Tomasz Kozioł (Pop)kultura osobista

Burzowe Kocię, Maja Lidia Kossakowska – w świecie fantazji nie dzieje się najlepiej

B

Jako że postanowiłem przeczytać całą tetralogię „Upiór Południa”, przyszła pora na podsumowanie wrażeń z trzeciego tomu. Ponownie pojawia się motyw samotnego mężczyzny, walczącego nie tylko z upiorami własnej przeszłości, ale i teraźniejszymi problemami. W porównaniu do „Czerni” i „Pamięci umarłych”, to właśnie „Burzowe Kocię” jest najbardziej naszpikowane fantastyką. Tym razem naszym głównym bohaterem jest niejaki Troyden – znany również jako Jakub – weteran walk po stronie sił USA. Niestety, ostatnią akcję bojową przypłacił zdrowiem nie tylko fizycznym, ale po części też psychicznym. Wiedząc, że nie jest z nim szczególnie dobrze, początkowo nie przejmuje się dosyć specyficzną wizją…

Otóż, Troyden kilka ostatnich wieczorów spędził na rozmowach z kotem. Nie jest to jednak byle dachowiec, lecz rzekomy opiekun Krainy Opodal. Nie takiej, która znajduje się opodal, lecz, po prostu, Opodal się zowie. Niestety, owe miejsce nie jest w najlepszej kondycji i Kocię potrzebuje pomocy kogoś, takiego jak Troyden, gdyż samo nie jest w stanie okiełznać panoszącego się zła.

Chyba trafnym będzie przyrównanie „Burzowego Kocięcia” do takiej „Alicji w krainie czarów” w wersji dla trochę – no: sporo – starszych czytelników. Jednak czy dobrze się czytało? Umiarkowanie. Niektóre wydarzenia – jak to często bywa u Kossakowskiej – następowały zbyt szybko po sobie, nie dając nawet chwili na odpoczynek i za każdym razem coraz bardziej zabijając wiarygodność tak postaci, jak i opowieści (o ile opowieść o męskiej wersji Alicji może być wiarygodna, ale myślę, że wiecie, iż chodzi tu o Willing Suspension of Disbelief). Szczególnie rozczarowany czułem się zakończeniem, które, jak na mój gust, było nazbyt otwarte na interpretację. Wolę jednak dodać, że „Burzowe Kocię” czytałem na raty, mimo iż jest to tylko mikropowieść – tak się po prostu ułożyło. Możliwe więc, że przegapiłem jakieś szczegóły, które troszkę bardziej naprowadziłyby mnie na sensowny tok interpretacyjny.

Mimo wszelkich uwag, nadal jest to tekst napisany przez Kossakowską – a to znaczy, że czyta się szybko i, ogólnie rzecz biorąc, miło. Same wspomnienia z lektury nie są może najlepsze, ale że w większości z opowieścią obcowałem w przerwach między egzaminami podczas sesji czy w poczekalniach, miałem zapewnione odpowiednie umilenie czasu.

Subscribe
Powiadom o
guest

1 Komentarz
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Garwild
Garwild
14 lat temu

Myślę, że możne na wakacjach uda mi się przeczytać, ale recenzję czytało mi się bardzo dobrze.;)))

Tomasz Kozioł (Pop)kultura osobista

Tu mnie znajdziesz:

Najświeższe teksty

Najnowsze komentarze

1
0
Would love your thoughts, please comment.x