Po raz n-ty mógłbym zacząć wstęp do tego typu recenzji od bystrego zauważenia, że z reguły gry oparte na filmach są bardziej niż kiepskie, gorzej niż brzydkie i ujemnie grywalne. Następnie dodałbym, że czasem jednak coś, komuś, gdzieś się uda i w taką oto „egranizację” jednak da się grać bez bólu. Ale żeby tytuł na podstawie hitu ze srebrnego ekranu okazał się, w moim personalnym odczuciu, niemalże czarnym koniem w wyścigu po tytuł najlepszego slashera 2009? To nowość. Tego bym się nigdy nie spodziewał
Jak łatwo się domyślić, X-men Orgins: Wolverine bazuje na filmie o tożsamym tytule. Jakość tejże kinowej produkcji należała do kwestii raczej dyskusyjnych, przy czym nawet osoby, które z seansu wyszły zadowolone, narzekały na zbytnie ugrzecznienie bohatera. Raczej bez wulgaryzmów, tym bardziej bez krwi… W szczególności ten drugi fakt dziwi w sytuacji, gdy Logan – zwany też Rosomakiem – zasadniczo nie robi w życiu nic innego poza ucinaniem cudzych kończyn. Jeśli obawialiście się, że gra również będzie dobra dla 8-latków, to możecie wziąć naprawdę głęboki oddech. Takiej dawki krwi i flaków dawno nie było!
Zmiana filozofii w zakresie epatowania przemocą jest de facto największą zmianą w stosunku do filmu. Wiadomo, niektóre fakty zostały trochę inaczej ujęte, a wiele wydarzeń zostało znacząco rozbudowanych, żeby gra wymagała dziesięciu godzin zamiast dwóch na jedno przejście. Jeśli jednak nie oglądaliście filmu i nie jesteście wtajemniczeni za bardzo w X-menów, to… scenariusz może wam się wydać, delikatnie mówiąc, chaotyczny. Osoby, którym zależy na jakimś fabularnym uzasadnieniu niektórych wydarzeń, mogą się srogo zawieść, gdyż twórcy z Raven po prostu nie martwili się takimi „detalami”. Jeśli o mnie chodzi, kwestia jest zupełnie nieistotna, gdyż płytę z Wolverinem włożyłem do czytnika w nadziei na kolosalną dawkę walki, a nie wiarygodnie zarysowaną fabułę etc.
Czym zaś jest sama gra? W pewnym sensie to typowy slasher z widokiem z perspektywy trzeciej osoby. Do dyspozycji dostaliśmy sporą ilość ciosów, kombinacji oraz kilka akrobacji. Całość sprawdza się po prostu wyśmienicie i pozwala na prowadzenie naprawdę płynnej, efektywnej i efektownej rzezi. Panowie z Raven najwyraźniej doskonale wiedzą, czego do szczęścia potrzebuje gracz w takiej sytuacji. Możecie mi wierzyć, że hektolitrów juchy po prostu nie zabraknie. Nawet na chwilę. Kończyny sypią się na lewo i prawo, zaś pod koniec każdej walki jesteśmy raczeni efektownym zwolnieniem, które bardzo dokładnie i sugestywnie obrazuje, co nasz podopieczny robi ze swoimi przeciwnikami. Na dokładkę, jak zapewne wiedzą wszyscy fani, Wolverine dysponuje niesamowitą wręcz zdolnością regeneracji. I tak, została ona genialnie oprawiona w odrywające się od ciała płaty mięsa, odsłaniające adamantytowy szkielet bohatera. Jeśli macie tylko ochotę – czyt. jesteście psychopatami – możecie na chwilę przystanąć i oglądać, jak wszystkie odniesione obrażenia się regenerują. Może nazbyt kolokwialnie, ale za to naprawdę szczerze napiszę jedno… Wyczes!
Poza zdolnością regeneracji, Wolverine dysponuje też swoimi kultowymi szponami, które są jego znakiem firmowym. Pomysł na rozgrywkę okazał się naprawdę ciekawy, gdyż, jak łatwo się domyślić, nasz bohater jest niemalże nieśmiertelny. Szybkie gojenie ran, szkielet z niezniszczalnego stopu, mordercze ostrza… W tym momencie należą się brawa dla twórców, ponieważ właśnie takiego Logana nam dali. Nie utrudniali nam życia – skoro facet zgodnie z komiksowym kanonem jest niepowstrzymaną maszyną do zabijania, to taki też będzie w grze. Ubicie Wolverine’a graniczy z cudem, a trudność polega… cóż, to jest ciekawa sprawa. Otóż, mimo że postać jest prawie nieśmiertelna, to nadal odczuwa się niesamowitą satysfakcję z pokonywania kolejnych hord wrogów. A to za sprawą chęci osiągnięcia jak największej widowiskowości. Cały czas kombinowałem, jakich by tu kombinacji użyć, żeby w możliwie ciekawy i szybki sposób rozprawić się z wrogami. Grywalność jest po prostu niesamowita!
