Tomasz Kozioł (Pop)kultura osobista

God of War III – Gwałt na greckiej mitologi; akt trzeci, ostatni

G

Trzecia część przygód Kratosa była pierwszą odsłoną serii przygotowaną specjalnie dla PlayStation 3, w którą przyszło mi zagrać. Wcześniej poznane przeze mnie tytuły, czyli God of War jeden oraz dwa, a także Chains of Olympus i Ghost of Sparta były remasterami wersji z, odpowiednio, PlayStation 2 oraz PSP. Wiedziałem w takim razie, że pewnie trójka zaskoczy mnie gładkością grafiki i może liczbą wrogów, umierających jednocześnie na ekranie. Nie spodziewałem się jednak, że zostanę też – niemalże dosłownie – powalony na kolana intensywnością akcji, szalonymi pomysłami na lokacje, niespotykaną chyba nigdzie indziej epickością i testosteronem, który podczas gry wyciekał i z ekranu telewizora, i z konsoli, i z głośników.

Fabuła startuje dokładnie tam, gdzie wiele lat wcześniej skończyła się dwójka, jeszcze za czasów PS2. Kratos – na grzbiecie tytana, Gai – wspina się po zboczu Olimpu, by w ostatecznym rozrachunku strącić bogów ze świętej góry, a Zeusa zrzucić z tronu, przy okazji urywając mu głowę i robiąc z nią brzydkie rzeczy. Ot, tyle, jeśli chodzi o motywację głównego bohatera. Sama historia, tradycyjnie, nie jest pozbawiona antycznych meandrów, niestabilnych sojuszy, rzezi i dzikiego, pozamałżeńskiego seksu. Z ręki eks-śmiertelnika, eks-boga wojny, Kratosa, ponownie zginie wielu herosów, bogów i półbogów, a każda śmierć będzie bardziej krwawa od wszystkiego, co mogliście widzieć w poprzednich odsłonach serii.

Już pierwsze pół godziny zabawy było tak dynamiczne, że potrzebowałem przerwy na zimny prysznic, aby oczyścić się z elektronicznej juchy, zanim mogłem kontynuować wspinaczkę po zboczu Olimpu. Skala wydarzeń w God of War III chyba nie zna granic. Ile to razy zaskoczyłem się, że skała, po której się wspinam, wcale nie jest statycznym tłem, tylko ręką tytana, która po chwili ożywa i zabiera Kratosa, wraz ze mną, na szaloną jazdę bez trzymanki. Starcia z hordami wrogów na otwartej dłoni mitycznego stwora? Są. Okładanie, bodaj, Hermesa po twarzy z perspektywy pierwszej osoby? Jest. Tłuczenie Zeusa tak długo, aż cały ekran zleje się krwią i nic już nie będzie widać? No ba! Skoki ze szczytu Olimpu w głąb ziemi, aż do samych trzewi Hadesu? Prosta sprawa! Twórcy GoW3 wyraźnie sobie powiedzieli, że żaden pomysł nie jest zbyt szalony, żadna sceneria nie jest niemożliwa, a żaden koncept na epicką walkę nie jest niemożliwy do wykonania!

Muszę to koniecznie zaznaczyć: God of War III był dla mnie – w kontekście gier – przeżyciem tak unikalnym, że aż wartym zakupu PlayStation 3, nawet gdyby to miał być jedyny ukończony przeze mnie tytuł! Takich scen nie widziałem wcześniej nigdzie, a zrecenzowałem przecież coś około 150-200 gier. Co więcej, wszystkie te niesamowite koncepty zostały ubrane w grafikę, która całkowicie szczerze powala i dziś, po tylu latach od premiery. W zakresie wizualnym i mechanicznym. trójka nie jest tylko zwykła ewolucją dwóch poprzedniczek – to zupełnie nowy standard!

Nie znaczy to jednak, że GoW3 jest tak po prostu najlepszą częścią z serii. Jeśli chodzi o sam jeno scenariusz, podszedł mi chyba najsłabiej. Niedomagał też trochę w kontekście przestrzennych zagadek, które były świetne w jedynce i pięknie rozwinięte w dwójce. Z Ghost of Sparta i Chains of Olympus porównywać tego tytułu z kolei nie chcę, gdyż te dwa wspomniane tytuły były jednak przeznaczone na przenośną konsolę Sony i w swojej, jednak trochę innej, kategorii były po prostu świetne. Wracając zaś jeszcze do porównania z jedynką i dwójka, trzeba dodać, że wraz trójką tworzą pewien spójny komplet, którą najlepiej poznawać w całości.

