Tomasz Kozioł

(Pop)kultura osobista

Najświeższe teksty

Nastał czas Białego Wilka… znowu

N

Tak, stało się – najbardziej wyczekana premiera od czasów ostatniej najbardziej wyczekanej premiery w polskiej branży gier dziś miała miejsce. Innymi słowy, Wiedźmina 2 można bez problemu zakupić w praktycznie dowolnym sklepie z mutlimediami.

Piszę o tym, ponieważ w Polsce ma to wymiar de facto… kulturalny. To naprawdę duże wydarzenie, czy się Wiedźmina lubi, czy też nie. Sam uwielbiam sagę, a pierwszą grę uważam za dobrą i udaną, ale zdecydowanie jestem daleki od popadania w zachwyt. Drugiej części postanowiłem jednak dać szansę już w dniu premiery z kilku powodów. (więcej…)

Nastał czas Białego Wilka… czyli retrospektywnie o pierwszym Wiedźminie

N

Ręka w górę, kto nie słyszał o Wiedźminie! Tak myślałem, „istne” morze rąk. Nie da się ukryć, że saga Andrzeja Sapkowskiego jest jednym z najgłośniejszych i najbardziej popularnych na świecie przedstawicieli polskiej literatury. Siedem tomów poświęconych przygodom Geralta dorobiło się kilku tłumaczeń, w tym – co wydaje się najważniejsze – na język angielski (na razie tylko opowiadania, niestety). Jednak przyczyna nagłego wzrostu światowej popularności polskiego zabójcy potworów nie leży stricte w samej sadze. I nie, nie chodzi mi tu również o jakże dobry przykład rodzimej kinematografii, jakim jest adaptacja kinowa z roku 2001. Mowa o przygotowywanym przez wiele lat Wiedźminie w wydaniu komputerowym – dziele polskiego developera, studia CD-Projekt Red. Tak – właśnie dziele! Już dziś, raptem w kilka dni po światowej premierze wiemy, że rok 2007 należy do programistów znad Wisły! (więcej…)

104 filmy w rok? Podejmiecie wyzwanie?

1

Kojarzycie może akcję „52 książki” (jej strona, niestety, od jakiegoś czasu nie jest aktualizowana)? Od jakiegoś czasu chodziło mi po głowie, żeby zrobić odpowiednik filmowy. Krążyłem po internecie w poszukiwaniu jakiejś „strony głównej” akcji o podobnej tematyce i, szczerze mówiąc, nie znalazłem. Na Facebooku również pustka.
Dlatego postanowiłem wziąć sprawy we własne ręce i zrobiłem prostą stronę „104 filmy”. Na razie wygląda jak każda inna podstrona mojego bloga, ale będę to jeszcze ulepszał. W szczególności, że w przypadku takich inicjatyw według mnie nie jest konieczny od razu cały oddzielny blog (co zresztą widać po martwej stronie „52 książek”). Wydaje mi się, że w tym wypadku ważniejsze jest stworzenie społeczności, a cóż jest do tego lepsze od Facebooka?  (więcej…)

Kod nieśmiertelności – drugi "Moon" czy może jednak nie?

K

„Kod nieśmiertelności” już w trailerach zdawał się krzyczeć do ludzi: „Hej, jestem nielogiczny!”. Czy miała to być przestroga, żeby nie oczekiwać zbyt wiele po pójściu do kina? A może jednak twórcy chcieli, żeby wszystko zachowywało pozory zdrowego rozsądku i po prostu im nie wyszło? Po seansie mam wrażenie, że to chyba niestety druga opcja jest poprawna w tym wypadku.

Warto zacząć od krótkiej informacji o reżyserze. Jest nim Duncan Jones, znany przez niektórych jako „syn Bowiego”, a przez innych jako „reżyser Moon”. Kto widział „Moon”, ten wie, że to kawał nietuzinkowego science fiction, które naprawdę potrafiło wywrzeć wrażenie nawet na prawdziwych przeciwnikach fantastyki. Sam Jake Gyllenhaal, podejmując się zagrania w „Kodzie nieśmiertelności”, miał nadzieję, że będzie to produkcja podobna do pełnometrażowego debiutu Jonesa – stawiająca trudne pytania, stonowana, nie dająca się sklasyfikować jako „prymitywny film akcji”. A jak wyszło? (więcej…)

Thor – Stan Lee znów świętuje

T

Marvel od wielu lat stara się udowodnić, że komiksy da się przenieść na srebrny ekran, uzyskując przy tym oszałamiający efekt. Wiele razy już się udało – wystarczy chociażby wspomnieć „X-Menów” czy „Iron Mana”. Czasem wynik finalny pozostawiał wiele do życzenia, ale dał się oglądać – tak było między innymi z serią o Spider-Manie, która z części na część stawała się coraz mniej strawna. Uczciwie trzeba też nadmienić, że pojawiły się prawdziwe potworki, jak „Elektra”. Jak myślicie, do której grupy zalicza się dopiero co wpuszczony do kin „Thor”?

