Filmy akcji dzielę zasadniczo na dwie kategorie. Do pierwszej zaliczam produkcje, których wszystkie dobre sceny są zawarte w zwiastunie. Na ogół są to pozycje bardzo słabe, przyciągające ludzi do kina jedynie za pomocą sprawnego marketingu. Druga grupa, ostatnimi czasy coraz mniej liczna, jest złożona z filmów, których trailery dają nam tylko nikłe pojęcie o tym, jaka przyjemność nas czeka podczas seansu. Muszę przyznać, że do obejrzenia „Transportera 2” zachęciła mnie wyłącznie jego reklama, pokazująca bardzo dynamiczne pościgi i walki wręcz. Z pierwszą częścią nie miałem wcześniej styczności, ale mimo wszystko postanowiłem zaryzykować. Przed seansem zastanawiałem się, do której kategorii będę mógł go zakwalifikować. Jak się okazało, miałem szczęście – do drugiej! (więcej…)
Kiss Kiss Bang Bang – Zaskakująco wystrzałowa komedia
Wyobraźcie sobie sytuację, w której jesteście znudzonymi życiem kinomanami, którzy widzieli już wszystko. Doskonale zdajecie sobie sprawę z tego, że parodia z założenia musi być głupia (a przynajmniej głupsza od pierwowzoru), a tworzone ostatnio filmy akcji nie mają… akcji. Teraz wyobraźcie sobie produkcję błyskotliwą, inteligentną, której twórca śmieje się z całego dorobku wysokobudżetowych sensacji. Co więcej, wartka fabuła trzyma Was non-stop w napięciu i nie pozwala oderwać wzroku od ekranu. Zaskoczeni? Zszokowani? Ja owszem, byłem, gdyż takie właśnie jest „Kiss Kiss, Bang Bang”, najnowszy film Shane’a Blacka.
Harry Lockhart (Robert Downey Jr.) utrzymywał się przez długi czas z drobnych kradzieży. Po jednej z nieudanych akcji, zmuszony do ucieczki przed policją, trafił na casting do filmu kryminalnego. Swoją autentycznością podbił serca producentów i w tempie ekspresowym trafił na plan zdjęciowy. Dostał nawet własnego instruktora „ds. detektywistycznych”, Gaya Perry’ego (Val Kilmer), który miał go przygotować w profesjonalny sposób do przyszłej roli. Jednak szybko okazało się, że to nie fikcja, gdy na ich drodze pojawiło się kilka martwych ciał. I kilka pięknych kobiet również. (więcej…)
Underworld 2 – Powrót pięknej wampirzycy
Pisanie o takich filmach, jak „Underworld: Evolution” zawsze wydaje mi się dość kontrowersyjne. Jak ocenić film, który z jednej strony daje bardzo dużo zabawy i przyjemności z oglądania, a z drugiej – jest pełny nielogiczności i nieścisłości, które zwyczajnie rażą? Po seansie byłem bardziej niż zadowolony, że miałem okazję poznać kontynuację przygód Seleny (Kate Beckinsale) i Michaela (Scott Speedman). Jednak po kilku dniach naszły mnie chwile refleksji i zdałem sobie sprawę, że kilka rzeczy do siebie kompletnie nie pasuje. Co w sumie nie ma też większego znaczenia.
Jako się rzekło, film jest kontynuacją produkcji z roku 2003 w reżyserii Lena Wisemana. Selena pomaga Michaelowi w opanowaniu nowych umiejętności związanych z byciem hybrydą i równocześnie prowadzi krucjatę przeciw wampirom, które ją zdradziły. W tym samym czasie budzi się z wiekowego snu Marcus (Tony Curran) – pierwsza istota, która została zarażona wampiryzmem. Jego celem jest odnalezienie brata – Williama (Brian Steele) – który dla odmiany jest ojcem wszystkich wilkołaków. Jak się szybko okazuje – kluczem do wypełnienia tej misji jest nie kto inny, jak właśnie piękna Selena. (więcej…)
Zathura – Przygoda? To już było…
Wtórność w kinematografii to już rzecz, niestety, normalna. Nowy film Jona Favreau „Zathura” jest stuprocentowym potwierdzeniem reguły, że odcinanie kuponów od sławy hitowej produkcji sprzed lat nie popłaca. W szczególności – w oczach widzów. Ci, którzy oglądali „Jumanji” (obraz tych samych producentów), będą, zapewne, przez cały seans nawiedzani przez natrętną myśl: „Hej, ja to już gdzieś widziałem!”.
