Wiele razy zaczynałem recenzję filmu Marvela od informacji, iż ów Marvel coraz bardziej nas rozpieszcza, wypuszczając kolejne i kolejne filmy. Jedne lepsze, drugie gorsze, ale ogółem nie schodzące poniżej pewnego, wysokiego według mnie, poziomu. Teraz zaś… cóż, miałbym kolejny powód, by tak zacząć materiał, ponieważ na ekrany kin wszedł Kapitan Ameryka, będący bohaterem już trzeciej w tym roku komiksowej adaptacji. I znów jest dobrze. Marvel nas rozpieszcza.
Uprzedzając wszystkie wątpliwości – tak, ten film jest tak niemiłosiernie patetyczny i podniosły, jak tylko było możliwe. Miejcie to na uwadze. Recenzję przygotowałem z punktu widzenia osoby, która pogodziła się z faktem, że powiewające w tle flagi USA to standardowy wystrój każdego mieszkania, więc pewnych elementów nie będę się czepiał. Jeśli w trailerze poświęca się większość czasu na osobę znaną z noszenia białych skrzydełek na niebieskim hełmie, to uważam, że twórcy mnie uczciwie ostrzegli i należy im się sprawiedliwość. Innymi słowy, jeśli macie alergię na tak zwaną „amerykańskość” w kinach, nie idźcie na „Kapitana Amerykę”. Między innymi dlatego, że już w tytule ma Amerykę i wcale nie robi sobie z tego tytułu takich żartów, które możecie znać z „Team America: World Police”. (więcej…)