Przyznaję, że moje przygody z twórczością Lema mają charakter probabilistyczny – co wylosuję z półki, to przeczytam. Lem napisał tak wiele książek, że ciężko mi po prostu dokonać wyboru, zdaję się na traf. Tym razem w ten sposób porwałem z domowej biblioteczki antyczne wydanie z wytłoczonym tytułem: „Szpital Przemienienia”.
Lektura była to zdecydowanie frapująca i intrygująca. To chyba najlepsze dwa słowa, jakie przychodzą mi w tym wypadku do głowy. Głównym bohaterem jest niejaki Staszek, lekarz z wykształcenia, młody jeszcze, poniekąd przypadkiem znajdujący angaż w szpitalu dla… osób psychicznie chorych. Koniecznie dodać trzeba, iż akcja ma miejsce w początkowym okresie okupacji Polski przez siły niemieckie podczas II Wojny Światowej.
Przez całą lekturę miałem wrażenie, iż głównym zadaniem Staszka było obserwowanie tego, co Lem chciał przedstawić czytelnikowi. Nie jest on na pewno jedną z tych postaci o silnym charakterze – życie go przerasta, zaś zajęcie stanowiska w jakiejkolwiek sprawie na ogół urasta w jego oczach do rangi wielkiego wyzwania, mimo że może sam sobie sprawy z własnej niemocy nie zdaje. Brakuje tu wyraźnie zarysowanego głównego wątku fabularnego, zaś większość rozdziałów jest od siebie w dużej mierze niezależna – skupiają się one na przedstawieniu sylwetek kolejnych lekarzy z „sanatorium” i ich pacjentów. Często w sposób wręcz makabryczny, nierzadko groteskowy.
Jestem pod wielkim wrażeniem wszechstronności Lema. Po przeczytaniu „Szpitala przemienienia” zastanawiałem się, czy przypadkiem nie odnotował on w swoim CV kariery lekarskiej? Medycznymi terminami spał jak z rękawa, z lekkością – dla laika: w sposób całkowicie wiarygodny. Jednak nie samą farmakologią i anatomią stał „Szpital przemienienia” – to również potężna dawka różnej maści filozoficznych wywodów.
Z ręką na sercu mogę powiedzieć, że… nie jestem przekonany, czy zrozumiałem pełny przekaz „Szpitala przemienienia”. Wątpię. To kawał trudnej lektury. Szczególnie dla osób nieznających niemieckiego, który na ostatnich stronach powieści dominował w wypowiedziach wielu postaci, zaś moje wydanie nie oferowało żadnego wsparcia dla gorzej wykształconych w tym zakresie czytelników.
Dobrze trafiłeś, Lem był z wykształcenia lekarzem 🙂 A co do książki, jest to jedna z nielicznych powieści Lema, których nie przeczytałem. Ale zachęciłeś mnie, chyba po nią sięgnę.
Ja mam z kolei znacznie więcej nieprzeczytanych niż przeczytanych książek Lema, ale pracuję nad zmianą tego stanu rzeczy. :] Dzięki za info a propos wykształcenia mistrza. :]
Jeśli chodzi o Lema, to ja mogę polecić „Solaris” oraz „Eden”. 🙂
O tak, te dwie koniecznie chcę przeczytać. :]
„Szpital przemienienia” rewelacyjny!
… Ale bohaterem jest Stefan, a nie Staszek;)
A dziękuję serdecznie! Musiało mi się pomieszać, jak tekst pisałem. :]