I owszem – nie można im odmówić racji. Historia „Zathury” jest niemalże kalką tej opowiedzianej w „Jumanji”. Pewnego dnia dwóch skłóconych ze sobą braci znalazło w piwnicy zakurzoną grę planszową. Już pierwszy ruch pionka zmienił cały świat wokół nich. Ich dom przeniósł się w przestrzeń kosmiczną, a kolejne rzuty kością były przyczyną następnych przygód. (więcej…)
W pogoni za Amy – Kevin Smith na poważnie
Kevin Smith jest znany nie tylko z oryginalnego poczucia humoru, ale również z tego, że większość jego filmów to odzwierciedlenie autorskich poglądów na życie religijne, społeczne lub osobiste. Co więcej, sposób, w jaki na ogół daje ujście swoim przemyśleniom, jest, delikatnie mówiąc, kontrowersyjny. Tak było z „Dogmą”, tak było ze ” Sprzedawcami” i tak również jest z filmem „W pogoni za Amy”. Tym razem na warsztat trafiła obszerna część stosunków międzyludzkich, która od dłuższego czasu budzi spory i rozbieżne oceny na całym świecie. Najwyraźniej Kevin Smith nie mógł pozostać bierny i również dorzucił swoje trzy grosze do popularnego tematu homoseksualizmu… i nie tylko. (więcej…)
Geneza Planety Małp – Piękny powrót
„Planeta małp” zdecydowanie jest jedną z tych serii, do których mam sentyment. Zdaję sobie sprawę z faktu, że mimo sporej liczby filmów, które ukazały się na przełomie lat 60-tych, 70-tych i 80-tych, tak naprawdę dobry był tylko pierwszy, zaś ze dwa uszły w tłoku. Reszta oscylowała w okolicach szmiry i klapy totalnej. Ale nadal miałem przyjemność z ich oglądania. Na początku XXI wieku za wskrzeszenie marki wziął się nie kto inny, jak sam Tim Burton. Niestety, jedyne, co osiągnął, to zmienienie Heleny Bonham Carter w możliwie seksowną małpę, co samo w sobie było już dosyć niepokojące. A reszta filmu była jeszcze gorsza. Dlatego też „Genezie Planety Małp” nie wróżyłem niczego dobrego. Jasne, cieszyłem się, że znów jedna z moich ulubionych serii trafi na srebrne ekrany, ale obstawiałem się, że będzie to bardzo bolesna przyjemność. A nie była. (więcej…)
Przypadek 39
Ostatnio mam szczęście do dobrze nakręconych horrorów. Choć „Przypadek 39” nie jest tak solidnie zrobiony, jak „Naznaczony”, o którym niedawno wspominałem na miniblogu, to mimo wszystko dobrze się go oglądało. Zaskoczyła mnie między innymi świetna obsada – Renée Zellweger, Bradley Cooper oraz Ian McShane to naprawdę solidne marki w aktorskim świecie i w tej produkcji również było to czuć. Co więcej, jestem pod sporym wrażeniem roli dziecięcej – Jodelle Ferland była co najmniej… niepokojąca.
Jeśli macie ochotę na przyzwoity horror, który bardziej buduje atmosferę niż straszy, „Przypadek 39” to niezły wybór. Nie powala, ale pozwala miło spędzić czas.
A na mojej liście 104 filmów jest to pozycja z numerem 170. :]
Captain America: Pierwsze Starcie – Marvel ponownie mnie nie zawiódł
Wiele razy zaczynałem recenzję filmu Marvela od informacji, iż ów Marvel coraz bardziej nas rozpieszcza, wypuszczając kolejne i kolejne filmy. Jedne lepsze, drugie gorsze, ale ogółem nie schodzące poniżej pewnego, wysokiego według mnie, poziomu. Teraz zaś… cóż, miałbym kolejny powód, by tak zacząć materiał, ponieważ na ekrany kin wszedł Kapitan Ameryka, będący bohaterem już trzeciej w tym roku komiksowej adaptacji. I znów jest dobrze. Marvel nas rozpieszcza.
Uprzedzając wszystkie wątpliwości – tak, ten film jest tak niemiłosiernie patetyczny i podniosły, jak tylko było możliwe. Miejcie to na uwadze. Recenzję przygotowałem z punktu widzenia osoby, która pogodziła się z faktem, że powiewające w tle flagi USA to standardowy wystrój każdego mieszkania, więc pewnych elementów nie będę się czepiał. Jeśli w trailerze poświęca się większość czasu na osobę znaną z noszenia białych skrzydełek na niebieskim hełmie, to uważam, że twórcy mnie uczciwie ostrzegli i należy im się sprawiedliwość. Innymi słowy, jeśli macie alergię na tak zwaną „amerykańskość” w kinach, nie idźcie na „Kapitana Amerykę”. Między innymi dlatego, że już w tytule ma Amerykę i wcale nie robi sobie z tego tytułu takich żartów, które możecie znać z „Team America: World Police”. (więcej…)
Naznaczony
Lubię, gdy raz na jakiś czas horror, który ni z tego, ni z owego okazuje się być naprawdę niezły. Ba, dobry nawet. „Naznaczony” taki właśnie jest – nie ma fajerwerków, nie ma nic odkrywczego, ale jest za to solidna, rzemieślnicza robota, która daje masę frajdy. Film ma swoje „momenty”, potrafi zbudować napięcie i wciągnąć. A finał… może zaskoczyć, mi zaś bardzo przypadł do gustu.
Przy okazji polecę Wam jeszcze jeden film, który mi się przypomniał przy okazji „Naznaczony”. Otóż, jeśli nie widzieliście „Udręczonych” z 2009 roku, to naprawdę polecam go nadrobić. To też taki „niby normalny, niewyróżniający się” horror. Ale za to potrafi zabić gigantycznego ćwieka, w szczególności, jeśli pozwolicie się, by atmosfera grozy Was pochłonęła.
Co się tyczy licznika – to był film nr 162 na mojej liście 104 filmów. :]
Fanboys
Intrygujący film – bardzo ciekawie łączy motywy kina drogi z komedią i niszowym humorem o sadze Gwiezdnych Wojen oraz dużą ilością nawiązań do Star Treka. Choć mogę też dodać, że nie trzeba być specjalistą od tych dwóch serii, by się dobrze bawić. „Fanboys” jest ciekawą opcją, jeśli macie ochotę na niestandardową komedię, która naprawdę ma swoje momenty i potrafi bawić. Poza tym, nie jest to pean pochwalny o Star Warsach, a raczej o społeczności, która wokół nich powstała. Według mnie – film jest zdecydowanie warty uwagi.
A trzymając się licznika – to pozycja numer 161 na mojej liście 104 filmów. :]