Tomasz Kozioł

(Pop)kultura osobista

Najświeższe teksty

Wyjazd… a po wyjeździe kolejny konkurs!

W

Moje wakacje powoli się kończą, więc postanowiłem je pożegnać w możliwie godny sposób i z tego względu wybywam na tydzień. Jednak tak jak i ostatnim razem, tak i teraz teksty będą się dalej na blogu pokazywać. Ponownie zachęcam do subskrypcji mojego kanału RSS albo po prostu do zaglądania na bloga – odświeżyłem kilka swoich starych recenzji filmowych, które chciałbym w końcu mieć w archiwum. Może Was zainteresują. :]

Przy okazji przypominam również o trwającym do końca sierpnia konkursie, w którym możecie zgarnąć łącznie cztery książki. (więcej…)

Geneza Planety Małp – Piękny powrót

G

„Planeta małp” zdecydowanie jest jedną z tych serii, do których mam sentyment. Zdaję sobie sprawę z faktu, że mimo sporej liczby filmów, które ukazały się na przełomie lat 60-tych, 70-tych i 80-tych, tak naprawdę dobry był tylko pierwszy, zaś ze dwa uszły w tłoku. Reszta oscylowała w okolicach szmiry i klapy totalnej. Ale nadal miałem przyjemność z ich oglądania. Na początku XXI wieku za wskrzeszenie marki wziął się nie kto inny, jak sam Tim Burton. Niestety, jedyne, co osiągnął, to zmienienie Heleny Bonham Carter w możliwie seksowną małpę, co samo w sobie było już dosyć niepokojące. A reszta filmu była jeszcze gorsza. Dlatego też „Genezie Planety Małp” nie wróżyłem niczego dobrego. Jasne, cieszyłem się, że znów jedna z moich ulubionych serii trafi na srebrne ekrany, ale obstawiałem się, że będzie to bardzo bolesna przyjemność. A nie była. (więcej…)

The Amazing Spider-Man #666/667 – witajcie na Wyspie Pająka

T

Doszły mnie ostatnio słuchy, iż Marvel ruszył ze sporych rozmiarów opowieścią w uniwersum Spider-Mana. Taki zabieg zwie się w języku Shakespeara „event” i na ogół dominuje nie tylko kilka do kilkunastu (a czasem chyba i kilkudziesięciu komiksów) pod rząd, ale też przenika do innych serii. Pod koniec lipca ruszył cykl „Spider Island”, który uznałem za dobry punkt wejścia w aktualne numery Spider-Mana. Nie zamierzam rezygnować z czytania archiwalnych odcinków, ale mam też świadomość, że zanim doczytam do wydanego ostatnio numeru 667, upłynie pewnie jeszcze kilka wiosen. Czy więc „event” „Spider Island” jest dobrym momentem na wkroczenie z butami w najnowsze przygody Człowieka Pająka? Przekonajmy się! (więcej…)

Przypadek 39

P

Ostatnio mam szczęście do dobrze nakręconych horrorów. Choć „Przypadek 39” nie jest tak solidnie zrobiony, jak „Naznaczony”, o którym niedawno wspominałem na miniblogu, to mimo wszystko dobrze się go oglądało. Zaskoczyła mnie między innymi świetna obsada – Renée Zellweger, Bradley Cooper oraz Ian McShane to naprawdę solidne marki w aktorskim świecie i w tej produkcji również było to czuć. Co więcej, jestem pod sporym wrażeniem roli dziecięcej – Jodelle Ferland była co najmniej… niepokojąca.

Jeśli macie ochotę na przyzwoity horror, który bardziej buduje atmosferę niż straszy, „Przypadek 39” to niezły wybór. Nie powala, ale pozwala miło spędzić czas.

A na mojej liście 104 filmów jest to pozycja z numerem 170. :]

Captain America: Pierwsze Starcie – Marvel ponownie mnie nie zawiódł

C

Wiele razy zaczynałem recenzję filmu Marvela od informacji, iż ów Marvel coraz bardziej nas rozpieszcza, wypuszczając kolejne i kolejne filmy. Jedne lepsze, drugie gorsze, ale ogółem nie schodzące poniżej pewnego, wysokiego według mnie, poziomu. Teraz zaś… cóż, miałbym kolejny powód, by tak zacząć materiał, ponieważ na ekrany kin wszedł Kapitan Ameryka, będący bohaterem już trzeciej w tym roku komiksowej adaptacji. I znów jest dobrze. Marvel nas rozpieszcza.

