Tomasz Kozioł (Pop)kultura osobista

Charakternik, Jacek Piekara – Quidquid latine dictum sit, altum videtur

C

Mimo że kolejne książki Jacka Piekary z czasem zaczęły mnie coraz bardziej zawodzić (kojarzy ktoś „Rycerza Kielichów”?), nadal dosyć często sięgam po jego prozę. Trochę nie wiem, czemu tak się dzieje – może z sentymentu. Do pewnego czasu miałem tak samo z Andrzejem Pilipiukiem. Czego nie napisał, ja przeczytałem. Dopiero za którymś razem przyszło opamiętanie i wygrałem z tym odruchem. „Charakternik” Piekary nie jest może powieścią, która by sprawiła, że zerwałbym jakikolwiek kontakt z jego pracami, ale też na pewno nie zagrzała mnie do dalszego nadrabiania zaległości w tym zakresie.

Głównych bohaterów teoretycznie jest trzech – panowie Myszkowski, Szczurowicki i Żytowiecki. Narracja jednak jest tak poprowadzona, że – choć trzecioosobowa – skupia się przede wszystkim na perspektywie ostatniego z trzech szlachciców, de facto jego stawiając w centrum wydarzeń. Jest to zagrywka o tyle ciekawa, że został on włączony do podróżnej drużyny niejako siłą i przez pewien czas podróżował mimo swej woli. A gdzie owa Drużyna Pierścienia zmierza? Może nie do Mordoru, ale na rajd po polskich zaściankach już na pewno tak. Autor długo trzyma w tajemnicy, jaki jest rzeczywisty powód podróży panów Myszkowskiego i Szczurowickiego – wiadomo jedynie, iż jest on tajemny i związany z wielką mocą. Niestety, kiedy już Piekara uchylił przede mną rąbka tajemnicy, jeszcze bardziej straciłem zapał do dalszej lektury…

Opowieść jest… po prostu nieciekawa. Żadna z postaci nie wzbudza sympatii, ani też szczególnej antypatii, zaś momentami ślamazarne tempo sprawia, że całość obchodziła mnie – ze strony na stronę – coraz mniej. Pointa – jak to pewnie każda pointa w zamierzeniu – miała, domyślam się, wbijać w ziemie i pozostawiać czytelnika ze średnio estetycznie rozdziawioną paszczęką. Niestety, knuty przez trzy czwarte powieści zakrętas fabularny kompletnie mnie nie kupił. Czy zaskoczył? W pewnym sensie tak. Po prostu: był tak fantastycznie wydumany, że ciężko byłoby samemu wymyślić, jak potoczą się tory fabuły. Czy to zaleta? Dla mnie niestety nie.

„Charakternik” był, według mnie, po prostu nudny. Brak więzi z postaciami, brak zainteresowania akcją – to wszystko zabija powieść, która chyba miała mimo wszystko zaliczać się do literatury przygodowej. Za atut fani archaizmów na pewno będą mogli poczytać dialogi, w które autor włożył wyraźnie sporo wysiłku. Ociekają zwrotami dawno „przeterminowanymi” oraz łaciną. Tej drugiej była czasem na tyle dużo, że – przyznaję – zdarzało mi się utracić kontekst wypowiedzi i nie pogardziłbym w takich chwilach dostępem do internetu. Domyślam się, że dla osób, które czytają głównie w podróży, może być to niestety kolejny mankament, a nie: jeden z nielicznych plusów.

Subscribe
Powiadom o
guest

5 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
OsaX Nymloth
13 lat temu

Agreed. Sam miałem odruchy kupowania niemal wszystkiego, co Piekara/Komuda wypuszczą nowego, ale po kilku książkach na poziomie Charakternika właśnie, dałem sobie spokój.
Swoją drogą, przypomniałeś mi, że muszę sprawdzić, czy wyszedł wreszcie nowy tom Pana Lodowego Ogrodu. A, i Glena Cooka i jego Czarną Kompanię w końcu zacznij czytać 😛

KoZa
Reply to  OsaX Nymloth
13 lat temu

Wezmę się za Cooka, wezmę. ;] Ale to już po nowym roku pewnie. :]
BTW, przy której książce Piekary się poddałeś (nie licząc „Charakternika”)? Z Komudy czytałem tylko „Imię bestii” i chyba nic poza tym.

OsaX Nymloth
Reply to  KoZa
13 lat temu

Komudy to chyba Krzyżacka Zawierucha, rozczarował mnie też drugi tom Samozwańca (ale trójkę pewnie i tak kupię, aby mieć komplet). Galeony Wojny oraz Czarna Bandera dawały radę i to możesz obadać (nie mylić z Czarną Banderą innego autora, tamta była zdecydowanie lepsza, jeśli mnie pamięć nie myli).
Piekara – poza bohaterem tego wpisu, ostatnie rzeczy jakie od niego przeczytałem, to bodajże Przenajświętsza Rzeczpospolita.
W pewnym momencie zacząłem mieć spory problem z rozpoznaniem jednej książki od drugiej i bez patrzenia na okładkę nijak nie mogłem sobie przypomnieć, kto akurat tę księgę napisał. Np. gdybym teraz nie spojrzał, to uznałbym, że Bohun i Diabeł Łańcucki to też dzieła Piekary, podczas gdy napisał je jednak Komuda 😀

Ja
Ja
11 lat temu

Piekara to grafoman. Klepie książeczki jedna po drugiej, a wszystko zlewa się w kupę, dosłownie.

KoZa
Reply to  Ja
11 lat temu

Niestety, ciężko się spierać. Ja może jeszcze bym przeczytał drugą część „Necrosis”, gdyby kiedykolwiek powstała. Tak z ciekawości. A że pewnie nie powstanie… ;]

Tomasz Kozioł (Pop)kultura osobista

Tu mnie znajdziesz:

Najświeższe teksty

Najnowsze komentarze

5
0
Would love your thoughts, please comment.x