Gdyby ktoś mnie spytał, dla jakich ekskluzywnych gier warto mieć PS3, to w tej chwili na pierwszym miejscu zdecydowanie byłby God of War – tak trójka, jak i wszystkie cztery remastery HD. Mi zaś jeszcze w kolejce do ogrania zostało Wstąpienie, które… przyznaje, intryguje mnie. Ponoć to jest już niestety odgrzewana potrawa, ale… jest też o parę lat młodsza. Czy może mnie w takim razie jeszcze bardziej powalić swoimi koncepcjami graficznymi i ich wykonaniem? Cóż, będzie trzeba się przekonać.

PS: Niestety, grałem w wersję z polskim dubbingiem. Jest to trudne do uniknięcia, gdyż inne egzemplarze raczej nie krążą po naszym rynku. Ale jeśli bylibyście w stanie trafić na płytkę z oryginalnymi głosami, to bierzcie w ciemno. Mimo że do pracy przy polonizacji zostali zaangażowani Bogusław Linda i Michał Żebrowski, słucha się tego naprawdę źle i nieprzyjemnie.

Subscribe
Powiadom o
guest

5 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Pusiu
10 lat temu

Zazdro mocno, że ogrywałeś GoWa po raz pierwszy. Ja co prawda gram na Platformie Gorszego Boga, ale jeśli istnieje jakikolwiek powód dla którego miałabym kupić sobie PlayStation to byłby to właśnie God of War.

KoZa
Reply to  Pusiu
10 lat temu

God of War jest cudny. Ale Xbox też ma świetnego GoW w postaci Gears of War – to bardzo mocny skrót na obu konsolach. ;-]
Gdybyś kiedyś miała mieć PS3, to polecam szczerze jeszcze Uncharted. Jedynka może być lekko drętwa, ale warta spędzonego czasu. Dwójka to już wspaniała przygoda, a trójka… gram już kilka godzin… jestem powalony i zachwycony. Jedne z najlepszych gier o charakterze przygodowym (nie mylić z przygodówkami) w jakie kiedykolwiek grałem. Taki Tomb Raider na luzacko, z bardziej wyreżyserowaną kampanią, bez otwartoświatowego pałętania się po okolicy. :-]

Pusiu
Reply to  KoZa
10 lat temu

Uncharted polecali mi absolutnie wszyscy, ograłam i… strasznie się wkurzyłam. Nienawidzę Drake’a, mechaniki gry, skryptów, nieskończonych kill roomów i paru innych rzeczy. Same Elena i Cloe nie potrafią mi osłodzić tego tytułu. Grałam w jedynkę i dwójkę. I zostanę przy Tomb Raiderze 😉
Gears of War próbowałam, ale odrzucili mnie bohaterowie, fabuła i to, że grając w tą grę czułam się jakbym orała pole. Nawet co-op nie potrafił zmienić tego stanu rzeczy. Dla mnie istnieje tylko jeden GOW 🙂

KoZa
Reply to  Pusiu
10 lat temu

Drake’a polubiłem niesamowicie – sympatyczny, bezstresowy i zadziorny. Przyznaję, że duża w tym zasługa dobrze napisanych dialogów i przyjemnej relacji z Sullym. Wspomniane postaci kobiecie też zdecydowanie mi podeszły, w szczególności, że nie są typowymi „damulkami w opresji”. :-]
Jeśli jednak ma się uraz do kill-roomów… cóż, tych faktycznie nie brakuje, choć mi na szczęście nie przeszkadzają.
Jeśli chodzi o Gearsy, to co mas zna myśli, że czułaś się, jakbyś orała pole? ;] W kontekście fabularnym jedynka była dal mnie kompletnie neutralna – scenariusz był tam prawie nieobecny. Dwójka była pod tym względem najmocniejszą pozycją, a trójka trochę niedomagała. W szczególności przez sadzącego kwiatki Doma i emo-Marcusa…
BTW, nie czytałem jeszcze wszystkich książek z tego uniwersum, ale pierwsze część jest naprawdę solidna:
http://koziol.info.pl/2012/09/gears-of-war-pola-ashpo-jedno-wielkie-zaskoczenie-wypchane-po-brzegi-testosteronem-a-jak/

trackback
10 lat temu

[…] i świetne odświeżenie po ukończeniu tych wszystkich „Unchartedów” i „God of Warów”. Uprzedzam tylko, że jest to tytuł, który lepiej sobie zostawić na granie […]

Tomasz Kozioł (Pop)kultura osobista

Tu mnie znajdziesz:

Najświeższe teksty

Najnowsze komentarze

5
0
Would love your thoughts, please comment.x