Uprzedzając wszystkie wątpliwości – tak, ten film jest tak niemiłosiernie patetyczny i podniosły, jak tylko było możliwe. Miejcie to na uwadze. Recenzję przygotowałem z punktu widzenia osoby, która pogodziła się z faktem, że powiewające w tle flagi USA to standardowy wystrój każdego mieszkania, więc pewnych elementów nie będę się czepiał. Jeśli w trailerze poświęca się większość czasu na osobę znaną z noszenia białych skrzydełek na niebieskim hełmie, to uważam, że twórcy mnie uczciwie ostrzegli i należy im się sprawiedliwość. Innymi słowy, jeśli macie alergię na tak zwaną „amerykańskość” w kinach, nie idźcie na „Kapitana Amerykę”. Między innymi dlatego, że już w tytule ma Amerykę i wcale nie robi sobie z tego tytułu takich żartów, które możecie znać z „Team America: World Police”. (więcej…)

Naznaczony

N

Lubię, gdy raz na jakiś czas horror, który ni z tego, ni z owego okazuje się być naprawdę niezły. Ba, dobry nawet. „Naznaczony” taki właśnie jest – nie ma fajerwerków, nie ma nic odkrywczego, ale jest za to solidna, rzemieślnicza robota, która daje masę frajdy. Film ma swoje „momenty”, potrafi zbudować napięcie i wciągnąć. A finał… może zaskoczyć, mi zaś bardzo przypadł do gustu.

Przy okazji polecę Wam jeszcze jeden film, który mi się przypomniał przy okazji „Naznaczony”. Otóż, jeśli nie widzieliście „Udręczonych” z 2009 roku, to naprawdę polecam go nadrobić. To też taki „niby normalny, niewyróżniający się” horror. Ale za to potrafi zabić gigantycznego ćwieka, w szczególności, jeśli pozwolicie się, by atmosfera grozy Was pochłonęła.

Co się tyczy licznika – to był film nr 162 na mojej liście 104 filmów. :]

Fanboys

F

Intrygujący film – bardzo ciekawie łączy motywy kina drogi z komedią i niszowym humorem o sadze Gwiezdnych Wojen oraz dużą ilością nawiązań do Star Treka. Choć mogę też dodać, że nie trzeba być specjalistą od tych dwóch serii, by się dobrze bawić. „Fanboys” jest ciekawą opcją, jeśli macie ochotę na niestandardową komedię, która naprawdę ma swoje momenty i potrafi bawić. Poza tym, nie jest to pean pochwalny o Star Warsach, a raczej o społeczności, która wokół nich powstała. Według mnie – film jest zdecydowanie warty uwagi.

A trzymając się licznika – to pozycja numer 161 na mojej liście 104 filmów. :]

Nowości, nowości i jeszcze raz nowości – menu, miniblog i nazwa

N

Czołem! Jak zapewne już zauważyliście, zaszły dziś na blogu pewne zmiany. :] Przymierzałem się do nich od dłuższego czasu, dzięki czemu udało mi się dziś wykonać trzy z zaplanowanych rzeczy.

Po pierwsze – powróciłem do starej nazwy, którą zupełnie niepotrzebnie porzuciłem przy zmianie adresu na łatwiejszy i sensowniejszy. To nadal jest personalny blog kulturalny, tylko że teraz te trzy słowa są opisem strony, a nie jej nazwą. A „Just KoZ”… cóż, zawsze miałem sentyment do tego sformułowania, odkąd zostało ono ukute przez znajomych te parę lat temu i, co jeszcze ważniejsze, pasuje do mojego bloga jak ulał. Przy okazji postanowiłem też zmienić obrazek w nagłówku. Kto zgadnie, jakim filmem jest inspirowane to zdjęcie? ;-] (więcej…)

Paranormal Activity 2

P

Jedynka, o dziwo, całkiem niezłe napięcie potrafiła zbudować, a i przy okazji nawet-nawet wciągała. Nie było szału, ale film oglądało się przyjemnie. Niestety, dwójka już kompletnie nie zrobiła na mnie wrażenia – głównie dlatego, że za dużo tego samego. Powtarzały się wszystkie schematy z jedynki. Jeśli więc komuś nie przeszkadza odgrzewanie kotletów, a pierwsze część się podobała, to można obejrzeć. W przeciwnym wypadku odradzam.

A że filmy podliczam – to pozycja numer 160 na liście moich 104 filmów w tym roku. :]

Repo Men

R

Jak sobie pomyślę o tych wszystkich żenująco kiepskich filmach, które trafiają do polskich kin, to nie jestem w stanie pojąć, czemu ta produkcja została u nas wydana tylko na DVD. Najlepsze amerykańskie S-F, jakie widziałem od bardzo, bardzo dawna (OK, od czasu obejrzenia „Moon”). Nie tylko dla facetów – również dla fanek Jude’a Law. ;] Poza tym, jeszcze dwóch świetnych aktorów trafiło na listę płac – Forest Whitaker oraz Liev Schreiber. Ode mnie – znak jakości i paszport Polastu, lekką ręką.

A przy okazji – to film numer 158 na mojej liście 104 filmów w tym roku. :]

Tomasz Kozioł (Pop)kultura osobista

Tu mnie znajdziesz:

Najświeższe teksty

Najnowsze komentarze