Tomasz Kozioł

(Pop)kultura osobista

Najświeższe teksty

Hercules – Król Skorpion nie udźwignął

H

Są takie filmy, po obejrzeniu których się zastanawiam… gdzie jest moje trzysta baniek? Najnowszy „Hercules” z królem Wrestlingu, Królem Skorpionem, Dwayne’em Johnsonem jest właśnie taką produkcją. Kosztował sto milionów dolarów, zaś twórcom udało się bezbłędnie osiągnąć urok… produkcji telewizyjnej.

Jasne, efekty są zdecydowanie bardziej wygładzone, kostiumy mniej plastikowe, ale sama kompozycja obrazu robiła na mnie wrażenie, jakbym oglądał popularny kiedyś serial o synu Zeusa, który leciał kiedyś w telewizji. Serial kiedyś leciał w telewizji, nie syn Zeusa. (więcej…)

Fantastyczna Czwórka: Niepojęte – Faktycznie, pojąć ciężko

F

Przygody tak zwanej Pierwszej Rodziny Marvela to ten element dorobku Domu Pomysłów, na którym się kompletnie nie wyznaję. Jeden z wielu takich elementów, muszę dodać, by być uczciwym. Reeda Richardsa wraz z krewnymi i kolegami kojarzę z dwóch kiepskich filmów kinowych, które wiele osób uważa chyba wręcz za abominacje. Jego radosna choć lekko nadęta kompania przewijała mi się też w różnych innych komikach, ale nigdy nie czytałem niczego poświęconego stricte im. Ponownie dzięki Wielkiej Kolekcji Komiksów Marvela udało mi się wypełnić tę lukę.

Moje zainteresowanie „Niepojętym” szybko wzrosło, gdy dowiedziałem się, że osią intrygi będzie Doktor Zagłada (mam przed sobą świetlaną przyszłość tłumacza filmów kinowych). Chciałem właśnie się brać do streszczania wstępu do serii, aby tradycyjnie móc choć pobieżnie zarysować, z czym czytelnik będzie miał do czynienia. I muszę tu uczciwie przyznać, iż w przypadku „Niepojętego” ciężko jest to zrobić. Akcja rozwija się tak szybko i dzieje się tak wiele, że praktycznie wszystko, co napiszę będzie większym bądź mniejszym spoilerem. Starczy może więc, że powiem, iż największy wróg Fantastycznego Kwartetu postanawia zbratać się bliżej z magią, by móc poigrać z naukowym sposobem myślenia Reeda z domu Richards. (więcej…)

Far Cry 3 – Rajska wyspa, gdzie krew tryska

F

Są takie gry, po których ukończeniu nigdy już nie spojrzycie tak samo na dany gatunek. Istnieją takie tytuły, które w myślach graczy stają się po prostu jednostką miary. Jedne z najpopularniejszych, uznawanych przez większość ludzi przykładów to Baldur’s Gate i jego znaczenie dla cRPG, Diablo jako wzór hack’n’slasha i pierwszy Crysis w roli graficznego benchmarku. Do mojej prywatnej listy dołączyła kilka miesięcy temu jeszcze jedna pozycja: Far Cry 3.

Przyznaję się bez bicia – po skończeniu przygody na rajskiej wyspie, miałem problem usiąść do kampanii w kolejnym z rzędu Call of Duty. Tak jak wcześniej przechodziłem te naciągane, miałkie scenariusze bez szybkiego zniechęcenia, tak ostatniej części już nie przełknąłem zbyt gładko (a nie przełknąłbym w ogóle, gdybym nie musiał recenzować). Zaś przy kampanii z bodaj trzeciego Battlefielda wytrzymałem może z pół misji. Wszystko przez to, że Far Cry 3 przypomniał mi, iż dobry shooter z przyjemną fabułą nie musi być jednocześnie liniową strzelnicą. (więcej…)

Ewolucja Planety Małp – Najlepsza kontynuacja w historii całej serii

E

Oryginalną „Planetę Małp” wspominam jako jedno z moich pierwszych „guilty pleasures”. Czy może raczej… wypada to uściślić: tak jak pierwsza część była po prostu rewelacyjnym filmem, tak wszelkie jej kontynuacje należały już raczej do gatunku intelektualnie grzesznych przyjemności. Ze względu na mój sentyment do serii, bardzo skutecznie wyparłem ze świadomości pierwszy restart serii, zgotowany przez Tima Burtona. Tylko mgliście pamiętam jakieś małpy kreowane na seksowne. Był też Marky Mark, jednak jeszcze nie z aż tak urodziwym bicepsem. Do dziś dziwię się, że ów film nie zniszczył mi i mózgu, i dzieciństwa.

