniem jest znacznie lespzy. I WoS jakos tak scina mi sie, gorsze sterowanie, grafika (ale to wiadomo) i jakis taki fun z gry nie ten.
O, to dobrze widzieć, że Amazing jest lepszy. Mi się WoS podobał w porównaniu do innych gier z Pająkiem – takie przyzwoite 7/10.
Opowiesz moze o tych niescislosciach w fabule :)?
„Mam już jednak w przygotowaniu tekst na ten temat, który niebawem powinien ukazać się na moim blogu, może Was zainteresuje.”
Ha, no tak – tak to jest, jak się w tekście obiecuje jakiś inny tekst, tekst, którego się nigdy później nie pisze… Mea culpa. Ale mam w planach odświeżenie Spider-Mana i wtedy postaram się coś takiego napisać. :-]
I witam na blogu! To chyba Twoje pierwsze komentarze u mnie, prawda? :]
Tak, pierwsze, choc dyskutowalismy juz kiedys na fb ;). Ja mam w planach zabranie się za czytanie Spider-mana, tylko jakoś tak czytanie od poczatku z tą dosc sztampowa fabula i grafika lat 60 czy tam 70 mnie przeraza. :<
Nie wiem czy czytałeś te dwa z moich tekstów, ale może pomogą Ci trochę w rozwianiu wątpliwości:
1. http://koziol.info.pl/2011/03/the-amazing-spider-man-–-roczniki-1962-1963/
2. http://koziol.info.pl/2011/11/amazing-spider-man-roczniki-1964-1965-oraz-1966/
Teraz niezłe ploty chodzą na temat tej serii. Podobno w 3 części ma pojawić się Sinister Six, w w dwójce oprócz Shockera i Rhino ma być też Vulture i Green Goblin. Mam do tego duży dystans, bo w tego ostatniego po prostu nie wierzę, za wcześnie na Osborna, ale Vulture? lubię go, jednak wolałbym żeby miał więcej czasu ekranowego. Co innego jeżeli ma się wcielić w Adriana Toomesa, przedsiębiorce który kiedys będzie Sępem – wtedy będe zadowolony. Spectacular Spider-Man pokazał jaki fajny jest efekt kiedy się jakiegoś villaina najpierw wprowadza jako zwykłego cywila i daje gdzieś w tło.
Faktycznie coś za dużo tych wrogów – żeby nie przegięli, jak u Raimiego w Spider-Manie 3…
Chyba tamtych filmów pod względem ujemnego poziomu nie przebije. Webb zdaje się mieć jakieś plany. Dzisiaj widziałem na zdjęciach z planu tabliczke z Wyspy Rykera, gdzie widniał chyba Dr. Warren – bodajże ten od klonów.
Szczerze mówiąc, nie wiem, czy bym chciał, żeby szli w kierunku klonów. ;]
Nie wiadomo czy będą, a takie nazwisko znane z komiksów sprawia człowiekowi przyjemność. Jakby już wprowadzali klony, to chciałbym żeby zrobili też nawiązanie do Ultimate Clonów i pokazać pierwszego Scorpiona z USM 😉 wiadomo, że każdy by wolał Gargana wynajętego przez JJa, jakby tak powstała by filmowa saga klonów to dobrze by było do niej wykorzystać jeszcze jakiegoś znanego łotra.
Muszę kiedyś poczytać tego Ultimate Spider-Mana. Ogólnie całkiem przyzwoite opinie o nim słyszę.
„Takie pytanie do Ciebie na koniec, bo wiele dyskusji jest na ten temat w
Internecie. Co myślisz o tajemniczym człowieku w scenie po napisach
końcowych? Mówi się, że to Morbius albo Elektro, ale przeczytałem gdzieś
(chyba w wywiadzie z filmowym Connorsem), że to pracownik Osborna (co w
sumie nie wyklucza podejrzeń internautów).”
Jak dla mnie to jest pracownik Osborna, albo sam Osborn. Morbius czy Elektro? niby jakim cudem. O Morbiusie nic nie było słychać, a Electro w tym czasie jeszcze jest jeszcze czarnoskórym Nerdem-Elektrykiem pracującym dla Oscorp i wyglądający jak upośledzony brat Jamie Foxxa znanym nam ze screenów z planu 😉