Przyznaję, że z komiksów Thora kojarzę tylko oględnie – wiem, że był i w sumie na tym kończy się moja imponująca wiedza. Siłą rzeczy więc, wybierając się na seans, nie musiałem się martwić o takie detale jak to, czy ktoś zeszmaci bohatera z czasów mojego dzieciństwa. Nie mam więc też pojęcia, jak daleko wylądowało jabłko od jabłoni i czy filmowy Thor jest równie niesamowity, co ten komiksowy. Bo trzeba Wam wiedzieć, że niesamowity zdecydowanie jest. (więcej…)

Dobry początek i marny koniec Wolverine'a

D

Obok Spider-Mana, Wolverine jest drugim z najbardziej lubianych przeze mnie bohaterów komiksów. Gdzieś tam za nimi – już sporo w tyle – są jeszcze Iron Man i Batman, ale to głównie za sprawą filmowych kreacji. Co się tyczy Rosomaka, nie miał on tyle szczęścia w zakresie publikacji, co Pajęczak. Ten drugi od roku 1962 miał własny, comiesięczny periodyk, ten pierwszy zaś musiał zaczynać karierę z całą menażerią dziwadeł, czyli z X-menami. Karma jednak chciała, by to właśnie on, Logan zwany Wolverinem, stał się najpopularniejszym bohaterem z całej ekipy. I nic dziwnego – w uniwersum Marvela chyba nie ma drugiej tak intrygującej postaci!

Czemu tak uważam? Czy raczej – czemu tak uważa większość osób czytających komiksy? Wolverine jest ciekawy między innymi dlatego, że dopiero w kilkadziesiąt lat po jego narodzinach na kartach komiksu dostajemy odpowiedzi na najbardziej podstawowe pytania na temat jego pochodzenia. Część informacji pojawiła się dopiero w latach 90-tych ubiegłego wieku, a chyba najwięcej kwestii zostało poniekąd rozwikłanych w ciągu ostatniej dekady. (więcej…)

Krzyk 4 – celowy kicz czy po prostu kicz?

K

Niedawno pisałem na swoim kanale na Facebooku o tym, jak bardzo nie podobał mi się „Krzyk 4”. Niestety, przyznaję się bez bicia, że popadłem w świąteczną niemoc i ostatnie trzy dni spędziłem czy to na spotkaniach rodzinnych, czy to na nocnych maratonach z Borderlandsem w roli dania głównego (kilka tekstów na ten temat zapewne niedługo ujrzy światło dzienne). Pora jednak wziąć się wreszcie za siebie i uzasadnić, czemu aż tak bardzo męczyłem się na seansie najnowszej odsłony „Krzyku”.

Na wstępie nadmienię, że nie jestem szczególnie gorliwym fanem filmów Wesa Cravena – pierwszy „Scream” zdecydowanie mi się podobał, zaś kolejne pamiętam już jak przez mgłę (czyli podobały mi się znacznie mniej). Najnowsza część utrzymała niestety tendencję spadkową. (więcej…)

KONKURS #01 – zgarnij książki za komentarze!

K

Osoby, które śledzą mojego bloga na Facebooku, wiedzą już zapewne, że strona wzbogaciła się o nowy system komentarzy marki Disqus. Mam nadzieję, że będzie to ułatwienie w prowadzeniu dyskusji – na co, szczerze mówiąc, bardzo liczę. Żeby jednak nie rozwodzić się nad moimi marzeniami, przejdę od razu do meritum sprawy – przygotowałem z tej okazji konkurs.

Zasady są bardzo proste – udział może wziąć każdy, kto przyłączył się do strony mojego bloga na Facebooku i ma ochotę wziąć udział w dyskusjach pod dowolnymi wpisami. Premiowana jest przede wszystkim jakość, a nie ilość komentarzy, choć oczywiście wiadomo, że ta druga też ma znaczenie (siłą rzeczy – dwa świetne komentarze są lepsze od jednego świetnego komentarza). Jak więc widzicie – zasady są proste. (więcej…)

"Spider Man Noir" oraz "Eyes Without a Face", czyli Peter Parker, jakiego nie znał świat

&

Robiąc sobie przerwy w czytaniu Spider-Mana z lat 60-tych ubiegłego wieku, zacząłem się interesować też innymi seriami, które wyszły z Pajęczakiem w roli głównej na przestrzeni ostatnich dekad. W tym zakresie najciekawszym odkryciem, jakiego dokonałem, jest zdecydowanie seria „Marvel Noir”, która bierze pod lupę klasycznych bohaterów i wrzuca ich w czasy… wielkiego kryzysu w Stanach Zjednoczonych. Przyznacie chyba, że sam koncept jest arcyciekawy, nieprawdaż?

W tym tekście zajmiemy się oczywiście tylko Spider-Manem w wydaniu „Noir”, ale kto wie, czy też nie wezmę się za inne znane mi postacie (w grę wchodzi przede wszystkim Iron Man i Wolverine, choć nie wiem, czy nie miałbym ochoty na wszystkie dostępne konfiguracje). (więcej…)

Nieściszalni – chciałbym taki koncert w swoim mieście

N

Ostatnio tak rzadko oglądałem w kinie nietuzinkowe europejskie filmy, że zapomniałem, ile frajdy można mieć z takiego seansu. Po obejrzeniu „Nieściszalnych” pozostaje tylko jeden wniosek – pora znowu zacząć chodzić na festiwale! Jeśli taka rekomendacja Wam nie wystarcza, zapraszam do przeczytania reszty recenzji.
Pierwsza sprawa – obraz jest, oczywiście, reklamowany jako „film twórców Jabłek Adama”. Co jest prawdziwe tylko po części – otóż, owszem producent wykonawczy jest ten sam i na tym koniec. Jeśli więc oczekiwaliście zbieżności w zakresie nazwisk reżyserów czy scenarzystów, to radzę tę nadzieję porzucić. Mnie akurat ta informacja nawet uspokoiła, gdyż szczególnym fanem „Jabłek Adama” zdecydowanie nie byłem. Choć na pewno miały urok, tego im odmówić w stanie nie jestem. (więcej…)

Tomasz Kozioł (Pop)kultura osobista

Tu mnie znajdziesz:

Najświeższe teksty

Najnowsze komentarze