Miałkość kolejnych kontynuacji i potworny reboot sprawiły, że do kolejnej iteracji „Planety Małp” podchodziłem jak pies do jeża. A nawet jeszcze gorzej – jeże w sumie są całkiem fajne. Sytuacji zdecydowanie nie ratował grający pierwsze skrzypce James Franco, który bynajmniej nie należy do mojej prywatnej Ligi Ukochanych Aktorów. I tu przyszło zaskoczenie! „Geneza…” okazała się wyborna. Z oryginału brała przede wszystkim pomysł na świat, nie próbowała kopiować ogranych schematów i poszła w nowym kierunku. Aktorsko wszystko było w porządku, efekty były świetne, a całość zostawiała wprost wyśmienite wrażenia u widzów – bynajmniej nie tylko u mnie. (więcej…)

Dragon's Crown – Niekompatybilne z kozami

D

Dragon’s Crown było jedną z tych gier, które bardzo chciałem poznać. Interesowało mnie do tego stopnia, że nawet rozważałem zakup w okolicy premiery, a nie zdarza mi się to szczególnie często. Ostatecznie jednak się wstrzymałem, by… cieszyć się jak małe dziecko kilka miesięcy później, gdy gra trafiła do abonamentu PS Plus. Jak się okazało, tym razem dzięki tej usłudze nie tylko oszczędziłem pieniądze, ale też… oszczędziłem sobie zawodu.

Po Dragon’s Crown spodziewałem się takiego Golden Axe’a na sterydach. Nie pamiętacie Golden Axe’a? OK, inaczej. Miałem ochotę na hack’n’slasha w stylu Mario Bros., czyli „chodzonego” z lewo na prawo. Czasy świetności takich tytułów w dużej mierze przeminęły, ale czasem pojawiają się rozmaite perełki. Zaś Dragon’s Crown zapowiadało się na ucztę dla fanów gatunku, dając nam wszystko to, co lubimy, tyle że w zatrważających ilościach i w pięknej oprawie. I o ile cudna grafika faktycznie złapała mnie za serce, o tyle od nadmiaru wielu pozostałych elementów po prostu rozbolała mnie głowa. (więcej…)

Transformers 4: Wiek zagłady – Moje dzieciństwo zostało zniszczone. Znowu…

T

Dobrze pamiętam, jaki szczęśliwy wyszedłem z kina po seansie z pierwszymi „Transformerami”. Nie spodziewałem się niczego odkrywczego, a dostałem naprawdę solidnie nakręcone, kreatywne kino akcji z bohaterami z piaskownicy. I nawet moje wspomnienia z dzieciństwa nie zostały brutalnie zgwałcone! Później… Później zaś był płacz i zgrzytanie zębów. Podczas seansu dwójki prawie wybiegłem z sali z krzykiem, gdy główny bohater trafił do nieba dla robotów, a Optimus Prime wziął się za przeszczep organów. Myślałem, że kontynuacja, „Zemsta upadłych”, może być w takim razie już tylko lepsza. Cóż, nie była – zamiast patrzenia na starcia robotów, byłem zmuszony oglądać kolejne rozmowy kwalifikacyjne i problemy z kobietami. Choć pojawiają się racjonalne argumenty, że jednak niebo robotów było gorsze od rozmów kwalifikacyjnych i nie będę się z tym kłócił. (więcej…)

Hotline Miami – Krwawe lata 80-te w 2D

H

W temacie gier niezależnych – zwanych pieszczotliwie indykami – mocny zdecydowanie nie jestem. Jest jednak kilka tytułów, które przebiły się do mojej świadomości, mimo naprawdę umiarkowanego zainteresowania tematem. Te, które zawsze przychodzą mi do głowy, gdy mam wymienić jakiś tytuł indie, to Braid, Bastion i Hotline Miami. Mam nadzieję, że zaraz się nie okaże, iż zaliczyłem poślizg i któryś z tych tytułów był tak naprawdę klasy AAA, tylko fakt ten umknął mej percepcji. Nie zbaczając jednak za bardzo z tematu: dzięki jakże cudownemu abonamentowi Playstation Plus nadrobiłem ostatnio trzecią z wymienionych gier.
I bawiłem się krwawo i wybornie. (więcej…)

Not Just KoZ #11: Thor – The God Butcher

N

Autorem tekstu jest Mateusz „DD” Zadrożny.