Spora w tym również zasługa wrogów, którzy wymagają opanowania takich umiejętności, jak blokowanie, kontrowanie czy unikanie nadciągających w hurtowych ilościach ataków. Rodzajów oponentów nie ma niestety zbyt wiele, ale na szczęście – każdy z nich jest dopracowany. Mamy tu jednak do czynienia z sytuacją, gdzie wszyscy niemilcy jednego gatunku wyglądają za każdym razem identycznie, przez co można odnieść wrażenie, iż uczestniczy się w Wojnach Klonów.
Skoro już przy grafice jesteśmy, warto temat pociągnąć dalej. To jest kolejna frapująca kwestia związana z tym tytułem. Otóż, jest to przykład gry, w której oprawa wizualna ma niebagatelny wpływ na… grywalność! Gdyby nie tak efektowne ukazanie tego, co się dzieje z Wolverinem czy też jego przeciwnikami, radość z walki byłaby gdzieś o połowę mniejsza. Warto nadmienić, że całokształt grafiki trzyma naprawdę wysoki, wspomagany Unreal Engine 3.0, poziom. Dodatkowym atutem są wręcz bajecznie zrealizowane cut-scenki – po prostu rozpływałem się w zachwytach podczas seansów. Na deser ważna informacja dla fanów kina – w role wszystkich postaci wcielili się ci aktorzy, których mogliście zobaczyć w filmie, czyli m.in. Hugh Jackman (Wolverine) oraz Liev Schreiber (Victor Creed a.k.a. Sabertooth). Ich obecność gwarantuje również po części bardzo wysoką jakość ścieżki dźwiękowej – głosy zostały podłożone tak profesjonalnie, jak tylko jest to możliwe. Sama muzyka zresztą też dobrze pasuje do klimatu i ładnie koresponduje z resztą gry.
Dla porządku nadmienię jeszcze, iż niektórzy potrafią narzekać na powtarzalność w przypadku X-men Orgins. Przyznam im rację, w tej grze faktycznie głównym zajęciem jest zabijane przetykane ćwiartowaniem. Tylko czy przypadkiem nie o to właśnie chodzi w slasherach? Wolverine zaś oferuje w tym zakresie naprawdę przyzwoitą różnorodność, dopaloną dodatkowo prostymi łamigłówkami przestrzenno-logicznymi, jednym wtrętem skradankowym i niezbyt dużą dawką wyzwań typowych dla platformówek. Nie wiem, jak bardzo musiałbym się czepiać, żeby dostrzec w tej palecie możliwości jakieś rzeczywiste wady.
Nie ma sensu owijać w bawełnę. Jeśli potraficie odstawić na bok takie argumenty, jak dziurawa fabuła, to właśnie znaleźliście sobie slashera idealnego. Dla mnie to chyba najlepsza sieczka ostatnich lat i pozycja po prostu obowiązkowa dla wszystkich fanów tego gatunku. Jeśli kupicie ten klimat, czeka was około dziesięciu godzin nieskalanej niczym przyjemności. Zaś na konto Ravena leci pełnokrwista dziewiątka. Oby tak dalej.
Artykuł został swego czasu napisany na zlecenie portalu Gaminator.pl.
Gra była naprawdę niezła, ale X-Men 2: Wolverine’s Revenge zjada ją na kolację z poziomami z Weapon X 😉
Kompletnie nie słyszałem o tym tytule, warto jeszcze poznać czy już zbyt mocno się zestarzała? W sensie: poza próg grywalności.
Mam wersję na PS2 i na PC. Grywalna jest jak najbardziej, grafika nie przeraża, w przeciwieństwie do poziomu trudności na niektórych etapach. http://www.gry-online.pl/S016.asp?ID=2069
Dzięki za informację. Może kiedyś na PC byłby czas nadrobić.
Będzie krótki i trochę wulgarnie: ta gra jest zajebista!
A teraz idę szukać płytki.
Akurat w tym wypadku tego typu wulgarność uważam za trafną. ;-]
Pamiętam, że gra była naprawdę olbrzymim zaskoczeniem. Do dzisiaj jestem pod wrażeniem skali starcia z Sentinelem – prawie jakby Shephard brał na klatę Żniwiarza ;]
Mnie kusi, żeby do niej wrócić, tym razem na PS3. :-]
Szlag by Cię… kusisz. 😐
Swoją drogą, Wolverine jakoś nie ma szczęścia do tej krwi. Strasznie na siłę go ugrzeczniają – pamiętam, że w kreskówce było to samo. Lat miałam niewiele, jak to oglądałam, ale szlag mnie trafiał, że Logan pazurów używa najwyżej do podłubania sobie w nosie, a rozprucie robota było szczytem jego brutalności, zamiast w obliczu jakiegoś main evila zrobić to, co zrobić powinien. Okropnie na tym tracił.
Tak. Po wypłacie gra będzie kupiona.
Nienawidzę Cię.
Moje rachunki też Cię nienawidzą.
To obadaj jeszcze ten tytuł, może od razu dwie gry kupisz: http://koziol.info.pl/2013/08/spider-man-web-of-shadows-recenzja-xbox-360/ 😛
Tak, Logan nie ma farta z tym ugrzecznianiem go. A co najlepsze, DC potrafi zrobić bardziej krwawe animacje od wszystkiego, co Marvel z tym bohaterem wymyślił. Można? Można…
PS: Tak się cieszę, widząc Twoje komentarze. Miło mi, że zatrzymałaś się u mnie na dłużej.