Co można powiedzieć o Gromowładnym Thorze? Na pewno to, że przed dwoma filmami z uniwersum Marvela nie był przesadnie popularny. Dla większości wiadomym było tylko, że walczy młotem, jest z Asgardu i przemierza niebiosa na rydwanie ciągniętym przez kozły (czemu nie było tego w Goat Symulator?). Dopiero kinowe uniwersum sprawiło, że Bóg Gromu zwrócił na siebie większą uwagę czytelników, a co najważniejsze – przyciągnął do siebie lepszych scenarzystów i rysowników.

Tak też się stało. Do niżej opisanych zeszytów serii „Thor: God of Thunder” rękę przyłożył Jason Baron, znany między innymi z bardzo dobrego (moim zdaniem) „See Wakanda and Die” z Black Panther. Rysunkami zajął się za to Esad Kibic – jest to moje pierwsze spotkanie z tym panem i złego słowa o nim powiedzieć nie mogę. Bardzo lubię taki typ kreski. Jedyne, do czego bym się przyczepił, jest sposób, w jaki rysowana jest twarz syna Odyna. Momentami wygląda jakby miał bardzo dziwnie zbudowaną czaszkę, a zwłaszcza żuchwę. (więcej…)

Tomb Raider – Katowanie panny Croft

T

Nigdy nie byłem szczególnym fanem serii Tomb Raider. Ot, jak była okazja, to chętnie trochę pograłem, ale nigdy nie czułem się porwany, ani szczególnie wciągnięty. Do tego stopnia towarzyszyła mi obojętność względem tej sagi, że nie jestem pewien, czy kiedyś ukończyłem którykolwiek z tytułów. Nową inkarnację przygód Lary z domu Croft miałem jednak ochotę poznać. Co tu wiele mówić, zasada „reklama dźwignią handlu” zadziałała i kuszące trailery zainteresowały mnie tym tytułem. Z zakupem jednak się nie śpieszyłem i… skończyło się na tym, że Tomb Raidera dostałem w pakiecie z Playstation Plus. Wspominałem już kiedyś, że kocham ten abonament?

Powiem tak, po ukończeniu gry poczułem, że w zakresie tytułów skakano-przygodowo-strzelanych panna Croft może nie mieć teraz nikogo równego sobie. (więcej…)

Justice League: War – Świetny materiał na animację, znacznie gorszy na komiks

J

Jedna z ostatnich animacji DC Comics – „War” – nie powaliła mnie może na kolana, ale w ogólnym rozrachunku całkiem mi się podobała. W 70 minutach został całkiem zgrabnie zmieszczony dosyć trudny temat tworzenia się jednej z dwóch największych superbohaterskich drużyn w historii komiksów. W miarę rozumiem ograniczenia, jakimi rządzą się tego typu animacje, więc na pewne rzeczy po prostu nie zwracałem uwagi. Tak, część postaci została potraktowana po macoszemu. I tak, sama fabuła nie wzbudzała większego zainteresowania, zaś intryga – jeśli w ogóle o intrydze można tu mówić – nie tworzyła żadnego napięcia. OK, wybaczam to – to trudny temat, czasu było mało, a ładna oprawa wizualna częściowo odciągała uwagę od mielizny fabularnej. I bawiłem się dobrze, a to ważny czynnik.

Mam jednak problem podejść tak samo do komiksu, który mógł być tak długi, jak było to potrzebne. „War” jest pierwszym wątkiem, jaki pojawił się w komiksach o Lidze Sprawiedliwych po restarcie uniwersum DC w ramach serii „New 52”. I, jak na narodziny tak ważnej drużyny, wyszło naprawdę kiepsko. (więcej…)

Tomasz Kozioł (Pop)kultura osobista

Tu mnie znajdziesz:

Najświeższe teksty

Najnowsze komentarze